HFM

artykulylista3

 

Mari Boine - See the Woman

cd122017 017

Lean AS 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Mari Boine to 60-letnia piosenkarka z Norwegii. Debiutowała w 1985 roku płytą „After the Silence”. Jej dorobek artystyczny najlepiej znają sympatycy niekonwencjonalnych brzmień. Mari pochodzi z ludu Saamów, zamieszkujących tereny bliskie koła podbiegunowego i właśnie z tamtych stron i tamtej kultury czerpie twórcze natchnienie. Etniczne dźwięki umiejętnie łączy z muzyką świata i jazzem. Nowy album różni się od jej dotychczasowych dokonań. Jest to pierwsza płyta z utworami niemal wyłącznie (poza jednym) w języku angielskim. Sporo zmian zaszło także w muzyce. „See the Woman” zawiera znacznie mniej etnicznych odniesień niż wcześniej. Niekonwencjonalne pomysły artystki stały się tutaj jedynie subtelnym dodatkiem. Album ma więcej brzmień typowych dla elektronicznego popu, więc miłośnicy dotychczasowego dorobku Boine mogą czuć niedosyt. Za to melomani mniej złaknieni oryginalnych klimatów znajdą na „See the Woman” miłe dla ucha, melodyjne utwory.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Lorde - Melodrama

cd122017 012

Universal Music 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Lorde to nowozelandzka piosenkarka, która zadebiutowała w wieku zaledwie 16 lat albumem „Pure Heroine”. Naprawdę nazywa się Ella Marija Lani Yelich-O’Connor. Jej drugi krążek – „Melodrama” – to zbiór udanych piosenek, które potwierdzają umiejętności artystki. Na program albumu składają się jej oryginalne kompozycje, w większości napisane wspólnie z Jackiem Antonoffem. Pod względem stylistycznym przeważają modne obecnie gatunki, takie jak hip-hop, drum & bass i funk. Charakterystyczny głos Lorde przypomina głośny szept. Potrafi też zaskoczyć oryginalną nutą, czego przykładem piosenka „Writer in the Dark”. Poza tym na płycie znalazły się trzy singlowe hity. Utwór „Green Light” w Nowej Zelandii dotarł na szczyt listy przebojów i był w pierwszej dwudziestce amerykańskiego zestawienia „Billboard Hot 100”. Sporym powodzeniem cieszyła się też kompozycja „Perfect Places”, a po występie Lorde na gali rozdania nagród MTV, gdzie przeziębiona piosenkarka jedynie włączyła kasetę ze swoją piosenką „Homemade Dynamite” i do niej zatańczyła, również ten utwór podbił świat.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Dan Auerbach - Waiting on a Song

cd122017 006

Easy Eye Sound 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Dana Auerbacha melomani znają głównie jako gitarzystę i wokalistę amerykańskiej blues-rockowej formacji The Black Keys. W duecie z grającym na perkusji Patrickiem Carneyem Auerbach działa od 2002 roku. Ukazała się wówczas ich pierwsza płyta, zatytułowana „The Big Come Up”. W 2009 roku artysta debiutował solowym albumem „Keep It Hid”, który jednak cieszył się znacznie mniejszą popularnością niż dokonania The Black Keys. Przyczyną mógł być fakt, że bez Carneya muzyk zdecydował się na nieco spokojniejszy repertuar. Płyta „Waiting on a Song” również okazuje się łagodniejsza niż utwory The Black Keys. Piosenki to głównie autorski materiał. Auerbach rozstał się tutaj z rockiem i wkroczył w obszary folkowe, a nawet bliskie country. Okazało się, że jest mu z nimi po drodze. Duża w tym zasługa współpracujących instrumentalistów (m.in. gitarzysta Russ Pahl i były współpracownik Gartha Brooksa, Bobby Wood), którzy mogą się pochwalić sporym doświadczeniem w brzmieniach z amerykańskiego Południa. Zresztą, kandydatów do pomocy Auerbach miał pod dostatkiem, bo na główne miejsce sesji wybrał studio Easy Eye Sound w Nashville. I jak tu nie grać country?

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Ruth B. - Safe Haven

cd122017 008

Columbia Records 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Ruth B., 22-letnia Kanadyjka, skomponowała wszystkie utwory na tym albumie. Gra je sprawnie na fortepianie i nieźle śpiewa. Do pomocy ma tylko producenta płyty, za to jakiego! Jest nim Joel Little – Nowozelandczyk, znany ze współpracy z Samem Smithem, Imagine Dragons czy Ellie Goulding. On stawia kropkę nad i, grając na instrumentach i obsługując elektronikę. Na szczęście, generowane przez niego dźwięki brzmią w miarę naturalnie, przypominając akompaniament akustyczny. Gdzieniegdzie, jak choćby w melancholijnym utworze „If By Chance”, pojawia się sekcja smyczkowa. Wydaje się więc, że powinno być dobrze. Tymczasem… Głos wokalistki jest, owszem, przyjemny, szkoda jednak, że ktoś nie pomógł jej przy kompozycjach. Tematyka tekstów – i nierzadko ich poetycka stylistyka – to poziom licealny (vide: „Lost Boy”). Daleko im do utworów z repertuaru wcale nie starszych od Ruth B. wykonawców złotej ery rocka czy nawet niektórych obecnych gwiazd młodego pokolenia. W melodiach też próżno szukać sensacji. Niemal wszystkie przejścia są łatwe do przewidzenia. Młodzi słuchacze pewnie przyjmą ten repertuar z otwartymi ramionami, ale doświadczeni odbiorcy po jednym przesłuchaniu raczej poszukają czegoś innego. Może jedynie utwór „If This Is Love” pozostanie im w pamięci na dłużej.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Tori Amos - Native Invader

cd122017 001

Decca 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Tori Amos jest obecna w branży muzycznej od ćwierć wieku. Nagrała w tym czasie 15 albumów studyjnych i kilka razy wystąpiła w Polsce. Ostatnio 24 sierpnia w warszawskim Studiu im. Agnieszki Osieckiej. Występ amerykańskiej piosenkarki mogli podziwiać nie tylko szczęśliwcy, którym udało się dostać na koncert, ale też fani w domach, dzięki transmisji radiowej. Oprócz przebojów, Amos zaprezentowała kilka piosenek z nowej płyty, mimo że album miał trafić do sklepów dopiero za trzy tygodnie (8 września 2017). „Native Invader” to porcja muzyki na wysokim poziomie. Pod względem stylistycznym premierowe utwory nie różnią się od dotychczasowego dorobku artystki. Jak zwykle u Tori mamy do czynienia z poetyckimi, zaangażowanymi tekstami, komentującymi rzeczywistość i jej charakterystycznym głosem na tle fortepianu. Wszystkie kompozycje są jej autorstwa. Oprócz fortepianu, zagrała też na organach oraz innych instrumentach klawiszowych. Zawartość albumu jest wyrównana, więc trudno któreś nagranie zdecydowanie wyróżnić. To raczej fani Tori Amos, znający jej piosenki, najlepiej ocenią, które najbardziej do nich przemawiają. Miłego słuchania!

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

 

Shania Twain - Now

cd122017 004

UMG Recordings 2017

Muzyka: k4
Realizacja: k3 

Kanada raczej nie kojarzy się z muzyką country. Tymczasem właśnie stamtąd pochodzi artystka, której albumy rozeszły się w nakładzie ponad 100 mln egzemplarzy. To rekord sprzedaży w historii tego gatunku. Uważni słuchacze zapewne zauważyli, że każda kolejna płyta Shanii Twain przynosi coraz mniej elementów muzyki z amerykańskiego Południa. W zamian artystka wkracza w rejony szeroko pojętego stylu pop. Tak też się dzieje na jej najnowszym wydawnictwie. Rytmy z Nashville pojawiają się z rzadka – w otwierającym utworze „Swingin’ With My Eyes Closed” czy w zamykającym „All in All”. W „Home Now” słychać zaś westernowe skrzypce. Nie ma jednak co oczekiwać country rodem z piosenek Johnny’ego Casha, bo to stanowczo nie ta stylistyka. Na „Now” odnajdziemy przede wszystkim afirmację życia i kobiecości. Shania jest osobą mocno doświadczoną przez los (ciężka choroba, zdrada męża, bolesny rozwód), ale wciąż potrafi cieszyć się życiem i ma w sobie mnóstwo pozytywnej energii. To słychać na jej albumie. Twain jest autorką wszystkich kompozycji oraz współproducentką płyty, zadbała więc o to, by brzmiała dokładnie tak, jak chce. Fani na pewno nie będą zawiedzeni.

Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 12/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF