bool(true)

Soul Note A-1

16.12.2024

min czytania

Udostępnij

Soulnote A-1-HFM_7-8_2024-09

Wiadomo, że parametry techniczne są ważne, ale wiadomo też, że najważniejsze jest brzmienie muzyki. Istotne są również emocje, jakie ona budzi. Choć prawda to powszechna, to i tak każdy producent traktuje ją po swojemu. Jedni o tym mówią, inni o tym milczą; są też i tacy, którzy duszę muzyki wpisali w nazwę swojej firmy.

Przed dwoma laty recenzowałem Soulnote’a A-2 („HFiM” 6/2024). Zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Pamiętam, że Japończykom udało się stworzyć piękne, muzykalne brzmienie bez oglądania się na rynkowe trendy. Teraz pojawiła się okazja, by posłuchać mniejszej i tańszej wersji z nadzieją, że dźwiękowe pokrewieństwo zostało zachowane.
Choć na samym urządzeniu nigdzie tego nie zaznaczono, to na stronie internetowej producent przedstawia model A-1 jako rocznicowy, a rocznica ma być dziesiąta. Już wcześniej próbowałem zrozumieć rachubę czasu japońskiej wytwórni, ale się poddałem. Rok założenia to według jednych źródeł 2004, a według innych – 2006. Debiut A-1 to najprawdopodobniej 2018. Gdzie więc dziesiąta rocznica? Na tym działaniu poległby wraz ze mną niejeden profesor matematyki…
Oferta Soulnote’a pozostaje względnie statyczna; nowości nie pojawiają się co sezon, a wiele modeli ma już na rynku spory staż. Podział na serie jest przejrzysty. Jedynka to linia podstawowa. Dwójka składa się z urządzeń wyższej klasy, natomiast trójkę tworzą flagowce. W ciągu ostatnich kilku lat jednie najwyższa seria jest regularnie wzbogacana kolejnymi konstrukcjami. Skoro producent uznał taką strategię za optymalną, to nie będziemy jej kwestionować. Ze względów ekonomicznych (trójka to rejony 100 tys. zł za sztukę) pozostaje się cieszyć, że tańsze modele wciąż są dostępne. Testowany wzmacniacz należy do serii podstawowej, którą wraz z nim tworzą DAC i przedwzmacniacz gramofonowy. Tutaj już można odetchnąć – integra A-1 kosztuje 16000 zł.

Regulacja głośności oparta na przekaźnikach.

Budowa

Wzornictwo Soulnote’a serii 1 i 2 cechuje charakterystyczna konwencja poziomych wręg. W A-1 tylko jedna z nich biegnie przez całą szerokość przedniej ścianki – pozostałe są przerwane elementami użytkowymi, jak włącznik, dwa pokrętła, czujnik podczerwieni i wyświetlacz, oraz tabliczką z logo firmy. Nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić, bo prostota obsługi okazuje się rozbrajająca. Lewe pokrętło to wybierak źródeł, prawe – regulacja siły głosu, a wyświetlacz pokazuje obie wartości.
Z tyłu… Aż się łezka w oku kręci. Dawno nie widziałem równie podstawowego wyposażenia we wzmacniaczu zintegrowanym. Tylko trzy wejścia RCA, jedno XLR, pojedyncze zaciski głośnikowe, gniazdo zasilana i absolutnie żadnego dodatkowego bajeru. A skoro Japończycy zdecydowali się tak drastycznie (według dzisiejszych standardów) wyciąć z projektu wszelki zbędny balast, to należy przyjąć, że cała para (czytaj: budżet) poszła w brzmienie. Jeżeli chcecie mieć moduł przetwornika c/a czy sekcję phono, to tylko w postaci osobnych urządzeń. Wzmacniacz zintegrowany pozostaje wyłącznie wzmacniaczem.
A-1 stoi na trzech metalowych nóżkach, które można „stuningować” za pomocą dostarczonych w komplecie stożków. Uprzedzę fakty: warto z tej opcji skorzystać. Jedna z nóżek znajduje się w osi transformatora toroidalnego i odprowadza jego wibracje na zewnątrz.
Japońscy inżynierowie dążą do maksymalnego upraszczania układu. Ich założenia to: mniej elementów, krótsze ścieżki i przemyślana architektura. Do tego dochodzą ostra selekcja komponentów i ich dokładne parowanie. Moja wiedza techniczna nie wystarcza do oceny stopnia wierności tej koncepcji w przypadku A-1, ale nawet laik zauważy, że wnętrze logicznie rozplanowano i panuje w nim porządek.

Cztery wejścia, pojedyncze terminale głośnikowe oraz gniazdo zasilania – minimalizm w wydaniu hardcore.

 

Soulnote od lat hołduje zasadzie non-NFB. Pod tym skrótem kryje się nic innego, jak brak pętli sprzężenia zwrotnego. Istnieją w tej kwestii dwie szkoły i każda przedstawia swoje argumenty. Nie będziemy jednak tutaj rozstrzygać, która ma więcej racji, ale – jak wiadomo – konstruktorzy rezygnujący ze sprzężenia muszą znacznie bardziej restrykcyjnie dobierać podzespoły. Japończycy to zresztą podkreślają – tak, u nich kontrola jakości oraz parowanie stanowią fundament działania. Nie ma podstaw, by w to nie wierzyć.
Z opisu wzmacniacza można się także dowiedzieć, że lepszą jakość toru sygnałowego uzyskano dzięki wykorzystaniu lutów zamiast wsuwek we wszystkich połączeniach kablowych. Tutaj już bym polemizował, bo, owszem, w strategicznych miejscach widać lutowania, ale w wielu innych wsuwki pozostały. Ponadto, mimo że dołożono starań, by odpowiednie elementy znajdowały się jak najbliżej siebie, to przewodów nadal jest sporo. Na uznanie zasługuje natomiast fakt, że zostały starannie poprowadzone i podoginane, a grubsze wiązki spięto i umocowano.
Podejście do projektowania okazuje się podobne do tego, które widzieliśmy w A-2. Duża płytka drukowana mieści końcówkę mocy oraz preamp, ale wszystkich druków jest więcej – uwzględniając te najmniejsze, można się doliczyć 14. Prawie na wszystkich zastosowano montaż powierzchniowy.
Regulacja głośności została oparta na przełączanych przekaźnikach. Producent twierdzi, że to rozwiązanie dobrze się sprawdza już od najniższych poziomów wysterowania i trzeba mu przyznać rację. Układ rozmieszczono na płytce przykręconej do góry nogami, zatem nic więcej na jego temat nie jestem w stanie powiedzieć.
W A-1 radiatory nie tworzą ścianek bocznych, jak ma to miejsce w większości wzmacniaczy, lecz zostały umieszczone w środku, tak jakby oddzielały zasilacz od części sygnałowej.
Tranzystory mocy to po dwie komplementarne pary Sankenów C2837/A1186 na kanał. Takie same zastosowano w A-2, z tą różnicą, że tam było ich dwa razy więcej.
Zasilacz oparto na nieekranowanym transformatorze toroidalnym, umieszczonym na dodatkowej platformie. Obok znalazła się dioda prostownicza. Kondensatory filtrujące Elny są małe, za to widać ich całkiem sporo.
Soulnote da się lubić – nie tylko za to, że oferuje bardzo dobrą relację jakości do ceny, ale także za brak audiofilskiego wodolejstwa w opisach produktów. Zamiast sugerować słuchaczowi, że średnica jest gładka jak jedwab, góra słodka jak miód, a bas głęboki jak tematy na maturze z polskiego, Japończycy przedstawiają jedynie treściwe informacje na temat zastosowanych rozwiązań technicznych. Niech inni biorą przykład.
A-1, podobnie jak inne urządzenia Soulnote’a, występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: platynowo-srebrnej oraz czarnej. Do testu dotarł egzemplarz w drugim wykończeniu. W standardzie producent dodaje bardzo przyzwoity pilot.

Soulnote A-1.

Konfiguracja systemu

Soulnote A-1 zagrał w systemie redakcyjnym, złożonym z odtwarzacza CD Naim 5X z zewnętrznym zasilaczem Flatcap 2X oraz monitorów Dynaudio Contour 1.3 mkII. Wzmacniacz nie należy do uniwersalnych pieców i warto z nim poeksperymentować. Z drugiej strony nie zapominajmy, że nie pretenduje do tytułu mistrza hi-endu. Urządzenia z tej półki cenowej mają swoje ograniczenia i należy się z tym liczyć.

Pilot i nóżki do wykorzystania. Kabel zasilający – do wymiany.

Wrażenia odsłuchowe

Świeżość, swoboda i soczystość. Już od pierwszego włączenia. I wierzcie mi, wcale nie było moim celem eleganckie dobranie trzech określeń na „s” (prawie) – wszystkie pojawiły się same, zanim jeszcze usiadłem w fotelu.
Podłączając wzmacniacz po raz pierwszy i nie znając obsługi regulacji głośności, zawsze mam w zwyczaju startować pierwsze takty muzyki z ręką na pokrętle, tak na wszelki wypadek. I praktycznie się nie zdarza, aby te pierwsze takty miały jakąś wartość odsłuchową. W przypadku Soulnote’a stało się inaczej – wszystkie karty wyłożył na stół od razu. Nie ma tu żadnej obietnicy odkrywania nowych jakości po tygodniach krytycznych odsłuchów. Owszem, odsłuch okazał się bardzo ciekawy, ale jeśli chodzi o sam charakter brzmienia, to tylko potwierdziły się obserwacje z pierwszych sekund. Dobrze to czy źle? Według mnie to cecha neutralna, nie świadcząca o niczym, za to bardzo wszystko ułatwiająca. Recenzentowi opis brzmienia, a potencjalnemu nabywcy ocenę, czy urządzenie spełnia pokładane w nim oczekiwania.
Dla porządku wyjaśnię, że to pierwsze wrażenie nie ma nic wspólnego z efekciarstwem początkowych sekund, najczęściej opartym na ekspozycji skrajów pasma, które kiedyś zatruwało segment budżetowy. Nie wiem, jak sytuacja wygląda obecnie, bo, nie licząc Emotivy, dawno nie testowałem tańszych wzmacniaczy. Mam nadzieję, że lepiej, ale tak na wszelki wypadek wolę to potencjalne nieporozumienie od razu wyjaśnić. A przechodząc do konkretnych wniosków z odsłuchu, zacznę od klasycznego przeglądu podstawowych kategorii brzmieniowych.

Wentylacja także od spodu.

 

Bas i makrodynamika na pewno nie usatysfakcjonują miłośników ekstremalnych wrażeń. A-1 prezentuje tutaj zdroworozsądkowy umiar. Co prawda niskie tony należą do gatunku obecnych stale, co w innych okolicznościach mogłoby prowadzić do większego lub mniejszego przyciemnienia prezentacji, jednak tutaj takiego niebezpieczeństwa nie doświadczymy. A to dlatego, że obecność niskich tonów pozostaje nieinwazyjna, by nie powiedzieć: dyskretna. Nie miałem ochoty katować Soulnote’a płytą testową, żeby sprawdzić, do ilu herców realnie zejdzie, bo w tym przypadku byłoby to trochę jak pastwienie się nad Włochem za to, że nie jest Szwedem albo odwrotnie. A-1 niczego nie udaje, więc od początku wiadomo, że wielkich basowych emocji nie będzie. Po prostu bierzemy to, co jest, z dobrodziejstwem inwentarza.

Oczywiście nie jest tak, że basu nie ma, choć na pewno A-1 nie bije pod tym względem rekordów. Z drugiej strony pamiętajmy, że wiele zależy od głośników. Redakcyjne Dynaudio mają potencjał, ale wydobyć z nich wszystko, co najlepsze, to wcale nie takie łatwe zadanie. Osobom zainteresowanym A-1 sugeruję więc przyjaźniejsze konfiguracje, zwłaszcza pod kątem basowych właściwości kolumn. Bardzo prawdopodobne, że zestawy o innych predyspozycjach pozwolą A-1 zaprezentować lepszą podstawę harmoniczną i makrodynamikę. Niewykluczone również, że wzmacniacz lepiej się sprawdzi w mniejszych pomieszczeniach. To takie sugestie uzupełniające akapit o konfiguracji zestawu odsłuchowego.
Makrodynamika i bas z docelowej grupy odbiorców wykluczą fanów heavy metalu. Jednak inne gatunki powinny wypaść znakomicie. Tak, dla Soulnote’a ważniejsze od adrenaliny i mocnego uderzenia pozostają emocje i finezja. Japoński wzmacniacz to nie żaden bezwzględny twardziel o złowieszczym wzroku i żelaznej pięści. Raczej tancerz o uwodzicielskim spojrzeniu i elastycznej stopie. Witajcie w średnicy.

 

Nóżka w osi trafa.

 

O średnich tonach A-1 można by pisać poematy. To esencja firmowego brzmienia – właśnie w średnicy skupia się wszystko, co u tego producenta najlepsze. Tutaj rozkwitają zapowiedziane na wstępie świeżość, swoboda i soczystość. Tu się pojawia bajeczna płynność, malarskość barw, bogactwo faktur i bryza audiofilskiego powietrza. Soulnote to mistrz wokali. Czaruje w jazzie i kameralistyce, muzyce fortepianowej i balladach. W symfonice może i brakuje mu rozmachu, ale rekompensuje to świetną organizacją i naświetleniem wszystkich elementów, nawet w bardzo dużych składach.
W średnicy bije także źródło analogowości – takie skojarzenie rodzi się naturalnie w trakcie odsłuchu. Zakres tętni żarem zbliżonego do lampy ocieplenia, a jego ogłada, oleistość barw i atmosfera muzycznego święta tworzą zapowiedź muzycznych emocji. I rzeczywiście – na zapowiedzi się to nie kończy. Przy A-1 wpadamy w klasyczną audiofilską pułapkę – po zakończeniu jednej płyty mamy ogromną ochotę na następną.
Góra pasma to uniwersalny złoty środek. Jest w niej trochę podejścia fizjologicznego, ale nie brakuje także ostrzejszych przypraw. Wzmacniacz nie przesadza ani w jedną, ani w drugą stronę, dzięki czemu otrzymujemy recepturę kompletną i zrównoważoną. Co więcej, charakter góry można podszlifować dołączanymi w komplecie podstawkami. Brzmienie A-1 z nimi staje się stabilniejsze. Różnica nie jest może drastyczna, ale odczuwalna na plus. Najbardziej na tym manewrze korzystają właśnie soprany. Grają z większą precyzją, nie tracąc nic z delikatnej płynności ani ostrości ataku. Mimo że osobiście preferuję podejście bardziej fizjologiczne, to i tak chylę czoła przed tym, co prezentuje Soulnote.

A tak to wygląda od spodu.

 

W pełnej wdzięku przestrzeni otrzymujemy bezstresowe rozmieszczenie instrumentów na dość szerokiej i dość głębokiej scenie. Nie parametry są tu jednak najważniejsze, ale ogólny klimat. Wokal został lekko wysunięty do przodu, a wszystko co za nim odbieramy po prostu jako oczywiste. Lokalizacja nie jest skalpelowa, ale wystarczająco dokładna i realistyczna. A-1 nie eksploduje efektami stereofonicznymi. Zamiast tego wyczarowuje grupę muzyków z instrumentami i pokazuje, jak wszyscy świetnie się bawią. Słuchacz również ma z tego frajdę. Czego chcieć więcej?
Soulnote idzie w kierunku brzmienia relaksacyjnego, ale nie usypia. Jego przekaz jest łatwo przyswajalny, kulturalny i wyluzowany. Gra bez kompleksów i bez żadnej napinki.
Nie jestem w stanie powiedzieć, że doskonale pamiętam, jak grał słuchany przed dwoma laty A-2, więc powstrzymam się od szczegółowych porównań. Ogólne podejście do muzyki na pewno pozostaje zbliżone. A-1 oferuje piękną, przypominającą nieco lampowe klimaty muzykalność i kulturę, ale jednocześnie brzmienie dopełnia ujmująca rześkość; w trakcie odsłuchu często nasuwało mi się skojarzenie z takim właśnie rześkim powietrzem, którym chce się oddychać głęboko i zachłannie, aż do zawrotu głowy. Soulnote ma zdrowe właściwości uzależniające. No i kusi w miarę przystępną ceną.

Symetryczna architektura z radiatorem w środku.

Konkluzja

Solunote A-1 to romantyk, ale nie mięczak. Z piękną duszą, ale i z pragmatyzmem. Można się przy nim rozmarzyć, ale on i tak dobrze wie, czego chce. I to dostaje: jedyne 16000 złotych. Posłuchajcie tylko i spróbujcie mu się oprzeć.

 

Mariusz Malinowski
Hi-Fi i Muzyka 07-08/2024

Soul Note A-1

Przeczytaj także

Marten Parker Trio Diamond Edition

20.03.2025

Testy

Kolumny

Marten Parker Trio Diamond Edition

JBL Stage 280F

16.03.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 280F

Indiana Line Tesi 3

12.03.2025

Testy

Kolumny

Indiana Line Tesi 3

Kora DAC 140

08.03.2025

Testy

Przetworniki C/A

Kora DAC 140

Audio Research Reference 160S

28.02.2025

Testy

Końcówki mocy

Audio Research Reference 160S

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

26.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

22.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

Accuphase DP-770

17.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Accuphase DP-770