bool(false)

Rogue Audio Pharoah

21.09.2014

min czytania

Udostępnij

Dzielić czy łączyć, integrować czy dezintegrować? Oto jest pytanie początkujących producentów hi-fi. Ci, którzy działają dłużej niż dekadę, wiedzą, że trzeba mieć w ofercie różne propozycje.

Szef Rogue Audio – Mark O’Brien – zaczynał od przedwzmacniacza. Potem przyszła kolej na końcówki mocy, a wreszcie na konstrukcje zintegrowane. Do ostatniej grupy należy Pharoah – mocą bliski hybrydowej Meduzie, ale wyposażony w lampowy preamp i moduł phono MM/MC. Mark O’Brien interesował się elektroniką od dziecka. Sam budował kolumny, montował wzmacniacze z kitów Haflera. Sam próbował projektować przedwzmacniacze. Skończył studia inżynierskie z fizyki i pracował przy konstruowaniu urządzeń laserowych. Zanim założył własną firmę, zaliczył studia MBA, co pomaga mu prowadzić interes.

Firma wyrosła z hobby Marka. Uznał, że ma projekty tak dobre, że czas podzielić się nimi z innymi audiofilami. Zamierzał produkować tylko takie urządzenia, jakie sam by kupił. Od początku więc jasno określił swoją misję w dziedzinie hi-fi: najlepsze brzmienie, wysoka jakość i niezawodność, olśniewający wygląd, przystępna cena (ma też innego bzika, znacznie bardziej niebezpiecznego: jeździ w wyścigach motocyklowych). Pierwszym produktem Rogue Audio był przedwzmacniacz Sixty-Six. Integrę Cronus Mark zaprojektował do swojego salonu. Była mała, mocna i trafiła w zapotrzebowanie rynku, stając się bestsellerem Rogue Audio. Do niedawna domeną firmy były wzmacniacze lampowe. Jednak na wystawie CES 2012 w Las Vegas O’Brien zaskoczył swoich fanów nową konstrukcją, którą nazwał TubeD. Były to dwa hybrydowe wzmacniacze mocy: Hydra i Medusa. Różniły się tylko mocą i stały się punktem wyjścia do opracowania hybrydowych wzmacniaczy zintegrowanych o nazwach Sphinx i Pharoah. Ten drugi jest obecnie flagową integrą amerykańskiej firmy. Nie jest to zwykłe połączenie przedwzmacniacza lampowego z tranzystorową końcówką pracującą w klasie D. O’Brien tłumaczy, że MOSFET-y są tylko na wyjściu, a cała końcówka mocy pracuje jak wzmacniacz lampowy. Co ciekawe, integra została wyposażona jedynie w dwie lampy – podwójne triody małej mocy ECC802S.

image006

Dobre elementy, a wokół dużo powietrza.

Kiedy spojrzałem na wielkie pudło, w którym przyjechał Pharoah, nie od razu wiedziałem, z jakiego kraju pochodzi. Przecież nie z Egiptu! Targnąłem zawartość, a kręgosłup krzyknął od razu: „Maks 20 kg”! Więcej nie dźwignę, ale to było jakieś19, więc dałem radę. Ustawiłem wzmacniacz na granitowym stoliku i od razu mruknąłem z zadowoleniem: ładny! Gruba płyta czołowa ze szczotkowanego aluminium od razu windowała go na wysoką półkę w klasyfikacji hi-fi. Głęboko wyfrezowana nazwa firmy to najlepszy pomysł na logo, jaki widziałem. Żadne nadruki ani malowania. Prosto, subtelnie i ze smakiem. W podobnym stylu zaprojektowano pozostałe wzmacniacze Rogue Audio. W aktualnej ofercie znajdziemy: trzy integry, pięć preampów, siedem końcówek mocy: stereo i monobloki oraz dwa przedwzmacniacze korekcyjne do gramofonu.

Budowa

Elegancki projekt frontu zwraca uwagę symetrią i wydzieleniem centralnego, czarnego pola na sterowanie. Mamy tu dużą gałkę potencjometru, mniejszą balansu i przełącznik funkcji. Pomiędzy nimi symetrycznie umieszczono dwa przyciski: włącznik pętli procesora i unity gain. Co oznacza ten drugi, trudno dociec. Nie jest to zwykłe wejście do końcówki mocy, a w pudle nie znalazłem instrukcji, która by to wyjaśniła.

image005

Na dole dwie płytki wzmacniaczy VcD400 Hypex Electronics z Holandii.

Na prawo od czarnego owalu znalazł się guzik uruchamiający wyjście słuchawkowe, a dalej – samo wyjście, tzw. duży jack. Główny włącznik sieciowy umieszczono z tyłu. Na froncie jest tylko przycisk do wybudzania wzmacniacza z trybu standby. Gniazda na tylnej ściance są bardzo porządne. Żadne tam króciutkie, na których wtyki trzymają się umownie. Do wyboru mamy cztery wejścia liniowe RCA: CD, 2 x AUX, Unity Gain (?); pętlę procesora, regulowane wyjście do zewnętrznej końcówki mocy oraz wyjście stałe. Do tego jeden XLR i dwie pary pozłacanych terminali głośnikowych. Te ostatnie przyjmują m.in. wąskie widełki, co nie jest oczywiste. Miłą niespodziankę sprawia obecność wejścia phono MM/MC. Obok znajduje się śruba masowa. Podłączając do niej gramofon, można uniknąć przydźwięków. Zasilanie dostarczamy do standardowego wejścia IEC. Przy głównym przełączniku sieciowym widać gniazdo bezpiecznika z nakrętką. Dwa inne bezpieczniki umieszczono na płycie głównej. Z tyłu obudowy widnieje dumny napis „Made in USA”. Żeby przełączyć preamp gramofonowy z ustawionej fabrycznie pozycji MM na MC, trzeba zajrzeć do środka. Przy okazji warto rzucić okiem na szczegóły budowy. Potężny transformator toroidalny zamknięto w metalowej puszce. Obok znalazł się drugi – sporo mniejszy, ale też swoje waży. Z trafami sąsiadują ustawione w trzech rzędach kondensatory – Nichicon i Cornell-Dubilier z serii SLPX. Układy rozmieszczono na dużej płycie drukowanej z szerokimi ścieżkami miedzianymi. Połączenia sygnałowe wykonano przewodem ekranowanym Belden 8450 (22 AWG) oniskiej pojemności. Oporniki to w większości japońskie tantalowe Shinkohy stosowane w najzacniejszych urządzeniach.

image004

Lampy w ceramicznych podstawkach. Kondensatory Mundorf MCap Evo.

Wzmacniacze mocy pracują w klasie D i pochodzą z holenderskiej firmy Hypex Electronics z Groningen. Oznaczenie UcD to Universal class D. Hypex należy do światowej czołówki w produkcji kompletnych modułów do wzmacniaczy i kolumn aktywnych. Potencjometry to Alpsy. Niebieski obsługuje balans. Logarytmiczny 100KAX2 napędzany silnikiem odpowiada za siłę głosu. Lampy to JJ ECC802S, odpowiedniki ECC82, ale z dłuższymi, odseparowanymi katodami. Nie są to wersje ze złoconymi nóżkami, ponieważ te byłyby o połowę droższe. Producent deklaruje, że stosuje także lampy Tungsram. Warto poszukać lepszych NOS-ów albo współczesnych odpowiedników na wymianę. Odwdzięczą sięjeszcze lepszym brzmieniem. Obok triod sterczą dumnie dwa kondensatory Mundorfa z nowej serii MCap Evo Aluminium Oil. Pozwolą zapomnieć o potrzebie wymiany na lepsze. Chyba, że na Silver in Oil… w przyszłości.

image002

Pilot do walki wręcz lub sterowania głośnością.

Pilot ma tylko trzy przyciski: głośniej, ciszej i „mute”. Jest ciężki, bo zbudowany z grubego aluminium. Przycisk na froncie uruchamia urządzenie po około 30 sekundach, dając lampom czas na podgrzanie katod. I właściwie od tego momentu wzmacniacz gra pełnym głosem, który zmienia się nieznacznie po upływie około pół godziny.

Wrażenia odsłuchowe

Faraon spodobał mi się od razu i to w dwóch ważnych aspektach: przestrzeni i spójności brzmienia. Scena jest prezentowana z rozmachem, zarówno wszerz, jak i w głąb. Nie jest sztucznie pompowana. W nagraniach orkiestrowych, takich jak „Exotic Dances from the Opera” (Reference Recordings) rozrasta się do wielkiej sali koncertowej. Natomiast stare nagrania Chesky Records, choćby te z pierwszego samplera, prezentują stereofonię kameralną, z lekkim pogłosem dużego pomieszczenia. I tutaj miły akcent dla wielbicieli niuansów. Gdyby nie selektywność wzmacniacza, tak subtelny pogłos mógłby zostać zagłuszony dźwiękami z pierwszego planu. Pharoah pozwala się delektować szczegółami. Odkryłem to dzięki płytom SACD, choćby kantatom Bacha w nagraniu Bach Collegium Japan (BIS). Ale efekt okazał się jeszcze mocniejszy po podłączeniu przetwornika i odsłuchu nagrań 24/192 norweskiej wytwórni 2L (do pobrania za darmo z ich strony). Scena dźwiękowa w tym przypadku dodatkowo się pogłębiła.

image001

Gruba przednia ścianka z aluminium. Elegancko rozmieszczone gałki i przyciski.

Pharoah nie preferuje żadnej części pasma. W nagraniach, które tego wymagają, np. popowych, daje solidną podstawę basową. Ale kiedy przyjdzie do odtworzenia kontrabasu Paula Chambersa z „Kind of Blue”, nie słychać dudnienia. Porównywanie brzmienia saksofonów Johna Coltrane’a i Juliana Cannonballa Adderleya to wielka przyjemność dla miłośnika jazzu. I ta trąbka Davisa; aż chciałoby się podejść i jej dotknąć. Jak na urządzenie z lampami przystało, głosy Diany Krall czy Cassandry Wilson są zmysłowe, ale ciepełka jak z 300B nie oczekujmy. Nie pozwolą na to chłodne moduły w klasie D. To one dają uderzenie w orkiestrowych tutti i szarpnięciach strun kontrabasu. Sprawdziłem też wejście gramofonowe. Nie jest tak dobre, jak preampy w osobnych obudowach, ale za lepszą opcję trzeba przecież zapłacić kilka tysięcy; samo Rogue Audio ma na taką okazję dwie propozycje. Wzmacniacz akceptuje oba typy wkładek – MM i MC. Wystarczy zdjąć obudowę i przestawić w środku. Polecam przetworniki MC, bo wydobywają z rowków więcej niuansów i dynamiki. Z wymagającym Denonem DL103 Pharoah poradził sobie znakomicie.

image007

Gniazda RCA, XLR i solidne zaciski głośnikowe.

Konkluzja

Miło jest się przekonać, że któryś z elementów naszego zestawu jest nienaruszalny i rośnie wraz z upgrade’em pozostałych urządzeń. Rogue Audio Pharoah taki właśnie jest. Będzie trwał jak piramidy i odziedziczą go wnuki.

tJanusz Michalski
Hi-Fi i Muzyka 03/2014

Rogue Audio Pharoah

Przeczytaj także

Monitor Audio Studio 89

09.02.2025

Testy

Kolumny

Monitor Audio Studio 89

Bluesound Node Nano

06.02.2025

Testy

Źródła cyfrowe

Bluesound Node Nano

Accuphase A-80

03.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

Accuphase A-80

Arya Audio Labs Orbius

31.01.2025

Testy

Akcesoria

Arya Audio Labs Orbius

McIntosh C55

28.01.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

McIntosh C55

Vivid Audio Kaya S12

25.01.2025

Testy

Kolumny

Vivid Audio Kaya S12

PS Audio Aspen FR5

21.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR5

Rotel RAS-5000

18.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Rotel RAS-5000