04.01.2025
min czytania
Udostępnij
Altronik zastrzegł znak towarowy Audio Reveal w 2018 roku, ale wtedy miał już gotowy debiutancki wzmacniacz, nazwany po prostu First. 10-watowa integra, oparta na KT88, była nie tylko starannie zmontowana i ładna, ale również atrakcyjnie wyceniona, czym wygrywała z konkurentami ze swojej niszy. Za Firstem poszedł Second. Dwukrotnie mocniejszy, na tetrodach KT150, wyglądał niemal identycznie jak jego lepsza i o jeden wat wzmocniona wersja Second Signature na KT170. Kiedy pojawił się najtańszy Junior, można już było powiedzieć, że polski producent ma spójną wizję, widoczną zarówno w typie układu, jak i we wzornictwie.
Potwierdził to First MKII, również SE na KT88, dysponujący mocą 12 W. Najnowszy w katalogu jest przetwornik c/a Hercules, oparty na triodach 300B. Tak podobny do reszty produktów Audio Reveal, że po pierwszym spojrzeniu na małe zdjęcie wziąłem go za końcówkę mocy.
Firma wycenia swoje propozycje ostrożnie. Junior kosztuje 17900 zł, najdroższy Second Signature – 42900 zł. DAC jest droższy od flagowca o 4000 zł, ale wiadomo, 300B…
Wzmacniacze Audio Reveal wyglądają jak wszystkie lampowce. Nie wyważano tu otwartych drzwi, natomiast na słowa uznania zasługują jakość i precyzja montażu, zastosowane materiały oraz podzespoły. Osoby podliczające koszt urządzenia na podstawie wykorzystanych w nim części powinny być zadowolone. Znajduję tutaj analogię z PrimaLuną, którą zresztą cenię i polecam. To wprawdzie inna koncepcja projektowania, ale to samo podejście do nabywcy.
Obudowa opiera się na czterech wysokich nóżkach, połyskujących szlifowanym metalem. Junior wygląda dzięki nim lekko i elegancko. First i Second mają standardową szerokość 44 cm. Junior jest o 7 cm węższy, ale ciężki. Masa blisko 23 kg okazuje się sporym zaskoczeniem, gdy zechcemy go podnieść. Wynika ona głównie z obecności trzech transformatorów, zamkniętych w trzech metalowych puszkach za lampami. Obudowę wykonano ze stali pomalowanej na czarno. Dla kontrastu, front to deseczka z egzotycznego drewna, opcjonalnie gładzonego i malowanego na czarno. Standardowa wersja wygląda lepiej, a dotykając jej, wyczujemy naturalną fakturę.
Trzy pokrętła wytoczono ze stali. Największe to regulator głośności. Po prawej znalazł się włącznik zasilania, a po lewej wybierak źródeł.
Tylko dwa wejścia zrealizowano na gniazdach RCA z miedzi uszlachetnionej tellurem. Jako że ich rozmieszczenie jest nietypowe, łatwo się pomylić. W centrum widać gniazdo zasilania, a po jego obu stronach – po jednym sygnałowym, w wyraźnie zaznaczonych prostokątach. Na chłopski rozum to wejścia 1 i 2, ale nie – każde rozdzielono na szeroko rozstawione kanały, co wyklucza instalację łączówek z żyłami plus i minus ulokowanymi we wspólnej izolacji. Nie powinno to stanowić problemu, ponieważ posiadacze Juniora zaopatrzą się raczej w droższe przewody, ale warto o tym wiedzieć zawczasu.
Zaciski głośnikowe zalano plastikiem. Przyjmują banany i widełki. Nad nimi widać wąskie szparki, w których ukryto przełączniki impedancji 4 i 8 omów (przy 4 omach moc spada do 8 W). Na początku warto je ustawić w pozycji odpowiadającej impedancji deklarowanej przez producenta kolumn. Dopiero później można sprawdzić dźwięk drugiego wariantu.
W stopniu wejściowym każdego kanału pracuje podwójna trioda 12AT7 (ECC81), a w końcówce mocy – pojedyncza 6550. Wszystkie pochodzą z oferty TungSola. Oczywiście można stosować ich odpowiedniki; Audio Reveal proponuje na przykład PSvane. Kanały wyraźnie rozdzielono, niemniej zasilacz układów sterujących pozostał wspólny. Zobaczymy w nim kondensatory Nichicona o pojemnościach 220 i 47 µF (400 V), a w filtracji lamp mocy Nichicony z serii Muse, również o pojemności 220 µF. Inne elementy to kondensatory Mundorfa (M Cap) i Wimy (MKP-10), a w filtrze dolnoprzepustowym – Silver Mica, rezystory wolframowe i układy stabilizacji żarzenia lamp LT1085.
Za regulację głośności odpowiada błękitny Alps, a wybierak źródeł zrealizowano na przełączniku Lorin i przekaźnikach Relpol. Ręczny montaż jest staranny i precyzyjny. Ręcznie nawija się także transformatory wyjściowe.
Na deser pilot. Wypada się cieszyć, że wzmacniacz go ma, ponieważ w lampach, nawet drogich, nie jest to regułą. Sterownik Juniora okazuje się przy tym bardzo udany – aluminiowy, mały i poręczny, świetnie leży w dłoni. Dwa wyczuwalne bez patrzenia przyciski służą do regulacji głośności. Mistrzostwo ergonomii, bo tak naprawdę reszta nie jest potrzebna. Trybu standby we wzmacniaczu nie przewidziano, wiec i tak nie byłoby czego uruchamiać, a jako że źródła są tylko dwa, od wielkiego dzwonu można się ruszyć z kanapy. Inna sprawa że wzmacniacze single-ended potrafią do niej przykuć.
System odsłuchowy pozostał ten, co zwykle: odtwarzacz C.E.C. CD5, okablowanie Hijiri (HCI/HCS/Nagomi), kolumny Audio Physic Tempo 6, filtr zasilania Ansae Power Tower i stolik Base Audio 6. Tempo 6 podłączałem już do wzmacniaczy o mocy 7 W i okazywały się wyjątkowo kompatybilne i przyjazne lampom. Warto jednak pamiętać, że nie każde głośniki o podobnych parametrach sprawdzą się równie dobrze. W przypadku układów single-ended dobór głośników pozostaje trudny, a jednocześnie kluczowy dla efektu brzmieniowego. Na początku warto się więc rozejrzeć wśród zestawów o wysokiej skuteczności, minimum 91 dB. Sprawdzą się na przykład monitory Audio Note, chociaż do tanich nie należą. W większych pomieszczeniach warto wypróbować Aperturę Forte. Na pewno jednak nie należy niczego kupować w ciemno, tylko podłączyć Juniora i posłuchać samemu. 10 watów nie pozostawia marginesu na błędy.
Po włączeniu trzeba poczekać minutę na uruchomienie wzmacniacza. W tym czasie następuje wstępne rozgrzanie lamp. Proponuję nie siadać do odsłuchu od razu, tylko przygotować płyty i coś do picia. I koniecznie zrobić na zapas to, co zaplanowaliśmy po słuchaniu. Z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że Junior wymaga porządnej rozgrzewki. Pół godziny, godzina to nie audiofilskie zabobony – pomiędzy zimnymi a gorącymi 6550 zieje przepaść. Zauważycie to nawet z czapką uszanką na głowie. Warto pamiętać, że wygrzewanie na jałowym biegu nie załatwia sprawy. Wzmacniacz powinien grać, niechby nawet cicho. Po pewnym czasie prezentacja zaczyna się otwierać. Nabiera bezpośredniości, a pozbywa się początkowej bezbarwności i dystansu.
Drugi to samo życie. Kiedy już wejdziecie w świat kilku watów, to trudno będzie powrócić do rzeczywistości. Stwierdzenie, że odsłuch wciąga, nabiera nowego znaczenia. Pewne jest też, że po sesji będziecie w nastroju, który szkoda psuć prozaicznymi czynnościami. To cecha udanych konstrukcji single-ended, a Junior bez wątpienia się do nich zalicza.
Na wyliczanie wad kilkuwatowych lamp szkoda strzępić język. Kto ich nie zna, i tak nie kupi, a kto zamierza, nie będzie się nimi przejmował. Zorientowanym wspomnę jedynie, że Audio Reveal zaczyna zniekształcać dopiero przy wysokim natężeniu sygnału. W dodatku lubi grać głośno i jeśli tylko kolumny mu na to pozwolą, pokaże realizm jeszcze większy niż na początku skali. Żadne to odkrycie, ale warto wiedzieć.
Junior proponuje duży i sprężysty bas, oczywiście również miękki i spowolniony, ale inny by tutaj nie pasował. W ekstremalnych sytuacjach może nawet przechodzić w poluzowaną falę i zahuczeć, na przykład na „Abbey Road” Beatlesów, ale ten typ tak ma. Nie przepada też za gęstymi, nabitymi decybelami aranżacjami, mocnym graniem oraz materiałem typowo koncertowym. W takich składach się gubi i gmatwa. Zlewa plany i źródła, jak każda podobna lampa. Od razu rozpoznacie, z którymi albumami się nie polubi, i nie będziecie tracić na nie czasu. Nie wyeliminuje ich jednak z fonoteki i pozwoli zrobić wyjątek, jeżeli naprawdę zajdzie potrzeba. Ale nie zajdzie, bo sami sobie zadacie pytanie: po co?
6550 kojarzy mi się z wydajnymi konstrukcjami z lat 90. XX wieku. To była wówczas bardzo popularna bańka, w oparciu o którą powstało wiele udanych układów (najbardziej przypadły mi do gustu te dynamiczne i przejrzyste, jak CR Developments). Tym bardziej nie spodziewałem się jej w układzie SE. 6550 zachowuje w Juniorze swoją dynamikę i ostrość rysunku, co się przydaje w pokazaniu złożoności faktur, o ile to małe składy. Wnosi też energię na poziomie mikro, która podkreśla detale. Wzmacniacz gra szczegółowo, choć tego nie manifestuje. Ten aspekt odbieramy raczej poprzez zróżnicowanie barw średnicy oraz wierne odwzorowanie sceny i organizacji planów. Lampa pokazuje tutaj jedyny w swoim rodzaju realizm, który intuicyjnie odbieramy jako naturalny i prawdziwy.
W pewnym sensie jest to „prawda ekranu”, ponieważ wzmacniacz maluje własną rzeczywistość. Piękną, niebywale muzykalną, romantyczną i nasyconą ciepłem, a w dodatku bezpośrednią. Dźwięk jest dzięki temu żywy, otwarty i bezpośredni, czym nawiązuje do stylistyki zintegrowanych Audio Note’ów. Junior dodaje także nutkę starych konstrukcji Audio Innovations, czyli średnicę, za którą fani kochają triody. Słynne wokale rozgrzewające serce i szepczące do ucha czułości oraz gitary, w których każde szarpnięcie struny to osobny spektakl. Jeżeli ten bajkowy, a równocześnie realistyczny przekaz wpadnie Wam a ucho, to na długie lata pozostaniecie w świecie kilku watów.
Od dawna poza podstawowym systemem do testowania marzy mi się drugi, oparty na lampie w ortodoksyjnym wydaniu. Gdybym dysponował ograniczonym budżetem, niewykluczone że sięgnąłbym po Juniora. To świetna oferta.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 10/2024
Audio Reveal Junior
Cena
17900
Dane techniczne
Konfiguracja
single-ended
Lampy
2 x 6550
Odczepy
4/8 Ω
Moc
2 x 10 W
Pasmo przenoszenia
20 Hz – 28 kHz
Wymiary (w/s/g)
36,7/18,7/34,5cm
Masa
18 kg
Przeczytaj także