HFM

artykulylista3

 

Roger Waters - Is This the Life We Really Want?

cd112017 016

Sony Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Ależ nam się kazał naczekać! Całe 25 lat! Nie gniewajmy się jednak, bo Waters jest już niemłody, a mimo to się nie lenił. Pędził po całym świecie z coraz atrakcyjniej zainscenizowanym show „The Wall”. Po wysłuchaniu jego nowego albumu „Is This the Life We Really Want?” można powiedzieć, że w studiu także się nie oszczędzał. Nie wnikajmy więc, dlaczego przygotowanie nowego projektu trwało aż ćwierć wieku. Zamiast tego, posłuchajmy po prostu muzyki. Warto, ponieważ artysta kolejny raz nas nie zawiódł. Muzyka jest wyborną kontynuacją tej, którą znamy z poprzednich wydawnictw, zwłaszcza z „Amused To Death”. Podobieństwo dotyczy jednak tylko brzmienia. Melodie i inne sprawy są oczywiście premierowe. Słuchacze, zwłaszcza Ci, którzy znają dokonania Watersa, powinni być zadowoleni. Warto skupić się nad tekstami, bo muzyk porusza w nich ważne zagadnienia. „Czy to jest życie, którego chcemy?” – pyta w tytule płyty i takich rozważań na albumie jest więcej.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Mery Spolsky - Miło było pana poznać

cd112017 009

Kayax 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Nim weźmiemy się za słuchanie tej płyty, musimy wiedzieć, że piosenkarka nie jest przypadkową panią postawioną przed mikrofonem. Marysia ma stuprocentowo autorski i ugruntowany pomysł na siebie. Otrzymujemy zgrabną, inteligentnie dowcipną, przekorną i zwariowaną płytę, na której wszystko wręcz krzyczy, że kreatywności wystarczy jeszcze na kilka kolejnych dekad. Mery jest wiarygodna, pełna energii i błyskotliwych pomysłów. Jej debiut to nowoczesny i dynamiczny pop, podrasowany brzmieniami brutalnych i seksownych syntezatorów sprzed czterdziestu lat. Ale także bardzo staranna, współczesna produkcja, pełna aktualnych dźwięków i świeżości. Powinna się spodobać zarówno młodym słuchaczom, jak i fanom melodyjnej przestrzeni lat osiemdziesiątych. Tekstowo usadawia się świadomie pomiędzy wystudiowanym infantylizmem a porywającą poezją. Momentami staje się Marią Pawlikowską-Jasnorzewską epoki Iphone’a, by za chwilę beztrosko podriftować pod remizą metaforycznym BMW. Najlepsze jest to, że Maria nie usiłuje być modna. Ona modę tworzy i świetnie się przy tym bawi. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to Mery Spolsky będzie dla następnej dekady tym, kim Catherine Ringer była dla lat 80. XX wieku.

Michał Dziadosz
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Ayden - Identity

cd112017 002

Ayden 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Kto na hasło „polski rock progresywny” nie dostaje mdłości – ręka do góry! W ostatniej dekadzie płyt w tym gatunku powstało u nas tyle, że każda kolejna prowokuje pytanie: „po co?”. Dla tych dwudziestu osób, które przyjdą na koncert i kupią CD? Dla hobby? Po co zatem poświęcać środki o równowartości Skody Rapid, wydawać płyty i zasypywać nimi rynek? Ayden dobrze rozumie te wątpliwości i deklaruje granie „post rocka”. Jeżeli jednak sam miałbym określić, co to za muzyka, wskazałbym na coś z pogranicza rocka progresywnego i prog-metalu. Jest też trochę gitarowych brzmień w estetyce Robina Guthrie, choć na pewno do oniryczności Brytyjczyka jeszcze daleko. Podobnie jak do abstrakcyjności Porcupine Tree czy konsekwencji Manual. Ale skojarzenia błądzą właśnie w tamtych kierunkach. Oby się tylko nie okazało, że jest to twórczość dla nikogo. Bo dla metalowców za lekka, dla chilloutowców za ciężka, a w dodatku bez wokalu, co dla wielu osób jest zagwozdką nie do przejścia. Akurat dla mnie to atut. A tak poza wszystkim, to bardzo dobra płyta. Idealna na deszczową jesień czy do jazdy samochodem w zimowym krajobrazie

Michał Dziadosz
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Korpus - Respekt

cd112017 006

Korpus 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Człowiek widzi tę fatalną okładkę, pretensjonalne tytuły utworów i myśli sobie: „Matko… kolejny rozpaczliwy powrót ociężałych weteranów”. Na szczęście, po włożeniu CD do odtwarzacza, jest już znacznie lepiej. Otrzymujemy zaskakująco energetyczne wykonania melodyjnych kompozycji, które przyklejają się do ucha już za pierwszym razem. Korpus proponuje słuchaczom klasyczny hard rock, oparty na zdecydowanej, zeppelinopodobnej sekcji, pełnych werwy riffach i klawiszach à la Van Halen. Wokal jest dojrzały, emocjonalny, choć może zbyt matowy w barwie. Taką muzykę głos powinien podbijać, wznosić się nad nią i kręcić piruety. Niewykluczone jednak, że to nie kwestia wokalu, a jedynie realizacji. Jeśli jednak pogodzimy się z faktem, że pan Janusz „Johan” Stasiak pełni bardziej funkcję gawędziarza niż śpiewaka, to wszystko będzie w porządku. Swoje życiowe historie opowiada bowiem z wdziękiem. Zespół nie wziął się znikąd. W latach 80. XX wieku panowie dorównywali krajowej czołówce rockowo-metalowej. Dla wielu fanów takiej muzyki stanowią zatem klasykę. Ale pamiętajmy, że świat się resetuje z każdym pokoleniem. Nie wiadomo zatem, jak na dziadków zareagują młodzi. Miłośnicy Turbo, TSA, Banku, a nawet ostrzejszych kawałków Budki Suflera z całą pewnością powinni dać szansę Korpusowi. Najlepiej w samochodzie

Michał Dziadosz
Źródło: HFiM 11/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Alphaville - Strange Attractor

cd102017 013

Lunapark 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

„Strange Attractor” to płyta, której równie dobrze mogłoby nie być i chyba nikt, poza fanami Alphaville, by za nią nie tęsknił. Nie chodzi o to, że jest zła. Znajdzie się na niej bowiem kilka piosenek, które brzmią całkiem przyjemnie. Tyle że nie ma tu nic oryginalnego. Z drugiej strony, taki album nie powinien odbiorcom zrobić krzywdy, bo wykonania są udane, a całość powstała w renomowanej wytwórni. Grupa Alphaville pochodzi z Niemiec, a debiutowała na początku lat 80. XX wieku, kiedy muzykę pop opanowała elektronika. Wypłynęła właśnie na brzmieniach synth-pop i new wave. Najpierw udało jej się ulokować na listach przebojów hit „Big in Japan”, a później przyszedł najsłynniejszy – „Forever Young” – oraz kilka innych, już nie tak popularnych. Na nowej płycie muzycy pozostają w konwencji tamtych brzmień, jedynie z mniejszą dawką syntezatorów. Z pierwotnej ekipy pozostał tylko 62-letni Marian Gold (prawdziwe nazwisko Hartwig Schierbaum). To on decydował zwykle o melodiach oraz niuansach aranżacyjnych piosenek Alphaville. Mimo że od największych sukcesów grupy minęło wiele lat, w premierowych utworach nadal czuje się ducha synth- -popu. Niestety, nie dorównują one największym hitom kapeli.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 10/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Calvin Harris - Funk Wav Bounces Vol. 1

cd102017 014

Sony Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Szkot Calvin Harris naprawdę nazywa się Adam Richard Wiles i trudno zrozumieć, dlaczego dla potrzeb kariery scenicznej postanowił zrezygnować z tak dobrze brzmiącego nazwiska. Debiutował jako didżej i w tej roli nadal dobrze się sprawdza. Podobno jest jednym z najlepiej zarabiających przedstawicieli tej profesji. Mimo to kilka lat temu zdecydował się rozszerzyć swoje artystyczne działania o występy wokalne i instrumentalne. Śpiewa od roku 2002, a pięć lat później zadebiutował albumem „I Created Disco”. Jego płyty reprezentują różny poziom artystyczny. Najnowsza perłą nie jest. Na szczęście, Harris otoczył się utalentowanymi współpracownikami, którzy uatrakcyjnili repertuar. Są wśród nich m.in. Schoolboy Q, Pharrell Williams, Snoop Dogg, a także Ariana Grande, John Legend i Katy Perry, a więc wyjątkowo gwiazdorskie towarzystwo. Pod względem stylistycznym przeważa funk i hip-hop, a w warstwie wokalnej króluje rap. Miejscami, jak w przeboju „Feels”, pojawia się rytm ska. Podobne brzmienia dominują od paru lat w radiu. Harris, z pomocą innych autorów, ułożył wszystkie melodie i gra na gitarach, klawiszach oraz perkusyjnych syntezatorach.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 10/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF