14.10.2021
min czytania
Udostępnij
Czyli wychodzi na to, że jesteśmy jednym z pierwszych czasopism na świecie, które go przetestowało. Ale zaraz, jakie MKII? Japońska wytwórnia rzadko wprowadza poprawione wersje swoich modeli, o czym była mowa przy okazji testu integry RA-1592 („HFiM” 2/2021). Można tam przeczytać, że „inżynierowie Rotela koncentrują się nie na obowiązujących aktualnie tendencjach, lecz wybiegają myślami w przyszłość. Zastanawiają się, jak w ciągu najbliższych lat zmieni się świat hi-fi, sposoby odtwarzania muzyki i preferencje użytkowników. Dzięki temu rzadko wprowadzają ulepszone wersje, czyli robią raz, a dobrze”.
Zasada ta dotyczyła jednak sprzętu analogowego, gdzie nawet kilkunastoletnie wzmacniacze nie tracą swoich walorów użytkowych, natomiast w świecie zero-jedynkowym czas płynie o wiele szybciej. Nawet jeśli w czasie projektowania urządzeń cyfrowych wybiegnie się myślami daleko naprzód, to i tak wkrótce dogoni je postęp techniczny. Przedwzmacniacz RC-1572 jest tego dobrym przykładem. Pojawił się w sprzedaży przed blisko czterema laty jako jeden z najnowocześniejszych na rynku. Wyposażony w zaawansowany DAC, łączność bezprzewodową i bogaty zestaw gniazd, był trudny do pokonania w swoim segmencie cenowym. Jednak gwałtowny rozwój zdematerializowanej muzyki, a streamingu w szczególności, wymusił unowocześnienie maszyny. Bazowy projekt RC-1572 był na tyle dobry, że nie było sensu z niego rezygnować. Co nie znaczy, że przy okazji upgrade’u oprogramowania nie dało się ulepszyć tego i owego.
Planując modernizację RC-1572 inżynierowie Rotela zainspirowali się prawdopodobnie pracami Kena Ishiwaty przy urządzeniach z serii 11 Tribute, o czym się zaraz przekonamy. Na marginesie: ciekawe, w czyje ręce trafił drogocenny notes Ishiwaty, w którym zapisywał on swoje spostrzeżenia dotyczące wpływu elementów konstrukcyjnych na brzmienie sprzętu…
Przedwzmacniacz Rotela został zbudowany bardzo, ale to bardzo solidnie. Sama blaszana pokrywa waży ponad 1,7 kg. Metalowy jest też panel czołowy, wszystkie przyciski i pokrętło regulacji głośności. Dzięki temu, choć nie tylko, masa RC-1572MKII wzrosła o równy kilogram. Na pierwszy rzut oka omawiany preamp przypomina tuner radiowy. Centralnym elementem przedniej ścianki uczyniono spory, dwuwierszowy wyświetlacz. Przydaje się w trakcie ustawiania parametrów pracy oraz przekazuje bieżące informacje na temat aktywnego wejścia.
Na prawo od displayu widać pokrętło regulatora głośności, natomiast na dole ciągnie się długi szereg przycisków bezpośredniego dostępu do źródeł. Obraz dopełnia wyjście słuchawkowe 3,5 mm, wejście USB-A dla urządzeń Appla (Androidów z nieodgadnionych przyczyn nie widzi) oraz podświetlany mechaniczny włącznik zasilania. Jako że urządzenie domyślnie powinno pozostawać w fazie czuwania, owo podświetlenie można przyciemnić. Tylną ściankę wypełnia bogactwo gniazd. Znajdziemy tam trzy liniowe wejścia RCA i jedno XLR oraz gramofonowe MM (RCA). Dalej mamy wyjście do końcówki mocy w dwóch formatach – XLR i RCA – oraz dwa subwooferowe wyjścia mono. Komunikację ze światem cyfrowym zapewniają po dwa wejścia koaksjalne i optyczne, USB-B dla komputera oraz Ethernet RJ45. Na samym końcu umieszczono antenę modułu Bluetooth. Poza tym przewidziano wyzwalacze 12 V oraz USB-A do ładowania przenośnych urządzeń prądem o parametrach 5 V/0,5 A.
Wnętrze przedwzmacniacza prezentuje się od jak najlepszej strony. Zasilanie części sygnałowej zbudowano w oparciu o tradycyjny transformator toroidalny oraz parę elektrolitów o łącznej pojemności 9700 µF. Zarówno trafo, jak i kondensatory zostały wyprodukowane przez Rotela. Drugi zasilacz, tym razem impulsowy, dostarcza energię układom sterowania; prawdopodobnie odpowiada też za wybudzanie z trybu standby. W ramach ulepszeń, w sekcji zasilania wymieniono standardowe czarne Nichicony na zielone i złote z prestiżowej serii Muse. Podobne zmiany poczynił wcześniej Ken Ishiwata w serii 11 Tribute, więc skojarzenia z jego działalnością nasuwają się same.
Kluczową elektronikę umieszczono na jednej dużej płytce drukowanej. Wszystkie wejścia są załączane przekaźnikami Nexem (dawniej NEC-Tokin). W obwodach przedwzmacniacza korekcyjnego oraz głównej sekcji wzmocnienia wykorzystano układy scalone Burr Browna. Na scalaku zrealizowano także regulację głośności. Najbardziej widoczne zmiany zaszły w stopniu wyjściowym. Wyrósł tam tuzin kondensatorów Wimy oraz kilka Nichiconów Muse. W sumie wymieniono ponad 30 elementów w zasilaniu i części analogowej. W sekcji c/a najprawdopodobniej pozostawiono bardzo dobry DAC AKM AK4495 (32 bity/768 kHz), użyty w oryginalnym RC-1572. Nigdzie nie trafiłem na informacje dotyczące wymiany kluczowego scalaka, ten zaś został przykryty radiatorem, co uniemożliwia odczytanie symbolu. Bez zmian pozostały także podstawowe parametry sygnału przyjmowanego z wejść koaksjalnych (24 bity/192 kHz) oraz komputera (PCM do 32 bitów/384 kHz) oraz moduł Bluetooth aptX, ale akurat tę drogę przesyłania sygnału audiofile traktują jako ostateczność. Istotną nowością, o której nie było mowy w czasie projektowania bazowego RC-1572, jest możliwość dekodowania plików MQA z Tidala.
Wydawać by się mogło, że urządzenie skomplikowane w budowie będzie równie skomplikowane w obsłudze. Nic bardziej mylnego. Użytkowanie japońskiego preampu okazuje się intuicyjne i do instrukcji będą sięgać jedynie nowicjusze. Osoby, które po raz pierwszy zetkną się z tego rodzaju sprzętem, mogą potraktować RC-1572MKII jak standardowy przedwzmacniacz stereo. Czyli podłączyć dowolne źródło, końcówkę mocy i jazda. Natomiast przed osobnikami, którzy lubią sobie pogmerać w ustawieniach, otwiera się kilka dodatkowych możliwości. Korzystając ze zdalnego sterowania i wgryzając się w setup, można ustawić np. balans i barwę dźwięku, początkowy poziom głośności, okres bezczynności, po którym urządzenie zapada w drzemkę itp. Poza tym część funkcji jest dostępna bezpośrednio z pilota. Nie trzeba więc za każdym razem wchodzić do menu. Również podłączenie komputera nie wymaga wiedzy tajemnej. Urządzenia Appla lub pracujące pod kontrolą Linuksa nie potrzebują dodatkowych drajwerów, natomiast komputery z Windowsem na starcie obsłużą sygnał do 24 bitów/96 kHz. Aby w pełni wykorzystać możliwości RC-1572MKII, należy wgrać sterowniki dołączone na firmowym pendrajwie. Tam też zapisano instrukcję obsługi przedwzmacniacza.
Skojarzenia z zestawem 11 Tribute nie kończą się na zmianach kondensatorów w zasilaniu i stopniu wyjściowym. Co prawda, nie słuchałem bazowego RC-1572, ale wersja MKII zaprezentowała wiele cech ostatniego dzieła Kena Ishiwaty. W teście preamp Rotela współpracował z końcówką mocy Emotivy BassX A-300, ale jej żywiołowy temperament nie przyćmił kluczowych cech jego charakteru. Brzmienie japońskiego przedwzmacniacza cechują kultura i muzykalność. Pozostaje ono czyste i świeże, wolne od przesady w prezentacji skrajów pasma. Dźwięczne, z prawidłowymi proporcjami, skłania do sięgania po różnorodny repertuar, niezależnie od jego wieku. Nawet nagrania sprzed sześciu, siedmiu dekad brzmią tak, jakby nie imał się ich upływ czasu. Rotel wybacza większość błędów i potknięć, jakie przytrafiły się w procesie rejestracji. W takich momentach przypominałem sobie prezentacje Kena Ishiwaty, w czasie których charyzmatyczny Japończyk sięgał po wiekowe fonogramy i udowadniał, że w muzyce powinny rządzić emocje, niezależnie od jakości technicznej płyt. Emocji nie zabrakło także w brzmieniu preampu Rotela.
Muzyczne ekscytacje można przeżywać, nawet słuchając monofonicznego radyjka tranzystorowego. Potwierdzą to nasi starsi czytelnicy, nagrywający przed laty ulubionych wykonawców z radia na taśmy magnetofonowe. Dziś, w dobie streamingu, brzmi to jak baśnie z mchu i paproci, ale przecież dysponując nowoczesnym sprzętem stereo, również można poczuć dreszczyk podniecenia odsłuchem ulubionych nagrań. Zazwyczaj ma to związek z hiperrealistyczną sceną stereo, dającą namiastkę obecności muzyków w tym samym pomieszczeniu, oraz trudnym do zdefiniowania czynnikiem, zwanym przez nas muzykalnością. Rotelowi nie brakuje ani jednego, ani drugiego.
Na uwagę zasługuje precyzyjna lokalizacja wykonawców. Scena zaczyna się na linii łączącej głośniki i wachlarzowato oddala od miejsca odsłuchowego. Nie są to jeszcze amerykańskie hektary, ale wykonawcom nie brakuje miejsca do grania. W co bardziej efektownych realizacjach część muzyków robi zdecydowany krok w stronę słuchacza. Jednak bez względu na to, czy nagrywano w dużych salach czy w zaciszu studiów, wykonawcy zajmują ściśle określone miejsca. Mało tego, w dużych formach orkiestrowych z udziałem chórów tylne rzędy wyraźnie odzywały się nad kolumnami, co sprawiało, że pojęcie trójwymiarowej sceny nabierało dosłownego znaczenia. Podobnie się działo w kameralnych ansamblach akustycznych i małych składach jazzowych, w których talerze perkusji lewitowały nad głośnikami, podnosząc i tak już wysoki stopień realizmu.
Kilka zdań wcześniej wspominałem o emocjach i w przypadku preampu Rotela jest to pojęcie kluczowe. Najwięcej odnalazłem ich w albumach koncertowych. Bez względu na to, czy na scenie występowało kilku jazzmanów, rockowa kapela, czy też kilkudziesięcioosobowa orkiestra, rejestracje z udziałem publiczności kipiały energią. Nawet jeśli na tapetę trafiła ckliwa ballada czy kontemplacyjny utwór jazzowy, aplauz widowni po wybrzmieniu ostatniego dźwięku przywracał równowagę. A nie zapominajmy o nagradzaniu oklaskami jazzowych solówek czy chóralnym śpiewaniu rockowych hitów. W takich właśnie chwilach preamp Rotela spisywał się celująco. Jakby został zbudowany specjalnie z myślą o nagraniach live. Na koniec odradzam słuchanie przed snem płyt koncertowych, ponieważ muzyka na żywo w rotelowym wydaniu wciąga niczym dobra powieść. Niepomny własnych zaleceń, wieczorami szykowałem jeden, góra dwa albumy z oklaskami i nie wiedzieć kiedy witałem świt. Ja mogłem później odespać zarwaną noc, ale nie wszyscy są takimi szczęściarzami.
Stwierdzenie, że „w muzyce najważniejsze są emocje”, jest chyba najbardziej wyświechtanym sloganem w świecie hi-fi. Przedwzmacniacz Rotela potwierdza jednak, że to nie głodna gadka, lecz fakt.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 06/2021
Rotel RC1572MKII
Przeczytaj także