HFM

artykulylista3

 

Piega Coax 611

052 057 Hifi 12 2022 008Historia postępu to historia ryzyka. Zrobienie czegoś, czego jeszcze nie było, to proces złożony z mnóstwa porażek, zakończony – w optymistycznym scenariuszu – jednym sukcesem. Nie zamierzam tu, bynajmniej, porównywać postępu w hi-fi do postępu ludzkości, ale taka luźna analogia przychodzi mi do głowy, kiedy do odsłuchu trafiają urządzenia w mniejszym lub większym stopniu wychodzące poza technologiczny mainstream high-endu.

 

Nie miałem wcześniej okazji bliżej poznać żadnego modelu Piegi, stąd testowi od początku towarzyszył element ekscytacji. Tym bardziej, że – jak się wkrótce okazało – szwajcarska manufaktura należy do tych, które bez oglądania się na innych wydeptują własne ścieżki.
Firma powstała w połowie lat 80. XX wieku, by po dekadzie eksperymentów ustanowić swoje, obowiązujące do dzisiaj, techniczne status quo. I tak – po pierwsze – mamy do czynienia z wysokotonowymi (a w wyższych seriach nawet średnio-wysokotonowymi) przetwornikami wstęgowymi; po drugie – z aluminiowymi obudowami.


Wstęgi, wstążki, wstążeczki
Przetworniki wstęgowe stanowią niewielki fragment rynku hi-fi, a sposób, w jaki stosuje je Piega, tworzy już zupełnie wyjątkową niszę. Aluminiowe obudowy z kolei w latach 90. (kiedy Piega z nimi zaczynała) były postrzegane jako konstrukcyjna herezja, i – pomimo upływu czasu – pozostają na tyle rzadkie, że i tak z początku zamiast uznania wywołują zaskoczenie.
Wstęgi w kolumnach Piegi występują w pięciu odmianach. Aplikacje są na tyle ważne, że decydują o podziale na serie w katalogu. Elitę stanowią rozwiązania określane jako Line Source oraz Coaxial Midrange. To pierwsze znajdziemy we flagowej serii Master Line Source (w skrócie nazywanej Master), a drugie – w Coax Gen2. Oba podejścia mają jedną zasadniczą cechę wspólną: łączą membrany tonów wysokich i średnich. W specyfikacjach technicznych nie znajdziemy, co prawda, informacji o punkcie podziału w zwrotnicy, za to producent podkreśla, że teoretyczny użyteczny zakres roboczy takich przetworników sięga na dole pasma 450 Hz. A to obejmuje lwią część średnicy.


Różnice pomiędzy Line Source i Coaxial Midrange polegają na sposobie rozchodzenia się dźwięku. W największym skrócie, w Line Source odbywa się to wzdłuż linii pionowej, co pozwala na użycie większej liczby tego rodzaju przetworników w obudowie (jeden pod drugim) bez obawy o przesunięcia fazowe w zakresie obsługiwanych częstotliwości. W Coaxial Midrange natomiast dźwięk rozchodzi się współosiowo z centralnego źródła punktowego. Punktowe źródło gwarantuje również brak przesunięć fazowych, pod warunkiem, że na jedną kolumnę będzie przypadać jeden przetwornik tego rodzaju. Dodatkową zaletą wstęg koaksjalnych jest ustawność – wyposażone w nie kolumny mają być mniej wrażliwe na warunki akustyczne w pomieszczeniu odsłuchowym. Warto przy tym wspomnieć o rozwiązaniu najbardziej elitarnym. We flagowym modelu Master Line Source wstęgi wysokotonowe i średniotonowe rozstały rozdzielone – aż 12 membran obsługuje górę, a 9 średnicę – oraz umieszczone w autonomicznej względem sekcji basowej obudowie. Ale zejdźmy na ziemię.
W seriach Premium i Premium Wireless wstęgi zastosowano tylko w części wysokotonowej i oznaczono symbolem LDR (Linear Drive Ribbon). W linii Ace tweetery oparto natomiast na znanej koncepcji AMT (Air Motion Transformer), która w teorii nie jest, co prawda, wstęgową, ale przyjmijmy w przybliżeniu, że „wstęgopodobną”.
Membrany wstęgowe mają swoje oczywiste zalety. Ich lekkość i grubość (a raczej cienkość) ułatwiają kontrolę drgań, co w efekcie przekłada się na dokładniejsze brzmienie. Lekkie membrany łatwiej napędzić, przetworniki na nich oparte łatwiej się chłodzi. Wadą jest bardziej skomplikowana i przez to droższa produkcja.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Współosiowy przetwornik
średnio-wysokotonowy.

 
 
 

 



Obudowy
Drugą charakterystyczną cechą Piegi są aluminiowe obudowy. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek testował takie kolumny, choć producentów idących tą drogą kilku by się znalazło. W pierwszym odruchu metalowe skrzynki rodzą zasadniczą wątpliwość – czy to aby nie będzie dzwoniło? Jeżeli konstrukcja została wykonana prawidłowo, to nie powinno. Piega pozostaje wierna tej idei od ćwierćwiecza, co oznacza, że wszystkie lekcje już dawno odrobiła.
Pierwsza zaleta aluminium wiąże się z samą obróbką metalu. Dzięki odpowiedniemu frezowaniu można uniknąć ostrych krawędzi, odpowiedzialnych za niekorzystne zjawisko dyfrakcji fal. Druga zaleta to sztywność własna, za sprawą której ścianki kolumny nie są narażone na trudną do kontroli „pracę”, charakteryzującą tradycyjne skrzynki. Nie oznacza to jednak, że obudowy nie będą rezonować. Owszem, będą, ale inaczej. Inaczej też należy ich rezonanse tłumić. Trzeba odpowiednio dostroić (czytaj: naprężyć) względem siebie ścianki boczne. Piega opracowała stosowny system – TIM (Tension Improve Module), który przybliżymy, opisując wnętrze testowanego modelu.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Tension Improve Module drugiej
generacji. Metalowe ścianki,
metalowe szyny i metalowe wsporniki.

 
 
 

 



Coax 611
A ten nazwa się Coax 611 i jest nową pozycją w zupełnie odświeżonej serii Coax, z dopiskiem Gen2. Nie trzeba być znawcą poezji, aby zrozumieć, co autorzy mieli na myśli – chodzi o drugą generację głośników współosiowych.
Aktualną linię Coax Gen2 zaprezentowano na wystawie High End 2022 w Monachium. Tworzą ją cztery niedawno opracowane konstrukcje: duże podłogówki 811, mniejsze 611, monitory 411 oraz głośnik centralny 211. Pozostałe trzy, oznaczone dodatkowo jako Ltd., to nowe wcielenia modeli znanych z pierwszej generacji Coax: 711, 511 i 311.
Coax 611 to zamknięta, wolnostojąca kolumna trójdrożna z podwójnymi terminalami. Maskownica zakrywa prawie całą powierzchnię frontu i trzyma się na magnes tak mocny, że o jej zdjęciu samymi palcami można zapomnieć. Producent dostarcza w komplecie magnes w kształcie dużej figury szachowej, który umożliwia demontaż maskownicy, ale nawet i z tą pomocą czynność nie należy do prostych. Kiedy już się z nią uporamy, zobaczymy sześć przetworników. Jednak w przypadku Piegi nawet liczenie do sześciu może sprawić niespodziankę. Okazuje się bowiem, że aż trzy dolne „woofery” to membrany bierne – do niczego nie podłączone i pozbawione całej sekcji napędowej. Zostają zatem tylko trzy głośniki, z których ten znajdujący się najwyżej – średnio-wysokotonowy – to w praktyce dwa. Zastosowaną w nim wstęgę oznaczono symbolem C112+ i wykonano z tworzywa o nazwie upilex o grubości 20 μm i takiej samej grubości folii aluminiowej. W odległości 1 mm z obu stron membrany ulokowano neodymowe magnesy. Są przyklejone na miękko do metalowego okratowania.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Rozbrojony front.
 
 
 

 



Wszystkie stożki – zarówno te aktywne, jak i bierne – mają średnicę 16 cm. Nie jest to wielkość imponująca, ale – jak się okazuje – w pełni wystarczająca. A kiedy sprawdzimy dane techniczne (pasmo przenoszenia zaczyna się od 32 Hz), to efekt zapowiada się obiecująco. Na głośnikach znajduje się oznaczenie L16RNX H1780-08 – mamy więc do czynienia z produktami Seasa, wykonanymi jednak według specyfikacji przygotowanej przez Piegę.
Odtrąbiliśmy na samym początku, że obudowy są w całości aluminiowe, ale po wykręceniu głośników musimy tę informację nieco skorygować. Owszem, cała skorupa zewnętrzna to aluminium. Na ściance frontowej ma grubość 1 cm, bocznych zmierzyć nie ma jak, ale można założyć, że jest podobnie. To, o czym jednak firma milczy, wiąże się z faktem, że pod aluminiowym frontem znajduje się nie byle jaka, bo aż 3-cm warstwa… MDF-u. Jak widać, nie wszystko aluminium, co się świeci. Ścianki boczne pokryto od wewnątrz dość twardą matą. Poza tym we wnętrzu widać system TIM, a właściwie jego nowszą wersję – TIM2. Ta technika zapewnia optymalną dystrybucję działających na obudowę naprężeń i niweluje niepożądane rezonanse. TIM2 składa się z pionowych szyn (trzy na każdą ściankę boczną) biegnących przez całą wysokość kolumny. Pomiędzy wooferami do szyn przymocowano grube metalowe półki-kratownice – jest ich w sumie pięć. Precyzyjne strojenie wewnętrzne nie jest więc marketingową gadką, tylko twardą high-endową rzeczywistością. Poza tym obudowę hojnie wypchano wełną mineralną.
Zwrotnicę ulokowano na półce poniżej środkowego woofera. Składa się z jednej cewki rdzeniowej, czterech powietrznych, a na foliowych kondensatorach widać oznaczenie MKT.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Podwójne zaciski.
 
 
 

 



Jak się można domyślać, aluminiowe kolumny do lekkich nie należą. Sztuka waży solidne 45 kg i wspiera się na regulowanych metalowych nóżkach. Kształt obudów, patrząc od góry, przypomina przeciętą na pół wzdłuż krótszej osi elipsę. Z tym, że linia cięcia to nie prosta, lecz krzywa wypukła. Całość jest mocno zaokrąglona i robi niesamowite wrażenie.
Do testu dostarczono wersję w obłędnie wyglądającej czerni, ale jeśli ktoś preferuje coś jaśniejszego, ma do wyboru wykończenie srebrne albo białe. Jak informuje Piega, autorem projektu wzorniczego jest niejaki Stephan Hürlemann.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Kolumny są również dostępne
w jaśniejszym kolorze.

 
 
 

 



Wskazówki praktyczne
Piega Coax 611 to podłogówki średniej wielkości. „Średnia wielkość” oznacza jednak gabaryty z dużym zapasem wystarczające do nagłośnienia większości salonów w bloku (ta większość, przyjmijmy z grubsza, mieści się w przedziale 20-30 m²). U mnie, w 23 metrach, współczynnik wypełnienia dźwiękiem był jakby szyty na miarę. Pod warunkiem, że odsłuch odbywał się w domowych realiach głośności – czyli nie za cicho, ale też bez straszenia sąsiadów. Kiedy w ramach eksperymentów zdecydowanie przekręcałem potencjometr w prawo, brzmienie zaczynało się lekko dusić – co w tym przypadku oznacza apetyt na większy metraż. Tak czy inaczej, Piegi Coax 611 są dość uniwersalne pod względem skali brzmienia i nie przypuszczam, aby w praktyce sprawiały większe trudności z ustawieniem. Oczywiście zakładam, że w gronie naszych czytelników wszyscy są zgodni co do znaczenia pojęcia „wolnostojące” i nikt nie będzie wciskał podobnych kolumn gdzieś w kąt ani dosuwał ich do samej ściany.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Kolumny są również dostępne
w jaśniejszym kolorze.

 
 
 

 



Konfiguracja systemu
Coax 611 były testowane „na zakładkę” z dzielonym wzmacniaczem Accuphase’a (preamp C-2150 i końcówka P-4500). Japońskie kombo bez problemu radzi sobie z nawet trudnymi obciążeniami, więc z konfiguracją nie było problemu. Tym bardziej, że jeżeli chodzi o skuteczność kolumn, to wartość 90 dB jest wręcz „lampowa”. Źródłem w zestawieniu odsłuchowym pozostał redakcyjny odtwarzacz dzielony Naim 5X z zasilaczem Flatcap 2X.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Komplet nowych modeli serii Coax Gen2.
 
 
 

 



Wrażenia odsłuchowe
Zgodnie z teoretycznymi właściwościami swojego gatunku (kolumny podłogowe) Piegi operują dźwiękiem dużym, swobodnym i dynamicznym. Mało tego, wydają się wręcz kwintesencją grania, któremu nigdy nie brakuje pary. Dźwięk jest duży, swobodny i napowietrzony. Przez to również fizjologiczny i łatwo przyswajalny. Słuchacz od razu łapie z nim więź i nie musi czekać tygodniami na zrozumienie tajników filozofii brzmienia. Szwajcarskie zestawy okazują się mistrzem pierwszego wrażenia. Zarówno pod względem wizualnym, jak i sonicznym prawdopodobnie od razu przypadną do gustu każdemu lub prawie każdemu.
Czasami jednak się zdarza, że dobry efekt na wejściu jest z premedytacją konfigurowany jako sklepowy wabik i nie wytrzymuje wnikliwych odsłuchów. Przy Piedze Coax 611 również miałem obawy, czy dłuższy kontakt nie obnaży brzmieniowych mankamentów. Okazało się, że nie. High-end zobowiązuje, więc zamiast efekciarstwa otrzymujemy po prostu wysoką jakość. A fakt, że podoba się ona od początku, wynika ze świetnego wyważenia proporcji między wszystkimi atrybutami brzmienia.
Analizę dźwięku zacznijmy do podstaw, czyli od basu. Niskie tony są tu, w stosownych momentach, naprawdę niskie. Piega z łatwością schodzi w otchłań basowej głębi, która wielu innym kolumnom, również podłogowym, pozostanie niedostępna – lub też dostępna z wysiłkiem.
Dużą ilość basu trzeba jednak dobrze zestroić. Bez kontroli może się zmienić w dudniącą falę, spod której słychać niewiele innych składowych. Konstruktor Piegi bez problemu uporał się z tym zagrożeniem. Najniższy dół nie zakrywa subtelności instrumentów grających wyżej; w ogóle odczuwamy go bardziej w trzewiach niż tylko w uszach. Nie jest wielką sztuką eksponować bas przy wysokim poziomie głośności. Sztuka polega na tym, żeby potęgę niskich tonów dało się odczuć przy normalnej głośności domowej. Tak właśnie gra Piega Coax 611. Wraz z prawidłowym zrównoważeniem wyższych podzakresów podstawy harmonicznej nadaje to basowi coś w rodzaju lekkiej przezroczystości. Odczuwamy odpowiednią masę, ale niekomfortowego poczucia jej nadmiaru nie ma w ogóle. Jest za to sprawność i żywe tempo. Niskie tony zostały tak zestrojone, że nie tylko nie zagłuszają wyższych partii, lecz sprawiają, że całą zawartość owych partii słyszymy jeszcze wyraźniej.
Taki efekt po części wynika z wyraźnego rozciągnięcia dźwięku na samym dole. Granica 32 Hz subiektywnie daje więcej miejsca i oddechu reszcie pasma akustycznego. Brzmienie staje się bardziej „pojemne”, dzięki czemu łatwiej odbieramy wszystko, co się mieści w dostarczonym przez kolumny zakresie częstotliwości.
Jak łatwo się domyślić, Piega bez problemu, a nawet z radością rozprawia się z dynamicznymi wyzwaniami, charakteryzującymi cięższy repertuar. Aby nie wchodzić w klimaty zbyt niszowe, sprawdziłem Nirvanę, Metallikę i Guns N’Roses. I mimo że na co dzień preferuję inny repertuar, to i tak satysfakcja była wyjątkowa. Kapitalna dynamika, zarówno w skali makro, jak i mikro, dopełnia listę klasycznych zalet trójdrożnych podłogówek. Ale Piega Coax 611 oferuje nie tylko to, lecz o wiele więcej.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
Z maskownicą
 
 

 



Jedną z ważniejszych cech jej brzmienia jest przestrzeń. Tutaj stereotypowo się przyjmuje, że im większe skrzynki, tym trudniej się zbliżyć do wzorcowej precyzji lokalizacji. Ale w przypadku Piegi współosiowość góry i średnicy robi ogromną różnicę.
Jeśli chodzi o głębię, to do szwajcarskich inżynierów wiele firm mogłoby (albo nawet powinno) zgłosić się na korepetycje. Takie rozciągnięcie udaje się tylko największym mistrzom stereofonii. Z pierwszym planem dzieją są cuda! W zależności od nagrania może nam zostać podsunięty pod sam nos, by przy innej okazji odsunąć się o wiele dalej. Szerokość sceny również imponuje, choć tutaj zamiast odrobiny szaleństwa otrzymujemy nieco więcej zdrowego rozsądku. Jeżeli Coax 611 będą miały do wyboru: pokazać coś bardzo dokładnie, ale bliżej zewnętrznych krawędzi bazy lub mniej dokładnie, za to o wiele dalej – to zawsze wybiorą pierwszą opcję.
Średnica pasma jest zróżnicowana, dokładna i konkretna, a równocześnie bardzo muzykalna. Wiem, że konkret i muzykalność są traktowane jako cechy wzajemnie się wykluczające, ale magia urządzeń niezwykłych polega między innymi właśnie na godzeniu podobnych paradoksów. Szwajcarom udało się to znakomicie.
Zacznijmy od tego, że Piega gra neutralnie pod względem temperatury barw. Niczego nie ociepla ani nie schładza. Średnie tony są czyste i mają dość wyraźne, ale nie nadmiernie ostre kontury i idealnie wyważone nasycenie, tak aby zachować pełne spektrum barw, jednak bez upiększających pogłębień. Teoretycznie taka średnica mogłaby zostać uznana za nudną, ale w przypadku Piegi dzieje się dokładnie odwrotnie. Pamiętając o subiektywnie większej przestrzeni całego brzmienia, łatwiej zrozumiemy, że w średnich tonach więcej powietrza zapewnia wrażenie większej swobody, a co za tym idzie – płynności dźwięku. Bez popadania w żadną ze skrajności konstruktor wziął co najlepsze z miodowej gęstości oraz z audiofilskiego wiatru – i przygotował z tego nektar, który odurza swoją świeżością. Postawił na najtrudniejszą chyba formułę muzykalności, czyli tę opartą na neutralności. Od chwili, kiedy dawno temu doznałem olśnienia, że tak można, na zawsze wyleczyłem się z bezwarunkowego poszukiwania lampowego ciepła i zaokrąglonej średnicy. Nadal cenię również i taką prezentację, ale już nie traktuję jej jako jedynie słusznej.
Wspominałem, że niskie tony zawierają pierwiastek przezroczystości – jest ich dużo, ale nie przytłaczają. Jeśli chodzi o górę pasma, to dostrzegam pewne analogie. Bo soprany są tak szlachetne i fizjologiczne, że aż prawie „niesłyszalne”. Kiedy zwracamy na nie uwagę, to pokazują bogatą wartość informacyjną. Ale gdy po prostu słuchamy muzyki, góra okazuje się również przezroczysta. Nie akcentuje swojej obecności i robi wszystko, by się nie narzucać. Szczegółowość jest wyborna, a jednocześnie dyskretna. Niczym odmierzona z przysłowiową szwajcarską precyzją.

052 057 Hifi 12 2022 001

 
… i bez maskownicy.
Trzy dolne głośniki
to membrany bierne

 
 
 

 



Piegi okazały się kolumnami uniwersalnymi. Nie odnotowałem żadnych fochów związanych z niedobranym repertuarem. Nie było wybrzydzania na słabsze realizacje. Jasne, że różnice były słyszalne, ale nigdy aż tak, żebym jakąkolwiek płytę chciał szybko odłożyć na półkę.
Piega Coax 611 zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Trudno jej wytknąć jakąkolwiek wadę. Nie zamierzam jednak twierdzić, że mamy do czynienia z produktem idealnym. Znajdzie się zapewne grupa słuchaczy, którzy będą preferowali ostrzejsze wysokie tony. Bas, choć świetny, także nie jest jeszcze końcem świata. Ci, którzy poszukują muzycznego ciepła, mogą poczuć niedosyt przy tej niemal wzorcowej neutralności. Słowem: szwajcarskie kolumny mogą nie trafiać w niektóre, ściśle określone preferencje brzmieniowe. Co nie zmienia faktu, że nawet najwięksi malkontenci nie pozostaną przy nich obojętni. Bo mają coś, co w high-endzie występuje względnie rzadko.
Tak – na sam koniec zostawiłem sobie ich największą zaletę: fun factor. Radość z odsłuchu jest tu tak wielka, że niezależnie od repertuaru gwarantuje poprawę humoru. Nawet znane na wylot nagrania zyskują jakąś dodatkową świeżość i nowy połysk. A słuchacz – uśmiech na twarzy.


Konkluzja
Aż trudno uwierzyć, że tak industrialny produkt ma taką muzyczną duszę. A jak już się uwierzy, to trudno się od tej duszy oderwać. Pomimo wysokiej ceny Piega Coax 611 zasługuje na równie wysoką rekomendację.

piega coax 611

Mariusz Malinowski
Źródło: HFM 12/2022