HFM

artykulylista3

 

Grado GS3000x

024 029 Hifi 05 2023 001
W „Hi-Fi i Muzyce” 3/2022 recenzowaliśmy słuchawki Grado GS3000e – najlepsze, jakie zaoferowała fanom amerykańska firma w swej 70-letniej historii. Niedawno zastąpiły je GS3000x. Czyżby poprzeczka została postawiona jeszcze wyżej?

Na temat „najlepszości” mam mieszane uczucia, bo w ofercie manufaktury z Brooklynu znajdziemy jeszcze PS2000e – o ponad 30% droższe od GS3000x. Należą jednak do linii Professional, co sugeruje zastosowanie w studiu. Czy przypadną do gustu dźwiękowcom? Szczerze mówiąc, wątpię. Co prawda wybitnie szczegółowe, precyzyjne i wzorcowo neutralne, więc powinny się nadawać. Sęk w tym, że wykonano je z metalu i wyposażono w muszle nie mniejsze niż GS3000x. W efekcie użytkownik czuje się tak, jakby założył na głowę jednocześnie 10 par tych drugich. Po długiej pracy w studiu szyja musi boleć i taką masę wytrzymają jedynie entuzjaści.


Co innego GS3000x – są lekkie, a ich użytkowanie to czysta przyjemność. Nawet piankowe poduszki wykończono materiałem, który zapobiega poceniu się skóry w miejscach styku z głową i faktycznie działa. Jakość wykonania jest perfekcyjna. Amerykanie przez dekady uczyli się obróbki drewna i chyba osiągnęli poziom zbliżony do słynnych lutników. W opisach serii Statement często pada określenie „instrument muzyczny”.
Idea
Przesada? Nawet jeśli – to niewielka, bo umiejętności rzemieślników są wysokie, a zasada działania niemal identyczna. W skrzypcach źródłem dźwięku jest struna, w klarnecie – stroik, w słuchawkach – przetwornik. Ich klasa ma duży, ale nie decydujący wpływ na efekt brzmieniowy. Ważniejsza jest obudowa, czyli – w większości instrumentów wykonanych z drewna – pudło rezonansowe. W przypadku słuchawek Grado wygląda to tak samo.
Joseph Grado eksperymentował z różnymi materiałami od lat 50. ubiegłego wieku. O metalu i drewnie myślał do samego początku. Rozumiał istotę budowy instrumentów muzycznych i nie widział powodu, by nie miała się sprawdzić również tutaj. Swoje przemyślenia zastosował najpierw we wkładkach gramofonowych, a następnie w słuchawkach. Z sukcesem. Nawet rozwój technologii materiałowej w XXI wieku nie naruszył fundamentów idei, którą założona przez niego firma kontynuuje do dziś.
Czy wkładki z drewnianą obudową są wynalazkiem Grado, nie wiem. Materiał ten stosują obecnie także inne firmy, choć zawsze w drogich modelach. Co do drewnianych słuchawek, to Grado na pewno je spopularyzowało i nierozłącznie się z nimi kojarzy. Ale i tutaj naturalny materiał zarezerwowano dla górnych rejonów cennika. W najtańszej linii Amerykanie stosują tworzywo sztuczne, a wieńczy ją model metalowy, przez co już na pierwszy rzut ucha słychać pokrewieństwo z estetyką serii Professional. Wyższe linie – Reference i Statement – to już drewno, efektowne i starannie obrobione, choć już na pierwszy rzut oka widać, że GS-y to inna bajka. Są większe, bo wymaga tego przetwornik i zrobione jakby „odrobinę” lepiej. Porównanie brzmienia rozwiewa resztę wątpliwości co do ich klasy i miejsca w hierarchii.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Cocobolo i metalowa siatka.

   

Budowa
Obecnie linia Statement obejmuje dwa modele: GS1000x i GS3000x. Różnią się rodzajem drewna: w pierwszych stosuje się mahoń oraz ipe; drugie rzeźbi z cocobolo. Inny jest także przetwornik. Teoretycznie to ten sam szczytowy „x”. Praktycznie w GS3000x membrana jest większa o 2 mm. Niby niewiele, bo to jedynie 4%, ale w tabeli danych technicznych pasmo u dołu jest szersze o 4 Hz (8 Hz vs. 4 Hz). Powiecie, że tego i tak ludzkie ucho nie wyłowi i będziecie mieli rację. Chodzi jednak nie tyle o pokazanie wartości liczbowej, co o swobodę przetwarzania basu. To żadne zaskoczenie, że właśnie nią popisują się szczytowe modele innych firm. 52 mm to już bardzo duży przetwornik. Można się więc spodziewać braku fizycznych ograniczeń, wynikających z powierzchni membrany. Pasmo jest szersze także u góry, i to wyraźniej: 35 kHz kontra 51 kHz. Na razie nie ma modelu GS2000x. Gdyby się pojawił, przyjrzałbym mu się bliżej, bo Grado pracowałoby nad nim najdłużej z nowych GS-ów „x”.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Przewód mocowany na stałe.
W komplecie przejściówka na mały jack.

   

Zmiany
Zmiany w porównaniu z poprzednią edycją „e” dotknęły strefy jak najbardziej namacalnej, ponieważ odchudzeniu uległy membrana i cewka. Ta pierwsza i tak już była niewiele cięższa od powietrza – wykonano ją z folii mylarowej, takiej samej jak w głośnikach elektrostatycznych. W przypadku cewki zmieniono drucik, którym się ją nawija. Podobno też przetworniki w odsłonie „x” są strojone pod kątem rodzaju drewna, z którego będzie wykonana ich obudowa, ale tutaj znajduję dysonans w informacjach producenta. Skoro bowiem zostały „specjalnie dostrojone, aby objąć wytrzymałość cocobolo i precyzję metalu”, to znaczy, że takie same pracują PS-ach. Żadna to wada, ale warto sprawdzić fakty. Takim jest na pewno wzmocnienie układu magnetycznego. Wraz ze zmniejszeniem masy drgającej membrany i cewki dobrze to wróży szybkości reakcji na impuls oraz kontroli wygaszania sygnałów, zapewne leżących na obszarze basu w szczególności (mniejsza bezwładność). Ulepszono także pałąk, który teraz ma być wygodniejszy.
Bez zmian pozostawiono, niestety, długość kabla. Ma dwa metry, jest więc za długi na zewnątrz i raczej za krótki do użytku domowego. Na szczęście przedłużacz Grado kosztuje niewiele i podobno nie pogarsza brzmienia. Oprócz dłuższego przewodu chętnie zobaczyłbym modyfikację polegającą na zamontowaniu w obudowach gniazd. Teraz przewody są przylutowane na stałe. To element potencjalnie awaryjny, chociaż akurat w Grado faktycznie się nie psuje – wystarczy spojrzeć na solidność chroniącej go koszulki – przeciwpancernej, choć lekkiej. W ogóle słuchawki amerykańskiej firmy mają opinię długowiecznych i bezawaryjnych. Użytkownicy chwalą się swoimi 30-, a nawet 40-letnimi egzemplarzami, które działają i wyglądają całkiem dobrze.
W wyposażeniu GS3000x brakuje też drewnianej szkatułki albo etui do ich przechowywania i transportu. Rozumiem, że firma nie chce obciążać nabywcy kosztami dodatkowych akcesoriów, ale są one dostępne naprawdę za grosze. W chińskim sklepie znajdziemy sztywne pokrowce naprawdę dobrej jakości za nie więcej niż 100 zł. Łatwo dokupić takie do serii SR i RS. Do GS-ów może być trudniej, ale warto poszukać, jeżeli zechcecie zabierać je na wycieczki.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Skóra przeszyta kontrastującą
dratwą.

   

Konstrukcja
GS3000x są bajecznie wygodne. Pomimo nikłego nacisku dobrze przylegają do głowy. Być może za sprawą poduszek, które wykonano z dwóch rodzajów pianki: twardszej na obrzeżu, wokół ucha i na styku z drewnem i miękkiej w pozostałych częściach. Spora kubatura zamykająca ucho została najpewniej precyzyjnie obliczona (w serii SR modele 125 i 225 różnią się tylko formą padów i wyraźnie słychać, że zmienia się barwa dźwięku; te drugie – droższe – nieprzypadkowo przypominają gąbki z GS-ów). Układ jest otwarty. Wprawdzie nie izoluje od otoczenia, ale brzmienie zyskuje swobodę.
Duże muszle wytoczono z drewna cocobolo. Od zewnątrz komorę zamyka metalowa siatka, od wewnątrz – dyfuzor za mylarową membraną, również w formie gęstej siateczki. Pady zdejmuje się łatwo i można je dokupić za 225 zł/ para. Szkielet jest własną konstrukcją Grado, z pozoru delikatną, w istocie – trwałą i wygodną. Taki sam jest we wszystkich modelach, więc można w zasadzie powtórzyć opis z testu GS1000x.
Drewniane muszle łączą się z pałąkiem za pośrednictwem metalowych obręczy, zamocowanych w dwóch punktach. Zapewniają one regulację w pionie. W poziomie jest dostępna w pełnym zakresie: z obręczy wystają cienkie pręty, wchodzące w plastikowe kostki. Pręty można wysuwać i wsuwać, dostosowując całość do wielkości głowy. Dalsze dopasowania następują automatycznie, bez udziału użytkownika.
Od początku produkcji wszystkie słuchawki Grado są montowane ręcznie w zakładzie na Brooklynie, a przetworniki paruje się z dokładnością 0,05 dB (podaję za producentem, bo trudno uwierzyć w tak wąską tolerancję).
GS-y wyglądają archaicznie, jakby właśnie zdjął je z głowy pilot bombowca z czasów II wojny światowej. Z bliska widać jednak luksus i precyzję wykonania. Doskonałe wrażenie robią materiały: metal, skóra przeszywana kontrastującą nitką i starannie olejowane drewno. Klasy projektu nie zaburzają duże frezy z nazwą modelu i producenta ani oznaczenie kanałów czcionką dla krótkowidzów. Wszystko tu pasuje do siebie, tak jak te słuchawki do osoby z dobrym gustem i grubym portfelem.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Obudowa z cocobolo.

   


 
Kokodżambo
Drewno cocobolo pochodzi z Ameryki centralnej (głównie Panama i Paragwaj) i zawiera olejki nadające mu kwiatowy zapach, wyczuwalny nawet po długim sezonowaniu. Świeże cocobolo potrafi poplamić koszulę. Używa się go do produkcji rękojeści noży i pistoletów, ale najbardziej znane zastosowanie to instrumenty muzyczne, na przykład gitary i klarnety, a wśród ludowych: flety i dudy. Instrumenty z cocobolo są drogie, choć samo drewno nie kosztuje wiele – bloczek wystarczający do budowy GS3000x można kupić za mniej niż 100 zł. Problem w tym, że ze względu na zaolejenie i strukturę materiał okazuje się trudny w obróbce.

Reklama

Gęstość i twardość nadają mu niepowtarzalny charakter, któremu zawdzięcza określenie „grające drewno”. Nie ma w tym przesady, bo nawet świeżo wycięty blok po uderzeniu wydaje mocny, wibrujący dźwięk. Tajemnica odpowiedniego „rozegrania” polega na wycięciu elementu zgodnie z odpowiednim ułożeniem słojów, a później obróbce, sezonowaniu i zachowaniu właściwej wilgotności. Po zakończeniu procesu drewna się nie lakieruje, bo to by zniekształciło pożądane własności akustyczne, a jedynie olejuje i szlifuje, pozostawiając otwarte pory. Tak też postępuje Grado, dodatkowo starając się zachować ten sam wzór drewna w obu kanałach. Wraz z upływem lat przechodząca w brąz żywa ciemna czerwień nabiera szlachetnej głębi.
Jak mówią lutnicy, cocobolo ma miękkie, głębokie i ciepłe brzmienie. Jest jednak i zła wiadomość: niektórzy mogą być uczuleni na zawarte w drewnie olejki. Jeżeli więc zacznie was swędzieć skóra, a policzki się zaczerwienią, to macie pecha i trzeba wymienić GS3000x na coś innego. Dotąd jednak się to nie zdarzyło.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Wymienne pady.

   

Konfiguracja systemu
Tym razem za cały system wystarczył odtwarzacz C.E.C. CD5. Wyposażono go w wyjście słuchawkowe lepsze od niejednego zewnętrznego przedwzmacniacza. Korzystałem też ze smartfonu. GS3000x mają przyjazne parametry (impedancja 38 omów, skuteczność 99,8 dB), więc zagrają ze wszystkim. A skoro tak, to dlaczego nie miałyby towarzyszyć nieaudiofilskiej codzienności?

024 029 Hifi 05 2023 002

 

System mocowania muszli.

   


Wrażenia odsłuchowe
Czy nowe „x” są lepsze od „e”? Nie odpowiem na to pytanie, bo drugie są już niedostępne i porównanie nie było możliwe. Ale zapamiętałem je na tyle, że mogę stwierdzić, iż są niemal identyczne i na pewno nie gorsze. Nowa odsłona w przypadku niższych serii odnotowała postęp w kulturze brzmienia – mimo zachowania tej samej rozdzielczości, a może nawet jej poprawy, ograniczono nieprzyjemne naleciałości. Można się więc spodziewać, że to samo miało miejsce w przypadku GS3000x.
Jestem natomiast pewien, że to najlepsze słuchawki, z jakimi miałem do czynienia. No, może dodałbym jeszcze szczytowe AudioTechniki i Staksy, ale na tym koniec. Klasa dźwięku jest bezdyskusyjna, a szukanie wad – bezcelowe. Choć nie od razu wpadniemy w zachwyt.
GS3000x prezentują „syndrom zwykłości” w ekstremalnym wydaniu. Oznacza to, że żadne ekstrema nie czekają nas przy pierwszym kontakcie. Jeżeli szukacie dynamiki burzącej mury, basu wywołującego nudności albo przestrzeni, w którą wpadniecie jak w studnię, to nie tutaj. Albo może: nie tak. Pierwsze spotkanie prowadzi do wniosku, że wszystko brzmi prawidłowo i normalnie. Instrumenty akustyczne grają jak na żywo. Ale chyba o to właśnie chodzi? Z każdą kolejną płytą z początkowej oczywistości zaczynamy wyjmować rodzynki.

Reklama

Szczegółowość i precyzja, tak jak w przypadku poprzedniego modelu, to jakiś kosmos. Prześwietlenie faktury nagrania i struktury każdego dźwięku, a nawet wyświetlenie go na tle martwej ciszy. Czysty jak kryształ sygnał osadzono w tak samo czystym otoczeniu, a jego jedynym towarzyszem jest pogłos kształtujący przestrzeń. Ta jest ogromna, a równocześnie słuchacz traci dystans do muzyki, która się przybliża i go otacza. Taka projekcja podkreśla realizm, który również odbieramy jako coś naturalnego i należnego odbiorcy jak psu miska. Warto sobie jednak zdać sprawę, że to bilet w jedną stronę. Przyzwyczajamy się do tego dobrodziejstwa i dopiero kiedy przesiądziemy się na zwykłe słuchawki – zaboli.
Muzyka akustyczna wita nas realizmem i perfekcją. Chwilę później odkrywamy jej piękno. Z tym, że Grado go nie tworzą, a jedynie nie przeszkadzają. W repertuarze rozrywkowym dostrzeżemy bogactwo wszystkiego. O szczegółowości już wiemy. Organizacja przestrzeni w efektownych realizacjach potrafi uderzyć rozmachem, ale i tak najbardziej ujmuje barwa. Może nie tyle jej piękno (bo więcej w niej akuratności niż ocieplenia), co zróżnicowanie. Słuchawki potrafią namalować każdy instrument tak ostro, że odcina się od reszty niczym postacie w komiksie. Dzięki temu szczegóły stają się jeszcze łatwiej przyswajalne.
Ostatnie słowo wydaje się kluczem, a raczej kropką nad „i”, która ostatecznie odróżnia GS3000x od konkurencji. Ta, nawet jeżeli równie precyzyjna, nadmiarem wrażeń szybko męczy. Grado nam tego oszczędzają. Nie wyczuwamy w nich napięcia wynikającego z pracy na granicy możliwości. Przeciwnie, dźwięk cechuje swoboda. O basie, średnicy i górze, wybaczcie,  rozwodzić się nie będę. Każdy z tych zakresów prezentuje poziom wzorcowy.

024 029 Hifi 05 2023 002

 

Jedyne w swoim rodzaju.

   

Konkluzja
Można by w tym miejscu napisać laurkę, która zachęci do słuchania, o ile wcześniejszy akapit jeszcze tego nie zrobił. Mam tylko ten problem, że muszę oddać GS3000x. A może się szarpnę? Kusi diabełek, kusi…

 

GS1000x kontra GS3000x
W pierwszej chwili można uznać, że tańszy model jest… lepszy, bo wydaje się bardziej efektowny. Szybko jednak zauważamy, że GS3000x grają swobodniej. Nie to jednak jest najważniejsze, bo dźwięk jest też milszy dla ucha. Łagodniejszy? W pierwszej chwili tak to właśnie odbieramy, ale później dostrzegamy, że szczegółów jest może nawet więcej. Przetworniki jednak nimi nie epatują, prezentując muzykę w atmosferze komfortu i luzu.
Czy warto dopłacić niemal drugie tyle? I tak, i nie. Tak, gdy szukamy doskonałości, a pieniądze się nie liczą. Nie, kiedy sobie uświadomimy, jak niewielka to różnica. Może GS1000x są po prostu za dobre?

 

Reklama

 


Grado GS3000x


Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 05/2023