22.02.2014
min czytania
Udostępnij
I bardzo dobrze, bo stara się sprawdza, a dodawanie nowinek technicznych może rozszerzyć krąg odbiorców, nie odstraszając dotychczasowych. Wspomniany przetwornik w integrze dwukanałowej to chyba pierwsze tego typu rozwiązanie, ale jakie sprytne! Czy koniecznie musimy mieć amplituner i pięć głośników, aby podłączyć do systemu przenośny odtwarzacz? Coraz więcej osób wraca do stereo, co nie znaczy, że mają być pozbawione nowoczesnych opcji.
RA 10 takiej funkcji nie ma. W ogóle nie ma niczego, co mogłoby się okazać zbędne. Spójrzcie na ten klocek: czysta elegancja, prostota formy, linia nie zmieniana od kilkunastu lat. Właśnie za to cenię Rotela. Mimo niskiej ceny front wykonano z półcentymetrowego płata szlifowanego aluminium. To „wypasione” rozwiązanie, spotykane w droższych klockach. Do dyspozycji mamy centralnie położoną, dużą gałkę głośności, a po prawej – pokrętło balansu, przełącznik odsłuchu (bezpośrednio i „po taśmie”) oraz selektor źródła. I tutaj miła niespodzianka: oprócz czterech wejść liniowych (w tym pętla magnetofonowa) przewidziano coś dla miłośników winylu – wbudowany przedwzmacniacz dla wkładek MM. Gniazdo phono oddalono od innych, a obok przykręcono zacisk uziemienia. Rotel ma dwupunktową, odłączaną regulację barwy i przełącznik dla dwóch par kolumn. To się raczej nie przyda, bo audiofile częściej wykorzystują podwójne zaciski do bi-wiringu. W tej cenie to raczej mało efektywne, ale miło, że pozostawiono taką możliwość. Wszystkie gniazda są złocone, także styki zacisków głośnikowych (choć tego nie widać na zdjęciu). W komplecie znalazła się także para RCA „pre out”, do której można podłączyć drugą końcówkę mocy albo subwoofer.
W wyposażeniu znajduje się wyjście słuchawkowe i minijack dla urządzeń przenośnych. Wewnątrz – prosty układ z solidnym zasilaniem. Podobnie jak w NAD-zie, najlepsze czeka w środku. Na koniec zła wiadomość: brak zdalnego sterowania. To u Rotela standard. Nigdy go nie było w najprostszym modelu, bo miał być… najprostszy.
Trudno oczekiwać od wzmacniacza za mniej niż 2000 zł kultury i muzykalności. Słuchając z takim nastawieniem, możemy być naprawdę zdziwieni, bo właśnie te dwie cechy stanowią fundament, na którym Rotel buduje zaskakująco dojrzałą i wyważoną prezentację dowolnego repertuaru. Dźwięk sprawia wrażenie wyrównanego, pozbawionego ekspozycji, a co za tym idzie – naturalnego i uniwersalnego. Instrumenty brzmią wyraźnie, czysto, ale nie znajdziemy w ich brzmieniu wyostrzeń. Wzmacniacz stara się ich unikać, lekko zaokrąglając i ocieplając przełom średnicy i wysokich tonów. Wokale i instrumenty akustyczne nabierają przez to odrobinę ciepła, jednak nigdy nie popadają w manierę pozornej „lampowości”. To tylko szczypta przyprawy do prawidłowego i zdrowego dźwięku, zapewne spowodowana świadomością konstruktorów, że „ludzie tak lubią”. Rotel, jak na swoją cenę, buduje bardzo obszerną przestrzeń. Dźwięk jest swobodny, co w połączeniu z niezłą przejrzystością daje relaksujący, a czasem nawet efektowny obraz nagrań. W gęstych fakturach wzmacniacz się nie gubi, jakkolwiek trudno oczekiwać efektu znanego z kilkakrotnie droższych urządzeń. 40 watów to nie jest jeszcze zapas energii, który dawałby konstrukcji pełną swobodę odtwarzania symfoniki, czy rocka. RA 10 nie powala dynamiką; tworzy po prostu dobry poziom na swojej półce i zapewne niewiele konstrukcji będzie w stanie zaoferować znacznie więcej (oczywiście, są wyjątki, jak choćby potężna Yamaha). RA 10 preferuje spokój i równowagę. Natomiast w mniej wymagających aranżacjach skromna integra rozwija skrzydła. Jej charakter wydaje się wymarzony do słuchania jazzu, kameralistyki i popu. Jeżeli chodzi o bas, jest zaskakująco głęboki i mocny. Bez trudu buduje pulsującą, głęboką podstawę harmoniczną, a tym samym duży i nasycony dźwięk. W kwestii kontroli: cudów nie ma. Wzmacniacz nie jest imponująco szybki i nie obcina wybrzmień skalpelem. Jest w tym zakresie raczej miękki, stawiając na potęgę i przyjemność słuchania.
I bardzo dobrze, bo tworzy to porządny, naturalny obraz z lekką dawką romantyzmu i miłego dla ucha ciepła. Aksamit góry zapewne też w tym pomaga. Rotel, jak zwykle, daje nam mnóstwo radości za niewielkie pieniądze. Dobrze, że jeszcze są takie firmy.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 07-08/2013
Rotel RA10
Przeczytaj także