HFM

artykulylista3

 

Naim Supernait 3

038 043 Hifi 05 2021 001
W świecie, w którym wszystko dąży do unifikacji i zatraca indywidualne cechy, Naim jawi się niczym wytwór innej epoki. Jest brytyjski jak agent 007, tweedowa marynarka w kratę czy Elżbieta II. Uroczy w swojej anachroniczności, zachowawczy w formie – ma niepowtarzalny styl, którym od lat zaskarbia sobie dozgonną sympatię wielbicieli.

Wszystko to jednak tylko pozory. Może i urządzenia serii Classic czy XS wyglądają jak zabawki audiofila z lat siedemdziesiątych, które przypadkiem zabłąkały się w XXI wiek, ale kiedy się przyjrzymy  rozwiązaniom konstrukcyjnym, metodom produkcji i parametrom, okaże się, że stoimy na bardzo nowoczesnym gruncie.


Powstanie osobnych linii produktowych takich jak Uniti czy Mu-so dowodzi, że decydenci Naima uważnie śledzą zachodzące na rynku zmiany i ani myślą pozostawać w tyle. Już od dłuższego czasu brytyjska wytwórnia niezwykle śmiało poczyna sobie w segmencie urządzeń bezprzewodowych, streamerów czy – tak ostatnio popularnych – „wszystko mających” (all-in-one). Dość powiedzieć, że topowe combo Uniti Nova (test w „HFiM” 2/2018) może bez kompleksów stawać w szranki z urządzeniami dzielonymi. Nie ustępuje im ani brzmieniem, ani funkcjonalnością, za to bez wątpienia bije na głowę urodą.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Obsługa.
  

„Idzie nowe!” – chciałoby się zakrzyknąć. Dobrze jednak, że nowe nie wyparło do końca starego. Użytkownicy, którzy wolą klasyczny zestaw hi-fi, nadal mają bardzo szerokie pole manewru, ponieważ mogą go skompletować w ramach aż czterech serii, nie licząc ultra high-endowej Statement. Niestety, choć we wzmacniaczach, końcówkach i zasilaczach można przebierać jak w ulęgałkach, to w ofercie Naima ostał się już tylko jeden odtwarzacz CD. A jednak wicher zmian powiał i w Salisbury…
Dziś nie będziemy się jednak zajmować przetwarzaniem, ale wzmacnianiem sygnału. W dodatku w wykonaniu topowej integry Supernait, która trzy lata temu pojawiła się w swoim trzecim już wcieleniu.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Pokrętło balansu
– dziś już rzadko spotykane.
  

Bez DAC-a
Brytyjskość Naima przejawia się także w tym, że poza firmami z Wysp rzadko kto ma dziś odwagę zaproponować wzmacniacz za kilkadziesiąt tysięcy, pozbawiony sekcji cyfrowej. W ciągu ostatnich lat zdążyliśmy się przyzwyczaić, że nawet urządzenia z niskiej półki wyposaża się w obowiązkowy przetwornik c/a, wejście Ethernet i streamer, nie wspominając o takich drobiazgach jak kolorowy wyświetlacz, nierzadko interaktywny. W tym przypadku powracamy jednak do lat, kiedy wzmacniacze miały spełniać wyłącznie jedną, najważniejszą funkcję, do której zostały zbudowane – wzmacniać sygnał. Żeby było śmieszniej, pierwsze wcielenie Supernaita… miało wbudowany DAC – a w roku 2007 to było naprawdę coś! W 2013, kiedy takie elementy wyposażenia już trochę spowszedniały, inżynierowie Naima postanowili „wypuścić” Supernaita 2 w wersji sauté. Tak też zostało w wersji trzeciej, wprowadzonej pod koniec 2019 roku. Sami widzicie, że Brytyjczycy lubią chadzać własnymi drogami.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Pilot.
  

Budowa
O wyglądzie naimowskich „pudełek” napisano już wiele, więc nie będziemy się powtarzać – jakie są, każdy widzi. Mnie nie przestaje zadziwiać tylko jedna cecha, o której sobie przypominam zawsze, kiedy ląduje u mnie kolejne urządzenie z Salisbury. Otóż ponadprzeciętna jakość wykonania ujawnia się dopiero przy bliższym, organoleptycznym kontakcie. Na najlepszych nawet zdjęciach każdy Naim – Supernaita 3 nie wyłączając – wygląda jak zrobiony ze zgrzebnego szarego plastiku, tymczasem z bliska… Zróbcie taki eksperyment – podejdźcie do stolika ze sprzętem i popukajcie w górną ściankę waszego wzmacniacza, tam, gdzie znajdują się na ogół otwory wentylacyjne. Blacha? Blacha. Dzwoni? Dzwoni. Czasami wyda jeszcze inny, skrzeczący dźwięk, bo cienka. Tymczasem kiedy pukniemy w górną część obudowy Naima, rozlegnie się piękny i donośny dźwięk o długim pogłosie, jakbyśmy uderzyli w dzwon. Aluminium? Aluminium. Grube? Ba, jeszcze jak! W końcu obudowa Supernaita jest jednym wielkim radiatorem, który nie ma żadnych otworów wentylacyjnych, a ciepło odprowadza całą powierzchnią – musi być więc gruba i solidna jak pancerz. A jako że pokryto ją ciemnoszarym lakierem proszkowym i pozbawiono jakichkolwiek ozdób, skojarzenia militarne będą jak najbardziej na miejscu.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Tylko po dwa Sankeny na kanał,
a i tak kapcie spadają.
  

Akurat ta wizualna zgrzebność niekoniecznie jest dominującą cechą brytyjskiego hi-fi. Wszyscy pamiętamy niepowtarzalne urządzenia Alchemista, które wyglądały tak, jakby prababci wysypały się ze szkatułki różnokolorowe precjoza. No a Chord… Powróćmy jednak do naszego bohatera.
Przednia ścianka Supernaita 3 została tradycyjnie podzielona na trzy części. W środkowej znalazło się podświetlane na zielono logo, którego wyłączyć ani ściemnić się nie da, jednak jarzy się na tyle dyskretnie, że nie powinno przeszkadzać nawet w nocnych odsłuchach. Na bocznych „wypustkach”, wykonanych dla odróżnienia z anodowanego aluminium, umieszczono elementy sterujące. Po lewej stronie ulokowano dwa duże pokrętła, służące do regulacji głośności i balansu. Tę drugą funkcję spotyka się obecnie coraz rzadziej, a szkoda. Zdarza się bowiem, że w nie do końca idealnych pomieszczeniach, gdzie odbicia od bocznych ścian nie rozkładają się symetryczne, dźwięk delikatnie „ściąga” na jedną stronę. Regulacja balansu jest wtedy jak znalazł. Warto zaznaczyć, że za tłumienie sygnału odpowiada tradycyjny potencjometr Alps Blue Velvet, połączony bezpośrednio z pokrętłem. To jednak już coraz rzadziej spotykane rozwiązanie, zastępowane obecnie mikroprocesorem.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Klasyczne potencjometry Alpsa połączone
bezpośrednio z gałkami regulacji głośności i balansu.
  

Po prawej stronie widać wyjście słuchawkowe 6,35 mm, szybkie wyciszanie („mute”) oraz sześć przycisków do wyboru źródła. Jest możliwość podłączenia odtwarzacza CD, tunera analogowego, procesora kina domowego (z tyłu znajdziemy przełącznik umożliwiający wejście bezpośrednio do końcówki mocy, z pominięciem regulacji głośności), streamera oraz… gramofonu. Supernait w swojej trzeciej wersji został wyposażony w przedwzmacniacz korekcyjny dla wkładek MM. Przy przełączaniu źródeł – czy to za pomocą przycisków, czy dołączonego systemowego pilota – niejednego zaskoczy zapewne całkowita cisza, a także płynność i brak jakichkolwiek trzasków czy pyknięć w głośniku. To efekt zastosowania kontaktronów zamiast hałasujących elektroprzekaźników, które z czasem się zużywają.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Wnętrze.
  

Zaskoczeniem nie będzie natomiast wygląd tylnej ścianki, ponieważ to, co na niej umieszczono, to już od lat naimowska klasyka gatunku. Wyjątkiem jest może gniazdo USB, ale nie róbmy sobie nadziei – to tylko złącze serwisowe. Wyjścia głośnikowe przystosowano wyłącznie do wtyków BFA i bananów. Jeśli zechcemy podłączyć gołe kable, będziemy musieli się posłużyć specjalną przelotką, którą producent dołącza w wyposażeniu.
Nad rzędem wejść RCA znalazły się nieśmiertelne gniazda DIN, które według producenta (poniekąd słusznie) są uznawane za połączenie o wiele lepsze i – podobnie jak zbalansowane XLR-y – odporne na zakłócenia zewnętrzne. Co ciekawe, funkcje wejść w tych odmiennych standardach nie zawsze się dublują: na przykład wyjściu RCA do subwoofera odpowiada DIN odpowiedzialny za bi-amping. Z kolei tam, gdzie przez RCA podłączymy gramofon, DIN służy do wpięcia urządzenia rejestrującego. Podwójne gniazdo DIN, zabezpieczone zaślepką i oznaczone jako „upgrades”, przeznaczono dla zewnętrznego zasilacza, a właściwie jednego z trzech dostępnych modeli. Kiedy patrzymy na wnętrze, na usta ciśnie się pytanie: „Po co?”

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Mocy
nie zabraknie, nawet bez
dodatkowego
zasilacza.
  

Wnętrze
Gigantyczny transformator toroidalny odpowiada za trzy czwarte masy całego wzmacniacza i świadczy o tym, że mamy do czynienia z potężną wytwórnią prądu. Czego jak czego, ale mocy nie powinno nam zabraknąć. Cały układ elektroniczny poprzednich wersji Supernaita mieścił się zawsze na pojedynczej płytce drukowanej. Tak jest i tym razem, choć dodano drugą, mniejszą, z przedwzmacniaczem korekcyjnym MM. Zgodnie z deklaracją producenta, obejmuje on cztery sekcje, na które składają się: stopień wzmocnienia, korekcja pasywna, wzmocnienie końcowe oraz korekcja aktywna. Taki układ ma poprawiać wydajność, redukcję szumów oraz gwarantować duży zapas dynamiki.
Zarówno przedwzmacniacz, jak i wzmacniacz słuchawkowy pracują w klasie A, natomiast sercem końcówki mocy są cztery tranzystory Sankena (po dwa na kanał), pracujące w klasie AB i przymocowane za pośrednictwem niewielkich dystansów do dolnej części obudowy. Jak napisaliśmy na wstępie, Supernait 3 nie ma otworów wentylacyjnych, oddaje więc ciepło całą obudową. Jednak ze względu na umiejscowienie tranzystorów mocy, najmocniej będzie się grzało właśnie dno urządzenia.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Kolorowe przewody od wejść do płyty są montowane
ręcznie. Na dodatkowej płytce – preamp gramofonowy.
  

Do wyróżników naimowskiej architektury wnętrz należą pedantycznie poprowadzone i polutowane z wielką precyzją wiązki kabli. Zawsze mnie rozczula ten widok, ponieważ przypomina wszem i wobec, że nawet w tak stechnicyzowanej dziedzinie jak sprzęt hi-fi nadal działają  firmy, które przedkładają inżynierskie rękodzieło nad dokładną, acz bezduszną pracę sterowanych numerycznie maszyn. Poza tym – widać tu kobiecą rękę. Kierownictwo firmy nie ukrywa, że za montaż odpowiadają w Naimie wyłącznie panie, które wykazują się znacznie większą cierpliwością i precyzją niż mężczyźni. Potwierdzają to podobno zlecone przez firmę badania. Jestem w stanie w to uwierzyć i bez nich. Gdyby to mnie posadzono za stołem montażowym, to podejrzewam, że po kilkunastu minutach bezradnego gmerania w wiązkach kolorowych drucików (a kolory widzę tylko podstawowe) uznałbym, że zasłużyłem na piwo. A ponieważ tak się szczęśliwie składa, że w Salisbury występuje największe w Zjednoczonym Królestwie zagęszczenie pubów na milę kwadratową, pokusa byłaby potężna. Swoją drogą, czy jest jakiś napój, który z dźwiękiem Naima zgra się nam lepiej niż typowo angielski bitter?

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Supernait 3 z tyłu.
  

Konfiguracja systemu
Od pewnego czasu marzę, żeby rozpocząć i zamknąć ten akapit jednym zdaniem: „Włączcie i niech gra”. Niestety, zawsze jest jakieś „ale”.
Nie, wcale nie chodzi o moc czy impedancję, ponieważ Supernait 3 bez problemu wysteruje większość kolumn. Na podstawie tego, co słyszałem, mogę zaryzykować twierdzenie, że Naim był chyba nawet zbyt skromny, deklarując 80 W/8 Ω i 130 W/4 Ω. W przypadku brytyjskiego wzmacniacza istotne jest coś innego. Kluczowym warunkiem, jaki należy spełnić przed odsłuchem, jest naprawdę solidne wygrzanie. Nie wiem, czy egzemplarz, który dostałem do testu. był fabrycznie nowy, czy może po prostu mało używany. Dość powiedzieć, że dochodził do siebie niemal przez dwa dni! O tym, jak gra zimny Supernait 3, nie będę się rozpisywać, bo szkoda papieru. Warto o tym pamiętać, kiedy się umówimy na odsłuch lub kiedy będziemy chcieli posłuchać urządzenia u siebie.
Supernait 3 nie jest wyposażony w układ standby, więc należy go po prostu włączyć, cierpliwie zaczekać, aż zacznie śpiewać pełnym głosem, a później już na stałe zostawić pod prądem.
W teście brytyjskiemu wzmacniaczowi partnerowały DAC Hegel HD 35 oraz Primare CD 32 w roli transportu płyt. Alternatywnym źródłem był komputer i serwis streamingowy Tidal. Za pośrednictwem przewodów głośnikowych Nordost Frey 2 Naim zasilał kolumny podłogowe Dynaudio Contour 1.8.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Firmowy kabel.
  

Wrażenia odsłuchowe
Na samym początku uderzy nas w trzewia bas, a raczej: „bass”, jak pisze na forach internetowych młodzież wyedukowana według alternatywnych standardów. O przepotężnej skali dołu Supernaita 3 może pomarzyć niejedna końcówka mocy. Niskie tony są tu zwaliste, mocarne, a jednocześnie ruchliwe i dynamiczne. Wyraźnie akcentowana faza ataku sprawi, że będziemy podskakiwać przy każdym mocniejszym wejściu perkusji, organów czy sekcji dętej. Słowem: jest moc!
Poza zdolnościami dynamicznymi dół Naima cechuje kapitalne wypełnienie, a wyższy bas i niskie partie średnicy są gęste i leją się niczym zawiesisty syrop. Cały ten zakres pulsuje. Wychodzi do przodu i nieco narzuca swoją obecność, sprawiając, że równowaga tonalna przesuwa się w dół – w większości gatunków muzyki to zapewne on będzie głównym bohaterem. Przypuszczam jednak, że nigdy nie będziemy go mieli dość, bo Naim potrafi świetnie różnicować ten zakres. Bas w wykonaniu brytyjskiej integry może zabrzmieć ciepło, ostro lub twardo, a jego niezmiennymi przymiotami pozostaną barwa i nasycenie. Nigdy też nie zabraknie żwawego tempa i zwrotności.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Gniazda DIN nie zawsze pełnią tę samą funkcję co ich odpowiedniki w wersji RCA. Pod zaślepkami – wejście dla osobnego zasilacza
  

Pod tym względem testowany Naim całkowicie się wpasował w stereotyp „firmowego brzmienia”, od lat kojarzonego z urządzeniami z Salisbury. Jego naczelne cechy to żywiołowość, mocno podkreślony rytm i bezpośredniość, która w skrajnych przypadkach przeradza się w bezkompromisową dosadność. Ujmując krócej: to dźwięk bez reszty angażujący. Nie czarujmy się, przy Naimie nie odpoczniemy w długie zimowe wieczory, ani nie zrelaksujemy się przy leniwie sączącym się jazzie. Supernait 3 będzie nas stale atakować dźwiękiem i domagać się od nas nieustającej uwagi.
Czy to źle, czy dobrze? Z pewnością zależy to od naszych oczekiwań względem sprzętu. W kategoriach bezwzględnych dźwięk brytyjskiego wzmacniacza odbiega od neutralności i słychać, że jest lekko podrasowany w całym zakresie pasma, nie tylko na samym dole. Naim brzmi jak urządzenie na sterydach – trochę tak, jakbyśmy mocno rozkręcili „gain” w gitarowym combo albo ustawili maksymalny kontrast na ekranie komputera. Tu nie ma miejsca na subtelności. Jest za to ostra jazda i atakowanie zmysłów nasyconym, rytmicznym dźwiękiem. Jedno jest pewne – na nudę nie będziemy narzekać.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Supernait 3 z tyłu.
  

Kiedy już miałem napisać, że Supernait 3 jest, jak zwykle, najlepszy do rocka i gatunków pokrewnych, brytyjski wzmacniacz sprawił mi wielką niespodziankę. Z recenzenckiego obowiązku umieściłem w odtwarzaczu nagranie Mszy nr 11 Heinricha Henichena, wykonanej dla wytwórni Carus przez drezdeńską orkiestrę barokową i chór. To realizacja świetna, ale też bardzo wymagająca wobec sprzętu grającego – wielopłaszczyznowa, o złożonej fakturze, pełna dynamicznych i barwowych niuansów. Nie przypuszczałem, że Naim jest w stanie zabłysnąć akurat w takim repertuarze i… bardzo się pomyliłem. Nie, charakter brzmienia nie zmienił się ani na jotę; nie nastąpiła żadna cudowna transformacja. Po prostu, muzyka barokowa wydobyła z Supernaita 3 cechy, które w innych gatunkach pozostawały niejako w ukryciu.
Przede wszystkim, całość zabrzmiała niezwykle spójnie i eufonicznie, bez zbytecznego dzielenia włosa na czworo, ale też bez chodzenia na skróty i upraszczania faktury. Choć przestrzeń nie jest najmocniejszą stroną brytyjskiej integry, to tutaj została oddana naprawdę realistycznie, z przepięknie wyrysowanymi planami. Po raz pierwszy też zauważyłem, że wielką zaletą Supernaita 3 jest średnica – głosy we wszystkich rejestrach zostały umiejętnie wyodrębnione z tła. Były pięknie nasycone, barwne i angażujące. Wysokie tony, choć dość chłodne i bezkompromisowe, nigdy nie wpadały w nadmierną ostrość. Świetnie za to dopełniały całość muzycznej konstrukcji, a ich czytelność nie pozostawiała niedosytu. Oczywiście nie mniejszą rolę odgrywały opisane wcześniej cechy: ponadprzeciętna dynamika, energia i żywiołowość. One akurat sprawdzają się w każdym repertuarze, więc utwór Heinichena tylko na tym zyskał.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Widełki…
  

Zachęcony tak dobrze rozpoczętą przygodą z klasyką, sięgnąłem po sonaty fortepianowe Haydna, wykonywane na współczesnym instrumencie. Brzmienie koncertowego steinwaya było może nieco bardziej ofensywne i twardsze niż kojarzę z koncertów na żywo, jednak owa twardość – czy też konturowość – sprawiała, że nisko zagrane pasaże pozostały czytelne. Jako że współczesny fortepian, ze swoim wyrównanym barwowo rejestrem, jest bezwzględny dla sprzętu, natychmiast wskazał, gdzie Naim koloruje dźwięk. Dół skali i niższa średnica zostały zauważalnie dociążone, z barwą bardziej kremową niż w rzeczywistości. Należy jednak zaznaczyć, że dzięki wspomnianej konturowości dźwięk nigdy się nie zlewał w nieczytelną pulpę i zachowywał bardzo dobrą rozdzielczość.
Wysokie tony, z braku lepszego określenia, nazwałbym typowo tranzystorowymi. Komplement to czy przygana? Zależy, czego słuchamy. W przypadku fortepianu góra była nieco zbyt matowa i twarda, ale nigdy nie wpadała w natarczywość. Najwyższe rejestry pozostały dźwięczne, co w przypadku fortepianu jest szalenie istotne, ale słychać było – zwłaszcza na przełomie średnicy i góry – lekką nosowość.

038 043 Hifi 05 2021 002

 

…albo gołe przewody. Innej opcji nie przewidziano.
  

Jako niedociągnięcie Naima (i nie dotyczy to już tylko muzyki fortepianowej) można wskazać brak cech, które w sprzęcie najtrudniej wychwycić i nazwać po imieniu, a mimo to mają istotny wpływ na odbiór muzyki. Chodzi o pewną aurę, na którą składają się zarówno same dźwięki, jak i ich tło – ich napowietrzność, niewymuszona przestrzeń, w jakiej operują, swoboda, ale i poczucie lekkiego dystansu oraz niedopowiedzenia. Naim gra „na twarz”, eksponując równo wszystkie elementy, co pozostawia niewiele miejsca na subtelności i niuansowanie. Skraca dystans, przybliżając scenę do słuchacza, a przy okazji powiększa obraz dźwiękowy.
Jednak, nie ukrywajmy, to, co ja uznałem za wadę, dla niejednego może być właśnie tą cechą, która przesądzi o zakupie. Zresztą wystarczyło, że powróciłem do repertuaru „z prądem”, by natychmiast uznać, że Supernait 3 to kawał dobrego sprzętu. Kiedy z głośników popłynęły pierwsze dźwięki z albumu Tori Amos „American Doll Posse”, a ja dostałem w brzuch potężnymi akordami fortepianu, do których za chwilę dołączyła bajeczna sekcja rytmiczna, wiedziałem, że tak podanej muzyce nie sposób się oprzeć. No bo spróbujcie przy tym usiedzieć w miejscu…

038 043 Hifi 05 2021 002

 

Nuda, panie.
Od lat ten sam wygląd.
  

Konkluzja
Supernait to taki muzyczny chuligan. Lubi prężyć muskuły i zwracać na siebie uwagę. Wprawdzie przy nim nie odpoczniemy, jednak niewykluczone, że muzyka, której dotąd słuchaliśmy, przeżyje drugą młodość i nabierze rumieńców. Albo – mówiąc wprost – dostanie solidnego kopa!

 

 

2021 05 22 09 56 27 038 043 Hifi 05 2021.pdf Adobe Reader

 

Bartosz Luboń
Źródło: HFM 05/2021