HFM

artykulylista3

 

NAD Masters M10 V2

016 021 Hifi 06 2022 005
W 2019 roku NAD zaskoczył audiofilski świat urządzeniem o nazwie Masters M10. Wzmacniacz ze streamerem miał 20 cm szerokości, ważył 5 kg, a funkcjonalnością i brzmieniem przebijał niejedną dużą wieżę.

Czas pokazał, że wzmacniacze z wbudowanym streamerem stały się codziennością, a do M10 dołączył niedawno nieco tańszy C700.


W międzyczasie jednak świat urządzeń grających poszedł do przodu, a kto stoi w miejscu, ten ponoć się cofa. Na początku 2022 roku New Acoustic Dimension zaproponował więc ulepszoną wersję M10 z dopiskiem „V2”.


Budowa
Odświeżony M10 pod wieloma względami przypomina pierwotny model. Identyczną obudowę wycięto z aluminiowego rękawa i od góry nakryto płytą ze szkła o nazwie Gorilla Glass. Umieszczone na niej podświetlane logo NAD-a sygnalizuje tryb pracy i w fazie czuwania roztacza wokół pomarańczową poświatę. Ewentualnym argumentem w negocjacjach z resztą rodziny jest możliwość postawienia na nim kwiatka, ponieważ szklana tafla jest podklejona solidnym plastrem aluminium. Identyczne hartowane szkło chroni kolorowy dotykowy wyświetlacz o przekątnej 7 cali. Jedyna zauważalna na tym etapie różnica dotyczy sposobu prezentowania informacji. Podobnie jak poprzednio, w czasie korzystania ze streamera na displayu widać okładkę albumu oraz różne dane na temat aktualnie odtwarzanego utworu. Natomiast po wybraniu dowolnego innego źródła można włączyć widok klasycznych wskaźników wychyłowych. W pierwszej wersji M10 funkcja była zarezerwowana dla wejść analogowych. W V2 objęła także źródła cyfrowe. Wyświetlacz ma być przy tym wyraźniejszy, a kąty widzenia – szersze.
Tylne ścianki wyglądają identycznie. W starym i nowym M10 znajdziemy dwa wejścia analogowe, wyjście z przedwzmacniacza oraz dodatkowe dla dwóch subwooferów. Domenę cyfrową reprezentuje pięć gniazd: koaksjalne, optyczne, HDMI, LAN oraz USB-A – to ostatnie dla cyfrowego odtwarzacza muzyki i zewnętrznych nośników pamięci. M10 V2 ma też certyfikat Roon Ready, więc poza winylami „łyka” wszystko, co wydaje z siebie dźwięki.
Na dolnym piętrze zamontowano porządne terminale głośnikowe, wzorowane na WBT. W ich sąsiedztwie ulokowano jedyny w całym urządzeniu przycisk, który służy do wprowadzania go w stan czuwania.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Ani grama audiofilskiego powietrza.

 


Wnętrze
Żeby się dostać do wnętrza, trzeba odwrócić urządzenie na grzbiet i odkręcić cztery długie śruby, spinające szklany blat z dnem. Jeżeli ktoś koniecznie będzie chciał zajrzeć do środka, to radzę zachować szczególną ostrożność, ponieważ do szklanego panelu przymocowano antenkę łączności bezprzewodowej. Z modułem Wi-Fi/BT łączy ją cienki kabelek. Po zerwaniu go NAD Masters M10 V2 straci wiele ze swej funkcjonalności.
Wnętrze nowej wersji M10 od starej też praktycznie niczym się nie różni, przynamniej na pierwszy rzut oka.
Kompaktowe rozmiary obudowy wymusiły piętrowy układ płytek, a o odprowadzenie ciepła dbają radiatory zintegrowane z bocznymi ściankami. W menu można sprawdzić aktualną temperaturę końcówek mocy, a ta, nawet po trzydobowym okresie ciągłego wygrzewania, nie przekraczała 65 stopni. W trakcie normalnej eksploatacji przegrzanie raczej NAD-owi nie grozi, ale gdyby ktoś zaszalał i porządnie dorzucił do pieca, to po osiągnięciu 90 stopni system monitorowania automatycznie wyłączy wzmacniacz. Po ostygnięciu końcówek mocy do 80 stopni i ochłonięciu użytkownika M10 V2 będzie znowu gotowy do działania.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Radiatory zintegrowane
z bocznymi ściankami.

 

Na dolnej płytce umieszczono rozbudowany zasilacz impulsowy oraz zmodyfikowany układ wzmacniający HybridDigital, skonstruowany w oparciu o moduł NCore holenderskiej firmy Hypex. Nominalnie oferuje on 2 x 160 W/8 Ω i 2 x 300 W/4 Ω w klasie D (w poprzednim M10 było to, odpowiednio, 130 i 250 W), jednak na potrzeby M10 V2 jego moc ograniczono do 100 watów na kanał, zarówno przy ośmiu, jak i czterech omach. „Clipping Power”, czyli moc oddawaną już w przesterowaniu, określono na, odpowiednio, 130 W i 230 W, a więc ze sporym marginesem do fabrycznych wartości NCore’a.
Na górnej płytce znalazły się sekcja preampu oraz łączności sieciowej. W centrum, nakryty własnym radiatorem, króluje główny procesor sterujący – wielordzeniowy, gigahercowy ARM Cortex A9. V2 odziedziczył po poprzedniku przetwornik c/a, zbudowany w oparciu o kości ESS Sabre ES9028 i PCM5122. DAC teoretycznie może pracować z sygnałami o parametrach 32 bity/384 kHz, jednak na potrzeby M10 V2 ograniczono je do 32 bitów/192 kHz. Za regulację głośności odpowiada układ scalony Texas Instruments PCM1863, natomiast łączność bezprzewodową zapewnia jeden z najlepszych specjalistów w tej dziedzinie – Qualcomm. W M10 V2 zamontowano gigahercowy moduł Wi-Fi oraz dwukierunkowy Bluetooth z kodekiem aptX HD. Oznacza to, że za jego pośrednictwem można przesyłać do wzmacniacza sygnały z urządzeń przenośnych albo słuchać muzyki przez bezprzewodowe słuchawki, choć nie jednocześnie.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

NAD M10 V2 nie poraża ilością
gniazd, ale jego funkcjonalność
przejawia się gdzie indziej.

 


Wyposażenie i obsługa
Nowym elementem wyposażenia NAD-a Masters M10 V2 jest… pilot. Tak, to nie pomyłka. Najwyraźniej do decydentów NAD-a dotarły sygnały od użytkowników zirytowanych mało precyzyjną regulacją głośności przez smartfon, bo w ramach upgrade’u dołożyli elegancki aluminiowy ramocik, zaprojektowany specjalnie z myślą o V2. Mała rzecz, a cieszy! I jaka przydatna.
Najważniejszym elementem wyposażenia M10 V2 jest jednak nowa wersja systemu BluOS. Jego funkcjonalność rozszerzono o dekoder Dolby Digital, umożliwiający bezprzewodowe podłączenie pary tylnych głośników efektowych i zbudowanie czterokanałowej instalacji AV z dwoma opcjonalnymi subwooferami.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Wyśmienite terminale
głośnikowe.

 


BluOS
O samej platformie BluOS napisano już wiele, przypomnę więc tylko, że jest to autorski system Lenbrook Group, kanadyjskiego właściciela NAD-a. Poza firmowymi urządzeniami znajdziemy go m.in. we wzmacniaczach Roksana i bezprzewodowych kolumnach DALI. BluOS służy do obsługi wszelkich form bezprzewodowego i przewodowego streamingu, obsługuje liczne serwisy muzyczne, radia internetowe oraz ma wbudowany odtwarzacz plików. Wśród dostępnych funkcji znajdziemy także Spotify Connect i Tidal Connect z dekodowaniem plików MQA. Poza tym, moim zdaniem, BluOS należy do najbardziej intuicyjnych i najmniej upierdliwych w codziennym użytkowaniu.
Egzemplarz M10 V2 dostarczony do testów był w stanie fabrycznym, więc podczas wygrzewania zaktualizowałem system do najnowszej wersji. Przy tej okazji pojawiło się polskojęzyczne menu ułatwiające poruszanie się po zawartości mniej doświadczonym użytkownikom.
Wgryzając się w głąb ustawień można np. pomajstrować przy regulacji barwy dźwięku i balansu czy też zaprogramować automatyczny wyłącznik, który po upływie określonego czasu płynnie wyciszy muzykę i przełączy wzmacniacz w tryb czuwania. Przyda się to szczególnie w czasie nocnych odsłuchów nudnej muzyki elektronicznej.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Polskojęzyczne menu
w najnowszej wersji BluOS.

 


Dirac Live
Trzecim istotnym elementem wyposażenia M10 V2 jest Dirac Live. Jest to zewnętrzny licencyjny program służący do optymalizacji parametrów pracy wzmacniacza pod kątem akustyki pomieszczenia odsłuchowego. Kalibrację, po zainstalowaniu odpowiedniej aplikacji, można wykonać za pomocą dołączonego mikrofonu. Dirac Live buduje trójwymiarową mapę pokoju, na podstawie której dobiera parametry systemu grającego. Umożliwia też zdefiniowanie do pięciu miejsc najlepszego odsłuchu, z uwzględnieniem zmiany położenia słuchacza, np. pana domu siedzącego na wprost kolumn i grupy kilku osób z boku na kanapie. Albo pokoju z odsłoniętymi i zaciągniętymi zasłonami. W trudnych akustycznie pomieszczeniach, np. dużych salonach otwartych na resztę mieszkania, Dirac Live może zdziałać wiele dobrego, choć w prawidłowo zaadaptowanych – już niekoniecznie. Jednak, jak w starej piosence, „to się zawsze może przydać, lepiej teraz trochę wydać, by w przyszłości uniknąć przykrości”.



Wrażenia odsłuchowe
Czy wszystkie te mniej lub bardziej widoczne modyfikacje wpłynęły na brzmienie V2 w stosunku do pierwszej wersji? Mam wrażenie, że nie. Wciąż jest to stary, dobry NAD – żywy, energiczny, z ochotą do grania.
Zaczynając tradycyjnie od przeglądu twórczości wielkich mistrzów baroku, zwróciłem uwagę na szeroką i bardzo głęboką scenę. Nawet w utworach orkiestrowych między wykonawcami pozostawało sporo wolnego miejsca, a rozmiary obiektów sakralnych i sal koncertowych były bardzo dobrze odwzorowane. Jeżeli dodać do tego łatwo wyczuwalny pogłos towarzyszący dużym kubaturom, to określenie przestrzeni za kolumnami mianem „rozległej” nie będzie przesadą.
Przenosiny do studia nieco spłyciły panoramę dźwiękową, ale w ramach rekompensaty NAD ujawnił szybkość i precyzję. Z lekko rozświetlonymi wysokimi tonami i konturowym basem zwrócił uwagę punktualnością, a apogeum możliwości osiągnął w „Koncertach Brandenburskich” wykonywanych przez Café Zimmermann. Szwajcarska precyzja w pełnym tego słowa znaczeniu.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Mikrofon zbiera informacje
dla kalibracji Dirac Live.

 

Zmiana repertuaru na jazzowy w najmniejszym stopniu nie wpłynęła na charakter brzmienia. NAD wciąż grał dynamicznie i angażująco, choć wyraźnie faworyzował nagrania na żywo z udziałem publiczności. Bodaj najlepsze pod względem technicznym zarejestrowano kilkadziesiąt lat temu w sztokholmskim klubie Pawnshop (Arne Domnerus, Benny Waters). Dzięki czystości brzmienia, wiernemu odwzorowaniu akustyki niewielkiego klubu i świetnej rytmiczności wrażenie uczestniczenia w prawdziwych występach okazało się zadziwiająco realne. I tak dalej, i tym podobnie.
Przerzucając stos płyt, nie trafiłem na żadną, podkreślam: żadną, która zabrzmiałaby źle. Miłośnicy najcięższych gatunków rocka obawiają się może zbyt skromnej masywności na dole pasma, ale najnowsza płyta Rammsteinu rozwiewa i te obawy. Ołowiane riffy wykuwane w kuźni Hefajstosa, połączone z ponurym głosem Tilla Lindemanna, ukontentują nawet najbardziej wymagającego miłośnika metalu.


016 021 Hifi 06 2022 001

 

Elegancki pilot
do eleganckiego wzmacniacza.

 


Konkluzja
Czy w świetle powyższego kupiłbym M10 V2? Nie wiem. Mam sentyment do wzmacniaczy NAD-a i poważnie się zastanawiałem nad kupnem pierwszego M10. I cieszyłbym się nim przez następnych kilka lat, bo wydaje się odporny na upływ czasu. Ostatnio cena M10 oscylowała w okolicach 11,5 tysiąca, co i tak jest sporą kwotą. V2 z pilotem i kilkoma kosmetycznymi zmianami to już 14 tysięcy.
Mając do wydania podobną sumę, zacząłbym się już rozglądać za systemem dzielonym, złożonym z cyfrowego źródła i wzmacniacza. Jeśli jednak priorytetem byłyby gabaryty, to prawdopodobnie skusiłbym się na testowanego niedawno NAD-a C700 („HFiM” 4/2022). Kosztuje połowę tego, co M10 V2, ma nieco niższą moc i uboższe wyposażenie, ale jest poręczniejszy w obsłudze i oferuje zbliżony poziom brzmienia. 

 

NAD Masters M10 V2



Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 06/2022