
16.04.2025
min czytania
Udostępnij
Stabilność katalogu producenta z Cremony ma dwie zalety: dobre samopoczucie posiadaczy oraz dopracowanie konstrukcji w najdrobniejszych szczegółach – projektanci dopieszczają każdy nowy model dobrych kilka lat.
Jak na świat hi-fi historia Normy przebiegała nietypowo. Nie usłyszymy tu opowieści o garażowych początkach ani o miłości do muzyki. Jest za to pragmatyzm i solidne zaplecze techniczne.
W 1987 roku skromna manufaktura z Seriny, małego miasteczka w regionie Bergamo, zaprezentowała wzmacniacz zintegrowany, który nie odniósł rynkowego sukcesu, ale zyskał uznanie inżynierów z Opal Electronics – producenta urządzeń pomiarowych. W 1991 roku Opal przejął Normę, zapewniając jej kapitał i zaplecze badawczo-rozwojowe, a siedzibę przeniesiono do miasta słynnych lutników.
Pierwsze urządzenia pokazano w 1997 roku na wystawie w Mediolanie. Następnie zespół techników skoncentrował się na kluczowym projekcie. Był nim wzmacniacz zintegrowany, stopniowo doskonalony. Ostateczną formę nadano mu w 2010 roku. Na tej bazie powstały również: przedwzmacniacz, 150-watowa końcówka mocy i 160-watowe monobloki. Aktualna oferta wzmacniaczy obejmuje wymienione modele, jak również uproszczoną i tańszą wersję oryginalnego IPA-140. Do niedawna była to IPA-70, ostatnio zastąpiona przez IPĘ-80. Równolegle w ofercie znalazły się też urządzenia w formacie midi.
Warto zwrócić uwagę na w miarę świeżą odnogę katalogu: źródła cyfrowe. Znajdziemy w niej DAC o rozdzielczości 24 bitów/192 kHz, odtwarzacz CD oraz transport płyt kompaktowych. Firma Enrico Rossiego podkreśla, że standard CD to ciągle najlepszy popularny format cyfrowy, za co już ją lubię. Tym bardziej, że podchodzi do sprawy poważnie. Nie stosuje tanich czytników DVD (to jest właśnie przeżytek), lecz solidny mechanizm Teaca. Revo CDP-1, DS-1 i DAC-1 zostały sensownie wycenione i dopasowane wizualnie do wzmacniaczy.
Revo IPA-80 to piękny projekt w staro-nowym stylu. Ze starego wzięto minimalizm i podporządkowanie funkcjonalności. Uwielbiam wzmacniacze, w których wszystko jest oczywiste, bez wielopoziomowego menu i podobnych wynalazków. Taka jest właśnie Norma: duże pokrętło głośności w centrum, mały pstryczek służący jednocześnie jako włącznik standby oraz wybierak źródeł. Do tego siedem diod sygnalizujących ten wybór i to wszystko.
Chromowane pokrętło i przycisk kontrastują z obiema wersjami kolorystycznymi: matową srebrną i czarną. Z nowego pochodzi efektowne wzornictwo – zaokrąglenia górnej i dolnej części frontu. Z boku widać, że to centymetrowa płyta aluminium o ozdobnym profilu. Od góry urządzenie ma kształt zwężającego się do tyłu trapezu z łukowatymi bokami. Właściwa obudowa pomiędzy spodem a wierzchem to prostopadłościan, wobec czego boki wystają i pełnią praktyczną funkcję – można za nie chwycić tak samo wygodnie, jak za rączki w McIntoshu.
Z tyłu zamontowano cztery wejścia liniowe, z których jedno oznaczono jako phono. W wersji standardowej IPA-80 nie ma jednak wbudowanego przedwzmacniacza korekcyjnego. Moduł MM/MC można zamówić za dopłatą. Podobnie jak przetwornik c/a z wejściem USB-B, ale trzeba się zdecydować tylko na jedną z opcji. Wzbogacenie wzmacniacza jednocześnie o DAC i phono stage jest niemożliwe.
Pozostałe gniazda to rec out dla magnetofonu oraz direct in dla zewnętrznego preampu, kiedy zechcemy wykorzystać wzmacniacz tylko jako końcówkę mocy. W żadnym wypadku nie wolno tutaj podłączać źródeł, ponieważ wejście pracuje bez regulacji głośności i – mówiąc obrazowo – zagra na full. Sygnał do głośników wyprowadzają pojedyncze terminale zabezpieczone plastikiem.
Lewą stronę wnętrza zajmuje zakryty z każdej strony zasilacz. Oparto go na transformatorze toroidalnym włoskiej firmy Nor-Se, z rdzeniem zalanym żywicą. Jego moc wynosi 300 VA. Obok znajduje się drugi, mniejszy, z rdzeniem EI, zasilający elementy spoza toru sygnałowego. Z toroidu wyprowadzono osiem niezależnych linii z ośmioma mostkami prostowniczymi. Dalej są dyskretne układy stabilizujące i aż jedenaście bezpieczników. Pod blachą ukryto dwa kondensatory elektrolityczne, w innych częściach układu – kolejnych sześć. Łączna pojemność filtrująca wynosi 37500 µF.
Do regulacji głośności wykorzystano niebieski potencjometr Alpsa, połączony z pokrętłem z przodu długą rurką, biegnącą przez całą głębokość obudowy. Jego działanie jest o tyle ciekawe, że przewidziano dwa tryby – szybki i wolny – albo inaczej: zwykły i precyzyjny. To się naprawdę przydaje; podobne rozwiązanie proponuje koreańska marka Rose.
Selektor źródeł zrealizowano na hermetycznych przełącznikach ze stykami pokrytymi złotem i rodem. Z prawej strony zamocowano radiator, do którego przykręcono wysokoprądowe MOSFET-y, zdolne oddać w szczycie 100 amperów. Stopień wyjściowy Normy jest w stanie dostarczyć 24 A, co jest wynikiem spotykanym w zdecydowanie mocniejszych końcówkach. W integrach podobnymi osiągami może się pochwalić na przykład Gryphon.
Pilot jest piękny: aluminiowy i starannie wykonany. Miło popatrzeć. Niestety, jest też skomplikowany i trudno się z początku połapać, o co chodzi. Projektant mógłby i tutaj kontynuować prostotę wzmacniacza. Użytkownikom wyszłoby to na dobre.
Producent urzęduje w Cremonie, a więc spodziewamy się nawiązań do lutników lub choćby ducha miasta, w którego murach zaklęto setki lat muzycznej tradycji. Na szczęście nic takiego się nie dzieje; urządzenie obiecuje za to inne atrakcje: bardzo niski poziom szumów, takież zniekształcenia i wyjątkowo szerokie pasmo przenoszenia (0 Hz – 1 MHz). Do tego indywidualny dobór komponentów, oddzielne uziemienie sekcji przedwzmacniacza, sterowania i stopnia wyjściowego oraz liczne zabezpieczenia. Inżynierskie podejście w najlepszym wydaniu – wystarczy spojrzeć na staranność montażu i grube złocone ścieżki. Przemawia to do mnie bardziej niż zapowiedzi uniesień wynikających z natchnionej wizji. Uczciwie i rzeczowo.
Norma IPA-80 pracowała z odtwarzaczem C.E.C. CD5. Spięta z nim przewodami Hijiri (HCI/HCS), stała na meblu Base Audio 6. Kolumny Audio Physic Tempo 6 oparły się na kamiennych płytach o grubości 3 cm, a prąd filtrował Ansae Power Tower.
Symfonika nie zapowiada wielkich atrakcji, ponieważ wzmacniacz gra normalnie. Bez wodotrysków, piorunujących efektów czy intensywnych bodźców. To dobry punkt wyjścia, o ile wszystko słychać, a obraz się nie zamazuje ani nie zostaje sztucznie zabarwiony. Dość szybko się przekonujemy, że IPA-80 proponuje dźwięk naturalny i dąży do przekazania prawidłowej barwy instrumentów. Czyli nie za bardzo jest o czym pisać. Jest za to czego słuchać, ponieważ to podejście pozostaje jedynym właściwym w przypadku materiału akustycznego. Jeżeli system nie koloryzuje, to muzyka broni się sama. Piękno nie leży bowiem w torze elektronicznym, tylko w tym, co zapisano na płycie.
Równowaga tonalna zostaje zachowana, co oznacza, że wszystkiego jest tyle, ile trzeba. O basie nie ma co pisać. Więcej powiedzą rock czy muzyka organowa. Za to średnica ma neutralną temperaturę. Smyczki, flety i dęte blaszane brzmią dzięki temu prawdziwie. Po dłuższym słuchaniu stwierdzamy, że największe uznanie należy się wysokim tonom. Są jasne i czyste, a jednocześnie wolne od ostrości. Wprowadzają do muzyki spokój, stroniąc od wysuwania się na pierwszy plan. Faktycznie mamy tu do czynienia z pasmem równym jak stół. To rzadkie i nie każdemu się spodoba, bo ekspozycje bywają efektowne i przyciągają uwagę. Tutaj odczuwa się nawet coś w rodzaju dystansu, ale wynika on raczej z prezentacji przestrzeni.
Włoski wzmacniacz buduje przekonującą głębię. Nie epatuje nią od pierwszej chwili; dostrzegamy ją powoli i zaczynamy doceniać. Generalnie Norma nie oszałamia na starcie. Stawia na kulturę i płynność narracji, którym towarzyszy wspomniany spokój, ale także swoboda, wynikająca z napowietrzenia. Wśród szczególnych walorów tego modelu producent wymienia dynamikę, ale akurat w tym materiale wydaje się ona przeciętna, a przynajmniej nie wykracza poza standard wśród wzmacniaczy za 10-20 kzł. Inne atrakcje są ważniejsze.
W nagraniach rockowych i popowych dźwięk okazuje się ocieplony, a bas wnosi miłą energię, wynikającą zapewne z wydajności turbotranzystorów. Jest miękki, lekko misiowaty, ale połączono to z kalorycznym pulsem uderzeń większych bębnów oraz impulsów gitary basowej. Zaznacza swą obecność nie poprzez potęgę, a przez dynamikę pracy. Ciekawe, bo muzykę nadal przenika spokój i romantyczna, balladowa atmosfera. Powtarza się też wrażenie dystansu i teraz już jestem pewien, że buduje go swobodne lokowanie źródeł na obszernej scenie.
Norma niczego nie nadrabia sztucznymi zabiegami, jak mają to w zwyczaju tańsze konstrukcje z setką watów na papierze, a zasilaczem mniejszym o połowę. Nie akcentuje szarpnięć strun gitary ani pracy klapek saksofonu, ale też ich nie maskuje. Podobnie z wokalami – słyszymy sybilanty, ale nie kaleczą uszu. Przekaz jest płynny i pastelowy. Włoska integra może grać głośno i nawet wtedy nie krzyczy.
Ostry repertuar zaprezentuje się może nie tak, jak chcieliby fani Dream Theater czy Metalliki, ale nadal ciekawie. Kawał mocnego basu buduje wrażenie potęgi, a nawet majestatu. Miękkie niskie tony nie podążają za szalonym tempem podwójnej stopy, a jednak podkreślają puls. Agresji ani koncertowego szaleństwa się jednak nie spodziewajcie. Zastąpi je spokój i ocieplenie barwy riffów.
Norma IPA-80 stawia na kulturę. W końcu pochodzenie zobowiązuje.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 02/2025
Norma Revo IPA-80
Dane techniczne
Moc
80 W/8 omów, 150 W/4 omy
Pasmo przenoszenia
0 Hz – 1 MHz
Zniekształcenia
b.d.
Sygnał/szum
b.d.
Wejścia liniowe
4 x RCA, direct in
Wejścia phono
opcja
Wyjścia
1 kpl. głośn., rec out
Wielkość
9/44/36 cm
Przeczytaj także