HFM

artykulylista3

 

Audeze Euclid

024 027 Hifi 05 2022 003Audeze specjalizuje się w słuchawkach planarnych. Obok konstrukcji nausznych, najbardziej kojarzonych z tą technologią, Amerykanie porwali się na dokanałówki.

Pierwsze douszne iSine 20, ze względu na budowę otwartą, potraktowano jako ciekawostkę przyrodniczą. Nadzieję miłośników outdoorowej muzyki w high-endowej jakości wzbudziły zapowiedzi kolejnych modeli, jednak zarówno LCD-3i, jak i LCD-4i – również otwarte – były ciosem prosto w ich wytęsknione serca. Na szczęście, najnowsze przenośne Audeze Euclid to już normalna konstrukcja zamknięta. Ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami.



Budowa
Pod względem wizualnym Audeze Euclid są najelegantszymi słuchawkami, z jakimi się do tej pory zetknąłem. Na tle dalekowschodniej konkurencji, kuszącej opalizującymi wstawkami, wyglądają niczym James Bond w smokingu pośród uczestników karnawałowej parady w Rio. Pokazanie się w nich na mieście świadczy o przynależności do swoistej elity. Bilet wstępu kosztuje wprawdzie niemało, ale ci, którzy wiedzą, co w uszach piszczy, od razu docenią gust użytkownika.
Wszystkie modele Audeze są składane ręcznie w kalifornijskim zakładzie firmy. Z usług kooperantów Amerykanie korzystają sporadycznie, a jeśli już, to wybierają lokalnych dostawców. Z jednej strony – znajduje to odzwierciedlenie w wysokich cenach; z drugiej – nie istnieje coś takiego, jak „łańcuch dostaw”. W ciągu minionych dwóch lat przerwanie owego łańcucha skutkowało wstrzymywaniem produkcji niemal wszystkich artykułów konsumpcyjnych na całym świecie, od wiertarek po samochody. W Audeze przerwy są, owszem, ale jedynie w porze lunchu. Poza tym pańskie oko konia tuczy, a planarne słuchawki są zbyt delikatne i wyrafinowane, by narażać ich produkcję na kaprysy podwykonawców.
Obudowy Euclidów wykonano z aluminium, wykończonego w matowej czerni. Ze względu na zamontowane w nich przetworniki są dość duże, zdecydowanie większe od wszystkich dostępnych na rynku dokanałówek. Pod tym względem bliżej im do TWS-ów Grado, ale trudno to uznać za ułomność. Dzięki takim gabarytom wygodniej mocuje się je w uszach i ewentualnie później poprawia ułożenie, a nie ważą tyle, by chciały wypadać przy każdym ruchu głowy.
W miejscu łączenia połówek obudowy umieszczono złocone pierścienie, co w zestawieniu z głęboką czernią wygląda wyjątkowo elegancko. A to dopiero przygrywka, bo za prawdziwą perełkę wzornictwa można uznać ozdobne dekielki zewnętrzne. Składają się z dwóch warstw. Wewnętrzną wykonano z węglowej plecionki, a zewnętrzną – z przezroczystego akrylu. Razem dają efekt trójwymiarowej głębi, potęgowany przez wypukłe logo Audeze w kształcie stylizowanej litery „A”. Wytężając wzrok, u jej podstawy dostrzeżemy mały otwór stratny, wyrównujący ciśnienie powierza wewnątrz komory. Zajrzyjmy zatem do środka.

024 027 Hifi 05 2022 001

 

Kabel należy poprowadzić
za uchem.

 


Przetwornik
Mając do dyspozycji obudowy Euclidów, producenci z Chin wcisnęliby do nich zapewne po trzy albo więcej przetworników zrównoważonych. Następnie obsypali całość brokatem i wypuścili na rynek przy dźwięku fanfar. Najwyraźniej konstruktorom Audeze tego typu pomysły nie przychodzą do głowy, bo w Euclidach umieścili tylko jeden przetwornik planarny, za to o średnicy aż 18 mm. Jest to bodaj największy pojedynczy głośniczek pracujący w zamkniętych dokanałówkach, choć w otwartych dousznych planarach tej firmy średnica dochodziła nawet do trzech centymetrów.
Cienką mylarową membranę z nałożoną na niej cewką Uniforce napędzają neodymowe magnesy N50, ujęte w firmowy kształt Fluxor. Z tyłu powierzchni drgającej zamontowano ażurowe dyfuzory Fazor, których zewnętrzne fragmenty tworzą wspomniane złote pierścienie spajające połówki obudów. Ich zadaniem jest optymalizacja niskich częstotliwości. Tulejki wchodzące do kanału słuchowego zabezpieczono stalową siateczką.


Wyposażenie
Audeze Euclid reprezentują coraz liczniejszą rodzinę słuchawek OTE. Oznacza to, że wychodzący z nich przewód skierowany jest ku górze i, obejmując małżowinę, swobodnie zwisa z tyłu ucha. Pomysł ten do sprzętu amatorskiego przywędrował wprost z estradowych monitorów dousznych, a za jego stosowaniem przemawia niewrażliwość słuchawek na przypadkowe szarpnięcia kablem. W większości tego rodzaju konstrukcji stosuje się wymienne przewody, a Audeze nie jest tu wyjątkiem. W Euclidach zastosowano obrotowe gniazda MMCX, co otwiera drogę do eksperymentów z customowym okablowaniem. W swoich dokanałówkach Amerykanie zastosowali plecionkę ze srebrzonej miedzi, więc poprzeczka wisi wysoko. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by ją jeszcze podnieść. Może być drogo? Trudno, w końcu słuchawek za sześć tysięcy nie kupuje się z zasiłku dla bezrobotnych.
W wyposażeniu Audeze dodaje dwa komplety dousznych wkładek – standardowe silikony i pianki Comply, a także przybornik do czyszczenia i kilka innych gadżetów. Wszystkie te dobra zapakowano w podróżny kuferek Pelican 1010, w którym ewentualnie zmieści się także przenośny DAC. Wspominam o nim, ponieważ parametry słuchawek tylko na papierze wyglądają przyjaźnie. Pełnię możliwości Euclidy ukażą dopiero z mocnym wzmacniaczem, przenośnym przetwornikiem c/a lub odtwarzaczem plików. Jeżeli natomiast ktoś ma zamiar podłączyć je bezpośrednio do smartfonu, to niech lepiej od razu zaopatrzy się w tanie dalekowschodnie pchełki, a zaoszczędzone pieniądze przekaże na pomoc bezdomnym zwierzętom. Przynajmniej to zrobi z sensem.

024 027 Hifi 05 2022 001

 

W wyposażeniu znalazły się
przewody ze srebrzonej miedzi.

 


Wrażenia odsłuchowe
Audeze Euclid kosztują tyle, ile Sennheisery IE900 (pomijam promocje obejmujące amerykańskie słuchawki). Naturalne więc było porównanie ich z flagowcem z Wedemark. Jednak już po kilkunastu minutach dałem sobie z tym spokój. Obie konstrukcje reprezentują tak odmienne szkoły brzmienia, że konfrontowanie ich ze sobą okazało się bezcelowe. Niemieckie słuchawki stawiają na czystość, neutralność i analityczność, natomiast amerykańskie skręciły w stronę niewielkiego ocieplenia, muzykalności i potęgi. Tam mieliśmy wyrafinowane danie z kuchni molekularnej. Tu kawał grillowanego steku w towarzystwie złocistych frytek i oszronionego kufla zwieńczonego wianuszkiem piany. Strawa niby prosta, ale nie prostacka, co Euclidy udowodniły w kolejnych tygodniach.
Biorąc pod uwagę cenę i zastosowaną technologię można po nich oczekiwać nieziemskich wrażeń i… srogo się zawieść. Otóż Audeze Euclid grają… zwyczajnie. Tak, to nie przejęzyczenie. Nie powalą na dzień dobry atomowym basiskiem. Nie zadziwią unikalną sceną stereo ani nie porażą ilością informacji wydobytych z nagrań. Wszytko w nich jest na swoim miejscu – idealnie poukładane, jednak natychmiast po włożeniu ich do uszu dostrzega się szlachetność. Przypomina to sytuację, gdy chodząc po wystawie sprzętu grającego i zaglądając do kolejnych pokoi, w jednym z nich trafiacie na brzmienie, które już w progu zwraca uwagę. Z pozoru niczym specjalnym się nie wyróżnia, a jednak jest odmienne od reszty prezentacji. Kolejne minuty utwierdzają was w tym wrażeniu, a później to brzmienie staje się punktem odniesienia dla następnych odsłuchów. Audeze Euclid mają właśnie to „coś”, co natychmiast plasuje sprzęt w kategorii hi-endu. Po zakończeniu formalnego testu długo jeszcze się z nimi nie rozstawałem, traktując ich brzmienie jako wzorzec słuchawek przenośnych.
Wspomniałem na wstępie o lekkim ociepleniu. Nie ma ono jednak nic wspólnego z zawoalowaniem góry pasma. Planarne przetworniki są niewiarygodnie szybkie i rozdzielcze, jednak wszystkie informacje przekazują niejako od niechcenia. Jeżeli skupimy uwagę np. na perkusiście w jazzowym ansamblu, docenimy nie tylko idealnie utrzymane tempo, ale także drobne odgłosy towarzyszące uderzeniu w werbel czy też dźwięczność blach. I choć tylko prawdziwie mistrzowskie konstrukcje dorównają pod tym względem Euclidom, wszystkie powyższe atrakcje w muzyce nie dominują, lecz stanowią jeden z elementów składających się na wyjątkowe brzmienie.
Na przeciwległym skraju pasma dzieje się jeszcze ciekawiej. Mając w uszach 18-mm przetworniki, można się spodziewać spektakularnego dołu i pod tym względem Audeze nie można zupełnie nic zarzucić. Gęsty, głęboki i kontrolowany bas potrafi zejść do progu słyszalności, a jeśli w nagraniu zaplątały się jakieś infradźwięki, jak np. w soundtracku „Incepcji” autorstwa Hansa Zimmera, wyczuwałem je jako drgania całego ciała. Żadnego dudnienia ani podbicia przełomu średnicy. Po prostu klasa przez wielkie „k”.
Dodajmy do tego wspomnianą szybkość przetworników planarnych, a uzyskamy receptę na referencyjny bas słuchawek dokanałowych. Bez względu na repertuar i pomimo ogromnego potencjału, pozostaje on wierny założeniom neutralności. Nigdy nie wychodzi przed orkiestrę ani nie podbarwia średnicy. Jego zawartość w paśmie jest idealna.
Skraje pasma zasługują na miano high-endowych, ale i tak to średnica pokazuje, na co warto wydać sześć tysięcy ciężko zarobionych złotych. W czasie testowania sprzętu grającego często korzystam z nagrań grupy The Persuasions, gdzie kilku wokalistów wykonuje a capella własne interpretacje znanych przebojów. Ich głosy tak bardzo się od siebie różnią, że nie sposób ich pomylić. Jednak tę hiperrealistyczną plastyczność męskich wokali potrafią odwzorować jedynie nieliczne urządzenia. Dokanałowe Audeze pewnie dołączyły do tego grona. Równie wybornie ukazały barwy gitar akustycznych i klasycznych, a dyżurne audiofilskie smędziary, pokroju Chlary czy Susan Wong, mogły wywołać zdrożne myśli u dorastających młodzieńców.
Ostatnim elementem spajającym brzmienie Euclidów jest stereofonia. Pod tym względem miałem do czynienia z jednymi z najlepszych dokanałówek w całej recenzenckiej karierze. Panorama dźwiękowa przybrała kształt szerokiej elipsy, w granicach której swobodnie lewitowali wykonawcy. Bliskie i dalsze plany były wyraźnie rozbudowane na boki. Ich kontury wycięto skalpelem, a jeżeli część dźwięków lądowała wewnątrz głowy, to nie poczytywałem tego za coś nienaturalnego. Słuchając muzyki przez kolumny, niektóre instrumenty i wokalistów można zlokalizować pośrodku sceny. Tym razem to ja „wszedłem” pomiędzy głośniki.

024 027 Hifi 05 2022 001

 

Złocone gniazda MMCX
pozwalają na swobodny
dobór okablowania.

 


Konkluzja
W przypadku oceniania klasy słuchawek, odnosi się brzmienie do kolumn i stosuje się umowny przelicznik ceny 1:10. Czy kierując się nim, można porównać dźwięk Euclidów do zestawów głośnikowych za 60 tysięcy? Trudno powiedzieć, bo rozrzut brzmieniowy jest w tym segmencie ogromny. Wiem natomiast jedno: nawet jeśli traficie na takie, które grają identycznie, nie zabierzecie ich ze sobą na wycieczkę.


 

 

Audeze Euclid



Mariusz Zwoliński
Źródło: HFM 05/2022