
27.04.2024
min czytania
Udostępnij
Najbardziej charakterystyczną cechą hi-fi z Huntington jest szerokość obudów, równa połowie standardowych urządzeń grających. Niewielkie skrzynki w trzeciej dekadzie XXI wieku nie stanowią już wyzwania, ale w czasach sprzed powszechnej cyfryzacji upchnięcie wszystkich podzespołów w czymś wielkości pudełka po butach wymagało od konstruktorów nie lada ekwilibrystyki. Dlatego niemal od początku Cyrus oferował opcjonalne zewnętrzne zasilacze, które odciążały wzmacniacze i odtwarzacze. Dołożenie zewnętrznego modułu przekładało się na poprawę brzmienia, więc liczne grono miłośników brytyjskiej firmy uznawało go za naturalny upgrade. Charakterystyczna uroda Cyrusa nie zmieniła się przez cztery dekady, choć w tym czasie trendy wzornicze ewoluowały we wszystkich kategoriach sprzętu. Pojawiły się też układy cyfrowe i łączność bezprzewodowa, jednak wygląd Cyrusów był trwały niczym funt szterling. Anglicy oparli się modzie na kolorowe wyświetlacze, o dużych panelach dotykowych nie wspominając. Dzięki temu ich sprzęt jest natychmiast rozpoznawalny nawet na końcu świata.
Niepozorne obudowy skrywają jednak nowoczesne i dobrze brzmiące układy. Przykładem niech będzie pierwszy odtwarzacz sieciowy Cyrusa – Stream X. Wyprodukowano go już w 2011 roku, a więc dobrych kilka lat przed eksplozją mody na zdematerializowaną muzykę. Anglicy co prawda borykali się z drobnymi problemami firmowego systemu operacyjnego nawet w jego udoskonalonych wersjach, ale sytuacja uległa diametralnej zmianie po nawiązaniu współpracy z Lenbrook Group, która opracowała jedną z najlepszych platform do streamingu muzyki. Na początku 2022 roku Kanadyjczycy udostępnili Cyrusowi swój system operacyjny BluOS, obsługujący transmisję plików wysokiej rozdzielczości. Na owoce tej kooperacji trzeba było czekać ponad rok. W sierpniu 2023 Brytyjczycy ogłosili wprowadzenie do oferty dwóch nowych streamerów pracujących pod kontrolą systemu BluOS: Classic Stream oraz Stream-XR. Obecnie katalog Cyrusa dzieli się na dwie linie: Classic i XR (Extreme Resolution). Dostarczony do testu Stream-XR jest aktualnie najnowocześniejszym urządzeniem w ofercie, a podłączony do zewnętrznego zasilacza… Zaraz sami się przekonacie.
Odtwarzacz Stream-XR
Jak wspomniałem, gabaryty Cyrusa są zbliżone do pudełka po butach i to bynajmniej nie zimowych. Wynika to z dawnej zasady, zgodnie z którą sprzęt miał jak najmniej rzucać się w oczy. Natomiast solidności wykonania może mu pozazdrościć niejeden pełnowymiarowy wzmacniacz hi-fi. Cyrus nie korzysta z dalekowschodniej siły roboczej i swój sprzęt konsekwentnie produkuje w mateczniku brytyjskiego hi-fi, w hrabstwie Cambridgeshire. Odlewy z metali lekkich i transformatory zamawia u lokalnych producentów, co pozwala na elastyczne dostawy i ścisłą kontrolę jakości. Obudowę streamera w całości wykonano z metalu. Centrum przedniej ścianki, z wyświetlaczem i przyciskami, wygięto ze stalowej blachy, natomiast boczki zintegrowane z pokrywą to już aluminiowy odlew ciśnieniowy. Jak wspomniałem, Cyrus dzielnie się opierał kolorowym ekranom, choć w serii XR zrezygnował z zielonego displayu na rzecz bladoniebieskiego. Niewielki prostokątny wyświetlacz okazuje się zaskakująco czytelny i poza aktywnym źródłem oraz poziomem głośności pokazuje informacje na temat aktualnie odtwarzanego pliku, takie jak tytuł, nazwa wykonawcy i rozdzielczość. Na charakterystycznym „występie” w dolnej części frontu znalazło się kilka przycisków dotykowych do obsługi podstawowych funkcji.
O ile front idealnie się wpisuje w 40-letnią tradycję firmy, o tyle zaplecze świadczy o tym, że Brytyjczykom nieobce są najnowsze technologie. Użytkownik ma do dyspozycji zestaw typowych wejść i wyjść, więc komputerowe złącze 15-pinowe wygląda w tym towarzystwie co najmniej intrygująco. Służy ono do podłączenia zewnętrznego zasilacza, co dotychczasowi posiadacze Cyrusa, przyzwyczajeni do pięciobolcowych XLR-ów, mogą przyjąć z niejakim zdziwieniem. Streamer wyposażono w dwa wejścia dla zewnętrznych źródeł cyfrowych (Toslink i koaksjalne RCA) oraz gniazdo przenośnej pamięci USB. Poprzez LAN RJ-45 urządzenie można wpiąć do domowej sieci komputerowej, co będzie konieczne przy wstępnej konfiguracji. Sygnał analogowy trafi do wzmacniacza z wyjścia RCA, które może pracować w trybie stałym albo regulowanym. Druga opcja umożliwia bezpośrednie sterowanie końcówką mocy, a w skrajnie minimalistycznych instalacjach – głośnikami aktywnymi. Do dyspozycji użytkownika pozostawiono także koaksjalne i optyczne wyjście cyfrowe, gdyby zechciał podłączyć odtwarzacz do zewnętrznego przetwornika c/a.
Urządzenia Cyrusa odbiegają od przyjętych standardów nie tylko pod względem urody i gabarytów, ale także konstrukcji obudowy. Żeby się dostać do środka trzeba przewrócić je na grzbiet i odkręcić dno. Metoda na pierwszy rzut oka przypomina rozwiązania stosowane we wzmacniaczach lampowych, jednak w przeciwieństwie do nich po ustawieniu Cyrusa w pozycji roboczej elektronika ląduje do góry nogami. Choć nie sądzę, by robiło jej to różnicę. We wnętrzu widać ledwie kilka płytek z układami, otoczonych solidnym haustem audiofilskiego powietrza. Trzeba powiedzieć, że jak na urządzenie za niemal 13 tysięcy wygląda to zaskakująco. Cyrus stosuje uniwersalne obudowy, które mogą być wykorzystane we wszystkich modelach. Różnić się będzie dopiero zawartość. W Streamie-XR pozostawiono wolne miejsce do mocowania transformatora. I tu pojawia się zasadne pytanie: czy nie można było od razu zbudować streamera z wydajnym zasilaczem liniowym i nie narażać użytkowników na dodatkowe koszty? Wbrew pozorom odpowiedź nie jest taka oczywista. Pomysł ze zunifikowanymi obudowami wydaje się bowiem całkiem niegłupi. Poza utrzymaniem jednolitej stylistyki pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze. Mając gotową formę, łatwiej umieścić w niej treść w postaci elementów elektronicznych; nie trzeba wymyślać wszystkiego od nowa. Z drugiej strony inne firmy, np. Boulder, kierują się odwrotną zasadą. Wróćmy jednak do streamera.
Na płycie głównej zamontowano moduł zasilający francuskiej firmy Myrra, zamknięty w hermetycznej obudowie. Na osobnym druku znalazły się układy scalone z systemem operacyjnym Bluesound w najnowszej wersji BluOS 4.0. Moduł łączności bezprzewodowej Wi-Fi zamknięto w stalowej puszce, przymocowanej bezpośrednio do tylnej ścianki. Wbudowaną antenę od świata zewnętrznego oddziela jedynie cienka plastikowa zaślepka. Najmniej miejsca zajmuje sekcja cyfrowo-analogowa. Zbudowano ją w oparciu o nową generację platformy Cyrus QXR, która po raz pierwszy pojawiła się w zintegrowanym wzmacniaczu i9-XR. Bazuje na architekturze HyperStream II i zawiera własny generator zegara, zaawansowaną eliminację jittera, szybki analogowy bufor wyjściowy oraz regulację głośności. Za konwersję odpowiada 32-bitowy układ ESS Sabre ES9038Q2M. Nominalnie może pracować ze wszystkimi formatami wysokiej rozdzielczości, do DSD512 i 32 bitów/384 kHz PCM. System operacyjny BluOS ograniczył parametry do 32 bitów/192 kHz PCM oraz MQA.
Zasilacz PSU-XR
Systemowy zasilacz z serii XR pojawił się na początku 2023 roku. Z przodu znalazł się tylko dotykowy włącznik zasilania. Po podłączeniu do prądu oba urządzenia będą uruchamiane jednocześnie systemowym pilotem. Można też ręcznie włączyć jedno i wtedy automatycznie wybudzi się drugie. Z tyłu PSU-XR ulokowano gniazdo zasilania IEC, wyjście wielopinowe oraz serwisowy port USB. We wcześniejszych zasilaczach Cyrusa do przesyłania różnych napięć służyły pięciożyłowe przewody z wtykiem XLR. W PSU-XR napięcia i masę rozdzielono – są przesyłane osobno i łączą się dopiero w odbiorniku energii. Poza tym, przez to samo gniazdo odbiornik komunikuje się z zasilaczem, ale o tym dalej. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku streamera, by dostać się do wnętrza zasilacza, trzeba go położyć na grzbiecie. W przedniej części znalazł się potężny transformator toroidalny, zalany żywicą. Producent twierdzi, że to największe trafo w 40-letniej historii firmy i nie mam podstaw, by mu nie wierzyć. Uzupełniają go bardzo dobre kondensatory Samwha i Vishay, przeznaczone specjalnie do urządzeń hi-fi. W przeciwieństwie do streamera, w PSU-XR wykorzystano boczne radiatory, do których przymocowano duże tranzystory pracujące w układzie stabilizacji napięcia.
Od toroidu odchodzi aż piętnaście uzwojeń wtórnych. W istocie PSU-XR nie jest zwykłym pudłem z transformatorem, lecz zawiera pięć zasilaczy dostarczających energię do zewnętrznych urządzeń, zależnie od ich potrzeb. Jeden zasila układy cyfrowe i sterujące. Dwa stałonapięciowe przeznaczono dla obwodów analogowych o niskiej mocy, a dwa ostatnie, o zmiennym napięciu – dla obwodów analogowych o wysokim zapotrzebowaniu na moc. Tryby pracy są przełączane przekaźnikami Omrona, zależnie od podłączonego urządzenia. Nad wszystkim czuwa mikroprocesor, który w czasie rzeczywistym reaguje na zmiany zapotrzebowania na energię. Finezja pracy PSU-XR polega na tym, że nie zastępuje zasilaczy podłączonych do niego urządzeń, lecz dostarcza prąd tylko tym układom, które mają kluczowy wpływ na rezultat brzmieniowy. Na przykład po podłączeniu go do integry i9-XR zasila analogową część preampu i wspomaga trafo wzmacniacza w dostarczaniu energii końcówkom mocy. Z kolei w przypadku przedwzmacniacza Pre-XR odpowiedni moduł PSU-XR obsługuje całą część analogową, natomiast wewnętrzny zasilacz preampu skupia się na cyfrowej części przetwornika c/a. Tak samo wygląda to w przypadku testowanego streamera, dlatego oba urządzenia muszą być podłączone do gniazdek w ścianie.
Wyposażenie nie odbiega od przyjętych standardów. Poza kompletem przewodów zasilających, dostosowanych do różnych typów gniazdek, do PSU-XR dołożono krótki przewód komputerowy, pasujący do wielopinowych złącz. Jest dość sztywny, więc upychanie go w standardowej szafce pod telewizorem może się zakończyć niepowodzeniem. W pudełku ze streamerem, obok okablowania, znalazłem systemowy pilot, który obsłuży wszystkie urządzenia Cyrusa. Raczej trudno go nazwać ładnym i poręcznym, ale na tle sterowników innych firm wyróżnia go czujnik ruchu, aktywujący podświetlenie przycisków. Ułatwia to obsługę, choć i tak nie obejdzie się bez smartfonu.
Przystępując do instalacji streamera, trzeba go najpierw podłączyć kablem ethernetowym do domowej sieci komputerowej. Bez tego w żaden sposób nie dogada się z Wi-Fi, ale później cała komunikacja może się odbywać bezprzewodowo. Do codziennej obsługi najwygodniej będzie używać smartfonu, a system BluOS – dostępny także w polskiej wersji językowej – należy do najprzyjemniejszych i najbardziej intuicyjnych na rynku. Ma oczywiście swoje małe sekrety, np. po wgraniu nowych plików do podłączanych nośników pamięci trzeba reindeksować całą bibliotekę, ale proces zajmuje dosłownie kilkadziesiąt sekund. BluOS daje dostęp do kilku serwisów streamingowych, internetowych rozgłośni radiowych oraz urządzeń połączonych w jeden wielostrefowy organizm. Stream-XR ma także wbudowany moduł Chromecast oraz AirPlay, zaś z popularnymi serwisami Tidal i Spotify może się łączyć poprzez aplikację BluOS lub bezpośrednio z komputera i smartfonu dzięki funkcji Connect. Aha, wkrótce powinna też współpracować z Roonem. Prace nad certyfikacją trwają.
Zapewne większość czytelników zadaje sobie pytanie, czy kupując streamer Cyrusa, warto wydać drugie tyle na zasilacz. Zaraz się o tym przekonamy, ponieważ test podzieliłem na dwie części – z urządzeniem grającym sauté oraz zasilanym przez PSU-XR.
Jako samodzielne źródło Cyrus wyróżnia się kilkoma cechami. Brzmienie jest witalne i energetyczne. Wykonawcom chce się grać – robią to z przyjemnością, a nie jedynie z obowiązku. Obecny jest trudno definiowalny „czynnik X”, który przekłada się na lepszą słuchalność każdego repertuaru. Mało tego, streamer skłania użytkownika do porzucenia strefy muzycznego komfortu i wypuszczenia się na poszukiwania nowych gatunków oraz nieznanych wykonawców. Kolejna cecha to spektakularna panorama dźwiękowa. W dużych salach koncertowych scena lokowała się głęboko za głośnikami. Wachlarzowo rozchodziła się na boki, a wykonawcy byli na niej usytuowani z precyzją kompanii honorowej na wojskowej defiladzie. Wraz z przenosinami do studia zabierali swoje instrumenty i przenosili się w pobliże miejsca odsłuchowego. Soliści lądowali dwa kroki przed kolumnami, reszta zespołu – w obrębie bazy, a kiedy towarzyszył im chór, to odzywał się wyraźnie z tyłu i nad głowami pozostałych. Wrażenie realizmu było tym silniejsze, że scena wyraźnie wykraczała poza fizyczne rozstawnie kolumn. W efektownych realizacjach rocka i ambitnego popu okraszonego elektroniką jej zewnętrzne krawędzie obejmowały miejsce odsłuchowe, jakby zapraszały do wspólnej zabawy.
Na tym etapie odsłuchów poczułem ukontentowanie. Wybaczyłem Cyrusowi cenę – niewspółmiernie wysoką do zawartości obudowy – i mało wyszukaną aparycję. Oba zastrzeżenia stały się nieistotne w obliczu jego brzmienia. W zasadzie mógłbym na tym zakończyć jazdę obowiązkową, ale w odwodzie czekał jeszcze zasilacz.
Podłączenie PSU-XR do streamera przypominało efekt podniesienia kurtyny. Wszystko stało się wyraźniejsze, bardziej realistyczne i namacalne. Dźwięk z jednej strony się uspokoił i nabrał szlachetności, z drugiej – informacje z dalszych planów stały się lepiej słyszalne. Najlepszym tego przykładem był wstęp do filmowego tematu „Pink Panther” z płyty „Telarc Super Test CD, Vol. 2”. Eteryczne dźwięki triangla dyktujące rytm, odtwarzane przez sam streamer, były otoczone delikatną mgiełką, natomiast po dodaniu zasilacza nabrały blasku i wyrazistości. Cecha ta powtarzała się w przypadku wszystkich instrumentów. Zyskały na dźwięczności i dokładności, a ich brzmienie stało się bardziej realistyczne.
Kolejny progres dotyczył efektów przestrzennych oraz odwzorowania akustyki pomieszczeń nagraniowych. Wyśmienita do tej pory scena stereo dodatkowo powiększyła rozmiary w trzech wymiarach. Pomiędzy wykonawcami pojawiło się więcej powietrza, a ich lokalizacja stała się dokładniejsza. Na podłączeniu PSU-XR najbardziej zyskała jednak muzykalność, pojmowana jako przyjemność i emocje płynące ze słuchania ulubionych, ale też mniej znanych nagrań. W jazzie na żywo pojawiło się więcej radości i dynamizmu; było słychać, że grają żywi ludzie, a nie androidy. Z kolei dzieła mistrzów baroku oraz rockowe ballady mocniej ściskały za serce, wywołując ciarki we wszystkich oczekiwanych momentach, a także tam, gdzie zupełnie bym się ich nie spodziewał. Reasumując, streamer Cyrusa jako samodzielne źródło wznosi się na wyżyny brzmienia tego typu urządzeń. Wcale się nie zdziwię, jeżeli spora część użytkowników pozostanie przy nim na dłużej. A kiedy już zatęsknią za upgrade’em, kilka chwil odsłuchu z PSU-XR rozwieje wszelkie wątpliwości.
Nieraz bywa tak, że suma składników daje efekt zdecydowanie lepszy, niż gdyby je oceniać osobno. Połączenie streamera i zasilacza Cyrusa jest tego świetnym przykładem.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 02/2024
Cyrus Stream-XR / PSU-XR
Przeczytaj także