
20.04.2025
min czytania
Udostępnij
Początki Sugdena sięgają roku 1967, kiedy James Edward Sugden zaczął konstruować urządzenia pomiarowe potrzebne badaczom na uniwersytetach, a produkowane przez firmę Research Electronics. Niejako przy okazji zaprojektował swój pierwszy wzmacniacz – A21.
Nowością zainteresował się lokalny producent zestawów głośnikowych Richard Allan. Dał urządzeniu swoje nazwisko, czym sobie i Sugdenowi pomógł w sprzedaży. A21 to pierwsza na świecie komercyjna konstrukcja, która pracowała w klasie A. Oznacza to, że układ miał niską sprawność, wydzielał dużo ciepła, ale też grał wyjątkowo przyjemnie i relaksująco. Duży napis „class A stereo” na przedniej ściance miał jednoznacznie odróżniać integrę sygnowaną przez Richarda Allana od popularnych wzmacniaczy w klasie A/B.
Pierwszy A21 dysponował mocą 2 x 10 W/8 ?, którą dzięki drobnej modyfikacji w 1973 roku zwiększono do 12 W. Kosztował 150 funtów, co według inflacyjnych przeliczników przekładałoby się dziś na 2318 funtów, czyli około 15 razy więcej.
Pomimo wysokiej, jak na tamte czasy, ceny wzmacniacz sprzedawał się bardzo dobrze. Kiedy J. E. Sugden zorientował się, że opracował rynkową perełkę, postanowił sam zająć się produkcją i sprzedażą. Od tamtej pory A21 nosi nazwisko swego twórcy.
Sugden rozpoczął działalność w Cleckheaton w hrabstwie West Yorkshire. Rosnąca popularność A21 zainspirowała właściciela firmy do zaprojektowania kolejnych urządzeń. Do 1976 roku w ofercie pojawiły się: większy model zintegrowany A48, przedwzmacniacz C51 i końcówka mocy P51, a także trzy tunery. P51 stał się wzorem do opracowania nowej wersji A21 z usprawnionym stopniem wyjściowym o mocy 20 W na kanał.
Po drodze Sugden Audio zmieniło właściciela, ale zachowało nazwę. Zostało odkupione przez Tony’ego Millera, który kierował firmą przez 40 lat, do śmierci w 2021 roku. Przeniósł on manufakturę do Heckmondwike, gdzie do dziś powstaje cała oferta Sugdena. Firma należy do nielicznych, które projektują, testują i produkują wszystko u siebie, pomijając, rzecz jasna, komponenty elektroniczne. Aktualnie zatrudnia dwanaście osób, dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn, a przynajmniej tyle widnieje na zakładowej fotografii. O parytet więc tam nie dbają, ale o jakość – jak najbardziej.
W 1982 roku do Tony’ego Millera dołączył Patrick Miller (jak sądzę – jego brat). Niestety, zmarł we wrześniu 2023 roku. Sugden pozostaje małą, ale prężną firmą. Dowodem jest sto produktów powstałych w jej historii, z których najlepsze trwają w ofercie i są systematycznie ulepszane. Przykładem testowany wzmacniacz A21SE Signature, będący w prostej linii potomkiem oryginalnego A21.
Aktualny katalog Sugdena obejmuje trzy linie produktów. W skład A21 Signature Series wchodzą: większy wzmacniacz A21SE i mniejszy A21 oraz preamp korekcyjny A21 Stage Two Phono. Seria Masterclass jest produkowana od 17 lat. Tworzą ją: jubileuszowy wzmacniacz zintegrowany ANV-50 (zaprojektowany z intencją stu lat bezawaryjnej pracy!), przedwzmacniacz LA-4, preamp gramofonowy PA-4, stereofoniczna końcówka mocy SPA-4, zbalansowane monobloki MPA-4, wzmacniacz zintegrowany IA-4 (najpopularniejszy w ofercie) i wreszcie przetwornik c/a DAC-4. Specjalną pozycję zajmuje Sapphire Series, przeznaczona dla koneserów. Znajdziemy w niej kombinację przedwzmacniacza DAP-800 z wejściami cyfrowymi i analogowymi oraz w pełni zbalansowaną końcówkę FBA-800 o mocy 2 x 40 W przy 8 omach.
Produkcja limitowanych monobloków Grande, opracowanych dla uczczenia 50-lecia Sugdena, już się zakończyła.
Generalnie urządzenia występują w dwóch wykończeniach: czarnym (grafitowym) i srebrnym (tytanowym). Jednak na firmowej witrynie można też zobaczyć wersje w efektownych jaskrawych kolorach: czerwonym, niebieskim i pomarańczowym, dostępne na zamówienie.
Wzmacniacz dociera do odbiorcy w pojedynczym acz solidnym kartonie. Wyjęcie ważącego niecałe 15 kg urządzenia nie stanowi problemu, choć masa w relacji do objętości okazuje się spora. Ustawienie w ciasnej szafce nie wchodzi w rachubę, ponieważ A21 mocno się grzeje. Firma zaleca minimum 10 cm przestrzeni po bokach i od góry dla zapewnienia swobodnego przepływu powietrza.
Zgodnie z instrukcją należy się powstrzymać od użytkowania przez 30 sekund od włączenia, a pokrętło regulacji głośności powinno być skręcone na minimum. Jak czytamy: wynika to ze specyfiki pracy w klasie A. Wzmacniacz pobiera z sieci energetycznej maksimum 300 W, ale nawet w spoczynku jego apetyt na prąd jest znaczny. Jeżeli ma być długo nieużywany, lepiej go wyłączyć. Ale też nie należy pstrykać co kwadrans, bo nie zaprezentuje pełni swojego potencjału.
A21SE Signature ma kompaktowe wymiary: 11,5/43/36 cm (w/s/g). Na froncie z 10-mm aluminium o ładnie zaokrąglonych krawędziach znajdują się: niewielki, ale solidny włącznik zasilania, niebieska dioda sygnalizująca aktywność, czujnik podczerwieni oraz dwa pokrętła – regulacji głośności i wybieraka wejść. Boki to radiatory odprowadzające ciepło. Zostały elegancko wkomponowane w obudowę, a nagrzewają się tak mocno, że lepiej ich nie dotykać. Ciepło odprowadzają także otwory w metalowej pokrywie.
Na tylnej ściance znalazło się pięć wejść liniowych i dwa wyjścia, wszystkie zrealizowane na gniazdach RCA. Poziom sygnału pre out został dobrany tak, że uzyskamy tę samą głośność z integry i z zewnętrznej końcówki mocy Sugdena. Dzięki temu bi-amping będzie działał prawidłowo.
Największe wrażenie robią pozłacane terminale głośnikowe. Choć pojedyncze, są bardzo solidne, dokręcane podwójnie radełkowanymi nakrętkami, co zapewnia mocny docisk gołych przewodów bądź widełek. Najłatwiej jednak stosować wtyki bananowe, bo widełki trzeba montować od góry i od dołu, co w przypadku sztywnych kabli może się okazać trudne albo wręcz niemożliwe. Gniazdo zasilania to IEC z bezpiecznikiem.
Po zdjęciu pokrywy oczom ukazuje się uporządkowana przestrzeń z niemal centralnie umieszczonym transformatorem toroidalnym. Otoczono go ekranującym blaszanym pierścieniem, który zmniejsza wpływ pola elektromagnetycznego na pracę reszty podzespołów. W przedniej części, na osobnej i dość dużej płytce drukowanej ulokowano przedwzmacniacz. Wyróżnia się potencjometr Alpsa z silniczkiem umożliwiającym zdalną regulację głośności.
Rozdzielone na dwie płytki końcówki mocy ulokowano po bokach, wzdłuż radiatorów. Do tych ostatnich przykręcono po parze bipolarnych tranzystorów wyjściowych na kanał. Pracują z wysokim prądem spoczynkowym, co skutkuje wspomnianą emisją dużych ilości ciepła. Na każdej płytce wyróżnia się para kondensatorów elektrolitycznych koreańskiej firmy Samwha o pojemności 10000 µF każdy.
Kiedy porównamy wnętrza kolejnych odmian A21, zauważymy znaczne zmiany w konstrukcji i rozmieszczeniu komponentów. Choć idea pozostała ta sama, to jej realizacje ewoluują.
Do testu Sugdena wykorzystałem monitory Audio Note AN-E SPe HE. Charakteryzują się wysoką skutecznością, co niewątpliwie ułatwiło zadanie 30-watowemu wzmacniaczowi. Sygnał płynął z odtwarzacza Marantz SA-10. Łączówka i przewód głośnikowy pochodziły z serii Monster Sigma Retro Gold.
Brzmienie A21SE Signature pozytywnie zaskakuje, i to na kilku poziomach. Przede wszystkim energią, która przy mocy nominalnej 30 W/8 ? nie powinna imponować, a dzieje się coś innego. Brzmienie okazuje się wręcz żywiołowe, ekspresyjne i to w nagraniach, które na innym zestawie mogłyby się wydawać ospałe, jak choćby ballady Diany Krall czy Melody Gardot. Poza tym pozytywną niespodziankę sprawia ilość szczegółowość, także tych prezentowanych na drugim i trzecim planie. Są czytelne i pokazywane wyraźnie, ale bez zaburzania proporcji sceny. Oczywiście, po pewnym czasie do takiego obrazu się przyzwyczajamy i zaczynamy uznawać go za oczywistość, ale kiedy przesiądziemy się na niższej klasy wzmacniacz, brak detali i ich stabilnego rozmieszczenia w przestrzeni okazuje się bolesny.
Dla mnie najważniejsza cecha wzmacniaczy w klasie A wiąże się z bogactwem harmonicznych, cudownym nasyceniem i głębią barw, jakby dźwięki wydobywały się z instrumentów najwyższej jakości, były odbierane przez najlepsze mikrofony i zapisywane bez kompresji. Te cechy w przypadku A21SE Signature materializują się w pełni. Słuchałem wcześniej modelu Masterclass IA-4 i nie spodziewałem się, że o połowę tańsza konstrukcja zachowa większość jego zalet.
W standardzie „You Go To My Head” z albumu „The Very Best of Diana Krall” kanadyjska wokalistka przymilasię, jednocześnie dokładnie artykułując tekst. Słowa padają wyraźnie i delikatnie zarazem. Ponadto wokal obfituje w niuanse, a słynna chrypka, porównywana do whisky z miodem, nawet zyskuje na wyrazistości. Szeptane frazy pojawiają się tuż przy naszych uszach, a stonowana orkiestra niby akompaniuje w tle, a mimo to nie sposób pominąć jej rolę w budowaniu nastroju. Zaśpiewany z małym combo standard „All or Nothing at All” rozpoczyna się od sola kontrabasu Christiana McBride’a, które pokazuje doskonały puls. Bas schodzi naprawdę nisko, kontrastując z głosem Diany. Speszona zrazu gitara z czasem nabiera śmiałości, by podkreślać słodkie akordy fortepianu. W tym utworze widać feerię barw, która w pełni usatysfakcjonuje audiofila, a słuchaczowi nieobeznanemu z analizą dźwięku dostarczy po prostu wiele przyjemności.
Otwierająca album „Letter To You” Bruce’a Springsteena ballada „One Minute You’re Here” potrafi chwycić za serce. Boss śpiewa ją raz nisko, to znów wysoko, ale po raz pierwszy szczegóły jego interpretacji dotarły do mnie z taką mocą.
Wcześniej nie zauważałem także tylu instrumentalnych detali, pojawiających się w drugiej części piosenki. Potężne wrażenie zrobił tytułowy „Letter To You”, walący po głowie perkusją i akordami gitary. Tutaj energia Sugdena objawiła się z pełną mocą. To nadal tylko 30 watów, ale ma się pewność, że wzmacniaczowi niestraszne będą rock, funk ani techno. Nowoczesne r’n’b z albumu „Cowboy Carter” Beyonce, szczególnie w gęstej aranżacji utworu „Texas Hold’em”, zabrzmiało tak, że bezwiednie zacząłem pokrzykiwać z chórkiem i główną wokalistką. Tak się wciągnąłem, że podśpiewywałem jeszcze w kompozycji „Bodyguard”. Notabene „Cowboy Carter” to świetny album.
Poziom adrenaliny niebezpiecznie podniosła mi pełna efektów muzyka Ludwiga Goranssona do filmu „Tenet”. Dźwięki były tak naturalne i przerażające, że włos się jeżył na głowie. Tej muzyki warto słuchać głośno, ale Sugden podgrzał emocje do tego stopnia, że musiałem zmienić repertuar.
Zremasterowana „Caverna magica” Andreasa Vollenweidera zaczyna się od spaceru w wyimaginowanej grocie. Sugden jednak dostarczył szczegółów wskazujących raczej na wykorzystanie przez realizatora jakiegoś industrialnego wnętrza. Tak czy inaczej, dźwięki harfy Szwajcara wibrowały w powietrzu tak realistycznie, że niemal widać było ich ruch. W gęstych fakturach A21SE pokazywał taką klasę, że musiałem się upewnić, czy aby nie słucham wyższego Masterclassa IA-4.
Potwierdzeniem tych obserwacji była wspaniała płyta Donalda Fagena „Nightfly”. Realizatorzy zebrali na niej tyle smaczków, że chyba zawsze pozostanie coś do odkrycia. Sugden ułatwia znajdowanie nowych detali, wydobywając jednocześnie z muzyki to, co najistotniejsze: melodię, rytm i harmonię oraz barwy, niezliczone barwy.
Skrzypaczka Janine Jansen zebrała tuzin egzemplarzy słynnych skrzypiec Stradivariego, by nagrać album „12 Stradivari”. Sugden nie miał problemów z różnicowaniem ich brzmienia. Robił to tak wyraźnie, że każdy mógłby się uznać za lutniczego eksperta. Przynajmniej na czas odsłuchu tej płyty.
Nie odmówiłem sobie przyjemności posłuchania „Wood II” Briana Bromberga. W utworze „Blue Bossa” A21SE Signature znów spisał się świetnie, przekazując zróżnicowanie barw i energię impulsów. Nie zmniejszył przy tym ani nie powiększył instrumentu ustawionego na obszernej scenie.
Na koniec sięgnąłem po brzmienia analogowych syntezatorów z albumu „Point” duetu Yello. Takiej muzyki w towarzystwie Sugdena można słuchać bez końca, bo dzieje się więcej, niż mi się do niedawna wydawało. Uwielbiam te stare elektroniczne dźwięki w ich „naturalnych” odcieniach i doceniam dowcip Szwajcarów. Obróciłem potencjometr w prawo, by poczuć jeszcze więcej emocji. Ten mały Sugden potrafi zagrać naprawdę głośno!
Chyba odkryłem tajemnicę legendarnej konstrukcji oraz powód, dla którego jej kolejne wersje tak długo pozostają w sprzedaży. Dla wielu melomanów to pierwszy i ostatni wzmacniacz, jaki kupili. Dostarcza mnóstwo przyjemności ze słuchania muzyki i wypełnia nią domową przestrzeń tak dokładnie, że nie daje powodu do wymiany sprzętu.
Janusz Michalski
Hi-Fi i Muzyka 02/2025
Sugden A21SE Signature
Cena
19890 zł
Dane techniczne
Moc
2 x 30 W (8 Ω), 2 x 40 W (4 Ω)
Pasmo przenoszenia
12 Hz – 141 kHz (+/-1 dB)
Sygnał/szum
> 90 dB
Wielkość
11,5/43/36 cm
Przeczytaj także