HFM

artykulylista3

 

Karol Kurpiński - Zamek na Czorsztynie czyli Bojomir i Wanda

4

Fundacja Filharmonia im. Romualda Traugutta 2013

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

Karol Kurpiński (1785-1857), jako dyrektor Opery Teatru Narodowego oraz kompozytor, musiał lawirować nie tylko między zobowiązaniami wobec władz zaborczych a lojalnością wobec kultury polskiej, lecz także między różnymi prądami i modami estetycznymi. Liczne opery jego autorstwa są zszyte z elementów klasycznej formy i instrumentacji, romantycznych wątków mrocznych tajemnic i szaleństwa, patriotycznych podtekstów, komizmu i dramatyzmu. Jedna z najpopularniejszych kompozycji scenicznych, „Zamek na Czorsztynie czyli Bojomir i Wanda” (1819), powstała do libretta Józefa Wincentego Krasińskiego z Radziejowic. Dwuaktowy, niespełna godzinny utwór opowiada o przygodach rycerza Bojomira i jego sługi, Nikity. Wracający z bitwy pod Wiedniem, zaskoczeni przez ulewę, szukają schronienia w pobliskim zamku, w którym ponoć straszy. Zjawa okazuje się żywą, piękną córką właściciela zamku i w dodatku… narzeczoną Bojomira. Oczywiście nie brakuje zabawnych sytuacji. Partie piątki bohaterów nie należą do trudnych wokalnie, jednak ze względu na częste recytatywy wymagają zdolności aktorskich i świetnej dykcji. Soliści zostali trafnie dobrani. Głosy o wyrazistej barwie brzmią świeżo. Wyróżnić należy panów, zwłaszcza tenora, Huberta Stolarskiego, w roli Bojomira (popisowy polonez „Jeszcze za króla Michała…” z I aktu). Orkiestra wydobywa z partytury Kurpińskiego maksimum życia i blasku.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Pieśni Powstania Styczniowego

2014-10-15 10 16 57-77-78 Hifi 04 14.pdf - Adobe Reader

Fundacja Filharmonia im. Romualda Traugutta 2013

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

Melodyjne pieśni Powstania Warszawskiego są powszechnie znane, przypominane w kolejne rocznice zrywu stolicy. A co śpiewali uczestnicy Powstania Styczniowego w latach 1863-64? Mija 150 lat od przegranej rezurekcji i w związku z jubileuszem ukazała się omawiana tu płyta. Filharmonia im. Romualda Traugutta to grupa muzyków i aktorów, którzy zebrali się po wprowadzeniu stanu wojennego w 1982, aby wykonywać polskie pieśni patriotyczne i podnosić rodaków na duchu. Zmienił się ustrój, zmieniła się Polska, a Filharmonia im. Traugutta dalej śpiewa polskie pieśni, by żyły w zbiorowej pamięci. Repertuar FiT obejmuje utwory wokalne od epoki Konstytucji 3 Maja do Powstania Warszawskiego. Pięknie wydana płyta ze śpiewami powstańców styczniowych jest wyjątkowa: pokazuje historię w pieśniach i obrazach, jako że jej oprawę graficzną stanowią litografie (z kolekcji Krzysztofa Kura, współpomysłodawcy projektu), przedstawiające sceny powstańcze. Włodzimierz Korcz opracował wyśmienite aranżacje na kwartet smyczkowy, fortepian, chór kameralny i solistów (brawa dla wszystkich za szlachetną interpretację i dykcję!) – w klimacie XIX-wiecznej muzyki salonowej, która na uszach słuchaczy staje się pieśnią masową, żarliwą, wzruszającą, zarażającą patriotyzmem współczesnych odbiorców.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Konrad Skolarski (fortepian) Nostalgic Trip

6

Dux 2012

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

w wiek średni (ur. 1980), buduje karierę niespiesznie i starannie. Mimo sukcesów w konkursach i występów na prestiżowych scenach, mimo doktoratu, wciąż się uczy; jest nawet pod stałą opieką pedagoga fortepianu. Efektem poszukiwań własnego miejsca w świecie muzyki, a także repertuaru i stylu jest najnowsza płyta – „Nostalgic Trip”, 70-minutowy recital w klimacie refleksji i zastygania. W trakcie tytułowej podróży Skolarski porusza się na skali dynamiki w zakresie od mezzo piano do pianissimo; na skali barwy zajmuje pasmo szarości (gdzieniegdzie muśnięte fioletem lub szafirem) – ale te szarości są raczej ciepłe i miękkie w dotyku. Podobnie powściągliwe są tempa podróżowania po klawiaturze. Przy wolnych tempach pauzy też się wydłużają, zapraszając słuchacza do „pomieszkania” w dźwiękowym powidoku. Intymne sam na sam z miniaturami fortepianowymi zaczyna Skolarski od transkrypcji jednego z preludiów Bacha, po czym przepływa przez wybrane preludia, nokturny i etiudy Chopina, drobne utwory Brahmsa, Medtnera (cudowna „Canzona Serenata”), Czajkowskiego, Rachmaninowa i Skriabina, by zakończyć pod skrzydłami umierającego „Łabędzia” Saint-Saënsa w transkrypcji Godowskiego. Jednolity nastrój nie nuży, ponieważ Skolarski do perfekcji opanował niuansowanie środków wyrazu. Tym większe wrażenie robią momenty ożywienia, jak w preludium b-moll Rachmaninowa. Płyta jest dedykowana ojcu Konrada, Markowi Skolarskiemu, muzykowi, tekściarzowi, dziennikarzowi. R.I.P.

Autor: Andrzej Milewski
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Philippe Jaroussky - Farinelli Porpora Arias

3

Erato 2013

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

Dawniej, aby śpiewać kontratenorem, dziesięcioletni chłopiec musiał zostać okaleczony. Dzisiejsi kontratenorzy mogą się cieszyć integralnością cielesną, a niektórzy śpiewają olśniewająco. Mają ciekawe, a nie tylko cienkie, głosy. Czy przeniesieni do XVII, XVIII wieku wyszliby zwycięsko z wokalnego pojedynku z legendarnymi kastratami? Niewykluczone. W końcu Philippe Jaroussky śpiewa te same arie co Farinelli, bez taryfy ulgowej dla dokładności i tempa realizuje zapis partytury. Dodaje niezbędną garść zuchwałości i szczyptę szołmeństwa. Wśród plejady współczesnych kontratenorów, Jaroussky pozostaje artystą jedynym w swoim rodzaju. Ma niezwykłą, ciepłą barwę głosu i brzmienie wyrównane i pewne w całej skali. Potrafi śpiewać z siłą i żarliwością, jak również z ujmującą subtelnością. To mistrz długiego oddechu i pianissima. Świadom, że nie potrzebuje już nikomu udowadniać swego kunsztu w krtaniołomnych frazach, na płytę z ariami Nicoli Porpory (1686–1768), skomponowanymi dla Farinellego, Jaroussky wybrał też arie liryczne – jak niesamowity, dziesięciominutowy monodram wokalny „Alto Giove” z opery „Polifemo” czy „Sente del mio mortir” (z „Orfeo”). Ozdobą albumu jest udział Cecilii Bartoli, szczególnie w duecie z opery „Mitridate”. Orkiestra Andrei Marcona dopełnia dzieła. Dziewięć na jedenaście pozycji z kompaktu to fonograficzne prapremiery. Ta płyta nie zasługuje na pięć kropek. Sześć oddałoby jej cześć.

Autor: Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Lutosławski Utwory wokalno-instrumentalne

5

Dux 2013

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

Utwory wokalne stanowią pokaźną część spuścizny Witolda Lutosławskiego. Pod względem genezy jest to zbiór niejednorodny: opracowania kolęd, piosenki dla dzieci, szlagiery pop w stylu lat 50. XX wieku i dzieła muzyki par excellence „poważnej”. Te ostatnie zostały zebrane na płycie wydanej w roku obchodów 100-lecia urodzin Lutosławskiego. Pięć kompozycji z lat 1937-90 ułożono chronologicznie, począwszy od „Lacrimosy” – pracy dyplomowej w konserwatorium. Jakże wspaniałą drogę artysta przeszedł od „Lacrimosy” do indywidualnego stylu. Lutosławski szukał tekstów literackich, które współgrałyby z konstrukcją i charakterem planowanych kompozycji. Język francuski odpowiadał mu brzmieniowo i składniowo, dlatego wszystkie powojenne dzieła wokalne powstały do wierszy poetów francuskojęzycznych: Henriego Michaux („Trois poèmes”), Jeana-François Chabruna („Paroles tissèes”) i Roberta Desnos („Espaces du sommeil” i „Chantefleurs et chantefables”). Lutosławski pisał dla sław, jak Peter Pears i Dietrich Fischer-Dieskau; poprzeczka interpretacyjna została zawieszona bardzo wysoko. Wykonawcy omawianego tu albumu pięknie sprostali zadaniu. Jasny, „niewinny” sopran Łucji Szablewskiej-Borzykowskiej; roztropnie dozujący ekspresję tenor Rafała Bartmińskiego; chłodno precyzyjny baryton Stanisława Kiernera i świetnie poprowadzony łódzki chór („Trois poèmes”) to gwiazdy nagrania, do którego warto wracać.

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Wspomnienie. Bernard Ładysz o sobie

8

Polskie Radio SA 2013

Interpretacja: k4
Realizacja: k2

O takim albumie mógłby marzyć każdy śpiewak w jesieni życia. Dwie godzinne płyty; kronika życia i dorobku artystycznego. Na pierwszym krążku – fragmenty wywiadów przeplatane archiwalnymi nagraniami muzycznymi, na drugim – sam śpiew. Do tego starannie opracowana książeczka ze wzruszającymi fotografiami. Dziewięćdziesiąt lat życia, ponad pół wieku na scenie – czas procentuje cennymi radami wokalnymi i życiową mądrością. Gawęda o wileńskich korzeniach, przeżyciach wojennych, początkach kariery i warsztacie wokalnym jest prowadzona w żartobliwym tonie. Bernard Ładysz, największy bas współczesnego polskiego teatru operowego, kierował się zasadami, które wpoiła mu matka: śpiewać trzeba sercem i przekazywać szczere uczucia. Piękna, liryczna, nasycona barwa głosu, duża skala, pełnia brzmienia najniższych dźwięków, długość oddechu – to wszystko nie wystarczyłoby na scenie, gdyby nie emocje i talent aktorski. Arie z oper i musicali, pieśni kompozytorów polskich i rosyjskich, piosenki ludowe, pieśni masowe w interpretacji Ładysza pochodzą z lat 1952-90, z czasów jego współpracy z Centralnym Zespołem Artystycznym Wojska Polskiego, Teatrem Wielkim, Polskim Radiem, a także „Podwieczorkiem przy mikrofonie”. Ładysza, nawet w najlżejszym repertuarze, słucha się świetnie, bez cienia wrażenia, że oto gwiazdor opery zabłąkał się w świecie pop. I tylko łezka kręci się w oku, że kiedyś najbanalniejsza piosenka (cudowne socrealistyczne „Miasto pokoju”) miała tak perfekcyjne wykonanie i aranżację…

Autor: Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 04/2014

Pobierz ten artykuł jako PDF