HFM

artykulylista3

 

Harbeth P3ESR XD

048 053 Hifi 7 8 2022 008Takie małe głośniczki za 13000? Dla kogo? Dla ludzi, którzy mają podłogę tam, gdzie pozostali sufit.

Żeby zwrócić uwagę na P3ESR XD, trzeba wiedzieć, o co w nich chodzi. Sprecyzowane oczekiwania to za mało. Jeżeli znacie historię monitora BBC LS3/5a, to przeskoczcie wstęp i przejdźcie od razu do konkretów.


Geneza
LS3/5a to jedna z największych legend hi-fi. W 1975 roku został zaprojektowany przez inżynierów BBC jako monitor bliskiego pola do reprodukcji głosu ludzkiego i kameralnych składów. Ważna była też mobilność, bo maluch miał pracować nie tylko w studiu, ale też w wozach transmisyjnych. Brytyjski koncern medialny stawiał na nowoczesny sprzęt i słynął właśnie z jakości transmisji. O ile elektronika zapewniała wystarczający poziom, głośniki za nią nie nadążały. Prace nad LS3/5a trwały długo, zaangażowano do nich najlepszych inżynierów i pochłonęły astronomiczną wówczas kwotę stu tysięcy funtów. Było to tak dużo, że fundusze musiał zatwierdzić brytyjski parlament. Tak powstał najdroższy głośnik w historii.
Wyprodukowano zaledwie 20 par. Na szczęście historia się na tym nie skończyła, bo ktoś w BBC wpadł na pomysł udzielania licencji na nowo opracowaną konstrukcję. Oprócz uiszczenia stosownej opłaty producenci głośników musieli spełnić wymagania specyfikacji technicznej. Udawało się to niewielu. LS3/5a wychodziły spod skrzydeł KEF-a, Spendora, Goodmansa, Rogersa, Chartwella, Falcona i właśnie Harbetha.


Stan obecny
Dzisiaj LS3/5a pozostały jedynie w ofercie Spendora i Falcona, przy czym te ostatnie uznaje się za najwierniejszą kopię oryginalnego projektu. A co z Harbethem? Poszedł własną drogą i zrezygnował z licencji. Nie była mu już potrzebna, a własna marka okazała się wystarczająco rozpoznawalna. Właściciel firmy i główny konstruktor Alan Shaw najpierw projektował albo budował określony monitor w oparciu o wymogi licencyjne, ale później stopniowo go poprawiał. W pewnym momencie dochodził do punktu, w którym musiał zdecydować, czy dalej trzymać się wytycznych wielkiej korporacji i stać z brzmieniem w miejscu, czy jednak rozwijać się na własną rękę. Fani brytyjskiej firmy nie mają wątpliwości, że poszedł w dobrym kierunku.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

P3ESR XD z maskownicą i bez.

 


Z czym to się je
LS3/5a w harbethowej wariacji o symbolu P3ESR XD to głośnik równie intrygujący, co niekompatybilny z pewnymi gatunkami muzyki. Do niektórych w ogóle się nie nadaje, z innymi tworzy magię. Ta ostatnia sprawiła, że nabywców, głównie indywidualnych, znalazło 100000 par. A trzeba zaznaczyć, że każda kolejna wersja LS3/5a, niezależnie od producenta, miała niezmiennie tę samą cechę: była droga jak diabli w odniesieniu do gabarytów. Jakby tego było mało, monitory – ze względu na swoją przeźroczystość – stawiają towarzyszącej elektronice wysokie wymagania i nie jest wykluczone, że w związku z tym lądują głównie w kosztownych konfiguracjach. W redakcyjnym zestawieniu z McIntoshem MA12000 i odtwarzaczem C.E.C CD5 nawet okablowanie Hijiri było od nich droższe. Dla posiadaczy brytyjskich miniaturek to jednak nic nadzwyczajnego. Oni wiedzą, że te maleńkie głośniczki naprawdę wiele potrafią.


Budowa
Od premiery w 1988 roku Harbeth wprowadził w P3ESR wiele zmian. Podstawy konstrukcji, czyli układ dwudrożny w obudowie zamkniętej, pozostały jednak bez zmian. Przetwornik nisko-średniotonowy ma 11 cm, sztywną nakładkę przeciwpyłową i jest mocowany do przedniej ścianki od tyłu. Deska głośnikowa wystaje ponad górną krawędź miękkiego resora na prawie centymetr. W dzisiejszych czasach dąży się do eliminacji załamań fali dźwiękowej na krawędziach, ale kiedy projektowano LS3/5a, nikt sobie nie zawracał tym głowy. Otwór nie został jednak wycięty ostro i kanty lekko zaokrąglono.
Membranę wykonano z firmowego Radialu 2 – materiału na bazie polipropylenu. To własne opracowanie Harbertha, bardzo nowoczesne, jak na rok… 1995, kiedy to Shaw uzyskał na nie patent. W 2008 roku stworzono nowy skład, zmodyfikowano zawieszenie i tak pozostało do dziś.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Harbethy P3ESR XD w obudowie
z drewna różanego cieszą
oko i ucho.

 

Wysokie tony odtwarza 19-mm miękka kopułka Seasa, wykonana według specyfikacji Harbetha. Membranę osłonięto mocną stalową siatką, pod którą przyklejono centralnie mały krążek, pełniący funkcję dyfuzora.
Na froncie, podobnie zresztą jak z tyłu, widać mnóstwo śrubek i to jeden z nielicznych przypadków, kiedy nie psują efektu wzorniczego. O obudowie można napisać to samo, co w przypadku większych Super HL5 XD. Harbeth korzysta z tradycyjnej techniki BBC, którą określa mianem Super Tuned Structure. Skrzynia staje się w tym przypadku pudłem rezonansowym, podobnie jak w instrumentach. Chodzi o to, żeby energię emitowaną w ruchu powrotnym membrany jak najefektywniej odebrać i rozproszyć, tak aby nie zaburzała wtórnie ich pracy. Od strony technicznej wygląda to tak, że ścianki są cienkie, a przednia i tylna nie zostały do korpusu przyklejone, lecz przykręcone. Lepiej samemu nic nie demontować, bo elementem strojenia jest również moment, z jakim dokręcono śruby. We wnętrzu zastosowano też dodatkowe warstwy wytłumienia. Maskownica trzyma się w wąskim wgłębieniu wokół na frontu. Jej wyjęcie jest trudne i wymaga cierpliwości, delikatności i rozwagi. Podważanie metalowymi narzędziami odpada, bo można uszkodzić fornir. Producent wprawdzie zaleca słuchanie z ramkami, ale mało kto się oprze ich zdemontowaniu; bez nich monitory wyglądają lepiej.
W ogóle trzeba powiedzieć, że P3ESR XD są przepiękne, głównie dzięki proporcjom i fornirom. Do wyboru przewidziano matową czerń (nie wiadomo po co), wiśnię, drewno oliwne i różane. Ostatnia wersja trafiła do testu i tak mi wpadła w oko, że prawie sięgnąłem do portfela.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Wygodne i dobre zaciski.

 

eXtended Definition
Najnowsza wersja XD różni się od poprzedniej – jubileuszowej – gniazdami: są ponoć srebrzone, choć wyglądają na rodowane. To edycja specjalna dla Harbetha, prawdopodobnie produkowana przez WBT. Ważniejsze są jednak zmiany w zwrotnicy. Wprawdzie elementy pozostały z grubsza te same i nie zmieniła się ich ilość, ale nowe są wartości. Układ ma linearyzowaną impedancję, co poprawia kompatybilność ze wzmacniaczami. Podobnie jak gniazda, wewnętrzne okablowane również sygnowano logiem Harbetha.
Monitor Harbetha to nie tylko kanon gatunku, ale jednocześnie wzorzec elegancji i subtelnego piękna. Linia wzornicza z lat 70. XX wieku wcale się nie zestarzała. P3ESR XD nie trzeba nawet słuchać. Wystarczy na nie patrzeć i już samo to sprawia ogromną przyjemność.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Nie ma bas-refleksu,
jest za to mnóstwo śrub.

 

Ustawienie
W przypadku wszystkich LS3/5a ustawienie to kwestia kluczowa. Jeżeli zrobicie to tak jak zwykle, będzie porażka.
Zanim zaczniecie eksperymentować, zastanówcie się, w jakim celu BBC stworzyło projekt. Z myślą o kim i do jakich warunków? Wszystko zostało precyzyjnie określone, a inżynierowie, którzy nie wypadli sroce spod ogona, postępowali ściśle według wytycznych. O pokoju odsłuchowym z fotelem na samym środku nikt wtedy nie myślał.
„Monitor bliskiego pola, z możliwością pracy w wozie transmisyjnym, o wysokiej mobilności”. Czyli musiał grać w trudnych warunkach i – przede wszystkim – ograniczonej przestrzeni. Stanowisko pracy w małej ciężarówce to ciasna klitka; dźwiękowiec ma do dyspozycji metr kwadratowy. Mobilność oznacza pracę na gościnnych występach – w przypadkowych pomieszczeniach, na otwartym terenie, w wielkich salach koncertowych albo w reżyserkach obok nich. Czyli wielkość pomieszczenia z wachlarza wymagań powinna zostać wyeliminowana. I tak jest w istocie. Nieważne, gdzie siedzimy – w pokoju 6 m² czy w stumetrowym salonie. Ważne, żeby blisko. Reżyser dźwięku nie zawsze też zabierał ze sobą statywy, więc wszystko musiało się zmieścić na niedużym stoliku z konsoletą. To determinowało bardzo wąską bazę. Przy ustawianiu w domu jedno jest od drugiego zależne, to znaczy: im mniejsza odległość od głośników, tym węższa baza. Maksymalny rozstaw określiłbym na 1,5-1,7 m i wtedy odległość powinna wynosić mniej więcej tyle samo. Przy czym „mniej” znaczy: „lepiej”. W typowym stanowisku pracy do głośników było 60-100 cm, a baza wynosiła 1,2-1,4 m. Czyli realizator miał monitory niemalże na głowie.
Pozostaje jeszcze dogięcie. Kierowanie kopułek wprost na uszy to kiepski pomysł. Proponuję ustawienie na wprost i ewentualnie później sprawdzenie niewielkiego dogięcia. To kwestia indywidualna i warto sprawdzić we własnym pokoju.
Niektórym zaświta myśl, że brzmi to jak recepta na „biurkowy hi-end” do komputera, ale to nie takie proste. Monitorom jest potrzebny poważny wzmacniacz i reszta toru, czyli raczej ciężkie i duże zabawki. Przydałyby się też minipodstawki, bo monitory powinny stać na wysokości uszu albo powyżej, nigdy poniżej. Kiedy spełnicie te wymagania, dostaniecie coś wyjątkowego.
Aha, i jeszcze jedno. Jak już znajdziemy miejsce, to lepiej na nim siedzieć i nie oczekiwać, że w innej części pomieszczenia zagra podobnie. Może metr w lewo czy w prawo nie zrobi wielkiej różnicy, ale monitor rezerwuje właściwe brzmienie dla użytkownika w sweet spocie. Pozostali usłyszą dźwięk matowy, przyciemniony i ściśnięty. Ta sama uwaga odnosi się też do wysokości.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Kopułka Seasa.

 

Kompatybilność
Harbeth podaje, że do wysterowania P3ESR XD wystarczy już 15 W. Może i tak, choć nie wszystko wygląda tak pięknie w praktyce. W trakcie słuchania trudno się oprzeć wrażeniu, że monitory wysysają energię jak wampir. Widać to choćby po wskaźnikach w McIntoshu MA12000. Jest w miarę cicho, a one wyskakują zdecydowanie za połowę skali. Słabowity wzmacniacz pozbawi monitory życia, ale kiedy dostaną mocniejsze dawki prądu – rozkwitną. Z drugiej strony – nie bardzo jest jak grać głośno, bo przekroczenie pewnej granicy, na szczęście znacznie powyżej codziennej średniej, skutkuje charczeniem i jest niebezpieczne dla przetworników. Czyli niby mocy dużo nie trzeba, ale wydajność musi być wysoka. Aż się prosi o rzetelne 30 W w klasie A. Tutaj powinny się sprawdzić szczytowe modele zintegrowanych Acuuphase’ów czy monobloki Bladelius Loke.
W teście monitory pracowały ze wzmacniaczem McIntosh MA12000, odtwarzaczem C.E.C CD 5 i okablowaniem Hijiri.


Repertuar
Wszystkie LS3/5a miały jedną przypadłość: grały to, co im leży na sercu. Co – wiadomo; lepiej powiedzieć, czego nie znosiły. Przede wszystkim heavy metalu i rockowego łojenia. Rozbudowany aparat wykonawczy też im nie leżał, a już ten wzbogacony o elektronikę generującą potężny bas… Powiedzmy sobie szczerze: tego się po prostu nie dało słuchać. Stłamszony, ściśnięty dźwięk przypominał małe radyjko. Harbeth trochę ułatwia użytkownikom życie. Nadal ma te same ograniczenia i basu poniżej 75 Hz po prostu nie będzie, a makrodynamika zostanie ograniczona. Spójrzcie jednak na wymiary i pomyślcie rozsądnie, co z nich wynika. P3ESR XD został jednak „ucywilizowany”, co oznacza, że wspomnianych gatunków da się sporadycznie posłuchać bez bólu zębów. Czasem czeka nas też nie lada zaskoczenie. Wniosek: być może Falcon zaprezentuje wokale jeszcze lepiej, ale uniwersalność Harbetha jest poza konkurencją.
Druga przypadłość to wrażliwość na jakość realizacji. Ekstremalna. 1/3 płyt trafi do kosza, choć niekoniecznie tych, które typujecie. Ale akurat pod tym względem P3ESR XD nie odbiegają ani o milimetr od reszty licencyjnych miniaturek BBC.


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Radial 2.

 

Wrażenia odsłuchowe
Metalliki, Dream Theater czy Deep Purple posłuchać można, ale trzeba się zgodzić na poważne kompromisy. Podobnie się dzieje w przypadku Prince’a czy Madonny, choć tu jest już lepiej, bo precyzja i rozdzielczość potrafią pokazać realizacje z zaskakującej strony. O pomrukach basu jednak nadal zapomnijcie. Nadmiar decybeli może też „zatkać” głośniki, a kiedy przesadzicie z głośnością, membrany nisko-średniotonowców zaczną „strzelać”. Na prywatkę P3ESR XD nie nadają się na pewno, no chyba, że chcecie sobie narobić wstydu. Jednak to nie tak, że wspomniany materiał całkowicie polegnie. Na tle wszystkiego złego czasem błyśnie diament, jak chociażby wokale w „3121” Prince’a. Wtedy  docenimy studyjną rozdzielczość, a barwa… Nie usiłuję bronić tego, czego się nie da, ani szukać na siłę koła ratunkowego, bo to by było wbrew prawdzie o LS3/5a. Ale naprawdę zdarzają się chwile, które zapowiadają ciekawy rozwój sytuacji.
W „Tutu Revisited” Marcusa Millera dzieje się, oj się dzieje. Przy czym zaznaczam: wszystko z okolic 75 Hz i poniżej trzeba sobie „dowyobrazić”. Stopa brzmi, jakbyśmy stukali w tekturowe pudełko. Inne ścieżki w dole pasma albo znikają, albo cichną i tracą głębię. Jednak od momentu, kiedy głośniki zaczynają grać, robią to pełną parą. Gitara basowa lidera może i jest lekka, ale już trąbka, gitary i inne instrumenty, nie tylko akustyczne, nie noszą śladu rozjaśnienia. Do tego dochodzą znakomita precyzja i szczegółowość. No i coś, bez cienia przesady, niebywałego: przestrzeń, a zwłaszcza głębia. Wykończenie pogłosem, separacja źródeł, rozłożenie planów to poziom odniesienia i majstersztyk. W momentach, kiedy faktura rzednie i małe membrany nie muszą się wysilać, dostajemy holograficzny spektakl. I to nie tak, że Harbethy pokażą klasę jedynie w muzyce akustycznej. Posłuchajcie chociażby J.M Jarre’a – jak tam wszystko fruwa! Ile słychać szczegółów! Jak są odseparowane i otoczone ciszą, wyodrębnione z całości... Można odnieść wrażenie, że uszy nam odmłodniały o dobre 30 lat. „Oxygene” i „Equinoxe” odtworzone na P3ESR XD nawet dla fanów będą odkryciem.

 


048 053 Hifi 7 8 2022 001

 

Mocowanie maskownic.

 


Orkiestra to teoretycznie też za duży kaliber dla małych Harbethów. Praktycznie jednak robią z nią coś ciekawego. Ograniczają skalę dynamiki na jej skrajach – tak jakby odcinały kilka decybeli od góry. Ale przez to mniejsze kontrasty  nabierają znaczenia. Przymykamy oko na tutti i pozostaje czysta przyjemność. Bęben wielki znika. Kontrabasy chudną. Klarnet basowy i fagot sucho dmuchają tam, gdzie zwykle mruczą jak duże zwierzę. Ale już wiolonczele operują pełną skalą. Barwy są malowane kontrastowo i prawdziwie: w końcu to studyjny monitor. Prezentacja akustyki to już wzorzec.
Tak dochodzimy do małych składów, najlepiej akustycznych. I wtedy zaczyna się magia. Przejrzystość, barwa i sugestywna głębia – to wszystko układa się w iluzję przedstawienia tu i teraz, na żywo. Bez kotary, z uderzającą bezpośredniością, nadrealizmem, którego trudno szukać nawet na niektórych koncertach. Wokale to dla mnie „najlepsza prezentacja ever”, wciągając do „grupy porównawczej” Wilsony, Utopie i inne wynalazki w cenie małego jachtu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nawet na tym tle stare skrzyneczki z BBC stanowią punkt odniesienia. Tego się nie da opisać, więc nie będę się wysilał.
Na koniec bonus: starocie. Cat Stevens, The Doors, Pink Floyd, ELP, Beatlesi – to wszystko powstało w czasach świetności LS3/5a i jeżeli chcecie usłyszeć, w co celowali realizatorzy, to volia! Ostrzegam jednak – tego wrażenia nie zrównoważy ani bas, ani dynamika większych współczesnych konstrukcji. Pozostaniecie więc z dylematem nie do rozwiązania.


Konkluzja
W tym miejscu następuje  zwykle „ostateczne wartościowanie produktu”. Tym razem będzie inaczej. Jeżeli ktoś oczekuje, że każdy repertuar musi zabrzmieć przynajmniej poprawnie, bo cena zobowiązuje, to żadne cmokanie go nie przekona. Natomiast osoby z podłogą na poziomie sufitu, a jeszcze lepiej: miłośnicy LS3/5a nie potrzebują żadnych rekomendacji. Mam jednak nadzieję, że znajdą tutaj cenne informacje użytkowe. Na pytanie: „Falcon czy Harbeth” i tak będą musieli odpowiedzieć sobie sami, ale może przynajmniej test zwróci im uwagę na kwestie, których wcześniej nie brali pod uwagę.

 

 

Harbeth P3ESR XD



Maciej Stryjecki
Źródło: HFM 07-08/2022