HFM

artykulylista3

 

Bowers & Wilkins Px8 007 Edition

16 021 Hifi 2 2023 005Ponad 60 lat temu, 5 października 1962 roku, na ekrany kin tzw. wolnego świata wszedł film „Doktor No” – pierwszy z długiego cyklu o przygodach Jamesa Bonda.
Cztery lata później w Worthing w hrabstwie Essex niejaki John Bowers założył niewielką manufakturę produkującą zestawy głośnikowe. Co ma piernik do wiatraka – zaraz się okaże. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat firma Bowers & Wilkins wyrosła na prawdziwego potentata brytyjskiego hi-fi, natomiast filmy z Jamesem Bondem stały się kwintesencją kina akcji.


Po raz pierwszy drogi B&W i agenta 007 przecięły się ponad 40 lat temu przy Abbey Road 3. Okazją było nawiązanie współpracy słynnego londyńskiego studia z producentem kolumn, z użyciem których tworzono wkrótce ścieżki dźwiękowe do największych produkcji kinowych i muzycznych. To właśnie na kolejnych edycjach modeli z Worthing powstały soundtracki do przygód 007 z Rogerem Moorem, Timothym Daltonem, Pierce’em Brosnanem i Danielem Craigiem. Przez następne dekady współpraca między Bowersem a producentami cyklu o Bondzie się zacieśniała, a jej kulminacją jest okolicznościowa seria flagowych bezprzewodowych słuchawek B&W Px8 z dopiskiem „007 Edition”.


Przerwa reklamowa
Zaliczam się do wielkich fanów Jamesa Bonda, choć nie podchodzę do wszystkich filmów bezkrytycznie; jedne podobają mi się bardziej, inne mniej, a pierwsze obrazy z Seanem Connerym raczej kiepsko się zestarzały. Trudno także przeoczyć fakt, iż w miarę jak seria zyskiwała popularność, agent 007 zamienił się w chodzący słup reklamowy. Pomiędzy pościgami, strzelaninami i miłosnymi podbojami zaczęto upychać luksusowe zegarki, telefony, samochody czy laptopy. Na szczęście, wszystko odbywa się na tyle dyskretnie, że nie odbiera  przyjemności z oglądania. Nie zdziwcie się zatem, gdy nowy Bond, bohater kolejnej, 26. już opowieści, w przerwach między ratowaniem świata będzie słuchał muzyki przez kolumny lub słuchawki B&W. Zwłaszcza że mógł wybrać znacznie gorzej.


Żegnamy reklamy
W drugiej połowie 2022 roku Bowers & Wilkins pokazał najnowsze flagowe słuchawki bezprzewodowe Px8. W celu uczczenia 60. rocznicy debiutu agenta JKM na srebrnym ekranie wypuszczono specjalną wersję okolicznościową „007 Edition”. Od podstawowej różni się głównie kolorem i kilkoma detalami stylistycznymi, nawiązującymi do filmowego cyklu. Po kilku tygodniach testowania odnoszę jednak wrażenie, że pierwotnym zamysłem przy projektowaniu Px8 były właśnie 007 Edition, a podstawowy model w kolorach czarnym i szaro-beżowym pozostanie dla tych, którzy nie załapią się na wersję limitowaną. 

16 021 Hifi 2 2023 001

Okolicznościowe logo.

 




Budowa
Dawno nie miałem do czynienia z tak męskimi i solidnymi nausznikami. Do testu dotarły w prostym sztywnym etui. Już na dzień dobry wita nas stylizowany napis „007”, nadrukowany na wieczku i wytłoczony na zamku błyskawicznym. Jeśli natomiast ktoś się spodziewał wewnątrz jakichś sprytnych gadżetów, to czeka go rozczarowanie. To nie są słuchawki nawiązujące do szalonej epoki lat 70. XX wieku. Bliżej im do powściągliwości nowego Q, którego poznaliśmy w filmie „Skyfall”.
W zamykanej na magnes przegródce zamiast wymyślnych akcesoriów znalazły się tylko dwa skromne kabelki: słuchawkowy USB-C/jack 3,5 mm i drugi, zakończony dwiema wtyczkami USB-C. Wyglądają na solidne, choć nie grzeszą urodą. Doświadczonemu użytkownikowi powinny wystarczyć; początkujący też sobie z nimi poradzi.
Natomiast same Px8 to mistrzostwo wzornictwa. Eleganckie, stylowe i zaskakująco dyskretne, z równym powodzeniem będą pasowały do garnituru z Savile Row, jak i dresu biegacza. Choć bardziej do tego pierwszego.
Precyzja i jakość wykonania to ekstraklasa. Muszle z przetwornikami, jarzma i metalowe elementy pałąka wykonano z aluminiowych odlewów. Spasowanie elementów jest tak precyzyjne, jakby od tego zależała przyszłość rodzaju ludzkiego. Pałąk i wokółuszne poduszki obszyto delikatną skórą napa w wybarwieniu midnight blue. Smoking w tym samym kolorze Bond miał na sobie w „Doktorze No”. Części muszli także oklejono granatową skórą, co wznosi poziom luksusu na jeszcze wyższą półkę.
Dyskretną bondowską aluzją są także perforacje górnej części obudów, kryjące mikrofony systemu ANC, jako żywo przypominające dziurkowanie pistoletowego tłumika. Umieszczone nad nimi niewielkie logo „007” rozwiewa wszelkie wątpliwości.
Oznakowanie kanałów znalazło się na tkaninowych wyściółkach po wewnętrznych stronach muszli. Zamiast banalnych liter L i R odpowiednie oznaczenia zostały umieszczone w… stylizowanych wylotach pistoletowych luf, znanych z czołówek wszystkich filmów o agencie 007. A już prawdziwą wisienką na torcie jest mały włącznik zasilania, anodowany na czerwono niczym przycisk odpalający katapultę, ukryty w lewarku zmiany biegów Aston Martina DB5. Towarzyszące mu przyciski obsługujące telefon i odtwarzacz muzyki, choć równie eleganckie, pozbawiono wyróżników. Na podkreślenie zasługuje natomiast precyzyjna regulacja głośności. 

16 021 Hifi 2 2023 001

Oznaczenia kanałów od wewnątrz muszli.

 




Wewnątrz aluminiowych muszli pracują 40-mm przetworniki Carbon Cone, wzorowane na kopułkach Carbon Dome, montowanych chociażby w zestawach głośnikowych serii 700 S3. Na ich cienką aluminiową membranę napyla się warstwę węgla, co podnosi sztywność, ale też pozwala przenieść częstotliwość rezonansową daleko poza granicę słyszalności. Na tyle, na ile pozwalał owalny kształt obudowy, głośniczek przesunięto do przodu i lekko skręcono do wewnątrz, co powinno przybliżyć efekt przestrzenny do wrażenia odbioru muzyki przez kolumny.
Za przetwornikami zamontowano moduły bezprzewodowej łączności Bluetooth 5.2 z kodekami aptX HD i Adaptive, układ aktywnej redukcji hałasów z trybem przezroczystości oraz wydajne akumulatory, zapewniające co najmniej 30 godzin pracy z włączonymi wszystkimi funkcjami. Jest jeszcze coś: wejście do DAC-a 24 bity/48 kHz, umożliwiające słuchanie muzyki „po kablu” bezpośrednio z laptopa lub smartfonu, z pominięciem ich wyjść słuchawkowych. Dla posiadaczy analogowych źródeł dźwięku przewidziano przewód zakończony od strony źródła minijackiem 3,5 mm, a od strony słuchawek wtykiem USB-C, pasującym do jedynego gniazda, jakie w nich zamontowano. Oznacza to, że nawet do odtwarzania muzyki ze źródeł analogowych trzeba włączyć zasilanie.
Regulacja pałąka odbywa się płynnie, z wyczuwalnym „oleistym” oporem. Dzięki szerokiemu rozstawowi Px8 będą pasowały na każdą głowę. Miękkie poduszki, wypełnione pianką z efektem pamięci, otaczają uszy czule, ale stanowczo. Ze względu na ponadprzeciętny nacisk zapomnienie o obecności słuchawek na głowie zajmie dłuższą chwilę. Z drugiej strony ów nacisk przyczynia się do bardzo dobrej pasywnej izolacji od otoczenia. Włączenie trybu ANC wycina resztę hałasów i wtedy otacza nas niczym niezmącona cisza.
Zgodnie z najnowszymi trendami, do Px8 007 Edition dołożono specjalną aplikację na smartfony. Jest równie stylowa i klasyczna w kolorystyce co słuchawki. Można w niej ustawić okres bezczynności, po którym przejdą w tryb uśpienia, automatyczne zatrzymywanie muzyki po zdjęciu nauszników z głowy, a także kilka innych opcji, przydatnych w codziennym użytkowaniu. Aplikację wyposażono też we wtyczki do odtwarzaczy Tidala i Deezera. Dlaczego tylko do tych – Bond jeden raczy wiedzieć. A nieodzowny korektor? Jest, a jakże. Nie wyobrażam sobie jednak agenta 007 słuchającego muzyki z equalizerem ustawionym w siodełko i ten pogląd najwyraźniej podzielają projektanci. Z regulacji barwy rozbitej na wiele częstotliwości pozostawili bowiem dwa poziome suwaki, opisane jako tony wysokie i niskie. Prawdziwy dżentelmen i tak ustawi je w położeniu neutralnym.
Naciśnijmy więc czerwony guzik i przenieśmy się do świata muzyki. 

16 021 Hifi 2 2023 001

W Px8 007 Edition znajdziemy tylko gniazdo USB-C

 




Wrażenia odsłuchowe
Ten test nie mógł się rozpocząć inaczej, jak od płyty „Bond 25”, nagranej w 2022 roku przez Royal Philharmonic Orchestra. Znajdziemy tam wszystkie  bondowskie tematy, ułożone chronologicznie od „Doktora No” do „Nie czas umierać”. Prawdziwa podróż przez muzyczne mody i style. I już od pierwszych taktów B&W pokazują, czym jest filmowy rozmach. Choć pod względem wizualnym stanowią wzór eleganckiej dyskrecji, to brzmieniowo odsłaniają niespodziewane pokłady szaleństwa. Szybkość i dynamika, podbudowane iście filmowym basem, nawet z melancholijnych fragmentów tworzą małe spektakle. Dodajmy do tego świetny timing i rozdzielcze, delikatnie rozświetlone wysokie tony, a otrzymamy receptę na umilenie nawet bardzo długich podróży. Tak jak nie sposób się nudzić w czasie oglądania przygód Jamesa Bonda, tak niepodobna przysypiać w trakcie słuchania nawet najbardziej monotonnej muzyki z B&W Px8 007 Edition na głowie.
Po przetestowaniu całej płyty miałem już z grubsza wyrobiony pogląd na brzmienie bondowskiego modelu, ale nawet trzypłytowi audiofile sięgnęliby po inny repertuar. Po efektownym preludium filmowym skierowałem zatem uszy w stronę muzyki klasycznej. I w tym samym momencie angielskie słuchawki ukazały inne, nieco bardziej stonowane oblicze. W pierwszym kontakcie sprawiały wrażenie, jak gdyby faworyzowały niskie tony, jednak cała ta basowość uleciała wraz z pierwszymi dźwiękami koncertu C-dur Bacha, zagranego przez Cecylię Bernardini z towarzyszeniem Dunedin Consort. Przepiękny dialog skrzypiec z obojem, grany na tle orkiestry, autentycznie chwytał za serce, a znakomita separacja instrumentów pozwalała wejrzeć w strukturę nagrania. Okazało się, że Px8 nie gubią się nawet w gęstych aranżacjach, traktując je jako wyzwanie, a nie powód do zakłopotania. Majestatyczny dół przypomniał o sobie w nagraniach organowych, a w orkiestrowych tutti chwilami odnosiłem wrażenie, jakby niebo waliło mi się na głowę. Angielskie słuchawki lubią grać głośno, bez kompresji ani uszczerbku na jakości brzmienia.
Przejście do repertuaru jazzowego, instrumentalnego i wokalnego ujawniło delikatne ocieplenie średnicy. Gwiazdy nie zachowywały wyniosłego dystansu, lecz umiejętnie budowały kameralną atmosferę, choć bez poklepywania po plecach. Szybki, precyzyjny i świetnie prowadzony kontrabas bez większych problemów wygrywał nawet karkołomne solówki, a lekkie podkreślenie przełomu średnicy dodawało dodatkowej energii wirtuozom czterech strun. To było jednak tylko przygotowanie słuchacza do wielkiego finału, jakim okazał się rock. 

16 021 Hifi 2 2023 001

 Czerwony przełącznik uruchamia pompę z czystą adrenaliną.

 




Podłączenie instrumentów do prądu zadziałało na Bowersy niczym zastrzyk czystej adrenaliny. Całe brzmienie oparło się na zdecydowanej i fantastycznie rytmicznej podstawie basowej. Jeżeli nie kojarzycie, na czym polega legendarny timing Naima, posłuchajcie B&W Px8. To ta sama szkoła prowadzenia sekcji rytmicznej.
Oczywiście nawet najbardziej ponury rock nie żyje samym basem. W brzmieniu nauszników z Worthing nie zabrakło więc przejrzystości ani detalicznych wysokich tonów, kojarzących się z wysokimi seriami kolumn Bowersa. Uwadze słuchacza nie umykają drobne odgłosy perkusjonaliów, ozdabiające główną linię melodyczną, choć nie obejrzymy migdałków wokalisty. Prawdziwym żywiołem Px8 jest klasyczny rock, z mocną sekcją rytmiczną, lampowym pierwiastkiem w średnicy i metalicznie połyskującą górą.
Po kilku tygodniach buszowania po nieprzebranych zasobach serwisów streamingowych z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że B&W Px8 007 Edition to jedne z najlepszych słuchawek rockowych, jakie możecie kupić za dowolne pieniądze. Budzą pożądany odruch wyszukiwania mniej popularnych wykonawców, a przy znanych i lubianych kawałkach aż trzeba się powstrzymywać przed rytmicznym potrząsaniem głową. Bez obaw, Px8 tkwią na niej tak stabilnie, że można nią wymachiwać na wszystkie strony.
Formalny test zamknąłem klamrą, złożoną z soundtracków do kina akcji w najlepszym wydaniu. Do niezwykle płodnego w tej dziedzinie Hansa Zimmera dołączyli John Williams, Ramin Djawadi, Alan Silvestri i inni uznani kompozytorzy. Jak rzadko które słuchawki B&W Px8 potrafiły stworzyć atmosferę seansu kinowego i nawet nie musiałem wytężać wyobraźni, by przywołać w pamięci znane sceny i obrazy. W trakcie tych wirtualnych seansów należy jedynie uważać z głośnością, bo łatwo się zapomnieć i zrobić sobie krzywdę. 

16 021 Hifi 2 2023 001

 Jarzma i obudowy z aluminiowych odlewów.

 




Konkluzja
B&W Px8 007 Edition to prawdziwe męskie granie. Czysta adrenalina, żadnego pitu-pitu. Co nie znaczy, że ich zalet nie docenią również przedstawicielki płci pięknej.

be 007 edition

 
Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 02/2023