HFM

artykulylista3

 

Sokolov - Schubert/Beethoven

cd072016 001

Deutsche Grammophon 2015

Muzyka: k4+
Realizacja: k4

Przez niektórych jest uważany za największego żyjącego pianistę. Jego nazwisko kojarzy się z ptakiem drapieżnym, ale kiedy dziś siedzi przy fortepianie – siwy, korpulentny i wyfraczony – na myśl przywodzi raczej gołębia. Te dwa wcielenia Grigorij Sokołow prezentuje na najnowszym albumie. Na dwóch płytach zarejestrowano dwa koncerty z 2013 roku – z Warszawy oraz Salzburga – tworząc „megarecital”. Na jego pierwszą część złożyły się: cykl „Impromptus” D 899 i „Trzy utwory fortepianowe” D 946 Schuberta. Na drugą: sonata nr 29 „Hammerklavier” Beethovena. Sokołow nigdy nie daje więcej niż sześć (!) bisów i w programie superrecitalu znalazła się ich maksymalna liczba; pięć miniatur Rameau i Intermezzo b-moll op. 117 nr 2 Brahmsa. Sokołow jest w swoim żywiole. Na przykład w III impromptu słychać burzę sonorystyczną w lewej ręce; w IV części „Hammerklavier” – energię na granicy eksplozji. Ten chmurny i groźny sokół panuje jednak nad emocjami. Potrafi kalkulować tempo i siłę ataku na klawisze. Gołąbkiem, a wręcz motylem pokoju bywa choćby w mgławicowych ruladach i leciutkich trylach (wspomniane już III impromptu). Gołębiem z gracją dziobiącym dźwięczące okruszki jest Sokołow w cudownie zagranych drobnostkach Rameau, tłumacząc klawesynową finezję na język cięższej klawiatury fortepianowej lub rytmicznie krocząc po parapecie Beethovenowskiego kontrapunktu. Jest jeszcze jeden Sokołow – myśliciel, mistyk, wsłuchany w upływ czasu między dźwiękami – jak w III części sonaty „Hemmerklavier”. Znakomity album

Hanna i Andrzej Milewscy
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Mutter Live - The Club Album from Yellow Lounge

cd072016 002

Deutsche Grammophon 2015

Muzyka: k4
Realizacja: k4

Są ludzie, którzy nigdy nie byli w filharmonii i raczej nigdy tam nie pójdą, ale zapewne nie uciekliby, gdyby filharmonia przyszła do nich. Z takiego założenia wyszła słynna skrzypaczka Anne-Sophie Mutter i dała dwa koncerty w niewielkim berlińskim klubie nocnym Neue Heimat – Nowa Ojczyzna. W lokalu o ścianach upstrzonych graffiti, w tłumie młodych ludzi, była tak wysoka temperatura i wilgoć, że artystka obawiała się o stan swego stradivariusa. Jednak po zabezpieczeniu cennego instrumentu specjalnym preparatem, śmiało ruszyła na spotkanie „nowej ojczyzny”, w której klasyka przeplata się z muzyką pop i jazzem. Z towarzyszeniem mikroskopijnej orkiestry (złożonej notabene z solistów tej miary co Agata Szymczewska, zwyciężczyni konkursu Wieniawskiego), fortepianu i klawesynu Mutter wykonuje program eklektyczny i, paradoksalnie, spójny zarazem. Eklektyczny – bo wyrwane z całości części koncertów Vivaldiego i Bacha sąsiadują z utworami Gershwina, „Tańcem węgierskim” nr 1 Brahmsa, „Golliwogg’s Cakewalk” Debussy’ego czy tematem Williamsa z „Listy Schindlera”. Spójność płynie z niesłychanej żywiołowości i entuzjazmu gry solistki, obłędnych temp i… frenetycznej reakcji publiczności na każdy z „numerów”. Mutter podkreśla wielkie skupienie, z jakim młodzi ludzie chłonęli każdy dźwięk. Nie ma wątpliwości, że warto było tego doświadczyć. Dobrze jest zacząć poznawanie tej płyty od „Hoe-Down” Aarona Coplanda z baletu „Rodeo”. Ale czad!

Hanna Milewska
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Przemysław Zych - Alicja w Krainie Czarów

cd072016 003

Dux 2016

Muzyka: k4
Realizacja: k4

Ten podwójny album nie powstałby, gdyby nie dwie dotacje. Najpierw z funduszy ministerialnych szczecińska Opera na Zamku zamówiła u Przemysława Zycha balet dla dzieci. Efekt był na tyle ciekawy, że postanowiono dzieło wydać na płytach. Potrzebną kwotę pozyskano dzięki społecznej zbiórce na portalu fundraisingowym wspieram.to. Tak oto w kilka miesięcy po premierze (30 maja 2015) otrzymujemy nagranie o wysokiej jakości artystycznej i technicznej. We współpracy z librecistą, choreografem i reżyserem Jackiem Tyskim, Zych stworzył 80-minutowe barwne widowisko „Alicja w Krainie Czarów” według powieści Lewisa Carrolla. O wyjątkowości przedsięwzięcia decyduje warstwa muzyczna – o niezwykłym rozmachu i inwencji, nie tylko jak na utwór dla dzieci, lecz w ogóle jak na tendencje muzyki współczesnej. Zych napisał partyturę na orkiestrę symfoniczną; partyturę wzorowaną z jednej strony na klasycznych baletach Czajkowskiego i Prokofiewa (zachwycających bogactwem melodii i rytmów), z drugiej zaś – na złotej erze hollywoodzkiej muzyki filmowej (i takich gigantach, jak Erich Korngold czy Max Steiner). Zych przyznaje, że z przyjemnością (a zapewne też ze wzruszeniem) wplótł w tkankę swej kompozycji cytaty ze znanych dzieł. Okazał się znakomitym orkiestratorem, bezbłędnie powierzającym poszczególnym instrumentom realizację pomysłowych efektów ilustracyjnych. Takich marszów jak w scenie II i XI nie powstydziłby się John Williams w „Gwiezdnych wojnach”. Chapeau bas!

Hanna Milewska
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Carl Reinecke - Chamber Music for Clarinet, Horn and Piano

cd072016 011

Dux 2016

Muzyka: k4
Realizacja: k4

Utwory na klarnet, róg i fortepian niemieckiego kompozytora Carla Reinecke wypełniły płytę nagraną przez cenione wśród miłośników kameralistyki Trio Śląskie. To okazja do przypomnienia sobie utworów jednej z najbardziej wpływowych postaci muzyki klasycznej przełomu XIX i XX wieku. Najpopularniejszą kompozycją na albumie jest zwiewny „Niemiecki walc”, stanowiący III część „Fantasy Pieces” op. 22 – najczęściej grywanego cyklu Reineckego, a zarazem jednego z najpiękniejszych dzieł kameralistyki. Kojącym klimatem oczarowuje liryczny nokturn Es-dur op. 112, w którym główna linia melodyczna została rozpisana na róg. Z kolei introdukcja i allegro appasionato op. 256 na klarnet i fortepian wytwarzają mroczną atmosferę trwogi i niepokoju. Tylko w jednym przypadku róg, klarnet i fortepian słyszymy jednocześnie. To czteroczęściowa forma, wypełniająca aż 25 minut płyty, którą Reinecke skomponował w wieku 81 lat, w roku 1905. Trio B-dur op. 274 w zakresie konstrukcji wyróżnia się w tym zbiorze niemal symfonicznym rozmachem. Poszczególne fragmenty tworzą genialną całość, która zachwyca zmiennością nastrojów. Warto sięgnąć po tę płytę i zagłębić się w aurę roztaczaną przez kameralne utwory Reineckego. Tym bardziej że mamy do czynienia z mistrzowskim wykonaniem i znakomitą jakością nagrania.

Robert Ratajczak
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Tom Holkenborg aka Junkie XL - Mad Max Fury Road

cd072016 011

Sony Classical 2015

Muzyka: k4
Realizacja: k4

W latach 1979-85 powstała australijska trylogia filmowa o Szalonym Maksie („Mad Max”, „Mad Max 2”, „Mad Max pod Kopułą Gromu”) w reżyserii George’a Milllera. Chociaż od razu planowano dalszy ciąg przygód bohatera, aż dwie dekady trzeba było czekać na czwartą część opowieści – „Mad Max: Na drodze gniewu”. Za reżyserię znów odpowiada George Miller, a jego doświadczenie plus budżet 150 mln dolarów przełożyły się na sześć Oscarów w kategoriach „warsztatowych”, w tym m.in. za dźwięk. Muzyka z tego filmu nie dostała oscarowej nominacji, co nie znaczy, że nie jest warta wydania na płycie i posłuchania. Trzymając się przyjętej na tych łamach zasady, oceniam samoistną wartość ścieżki dźwiękowej przed obejrzeniem filmu. Oprawcą muzycznym pierwszych dwóch części „Mad Maksa” był australijski kompozytor Brian May (nie mylić z członkiem grupy Queen). Następnie pałeczkę przejął Jean-Michel Jarre, a najnowszy film zilustrował Tom Holkenborg – holenderski rockman, multiinstrumentalista, używający pseudonimu Junkie XL. Stworzył on bardzo ciekawą partyturę na wielką orkiestrę symfoniczną, zasiloną przez gitary elektryczne i rockową perkusję. W efekcie powstał swoisty „ciężki ambient” – mocna, mroczna i smutna muzyka. Ale cóż, dopełnia przecież opis ekranowego świata po apokalipsie – zdegradowanego, zezwierzęconego. Kilkuminutowe, dość monotonne odcinki- plamy sonorystyczne przygnębiają, ale na słuchaczy o obniżonym nastroju mogą zadziałać jak cudowna homeopatia.

Hanna Milewska
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF

 

Jae-hong Yim - Eugene Ysaye: Six Sonatas for Solo Violin Op. 27

cd072016 014

Dux 2016

Muzyka: k4
Realizacja: k4

Po znakomitym albumie „Paganini 24 capricci” koreański wirtuoz skrzypiec Jae-hong Yim sięgnął po cykl sonat na skrzypce solo belgijskiego kompozytora Eugene’a Ysaye. Podobnie jak w przypadku „Kaprysów” Paganiniego, mamy tu do czynienia z materiałem wymagającym wyjątkowej biegłości techniczno- wirtuozerskiej, a Jae-hong Yim nie zawodzi i niemal poraża swymi umiejętnościami i nadzwyczajnym wyczuciem formy. Warto pamiętać, że Ysaye był nie tylko wybitnym kompozytorem, ale też zachwycającym techniką wirtuozem skrzypiec, którego za życia porównywano z Paganinim i Wieniawskim. Nic więc dziwnego, że skomponowane przez niego utwory na skrzypce solo obfitują w pułapki, w jakie może wpaść nawet bardzo utalentowany i doświadczony instrumentalista. Gra Jae-hong Yima jest pełna niewyobrażalnej precyzji, ale też delikatności i łagodności z jednej strony, a z drugiej: drapieżności i niemal agresji. Koreańczyk w brawurowym stylu potrafi wykrzesać z faktury utworów ich głębię i złożoność, z niebywałą lekkością wydobywając ze swoich skrzypiec zarówno staccatowe pasaże, jak i podwójne dźwięki. Uwagę zwraca doskonała jakość realizacji. Udało się uchwycić pełną szerokość brzmienia instrumentu i uniknąć przy tym wysokotonowego dyskomfortu, znanego z wielu rejestracji utworów skrzypcowych.

Robert Ratajczak
Źródło: HFiM 07-08/2016

Pobierz ten artykuł jako PDF