
06.02.2025
min czytania
Udostępnij
Pomysł powołania nowej marki narodził się w głowach szefów kanadyjskiej Lenbrook Group. Przypomnę, że w jej skład wchodzi producent zestawów głośnikowych PSB oraz specjalista od wzmacniaczy NAD. Doświadczenie obu firm, wsparte entuzjazmem lokalnych programistów-audiofilów, zaowocowało powstaniem Bluesoundu. Katalog wypełniają nowoczesne urządzenia służące do odtwarzania muzyki w postaci zdematerializowanej.
Pierwsze odtwarzacze sieciowe debiutującej firmy miłośnicy streamingu przyjęli z rezerwą. Jednak dzięki walorom brzmieniowym oraz użytkowym swoich urządzeń Kanadyjczycy zdołali wypłynąć na szerokie wody. Specjaliści z Lenbrook opracowali autorską platformę BluOS, która umożliwia streaming muzyki w wysokiej rozdzielczości 24 bitów/192 kHz, rozprowadzanie jej nawet do 64 stref, a to wszystko – bezprzewodowo. Aplikację można obsługiwać ze smartfonów i komputerów, a liczne wersje językowe, w tym polska, stanowią ukłon w kierunku odległych rynków. Mało tego, kilku renomowanych producentów hi-fi, m.in. Roksan i DALI, zaczęło wykorzystywać platformę BluOS w swoich systemach do streamingu, co ugruntowało pozycję Bluesoundu w audiofilskiej świadomości.
Obecnie w katalogu wytwórni znajdziemy kilka głośników bezprzewodowych, wzmacniaczy oraz streamerów. Najnowszym, najmniejszym i jednocześnie najtańszym przedstawicielem ostatniej kategorii jest testowany Node Nano.
Maleńki Bluesound idealnie się wpisuje w styl „niewidzialnych” urządzeń hi-fi. Płaski kwadrat o boku 14 cm dosłownie ginie wśród innych komponentów ustawionych na stoliku. Mało tego, nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu schować go do szafki i z rozbawieniem obserwować miny imieninowych gości, rozglądających się dyskretnie w poszukiwaniu źródła muzyki.
Obudowę wykonano z wysokiej jakości tworzywa sztucznego. Na niewielkiej przedniej ściance nie zmieścił się display. Zresztą, po co, skoro wszystkie informacje będą wyświetlane na ekranie komputera lub smartfonu. Jedynymi żywszymi akcentami są małe podświetlane symbole regulacji siły głosu, dotykowy włącznik zasilania oraz programowalne przyciski, którymi można np. wybrać ulubioną rozgłośnię internetową.
Nietypowo rozwiązano kwestię stabilnego ustawienia na podłożu. Otóż do dna obudowy przymocowano grubą gumową ramkę, która pełni funkcję nóżek. Poza działaniem antywibracyjnym wywołuje niecodzienny efekt lewitowania urządzenia nad blatem.
Tylna ścianka Node’a Nano nie jest przesadnie rozbudowana, ale właściwie niczego na niej nie brakuje. Użytkownik ma do dyspozycji port USB-A dla zewnętrznych nośników pamięci oraz sieciowe gniazdo Ethernetu (RJ45). Poprzez to ostatnie można się połączyć z domową siecią internetową, a biorąc pod uwagę możliwość współpracy Node’a Nano z Roonem, który preferuje połączenie kablowe, jego obecność jest w pełni uzasadniona. Kanadyjski streamer wyposażono także w moduły łączności bezprzewodowej. Antenki Wi-Fi i Bluetooth schowano we wnętrzu obudowy.
Sygnał można odebrać z cyfrowego wyjścia koaksjalnego lub optycznego, a na drodze analogowej – z RCA. Node Nano współpracuje z trzema rodzajami urządzeń: przetwornikami c/a, wzmacniaczami zintegrowanymi oraz końcówkami mocy. W ostatnim przypadku należy zmienić ustawienie analogowego wyjścia na regulowane i sterować głośnością bocznymi przyciskami na smartfonie.
Ostatni element to gniazdo USB-C do podłączenia zewnętrznego zasilacza.
Wewnątrz kanadyjskiego mikrusa zmieściła się płytka drukowana, zintegrowana z gniazdami. Przed ewentualnym uszkodzeniem przez spadające przedmioty chroni ją blisko półcentymetrowej grubości stalowa płyta, przytwierdzona do wierzchu obudowy.
Konwersję cyfrowo-analogową realizuje ESS Sabre ES9039Q2M, przystosowany do pracy z sygnałami o maksymalnych parametrach 32 bity/768 kHz. Dla potrzeb Node’a Nano rozdzielczość ograniczono do 24 bitów/192 kHz. Nad prawidłową pracą urządzenia czuwa czterordzeniowy procesor ARM Cortex A53.
Na płycie głównej zamontowano dwa dodatkowe moduły. Pierwszy to płytka ze streamerem. Poza licznymi serwisami, w tym Spotify i Tidal (oba z obsługą Connect), oraz radiem internetowym Node Nano obsługuje pliki PCM do 24 bitów/192 kHz. Według zapewnień producenta w niedalekiej przyszłości, po aktualizacji platformy BluOS, pojawi się możliwość odtwarzania DSD256. Drugi moduł, nakryty własnym ekranem, mieści systemy łączności bezprzewodowej: Wi-Fi oraz dwukierunkowy Bluetooth 5.2 z kodekiem aptX Adaptive. Za ową dwukierunkowością kryje się nie tylko możliwość odbierania sygnałów z telefonu lub tabletu, ale też nadawania ich do bezprzewodowych słuchawek. To świetny pomysł, który chyba nie wymaga głębszego uzasadnienia.
Z pierwszym podłączeniem Node’a Nano do domowego zestawu hi-fi powinien sobie poradzić nawet początkujący adept streamingu. Chyba że do tej pory obracał się wyłącznie w kręgu lamp i winyli – wtedy będzie musiał zerknąć do instrukcji obsługi.
Po podpięciu wszystkich przewodów i ewentualnie włożeniu pendrajwu z ulubioną muzyką należy poprzez Bluetooth połączyć streamer ze smartfonem. Następnie trzeba ściągnąć aplikację BluOS Controller, odszukać w niej urządzenie Bluesound, ustawić język, przyłączyć do domowej sieci i jazda. Urządzenie ma wbudowane funkcje Spotify Connect i Tidal Connect oraz AirPlay 2, więc od razu zanurzymy się w bezmiar wirtualnej muzyki. Poza tym oferuje dostęp do kilkunastu mniej popularnych serwisów streamingowych, internetowych rozgłośni radiowych oraz muzyki zgromadzonej na zewnętrznych nośnikach. Na pendrajwie, którego używałem w czasie testów, mam blisko pięćset utworów w wysokiej rozdzielczości, ale ich indeksowanie trwało dosłownie kilkanaście sekund.
Obsługa przez firmową aplikację to niczym niezmącona przyjemność. Poruszanie się po niej okazuje się intuicyjne. Przewidziano też sporo opcji konfiguracji, np. regulację barwy dźwięku, a gdy zapędzimy się w ślepy zaułek – możliwość przywrócenia ustawień fabrycznych i tym samym wybrnięcia z opresji.
Kanadyjski streamer wygląda cokolwiek niepoważnie, kosztuje śmieszne pieniądze, jednak mając w pamięci wcześniejsze doświadczenia z urządzeniami marki Bluesound, podszedłem do niego z powagą. Niech nikt się nie da zwieść pozorom, bo filigranowa postura skrywa pełnowartościowy sprzęt grający.
Dźwięk Node’a Nano lokuje się po cieplejszej stronie neutralności. Wychodzi mu to na dobre, ponieważ usilne dążenie do neutralności z urządzenia mieszczącego się w tak ograniczonym budżecie mogłoby skutkować odchudzeniem jego brzmienia. Zamiast beztroskiego, typowo rozrywkowego grania otrzymalibyśmy oschłe wysokie tony, krótki bas i spłaszczoną dynamikę. Czy zatem warto się silić na audiofilskie „ą” i „ę”? Owszem, ale nie za te pieniądze.
Wysokie tony, choć podgrzane ogólną atmosferą, odznaczają się nienaganną selektywnością. W nagraniach gitar akustycznych nie brakowało odgłosów towarzyszących szarpnięciom strun, a perkusjonalia odzywały się z miłą sercu dźwięcznością.
Przeciwległy skraj pasma był w dużej mierze uzależniony od rodzaju odtwarzanej muzyki. W nagraniach obfitujących w niskotonowe pomruki, np. na płycie „A Seat at the Table” Solange Knowles (informacja dla niezorientowanych: to młodsza siostra Beyoncé) tłusty bas kopał niczym wściekły muł. Pomimo ponadprzeciętnego wigoru nie brakowało mu kontroli ani zróżnicowania, o czym się przekonałem, przelatując przez kilkanaście utworów z kręgu akustycznego jazzu. Po zmianie repertuaru na klasyczny niskie tony zbudowały stabilny fundament, na którym plastyczna średnica i delikatnie rozświetlona góra snuły muzyczne opowieści z minionych wieków.
Zaskakująco w kontekście ceny wypada scena budowana przez Node Nano. Zajęła miejsce za głośnikami i niechętnie wychodziła przed łączącą je linię, za to jej szerokość oraz czytelna lokalizacja źródeł pozornych mogły śmiało aspirować do poziomu zauważalnie droższych urządzeń. Pod tym względem mały Bluesound nie miał jakichkolwiek kompleksów. Trudno się zresztą dziwić, skoro w drzewie genealogicznym ma PSB i NAD-a.
Reasumując: najnowszy kanadyjski streamer wydaje się stworzony do muzyki rozrywkowej, choć nie pogardzi także nieco bardziej melancholijnymi klimatami. Jeżeli ktoś uparcie twierdzi, że w hi-fi rozmiar ma decydujące znaczenie, to najwyraźniej nie miał do czynienia z Node’em Nano. Mały, ale wariat. I to jeszcze jaki!
Dawno już odsłuch niedrogiego sprzętu nie przyniósł mi tylu miłych wrażeń. Każdy test jest sumą subiektywnych spostrzeżeń recenzenta, więc biorąc pod uwagę wszystkie „za” i „przeciw”, subiektywnie stwierdzam, że 1500 złotych, jakie trzeba zapłacić za Bluesounda Node Nano, to najlepiej wydane półtora tysiąca na streamer. Amen.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 12/2024
Bluesound Node Nano
Cena
1499
Dane techniczne
Rodzaj przetwornika
ESS Sabre ES9039Q2M
Wejścia cyfrowe
USB-A, LAN, Wi-Fi, Bluetooth 5.2 aptX Adaptive
Zdalne sterowanie
aplikacja
Odtwarzane formaty
PCM 24/192, AAC, AIFF, ALAC, MP3, MPEG-4 SLS, MQA, OGG, OPUS, WAV, WMA, WMA-L
Pasmo przenoszenia
b.d
Zniekształcenia
0,0007%
Sygnał/szum
118 dB
Wyjścia analogowe
RCA
Wyjścia cyfrowe
opt., koaks., Bluetooth aptX Adaptive
Wymiary (w/s/g)
(w/s/g): 3,6/14,3/14,2 cm
Masa
0,57 kg
Przeczytaj także