
10.05.2025
min czytania
Udostępnij
Najnowsza seria Arcama nosi nazwę Radia. W ślad za odtwarzaczem CD i trzema wzmacniaczami z wbudowanym przetwornikiem pojawiły się kolejne urządzenia, w tym streamer ST25.
Wejście do wielkiej rodziny Harmana miało i tę zaletę, że przed Arcamem otwarły się drzwi działu projektowego, zajmującego się m.in. stylistyką, ergonomią, oprogramowaniem oraz wyspecjalizowanymi układami elektronicznymi. Namacalnym owocem tej kooperacji jest właśnie Radia. Znajdziemy w niej sporo cech wspólnych z elektroniką JBL-a, także wchodzącego w skład koncernu Harmana. Nie są to, bynajmniej, klony tych samych sprzętów, tyle że z innym logo. Podobieństwa są dostrzegalne głównie w pilotach zdalnego sterowania, systemach operacyjnych i aplikacjach. Dwie ostatnie kwestie w świecie muzyki cyfrowej odgrywają kluczową rolę.
Wzornictwo wszystkich modeli Radia utrzymano w jednorodnej stylistyce, która wyróżnia je na sklepowych półkach. Projektanci Arcama niejako wrócili do korzeni, czyli do serii Alpha sprzed trzech dekad, którą można było rozpoznać dosłownie na końcu świata.
Wszystkie nowe urządzenia wykończono w nieprzeniknionej czerni, a jedynymi żywszymi akcentami są subtelne żółte wstawki po bokach i w okolicy szczelin wentylacyjnych. Kolejny charakterystyczny element to wystające z tyłu „spojlery”, które przywołują skojarzenia z amerykańskimi muscle carami, tuningowanymi przez wyspecjalizowane warsztaty. Czar pryska po włączeniu zasilania, kiedy rozbłyskują kolorowe ekrany, ale zawsze można je przyciemnić i powrócić do kontemplowania mrocznej aparycji sprzętu. Nie inaczej sprawy się mają w przypadku streamera ST25.
Przednia ścianka zdaje się tajemnicza niczym Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców. Przykrywa ją płat matowego akrylu, na którym nie znajdziemy żadnego pokrętła, przycisku ani symbolu. Wyjątkowo bystry obserwator dostrzeże jedynie ledwie widoczną nazwę producenta oraz brytyjską flagę, nawiązującą do pierwszych urządzeń Arcama.
Po włączeniu zasilania na kolorowym ekranie o przekątnej 6,5 cala rozświetla się duży napis „ARCAM” i już jesteśmy w domu.
Rzut oka na tylną ściankę pozbawia urządzenie tajemniczości i zdradza jego funkcję. Od razu natkniemy się na znak rozpoznawczy całej serii Radia, czyli wystający plastikowy element, który zasłania gniazda od góry. Jego obecność we wzmacniaczach może uprzykrzać życie użytkownikom lubiącym często zmieniać okablowanie, ale w przypadku streamera nie będzie aż tak irytujący. Do szeroko rozstawionych gniazd przewody można podłączać nawet po omacku, a ich różne formaty praktycznie eliminują ryzyko pomyłki.
W porównaniu z najbardziej rozbudowanymi streamerami w Arcamie ST25 brakuje kilku złączy, ale z pewnością nie wynika to ze skąpstwa producenta. Użytkownik ma do dyspozycji LAN (RJ-45), polecany jako najstabilniejszy w komunikacji z lokalną siecią internetową. Urządzenie wyposażono także w łączność bezprzewodową, a dwie antenki Wi-Fi zamknięto w wąskich pastylkach pod spojlerem. Do ST25 można podłączyć zewnętrzny nośnik pamięci z kolekcją nagrań, zabrakło natomiast wejść cyfrowych, obecnych w niektórych tego rodzaju urządzeniach innych producentów. Nie jest to jednak zarzut. Streamer to odtwarzacz, a ewentualną funkcjonalność DAC-a należy traktować jak miły dodatek, a nie zestaw obowiązkowy.
Sygnał wyprowadzają dwa złącza cyfrowe – optyczne i koaksjalne – oraz analogowe RCA.
Widok wnętrza urządzenia nasunął mi pewną refleksję. Nie wiem, jak wyglądał proces projektowania ST25, ale jestem w stanie to sobie wyobrazić. Otóż na pierwszym zebraniu szef zespołu konstruktorów ustawił dużą tablicę, na której kaligrafował pomysły zgłaszane przez zgromadzonych specjalistów. Wśród nich znalazły się prostota projektu, łatwość montażu, miła zarządowi optymalizacja kosztów oraz uniwersalna architektura modułowa, umożliwiająca niewielkie modyfikacje i wykorzystywanie tych samych podzespołów w różnych urządzeniach. Po czym wspomniany szef działu wziął do ręki gruby czerwony flamaster i kolejno zaczął je wykreślać. W rezultacie architektura Arcama wykracza zarówno poza oczekiwania związane z ceną, jak i typowy obraz streamera.
Uwagę od razu zwraca duży transformator toroidalny, praktycznie niespotykany w odtwarzaczach sieciowych poniżej 10 tysięcy złotych. Uwzględniając fakt maksymalnego zapotrzebowania na energię na poziomie 15 watów, może się on wydawać przerostem formy nad treścią, ale jest w tym sens.
Całą elektronikę zrealizowano na trzech oddzielonych od siebie płytkach drukowanych. Jedyny kontakt mają poprzez przewody zasilające i płaskie taśmy służące do transferu danych.
Z transformatora odchodzą trzy odczepy. Pierwszy prowadzi do niewielkiego modułu, zamontowanego tuż przy gnieździe zasilania. Umieszczono na nim układy wstępnej filtracji prądu oraz zasilacz impulsowy, wybudzający urządzenie z trybu czuwania. Przejście w stan spoczynku nie jest natychmiastowe, lecz trwa kilkanaście sekund, w czasie których wygaszane są wszystkie funkcje życiowe. Informuje o tym migająca z przodu dioda, a cały proces kończy się cichym cyknięciem przekaźnika załączającego zasilacz impulsowy. Wybudzanie następuje w odwrotnej kolejności i trwa tyle samo.
Następne dwa odczepy prowadzą do płytki w kształcie litery „L” z analogowymi układami wyjściowymi. Na niej znalazły się także osobne linie zasilające sekcje cyfrową i analogową. Pierwsza jest zaopatrywana poprzez duży elektrolit Lelona (18 tys. µF). Wyjściowe układy analogowe korzystają z własnej linii, umieszczonej po sąsiedzku i wyposażonej w dwa kondensatory JH o łącznej pojemności 9400 µF.
Największą płytkę Arcama ST25 zaanektowała sekcja cyfrowa, a jej kluczowym elementem jest moduł streamingowy, zintegrowany z odbiornikiem Wi-Fi. W ST25 znajdziemy zupełnie nową cyfrową platformę, powstałą we współpracy z programistami Harmana. Spotkaliśmy się z nią już przy okazji recenzji amplitunera JBL MA9100HP. W Arcamie jednak znacznie rozbudowano jej funkcjonalność.
Przetwornik cyfrowo-analogowy pracuje w oparciu o 32-bitowy, ośmiokanałowy układ ESS Sabre ES9027SPRO. Umożliwia on konwersję sygnałów PCM do 32 bitów/768 kHz i DSD1024, choć na potrzeby ST25 nieco je ograniczono.
Grafiką na ekranie steruje umieszczony na tej samej płytce procesor ARM Cortex z serii GD32H7 i trzeba przyznać, że spisuje się doskonale. Okładki płyt są czytelne nawet z odległości kilku metrów, a kolory – naturalne i soczyste.
Reasumując: jeszcze nie wiem, jak gra angielski streamer, ale pod względem jakości wykonania w tej cenie to strzał z woleja nie do obronienia przez większość konkurentów.
Do konfiguracji i obsługi przydadzą się zarówno pilot, jak i aplikacja na smartfony.
Żeby zacząć przygodę z ST25, najpierw w menu należy ustawić jego podstawowe parametry, czyli:
– aktywne wyjście analogowe lub cyfrowe (nie mogą być wybrane jednocześnie);
– rodzaj wyjścia (stałe albo regulowane);
– jeden z czterech filtrów cyfrowych (ich opisy znajdują się w instrukcji obsługi; domyślnie ustawiony jest Linear Phase Apodizing).
Jeżeli podłączycie streamer do routera kablem, na tym konfiguracja się kończy. Jeże skorzystacie z Wi-Fi, to w aplikacji należy się połączyć z domową siecią. I to wszystko. Można słuchać.
Aplikacja Arcama jest rozbudowaną wersją tej z urządzeń JBL-a, co trudno uznać za wadę. Poza bezpośrednim wejściem do Amazon Music, Quobuza i Spotify (użytkownicy Tidala mogą się połączyć przez Connect), znajdziemy w niej wyszukiwarkę podcastów i stacji radiowych, wraz z listą zaprogramowanych kanałów, a także dostęp do zawartości serwerów UPnP i podłączonej pamięci przenośnej. Po wejściu głębiej w menu można dodatkowo aktywować Google Chromecast i Apple AirPlay 2.
Wbudowany w aplikację odtwarzacz plików jest szybki, prosty i przejrzysty, a indeksowanie kilkuset utworów, które zgromadziłem na pendrajwie 128 GB trwało dosłownie kilkanaście sekund. W trakcie odtwarzania na ekranie smartfonu wyświetlają się okładki płyt, parametry techniczne pliku i inne informacje.
Jeśli podłączycie streamer bezpośrednio do wzmacniacza mocy i ustawcie wyjście regulowane, nieocenionym towarzyszem obsługi stanie się tradycyjny pilot. Ramocik Arcama jest silnie spokrewniony z pilotami JBL-a, co wyszło mu na dobre. Poza regulacją głośności obsługuje odtwarzacze muzyki, także te w zewnętrznych aplikacjach streamingowych, a włączanie i wyłączanie urządzenia będzie szybsze i wygodniejsze niż za pośrednictwem firmowej apki.
Na koniec warto dodać, że Arcam jest kompatybilny z Roonem. To zupełnie nie dziwi, ponieważ w 2023 roku platforma została przejęta przez Harmana.
Najbardziej zauważalną cechą brzmienia angielskiego streamera jest budowa panoramy stereo. Bez względu na repertuar wykonawcy zajmują zazwyczaj miejsca za linią łączącą głośniki. Szeroka i głęboka scena wywołuje skojarzenia z amerykańskimi hektarami i jest to główny, poza dynamiką, element nawiązujący do aktualnego właściciela Arcama. Pozostałe aspekty brzmienia podtrzymują natomiast budowaną przez lata renomę angielskiego producenta.
Ozdobą dźwięku pozostały wysokie tony, z jednej strony – zwiewne i subtelne, z drugiej – rysowane wyraźną kreską i nie pozostawiające pola do domysłów. W połączeniu z lekko ocieploną średnicą sprawiają, że w trakcie słuchania klasyki zapominałem o istnieniu dołu pasma i nie brakowało mi nawet dodatkowego impulsu, który podkreśliłby dynamikę i wzmocnił przekaz. O niskich tonach przypomniał mi dopiero Zsigmond Szathmáry w toccacie i fudze h-moll Bacha. W finale tej ostatniej głęboki, mocny i konturowy bas zabulgotał niczym jakiś mityczny potwór.
Skoro jesteśmy przy niskich tonach, to prawdziwą klasę pokazały w jazzie i soulu. W tym pierwszym w kontrabasowych solówkach wyraźnie słychać drewno instrumentów, natomiast w soulu i R’n’B, zdominowanych przez elektryczne instrumenty, dół się zaokrąglił, nabrał masy i wyrazistości. Przełożyło się to na bardzo dobrą rytmiczność i rewelacyjnie oddane tempo utworów. Tym samym niskie tony ujawniły cenną, acz nieczęsto spotykaną cechę, polegającą na dostosowaniu charakteru, barw i wyrazistości do prezentowanego materiału. W przypadku basu Arcama z pewnością nie można mówić o graniu na jedno kopyto.
W średnicy prawdziwą ucztę stanowiły nagrania akustyczne, zarówno instrumentalne, jak i z udziałem wokalistów. Plastyczne i subtelnie ocieplone głosy nawet w znanych na wylot utworach były bliskie wywołania miłych dreszczy i gdybym nie wiedział, z jakim sprzętem mam do czynienia, mógłbym przysiąc, że słucham analogu. Album Cassandry Wilson „Travelling Miles”, odtwarzany po raz tysięczny, wywołał emocje niemal tak silne, jak za pierwszym razem, o co po dwóch dekadach testowania sprzętu hi-fi niełatwo.
Szlachetności Arcam nie utracił także po podłączeniu instrumentów do prądu, a nawet po przesiadce na muzykę graną wyłącznie na elektronicznych klawiszach. Co prawda syntetyczne dźwięki niewiele mają wspólnego z naturalnym brzmieniem, trudno jednak nie docenić siły, głębi i zróżnicowania niskich tonów. Natomiast krążące między kanałami dodatkowe efekty w postaci świstów, gwizdów, cyknięć i szelestów budowały chmurę dźwięków nad głośnikami i, co zaskakujące, także przed nimi.
Na koniec testu, trochę kierowany ciekawością, nakarmiłem streamer brutalnym rockiem. I co? I nic. Brzmienie nawet na chwilę nie straciło szlachetności, co mogłoby wywołać niemałe zaskoczenie u odzianych w ćwiekowane skóry wykonawców. A także wśród dalszych sąsiadów, którzy zapewne nie podejrzewają pewnego starszego pana o takie szalone muzyczne gusta. Ci bliżsi są na bieżąco.
ST25 to obecnie flagowy streamer Arcama, choć z pewnością producent nie powiedział jeszcze w tej dziedzinie ostatniego słowa. Brzmieniowo urządzenie łączy cechy angielskiej szkoły dźwięku z amerykańską sceną i dynamiką. Gorąca rekomendacja!
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 03/2025
Arcam Radia ST25
Cena
7990
Dane techniczne
Rodzaj przetwornika
Procesor: ESS Sabre ES9027SPRO DAC: 32 bit/768 kHz
Wejścia cyfrowe
USB-A, LAN
Zdalne sterowanie
pilot, aplikacja (iOS, Android)
Odtwarzane formaty
mp3, WAV, WMA, AAC, ALAC, AIFF, OGG, PCM 32/384, DSD256
Pasmo przenoszenia
20 Hz – 20 kHz
Zniekształcenia
0,007%
Sygnał/szum
b.d.
Wyjścia analogowe
RCA
Wyjścia cyfrowe
opt., koaks.
Wymiary (w/s/g)
10/43,2/32,9 cm
Masa
5 kg
Przeczytaj także