HFM

artykulylista3

 

GoldenEar Triton One.R

048 053 Hifi 06 2023 004Kolumny GoldenEar gościły już na naszych łamach. Triton Five („HFiM” 11/2016) otrzymał nawet wyróżnienie roku 2017. Firma jest relatywnie młoda – powstała w 2010, ale jej założyciele – Sandy Gross i Don Givogue – przez 40 lat zdobywali doświadczenie w Polk Audio i Definitive Technology.




Oferta GoldenEara, jak na warunki amerykańskie, jest przystępna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę renomę, jaką w krótkim czasie udało się firmie wypracować. Trzon stanowi sześć kolumn podłogowych. Najtańsze – Triton Seven – kosztują w Polsce 10810 zł, zaś za najdroższe – Triton Reference –  zapłacimy 61100 zł. Katalog obejmuje ponadto trzy monitory oraz głośniki centralne, subwoofery i akcesoria montażowe. Wolnostojące Tritony doczekały się wielu przychylnych recenzji w prasie fachowej jako high-endowe głośniki stereo. Nic dziwnego – od razu widać, że są wynikiem interesującej, autorskiej koncepcji.


Budowa
Tritony One.R są bardzo wysokie – mężczyźnie średniego wzrostu sięgają do szyi. Mimo to wyglądają lekko. Są też bardzo wąskie; fronty do tego stopnia, że trudno uwierzyć, że zmieściły się na nich głośniki. Schowano je za półokrągłymi maskownicami. Ręce świerzbią, żeby je zdjąć, ale nie polecam. Wprawdzie da się to zrobić, ale tylko raz, a założenie z powrotem będzie się wiązało z wizytą w serwisie i wydatkami.
Wzorem maskownic zaokrąglono też górną ściankę, więc nie postawicie na niej kwiatka ani innej ozdóbki. Cała skrzynia opada i rozszerza się do tyłu, również  zaokrąglonego. Brak ścianek równoległych utrudnia powstawanie wewnątrz fal stojących. W tym przypadku to wyjątkowo istotne, bo ma je co wzbudzać.




048 053 Hifi 06 2023 001

 

Gniazdo zasilania, wejście RCA, standardowe zaciski i przydatne pokrętło


Skrzynie pokryto czarnym lakierem na wysoki połysk. Na bokach znów widać maskownice. Te akurat można spokojnie zdjąć, bo trzymają się na magnesach. Pod nimi zamontowano cztery (po dwie na stronę) płaskie membrany bierne, zawieszone na szerokich resorach. Mają kształt określany jako stadion. Poprawiają efektywność pracy aktywnej sekcji toru niskotonowego. Tę tworzą aż trzy przetworniki o identycznym kształcie, zamontowane z przodu. Ich membrany zrobiono z nomeksu impregnowanego polimerami, a rozmiar 13 x 23 cm odpowiada głośnikowi o średnicy 18 cm. Magnesy są olbrzymie (producent określa je mianem Focused Field), kosze odlewane, a resor – bardzo szeroki, co umożliwia pracę z dużym wychyleniem.
Tritony One.R są półaktywne, co oznacza że sekcję basową zasila wbudowany wzmacniacz. Układ o mocy szczytowej 1,6 kW pracuje w klasie D. Ze względu na wysoką sprawność energetyczną nie wymaga radiatora wystającego na zewnątrz. Wymaga za to zasilania. Sieciówki znajdują się w komplecie. Obok dwubolcowego gniazda dla nich znalazło się pokrętło regulacji natężenia basu. Wprawdzie na skali jest zapadka, ale nie należy jej traktować jako pozycji „zero” – w każdym pokoju trzeba dopasować natężenie niskich tonów do warunków pomieszczenia i własnych upodobań.




048 053 Hifi 06 2023 001

 

Skomplikowana
autorska konstrukcja.


Zwrotnica dzieli pasmo przy 90 Hz i na tym moduł subniskotonowy kończy pracę – to załatwia filtr górnoprzepustowy. Dolnoprzepustowy jest cyfrowy i został zrealizowany z wykorzystaniem DSP. To skomplikowany projekt, ale producent podkreśla, że dzięki temu udało się zachować spójność pasma.
Przewody głośnikowe podłącza się do pojedynczych zacisków. Wąsko rozstawionych, więc trzeba uważać w czasie instalacji, żeby nie spowodować zwarcia. Do subwoofera można też podłączyć sygnał z wyjścia LFE w procesorze bądź amplitunerze AV. Regulacja natężenia niskich tonów jest bardzo szeroka: od niemal zera do „mnóstwo cytrynowa siła”, czyli ryczących dźwiękospadów. Uczulam na to, bo zwykle podobne ustrojstwa działają w zdecydowanie węższym zakresie.
Subwoofer wykorzystuje niemal całe wnętrze obudowy, podzielone przegrodami, wzmocnieniami i obficie wytłumione mieszanką owczej wełny i dakronu (materiał, z którego szyje się nowoczesne żagle). Jakby tego było mało, zastosowano wkładki tłumiące z otwartokomórkowego polietylenu (ma formę pianki, często służy do ocieplania ścian oraz poddaszy i charakteryzuje się bardzo dużą oddychalnością).
Zwrotnicę z dobrych komponentów (m.in. kondensatory foliowe) przykręcono do dna obudowy, a okablowanie wewnętrzne ma „optymalizowany splot”, choć szczegółów producent nie podaje. W ogóle, na stronie importera aż roi się od technicznych terminów, jakby Tritony były statkiem kosmicznym. Faktycznie, to nietuzinkowa konstrukcja, ale przyznam, że zrozumiałem niewiele. Weźmy na przykład samą skrzynię: wygląda na to, że jest wykonana z kompozytu (podobnie jak u Wilsona) o nazwie Medyt, natomiast określenie „monokształtna obudowa” może sugerować, że została wycięta z jednego bloku materiału. Jeżeli to prawda, to faktycznie rarytas, który na przykład w Rockportach generuje monstrualne koszty.




048 053 Hifi 06 2023 001

 

Gniazdo zasilania, wejście RCA, standardowe zaciski i przydatne pokrętło


Część średnio-wysokotonowa (z kawałkiem wysokiego basu) pracuje w obudowie… w obudowie. To nie błąd – w dużej skrzyni umieszczono odrębny monitor, również z nierównoległymi ścianami. W jego zamkniętej i dodatkowo wytłumionej komorze pracują trzy przetworniki, ustawione w symetrycznym układzie MTM. 13-cm nisko-średniotonowe mają membranę z usztywnianego polimeru. Cewki napędza przewymiarowany magnes. Najciekawszy wydaje się głośnik wysokotonowy, w nomenklaturze GoldenEara określany jako HVFR. Tak naprawdę to AMT, dla mnie najlepsza tego typu konstrukcja pod Słońcem, o ile dobrze wykonana i zaaplikowana. Uprzedzając fakty: w Tritonach wyszło świetnie, a efekt jest porównywalny z Legacy.
Na koniec kilka słów o parametrach. Pasmo przenoszenia zaczyna się od 13 Hz i – znów – to nie błąd. Oznacza po prostu, że bas jest przetwarzany razem z sygnałami, których nie usłyszymy, ale je poczujemy. Jeżeli chodzi o impedancję nominalną, to producent deklaruje 8 omów. Ale jako że w wąskim zakresie jej wartość spada lekko poniżej 3 omów, to właściwiej byłoby mówić o 4 omach.
Podsumowując: w Tritonach One.R dostajemy kawałek ciekawej technologii. Cena na tle konkurencji wydaje się bardzo atrakcyjna.




048 053 Hifi 06 2023 001

 

Logo na obłej podstawie.


Wrażenia odsłuchowe
Ależ to fajnie gra! Wystarczyło kilkanaście sekund i już byłem kupiony.
Zgoda, nie jest to w pełni naturalny dźwięk, powiem więcej: jest zrobiony, zakombinowany, upiększony, dopompowany, ale wiecie co? Mam to gdzieś, bo wciąga i daje mnóstwo uciechy. Gdybym usłyszał te kolumny w wieku 17 lat, kiedy rozpoczynałem przygodę z hi-fi, to – za przeproszeniem – narobiłbym w spodnie.
Brzmienie można określić jako efekciarskie, ale co z tego, skoro jest zdrowe, dobrze ulepione i wyważone. Tak sprytnie, że jego atuty, które zwykle prowadziłyby do utraty innych pozytywnych cech, nie psują tego, co w muzyce najważniejsze. A już pisanie o nim to czysta przyjemność, bo można się wypowiedzieć konkretnie i komunikatywnie. Tak, że każdy sobie wyobrazi dokładnie to, co trzeba.
Kolumny są wielkie, ale dźwiękiem grają ogromnym, a przy okazji czystym, wyraźnym i swobodnym. Otacza nas jego fala. Płynie rozlegle, ale nie przytłacza. Brzmienie, mimo że mięsiste, nasycone i gęste, nie zlewa się, a muzycy nie wchodzą sobie na głowy. Odnosi się nawet wrażenie, że mają wokół siebie znacznie więcej miejsca i powietrza, w którym powiększone instrumenty i źródła pływają jak rybki przeniesione z małego akwarium do basenu. To się musi podobać, zwłaszcza w repertuarze, który wymaga swobodnego przekazania dużej ilości informacji.

Reklama

Na przykład w ciężkim graniu – każda gitara to poważna sprawa, a basowa – uff, co za potęga. Stopa daje kopa, a talerze – aż czujemy przenikliwe wibracje metalu. Każdy plan i pan siedzi na osobnym stołku, a my słyszymy wszystko wyraźnie, jakby wszyscy grali solo i żadne sygnały z boku nie zakłócały odbioru. Wokal to osobna historia: facet ma trzy metry wzrostu, co wcale nie przeszkadza. Przeciwnie, głos jest nadrealistyczny, oparty na wytrenowanej przeponie, z dykcją aktora starej szkoły. Monumentalna całość podszyta koncertowym szwungiem i energią płynie z zaskakującą lekkością.
Skąd się ona bierze? Do końca trudno stwierdzić, ale na pewno z przejrzystości, której nie jest w stanie zgasić nawet kiepska realizacja. Może to nie jest kryształ i precyzja Wilsonów Sabrina, ale na łopatologię nie pozwala znakomity przetwornik wysokotonowy. Dzięki niemu dźwięk pozostaje rozdzielczy, barwny i lotny. Dodajmy: w natężeniu co najmniej hojnym. Miłośnicy góry będą zachwyceni jej dźwięcznością i soczystością. To po prostu AMT z wysokiej półki, a że wyciśnięto ponad 100% normy, to nawet lepiej, bo nie wyobrażam sobie, żeby to komuś przeszkadzało.




048 053 Hifi 06 2023 001

 

Membrany bierne.


W teście wspomnianych Sabrin pozwoliłem sobie na akapit o „Why Worry” Dire Straits. Tutaj też się należy, bo nastrój tej ballady jest budowany przestrzenią. Tritony One.R biorą nas za rękę i prowadzą na scenę jak w Teatrze Wielkim (byłem na niej z tysiąc razy, jeśli nie więcej). Delikatne, ale dźwięczne i perliste gitary śpiewają z odległych miejsc, a pogłos pływa i faluje wokół. Powietrze? Jest czym oddychać. Wszystko jest duże, choć akurat głębi mogłoby się pojawić więcej. Natomiast czasem odnosimy wrażenie, że muzyka nas otacza. Gdybym się spotkał z 17-letnim sobą i chciał młodzieńca najpierw przeciągnąć pod kilem, a później wcisnąć w fotel, to puściłbym mu „Équinoxe” Jarre’a. To muzyka, która pokazuje wszystko, co w Tritonach najlepsze. Ogromna, pełna powietrza scena sprawia, że cały ten drobiazg ma gdzie fruwać. A więc fruwa z lewej na prawą, z góry na dół, lepiej nie śledzić głową, bo coś strzeli w karku i trzeba będzie masować. Obfitość góry robi robotę, a nawet pojedynczy dzwoneczek błyska oślepiającym blaskiem. Każdy dźwięk zyskuje dokładną definicję i ostre kontury; istnieje osobno. Ta wyrazistość uderza. Pewnych rzeczy chyba dotąd nie słyszałem albo umykały w dalszych planach. A tutaj nie ma drugich czy trzecich planów, bo wszystko jest ważne i trzeba to koniecznie pokazać. Powiem szczerze, że miejscami czułem się, jakbym słuchał tej muzyki po raz pierwszy. To chyba najlepszy Jarre, z jakim się zetknąłem – zaprezentowany w najszerszym paśmie, z każdym szczegółem wyświetlonym osobno, w zjawiskowo bogatej i gęstej palecie barw. Chciałbym mieć Tritony choćby dla dyskografii tego jednego muzyka. No, może jeszcze kilku jego kolegów „od parapetów”. Bo takiego basu nie słyszałem nigdzie indziej. Owszem, na różnych kolumnach potrafił powiedzieć „tu jestem”, a nawet mocniej mruknąć. Czasem pomruk przechodził w głębsze rejony, ale nie w coś takiego, jak tutaj: basisko jak dzwon, wprawiające w wibrację kanapę, na której siedzę. Gęste, nasycone, sprężyste – kawał mięcha, petarda. Jestem pewien, że wcześniej tu tego nie było, ale skoro jest, musi zostać. Bo nie przeszkadza, niczego nie zabarwia, jakby faktycznie monitor zbudowany wewnątrz skrzyni żył osobnym życiem.

Reklama

Potencjometr głośności sekcji basowej ustawiłem pomiędzy godziną 10.00 a 11.00. To się sprawdzało w pokoju rzędu 25 m². Było na pewno więcej niż dosyć, ale tak mi się spodobało, że przekręciłem na 12, do zapadki, a później słuchałem z bananem na twarzy i ciarkami na plecach. Zapas nadal pozostaje potężny, wystarczy do nagłośnienia 70 m², a może i więcej. Charakter dołu świetnie tu pasował, bo wiadomo – elektronika. Jak się sprawdzi gdzie indziej?
Na pewno wzbudzi kontrowersje, bo jest skrojony według recepty na potężny bas. A jak ma być inaczej, skoro wewnątrz mamy wzmacniacz 1600 W, trzy aktywne „osiemnastki” i cztery membrany bierne? Już one same definiują charakter i rysunek dołu jako potęgę o niezbyt ostrych konturach. Nie ma wzmacniacza, który by je wziął za twarz i całkowicie pozbawił bezwładności; ona jest wpisana w projekt, skoro nie ma cewek i magnesów. Z biernych membran korzystali Thiel i Sonus Faber w słynnych monitorach Extrema właśnie po to, żeby wykręcić jak najwięcej na ograniczonej powierzchni, a ta tutaj to razem obszar miednicy. A więc kontrabasy w symfonice muszą być podkręcone i mam przeczucie, że to się wielu słuchaczom spodoba. Gdyby bas wpadał z rozpędem na wyższe rejony, zabarwiał średnicę, przyciemniał brzmienie, to – zgoda – szkodnik. Ale pozostaje obojętny dla reszty pasma.
Inna sprawa, że średnica również jest pogrubiona, co słychać w dźwięku instrumentów akustycznych. Tyle że w orkiestrze symfonicznej nie widzę zafałszowań, które by stanowiły odejście od neutralności i wywołały wewnętrzny sprzeciw. Przeciwnie, pasmo pozostaje proporcjonalne i zrównoważone. Nieproporcjonalny za to jest rozmach i szerokość grania. W nazwie orkiestry znalazło się słowo „wielka” – i tak to właśnie wygląda w wykonaniu Trytonów. Bęben u Berlioza też będzie, oj, wielki. Armaty u Czajkowskiego – spektakularne. A wszystko popłynie do nas szeroką falą, czysto, wyraźnie i dźwięcznie. Poczujemy też oddech potężnego składu. I co z tego, że Beethoven czy Szostakowicz zabrzmią jak soundtrack?


Konkluzja
GoldenEar nie bierze jeńców. Chętnie posłucham najdroższych podłogówek, a później najtańszych. Spodziewam się, że na obu biegunach znajdę rodzynki godne uwagi. W dodatku wycenione, jakby producent nie słyszał o inflacji. 

Reklama

  


GoldenEar Triton One.R

Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 06/2023