HFM

artykulylista3

 

Neumann NDH 30 Black Edition

056 061 Hifi 10 2023 003Niemiecki Neumann to jeden z najstarszych specjalistów związanych z profesjonalną branżą nagraniową. Założona 95 lat temu w Berlinie firma Georga Neumanna szybko stała się światowej klasy producentem mikrofonów studyjnych.

Optymistycznie zapowiadającą się przyszłość przerwał wybuch wojny, a Neumann, podobnie jak cała gospodarka niemiecka, przestawił się na produkcję dla wojska.


Po 1945 roku Neumann. Berlin, bo pod taką nazwą jest znany w branży, szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Zapotrzebowanie na sprzęt do rejestracji dźwięku było duże i stale się zwiększało. Mikrofony i studyjne monitory brały udział w tylu sesjach nagraniowych, że chyba łatwiej byłoby wymienić artystów, którzy z nich nie korzystali. Jako posiadacz patentów na rozwiązania z zakresu techniki mikrofonowej Neumann stał się łakomym kąskiem dla producentów sprzętu profesjonalnego. Ostatecznie, po wielu podchodach, w 1991 roku firmę przejął Sennheiser. Nowy właściciel nie narzucił jej swojej wizji prowadzenia biznesu, zadowalając się czerpaniem ze zdobywanego przez dekady bogatego doświadczenia.
Pierwsze słuchawki Neumanna pojawiły się dopiero w 2019 roku. Były to zamknięte dynamiczne NDH 20, przeznaczone do pracy w studiu i plenerze. Pomimo wielu zalet, nie zapewniały sceny dźwiękowej porównywalnej ze słuchaniem przez monitory bliskiego pola. Liczne sygnały, płynące od realizatorów, nie pozostały bez odpowiedzi i w 2022 roku firma zaprezentowała nową, tym razem otwartą konstrukcję NDH 30.

eklama


Budowa
Już pierwszy kontakt z nausznikami wywołuje wrażenie obcowania z nietuzinkowym produktem. Opakowanie – duże, wyściełane pudło z magnetycznym zamknięciem – kojarzy się z wysokiej klasy słuchawkami audiofilskimi. Obudowy przetworników, jarzma mocujące oraz miejsca styku z pałąkiem wykonano z anodowanego aluminium. Do wyboru są wersje czarna i srebrna, które poza kolorem niczym się od siebie nie różnią. Wszystkie połączenia wzmocniono śrubami, więc nawet po latach intensywnego użytkowania nic nie powinno trzeszczeć.
Pałąk wykonano z ABS-u pokrytego substancją gumopodobną. Od strony głowy przyklejono do niego wałek z pianki termokształtnej i wykończono sztuczną skórą. Zakres regulacji w pionie i na szerokość jest bardzo duży i nie wyobrażam sobie głowy, na którą NDH 30 okazałyby się za ciasne. Grube poduszki wokółuszne obleczono welurem. Gdyby się z czasem sfilcowały, łatwo je będzie wymienić.
W muszlach zamontowano przetworniki o średnicy 38 mm. Najprawdopodobniej dostarczył je Sennheiser, co by nakazywała logika. Głośniczki przesunięto maksymalnie do przodu i skierowano w stronę głowy użytkownika, co powinno przybliżyć wrażenia do słuchania muzyki przez głośniki. Przed membranami umieszczono specjalną płytkę dyfuzyjną, widoczną przez pomarańczową wyściółkę z naniesionymi oznaczeniami kanałów. Z tyłu przetworników zastosowano elementy tłumiące w postaci gąbkowych pierścieni. Częściowo pochłaniają one zarówno dźwięki emitowane przez słuchawki, jak i odgłosy otoczenia. Dzięki temu izolacja od świata zewnętrznego jest lepsza niż w większości konstrukcji otwartych. Zewnętrzne dekielki ochronne poszatkowano setkami mikroskopijnych otworków, przypominających plaster miodu.

 

 

018 021 Hifi 11 2023 001

 

Po złożeniu słuchawki zajmują
niewiele miejsca.

   

 


Dołączony w komplecie gruby trzymetrowy przewód należy podłączyć do prawej muszli za pomocą długiego wtyku 3,5 mm. Zaopatrzono go w specjalną blokadę zapobiegającą niekontrolowanemu wypięciu. Na drugim końcu kabla zwisa wysokiej jakości minijack z nakręcaną przejściówką na 6,3 mm. I tu uwaga eksploatacyjna. Trzymetrowy przewód może i sprawdzi się w warunkach studyjnych, a sztywny oplot z pewnością uchroni go przed uszkodzeniem po najechaniu kółkami ruchomego fotela, ale w warunkach domowych będzie się plątał. Gdyby to ode mnie zależało, dołączałbym do NDH 30 drugi – spiralny – przewód o podobnej długości. Dostępny jest, co prawda, wśród akcesoriów w firmowym sklepie Neumanna, ale nikt by się chyba nie obraził, gdyby od razu znalazł go w pudełku, nawet gdyby cena nieznacznie wzrosła.
Wprawdzie NDH 30 zostały przeznaczone do pracy stacjonarnej, ale dzięki łamanym zawiasom zmieszczą się nawet do niewielkiej torby. Symboliczną ochronę przed czynnikami zewnętrznymi zapewni dołączony w komplecie miękki woreczek.

 

 

018 021 Hifi 11 2023 001

 

Solidność wykonania
nie budzi wątpliwości.

   

 


Wrażenia odsłuchowe
Wielogodzinna praca w studiu wymaga ponadprzeciętnego komfortu noszenia. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam, bo chyba żaden realizator nagrań nie chciałby przez cały dzień nosić na głowie jakiegoś topornego chomąta.
Pod tym względem NDH 30 wspinają się na szczyty wśród wszystkich słuchawek, z jakimi się zetknąłem. Po włożeniu ich na głowę poczułem się, jakbym się zapadł w pluszowy fotel. Po kilku minutach już nie pamiętałem o ich obecności i tylko sącząca się muzyka przypominała, że cały czas mam coś na czerepie.
Oprócz komfortu, od słuchawek studyjnych wymaga się wzorcowej neutralności, dokładności w rysowaniu detali, rzetelności oddawania barw oraz braku faworyzowania któregokolwiek z podzakresów. Osoby przyzwyczajone do konstrukcji z lekko nawet podbitymi skrajami pasma nazwą takie granie nudnym, ale w studiach nie słucha się muzyki dla rozrywki.
Takie właśnie myśli przelatywały mi przez głowę, zanim założyłem NDH 30. Pierwsze takty „Koncertów brandenburskich” w wykonaniu Dunedin Consort kazały je gruntownie zweryfikować. Kolejne utwory z epoki baroku i nie tylko pogłębiły i tak już nielichą konsternację.
Pierwsze wrażenie to oczywiście brak efektu „wow!”, który na dłuższą metę może męczyć. Jednak zamiast wnikliwej analizy materiału muzycznego miałem do czynienia z… No właśnie – z czymś zupełnie nieoczekiwanym.

 

 

018 021 Hifi 11 2023 001

 

Powitanie godne
hi-endu.

   

 


Nie wiem, czy akurat było to zasługą nagrań z kręgu muzyki poważnej, ale niemieckie słuchawki zaprezentowały brzmienie lekko ocieplone, raczej bezpieczne, a nawet przymilne. Dźwięk okazał się wyrównany, spójny, bez uprzywilejowania albo odsuwania wybranych podzakresów. Analiza gry każdego instrumentu? Owszem, NDH 30 jej nie wykluczają, ale nie to jest ich priorytetem. Na pierwszym miejscu stoją wybitna muzykalność i niemal fizyczna przyjemność odbioru muzyki.
Przez pierwszych kilka dni prawie nie zdejmowałem Neumannów z głowy, delektując się sposobem prezentacji klasyki. Aż żałowałem, że nie są bezprzewodowe, bo musiałem się z nimi rozstawać w czasie przemieszczania się po domu i poza nim.

eklama


Po kilkudziesięciu godzinach słuchania bardzo zróżnicowanego repertuaru zacząłem dostrzegać kluczowe cechy brzmienia, głównie w aspekcie budowy sceny stereo. Nie wiem, jak wyglądały konsultacje konstruktorów Neumanna ze zgłaszającymi uwagi realizatorami nagrań, ale ich rezultat okazuje się spektakularny. Szeroka scena wyraźnie wykracza poza obrysy muszli, zaś separacja instrumentów okazuje się wzorcowa. Nie miałem problemu z umiejscowieniem ich „bliżej” i „dalej” od uszu. Przesunięte do przodu przetworniki jeszcze nie oddają w pełni wrażeń ze słuchania muzyki przez kolumny, co oznacza, że większość dźwięków dochodziła z boków, ale wiele odgłosów lokalizowałem też przed sobą i nad głową. Przykładem tego ostatniego zjawiska niech będzie solo perkusyjne w utworze „Broadway” z płyty „Only Trust Your Heart” Diany Krall, w którym miotełki Lewisa Nasha wędrowały między kanałami nad pałąkiem łączącym muszle. Kiedy się słucha tego utworu przez głośniki, akcja rozgrywa się ponad kopułkami wysokotonowymi. Trzeba przyznać, że kilkukrotnie droższe słuchawki planarne i dynamiczne, choćby z oferty Sennheisera, oferują bardziej spektakularne doznania, ale w swojej kategorii cenowej NDH 30 wypadają świetnie.

 

 

018 021 Hifi 11 2023 001

 

Słuchawki gotowe
do pracy.

   

 


Kolejny aspekt brzmienia to średnica postrzegana przez pryzmat wokali. Brzmią one jak prawdziwe. Zróżnicowane barwowo, ozdabiane licznymi odgłosami towarzyszącymi śpiewowi, ale bez epatowania głoskami szeleszczącymi. Nie twierdzę, że nagle wyrośli przede mną żywi muzycy, ale też odróżnienie głosów w polifonicznych utworach śpiewanych a capella nie sprawiło mi problemu.
Na wstępie wspomniałem o bezpiecznym brzmieniu Neumannów i ponownie podpisuję się pod tym stwierdzeniem. Pod jednym wszakże warunkiem: dotyczy to wyłącznie nagrań klasyki. Kiedy bowiem przechodziłem do bardziej rozrywkowych gatunków, NDH 30 stawały się coraz bardziej bezkompromisowe. Nie mam na myśli piętnowania każdego kiksu ani potknięcia. Raczej fakt, że nagrania były prezentowane tak, jak je zarejestrowano, bez własnego komentarza. Ostre, surowe dźwięki lekko przesterowanych gitar elektrycznych nie miały spiłowanych pazurów, choć obyło się bez świdrowania w uszach. W bardzo gęstych aranżacjach NDH 30 prezentowały nieprzeniknioną ścianę dźwięku, aczkolwiek widać w niej było każdą cegłę.

eklama


Osobny rozdział to rozdzielczość w nagraniach akustycznych. Każde trącenie perkusyjnej przeszkadzajki, każde muśnięcie miotełką membrany werbla czy uderzenie w talerze było tak realistyczne, że niemal „widziałem” poruszające się nadgarstki muzyków. Obyło się jednak bez epatowania detalami, które mogłyby odwrócić uwagę od pierwszoplanowych wydarzeń na scenie. Przykładem filmowy temat „Różowej Pantery” ze składanki Telarca, nagranej przez Cincinnati Pops Orchestra pod dyrekcją Ericha Kunzela. Najpierw pojawia się rytm dyktowany przez miotełki muskające hi-hat i uderzenia w triangiel. Później dołącza fortepian i bas, a po nich saksofon intonuje doskonale znany motyw. Ich dźwięki nie maskują jednak perkusjonaliów, wszystko rozgrywa się na ich tle. Aranżacja stopniowo się rozbudowuje, ale w każdej chwili można skupić uwagę na dowolnym instrumencie lub ich grupie i obserwować grę na tle reszty orkiestry. Pod koniec utworu na pierwszy plan wraca eteryczny dźwięk triangla, dając do zrozumienia, że cały czas tam był, nawet jeśli go nie zauważaliśmy. To nagranie to po prostu realizacyjny majstersztyk i Neumanny pozwalają się nim delektować i odkrywać przy każdym przesłuchaniu kolejne malutkie sekrety.
Uważni czytelnicy dostrzegli zapewne, że do tej pory nie zająknąłem się na temat basu. No cóż, pod tym względem NDH 30 również odznaczają się daleko idącą neutralnością. Osoby lubujące się w subwooferowym dudnieniu mogą te niskie tony postrzegać jako szczupłe, ale fragmenty „Planet” Gustawa Holsta czy któregoś z dzieł Antoniego Dworzaka szybko wyprowadzą ich z błędu. Dołu jest dużo, bywa obfity i potrafi zejść bardzo nisko. Nawet specjalnie wyselekcjonowane basowe armaty, wprawiające w drgania zawartość mózgoczaszki, odtwarzane na niemieckich słuchawkach, zachowały odrobinę umiaru. Owszem, niskie tony pozostały w nich gęste i głębokie, ale obyło się bez nieprzyjemnego podkreślania przełomu średnicy.

 

 

018 021 Hifi 11 2023 001

 

Neumann
NDH 30 Black Edition

   

 


Konkluzja
Neumanny NDH 30 to jedna z najlepszych propozycji do spokojnego słuchania w domowym zaciszu. Jeżeli pojęcie audiofilskości sprowadzić do wierności i naturalności brzmienia, to niemieckie nauszniki spełniają te kryteria w stu procentach.

 

Reklama

 

unitra csh 801

Mariusz Zwoliński
Źródło: HFiM 12/2023