HFM

artykulylista3

 

Emotiva BasX A2mini

012 015 Hifi 10 2022 008Wydać tyle, co na budżetową integrę, a dostać coś specjalnego? Każdy by tak chciał. Niedostatki wyposażenia jesteśmy skłonni wybaczyć w zamian za świetne brzmienie, prawda? Na to Emotiva mówi: sprawdzam.



W latach 80. XX wieku tak powstawały minimalistyczne wzmacniacze z jednym pokrętłem, choć konkurencja oferowała loudness, regulację barwy oraz wejścia i wyjścia dla wszystkiego, co gra i buczy. Amerykanie wracają do źródeł, wynosząc puryzm do poziomu absurdu.


Tradycja
Idea nie jest nowa. Tak naprawdę wyprzedziła ją praktyka, polegająca na podłączeniu źródła sygnału bezpośrednio do końcówki mocy. W latach 90. XX wieku używano zwykle przedwzmacniacza pasywnego, czyli niepodłączanego do zasilania. Wewnątrz znajdował się wysokiej klasy potencjometr, nierzadko drabinka rezystorowa. „Pasywka” przeważnie współpracowała z jednym źródłem liniowym, czasem z dwoma – wtedy w układzie pojawiał się jeszcze prosty przełącznik. Rozwiązanie uważano za wyjątkowo purystyczne i zapewniające maksymalną jakość dźwięku przy minimalnym wydatku. Jedynym, na co trzeba było zwrócić uwagę, były parametry wejścia końcówki mocy. Jeżeli potrzebowała wysokiego wzmocnienia wstępnego, trzeba było się liczyć z ograniczeniem dynamiki.
Mój pierwszy system z przedsionka hi-endu zbudowałem właśnie według tej recepty: z pasywnego preampu Moth oraz końcówki mocy Alchemist Kraken. Zintegrowany Kraken grał przy nim płasko jak deska i nie oferował nawet połowy tego wyrafinowania. Drugą opcją było użycie regulowanego wyjścia w odtwarzaczu i również bezpośrednie wejście do końcówki. Stosowano ją częściej, ale do dziś pamiętam dyskusje o różnicy jakości pomiędzy wyjściem stałym a regulowanym w CD. Niestety, uzasadnione. Końcówki mocy z regulacją głośności pojawiły się później i teoretycznie rozwiązywały te dylematy. Należały jednak do rzadkości, co ograniczało wybór.


012 015 Hifi 10 2022 001

Szczegóły budowy.

 

Bariery i bajery
W tym kontekście Emotiva nie zaproponowała niczego nowego. Przywróciła do życia rozwiązanie archaiczne, ale bezkompromisowe. Jednak to nie do końca kalka starej, dobrej metody. Gdyby takie urządzenie pokazało się 1991 roku, stałoby się obiektem westchnień purystów. Nie widzę jednak powodu, by nie skorzystać z okazji dzisiaj. Ale to sprzęt dla wybranych i nie ma w tym krzty przesady. Podejrzewam, że „przeciętny użytkownik” albo w ogóle się o nim nie dowie, albo nie pojmie, że pozorne utrudnienia to uboczny efekt wyjątkowości.
Aby się zdecydować na A2mini, trzeba przełamać mentalną barierę. Świadomie zrezygnować z wygody i prawie wszystkich metod dostępu do muzyki. Decydujemy się na jedno źródło. O jakimkolwiek wyposażeniu nie ma mowy. Jedno utrudnienie wydaje się wręcz idiotyczne: A2mini nie ma pilota! Rozumiem, że brak wyboru źródeł i specyficzny rodzaj uruchamiania systemu zmniejszają potrzebę zdalnego sterowania, jednak aby ściszyć, musimy podejść do szafki i użyć pokrętła. Niektórzy postawią wzmacniacz na biurku, choć jego potencjał sugeruje budowę pełnoprawnego systemu stereo. Obstawiam, że z grupy „świadomych” zrobi to co dziesiąty. Może być i tak, że więcej osób kupi A2mini jako wzmacniacz słuchawkowy. Co ciekawe, ani jedna, ani druga opcja solo nie będzie marnotrawstwem.


012 015 Hifi 10 2022 001

Szczegóły budowy.

 

Budowa
Z zewnątrz A2mini wygląda jak każda inna Emotiva. Front ze szlifowanego aluminium na pół dzieli w poziomie szybka. Za nią znajdują się tylko dwie niebieskie diody, sygnalizujące pracę każdego kanału osobno. Świecą stałym światłem, a w trybie standby powoli się rozjaśniają i gasną. Nie można ich wyłączyć. Po bokach widać ozdobne wypustki z aluminium, przywodzące na myśl sprzęt studyjny. Nie spełniają jednak żadnej funkcji – to konsekwencja konwencji wzorniczej serii BasX. Całe wyposażenie to pokrętło regulacji głośności i wyjście słuchawkowe 6,35 mm (na duży jack).
Z tyłu jest równie skromnie: pojedyncze zaciski głośnikowe to niezła jakość, ale zdarza im się nie kontaktować, jeżeli niedbale ustawimy widełki. To nie wada, tylko cecha. Przyjmują jeszcze gołe przewody i wtyki bananowe. Gniazdo zasilania jest płaskie, dwubolcowe, typowe dla tanich radyjek. Trochę odstaje wizerunkiem od reszty. Zresztą liniowe wejście RCA to też budżetowy standard. Ciekawość budzą dwa małe przełączniki.
Pierwszym wybieramy tryb zasilania. A2mini nie ma mechanicznego włącznika. Po wpięciu do gniazdka od razu przechodzi w tryb standby, a wyłączenie wymaga wypięcia z prądu. Pobór mocy w spoczynku nie powinien nikogo martwić. Funkcjonalność też nie. Pozycja „On” oznacza pracę, ale wzmacniacz można aktywować i przełączyć z powrotem do trybu standby, wciskając pokrętło głośności. Opcja „Auto” rozpoznaje sygnał na wejściu i albo natychmiast uruchamia urządzenie, albo po kilku minutach jego braku – usypia.


012 015 Hifi 10 2022 001

Szczegóły budowy.

 

Drugi przełącznik to wybór trybu pracy. „Var(iable)” uruchamia szczątkowy aktywny przedwzmacniacz i wtedy A2mini staje się integrą (lub wzmacniaczem słuchawkowym), „Fixed” odłącza go z toru sygnałowego i wtedy Emotiva pełni rolę stereofonicznej końcówki mocy.
A2mini jest jednocześnie jednym z najciekawszych i najbardziej uniwersalnych wzmacniaczy słuchawkowych. Słuchawki czerpią bowiem sygnał nie z osobnej płytki, ale wprost z końcówki mocy – tej samej co głośniki. Za końcówką znajduje się jedynie dławik z rezystorów, dopasowujący parametry wyjściowe. Nauszniki otrzymują więc niesłychanie kaloryczny napęd, pozwalający sprostać każdej impedancji. Na tym jednak nie koniec. W pudełku znajdziemy mały woreczek strunowy z dwiema kostkami. Umieszczając je wewnątrz (to zadanie dla serwisu, chyba że macie smykałkę), zmieniamy parametry dławika. Wtedy A2mini może współpracować ze słuchawkami planarnymi. Po modyfikacji trzeba jedynie pamiętać, aby omyłkowo nie podłączyć zwykłych nauszników, bo wzmacniacz pośle je w kosmos.
Budowa wewnętrzna jest taka sama jak w końcówkach mocy Emotivy. Wydajne zasilanie, krótki tor sygnału i tranzystory końcowe na okazałym radiatorze. Podobnie jak w 300-watowym smoku z serii BasX chłodzenie wspomaga wiatraczek.


012 015 Hifi 10 2022 001

Szczegóły budowy.

 

System
Tym razem odsłuch przebiegał dwukierunkowo. Najpierw ze słuchawkami Emotiva GR1, których używam prywatnie i bardzo je sobie chwalę. Następnie z głośnikami. Płyty odtwarzał C.E.C. CD5, kable pochodziły z katalogu Hijiri (HCI/HCS/Nagomi), prąd oczyszczał filtr Power Tower Ansae, a elektronika stała na pięknym i funkcjonalnym meblu Base VI. Pomimo „niesprzyjających okoliczności” w postaci płaskiego gniazdka, udało się podłączyć do A2mini porządny przewód zasilający Ecosse The Big Orange GR-8 Powerchord (polecam go mimo wysokiej ceny, przekraczającej 500 zł). Zmiana zaszła w zestawach głośnikowych. W pierwszej opcji były to doskonale znane Audio Physiki Tempo VI; w drugiej – monitory JBL Stage A130 (1198 zł/para).


012 015 Hifi 10 2022 001

I tyle.

 

Wrażenia odsłuchowe
Z najtańszymi głośnikami, jakie wypada podłączyć
Z budżetowymi miniaturkami JBL-a brzmienie jest lekkie i zwiewne. Możliwości tworzenia wysokich ciśnień akustycznych i dużych kontrastów dynamiki są ograniczone, a dół kończy się w momencie, kiedy oczekujemy głębokiej podstawy; tam 13,5-cm przetworniki nie sięgają. Nie starają się też nadrobić średnim basem. Dlatego dźwięk nawet nie zbliża się do masywności podłogówek. Orkiestra symfoniczna także jest lżejsza niż w rzeczywistości. To brzmienie nabierze ciała w pokoikach rzędu 12 m², natomiast w 20 m² może się okazać zbyt subtelne.
Medal ma jednak drugą stronę, a ta przyciąga uwagę od pierwszych akordów. Delikatność idzie w parze z wyrafinowaniem i szlachetnością systemów nie z tej bajki. Dźwięk jest wolny od ostrości i nieprzyjemnych szorstkości, jakby JBL-e poddano tuningowi. Aksamitna gładkość i płynność kojarzą się z zaobleniem konturów albo powściągliwością góry pasma. A tu nic podobnego: przejrzystość jest spektakularna, a dźwięk – świeży, rozświetlony i transparentny, bez koca na głośnikach. To poziom niespotykany w tej cenie. Świetlista paleta barw łączy się ze swobodą grania. Ten duet rozsuwa scenę, jakby dążył do otwartej przestrzeni pleneru. Można się zastanawiać, jak udało się osiągnąć aż taki poziom, ale lepiej po prostu słuchać, bo chyba nie miałem jeszcze do czynienia z zestawem w okolicach 3000 zł, który równie sugestywne przekazywałoby emocje. Przestrzeń może być jednym z elementów, dzięki którym przeżywamy muzykę. Mimo odchudzenia barw, nie mam zastrzeżeń do neutralności. Może jest na swój sposób przeskalowana, ale przekonująca. Bęben wielki u Szostakowicza pozostaje „domyślny”, jakbyśmy pukali w kartonowe pudełko, ale idzie się do tego przyzwyczaić, bo A2mini nadrabia innymi zaletami. Coś za coś.


012 015 Hifi 10 2022 001

BaxX A2mini.

 

Przygoda z JBL-ami uczy jednego: mała Emotiva potrafi pokazać cechy, o które tanich głośników nawet nie podejrzewacie. Lepiej jednak, by były łatwe do wysterowania i żeby dało się z nich wykrzesać ponadprzeciętną dynamikę. Duży bas również jest mile widziany, ponieważ A2mini tego wsparcia potrzebuje.
Z droższymi i lepszymi, niż podpowiada rozsądek
Z „dorosłymi” kolumnami, kosztującymi 10 razy więcej od wzmacniacza, pojawił się bas. Zaskakująco głęboki, choć wybitnej kontroli nie oczekujcie. Jednak rozciągnięcie, jak na cenę i moc elektroniki, wydaje się wręcz dziwne. Poluzowanie spowalnia tempo i rozrzedza rytm, nie wpływa za to na barwę reszty pasma. Ciężkiego rocka i symfoniki słucha się znośnie, choć wzmacniacze popularnych firm w podobnej cenie pokażą nieraz więcej. To nie jest mocna strona A2mini i choć kolumny są w stanie wiele nadrobić, nie bierzcie pod uwagę małej Emotivy, kiedy priorytetem jest mocne, głośne granie. Uprzedzam o tym, żeby było uczciwie.

Nasuwa się porównanie z duetem tej samej firmy, który chyba mieszka na przeciwległym biegunie. Porównanie podstępne, bo w pewnych aspektach musi wypaść niekorzystnie dla bohatera testu. Tam bas i dynamika są wzorcowe, zupełnie nieadekwatne do ceny. Tutaj od konkurencji można dostać więcej. Problem w tym, że są aspekty, w których maluch przerasta mocarny duet. Choćby dźwięczność wysokich tonów, ich rozdzielczość, barwa i lotność. Wydaje się, że A2mini dorasta do tego, co potrafią Tempo VI, a przynajmniej zauważalnie ich nie ogranicza. No to jest, proszę Państwa, wydarzenie! Czystość połączona z lotnością i napowietrzeniem, a jednocześnie gładkością i brakiem agresji rodem zupełnie nie z tego segmentu cenowego.

Swoboda, oddech i nośność płynnie przedostają się do średnicy, nie okazując po drodze paszportu. W muzyce akustycznej priorytetem jest neutralność – spektakularna, choć nie wywołująca wrażenia obecności tu i teraz. Emotiva gra z dystansem w ujęciu lokalizacji i słuchacza, i muzyków, ale to tylko podkreśla rozmiary sceny wszerz i w głąb, za które w tabelce w tym segmencie cenowym należy się chyba siódemka. Ograniczenia pojawiają się w tutti – wzmacniacz pomniejsza skalę, sprytnie uciekając wyzwaniu.
A2mini zachowuje się bardzo różnie. Raz pokazuje, że brak mu siły do przenoszenia ciężarów, ale kiedy je odłoży, natychmiast wskakuje na poziom niedostępny udanym droższym konstrukcjom. Przychodzi nam więc żyć ze skrajnościami. W zasadzie pozostają dwa wyjścia. Pierwsze to sięgnąć do kieszeni po dodatkowe banknoty i w ten sposób pozbyć się problemu. Ale kiedy ich nie ma, to może warto przemyśleć wyjście drugie? Zgodzić się na kompromis w imię wyższego celu. Tu jednak trzeba pokonać drugą – mentalną – barierę.


Ze słuchawkami
A2mini zjadł na śniadanie wyjście słuchawkowe w C.E.C. CD5, a nie pamiętam, kiedy się to ostatnio zdarzyło. Przez grzeczność nie powiem, co zrobił z tym w McIntoshu, a to też nie byle dziurka. Grafenowe Emotivy GR1 z firmowym wzmacniaczem awansują o dwie klasy, jakby im przybyły dwa centymetry średnicy membran, a przy okazji skrzyżowały się z drogimi otwartymi Audio-Technikami, przejmując ich oddech i rozmach. Dźwięk się klaruje i otwiera. Dostaje też ciała, a rosnące zdolności dynamiczne i tak bledną przy swobodzie grania. Bas nabiera zarazem tempa i głębi, co dosyć rzadko idzie w parze. Miałem okazję słuchać wielu preampów słuchawkowych, ale A2mini robi spektakularną robotę. Bez dwóch zdań: to jest hi-end pełną gębą.


012 015 Hifi 10 2022 001

W środku gęsto, ale prosto.

 

Konkluzja
Powiedzieć, że Emotiva A2mini to ciekawe urządzenie, to jak nie powiedzieć nic. Tak naprawdę jest to wyzwanie. Można kupić choćby „normalną” integrę Emotivy za prawie dwa razy więcej i mieć uniwersalny wzmacniacz, który nie będzie sprawiał niespodzianek. Wtedy jednak lepiej A2mini nie słuchać. Bo, niestety, wchodzi w uszy i tam zostaje. I tutaj dopiero powstaje paradoks: nie macie A2mini, a dalej macie z nim problem.

 

 

 

emotiva basx a2mini

Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 10/2022