bool(false)

McIntosh C55

28.01.2025

min czytania

Udostępnij

McIntosh C55

McIntosh rozwija linię przedwzmacniaczy – równolegle z lampowym C2800 pojawił się tranzystorowy C55. Zastosowano w nich nowe rozwiązania, zainspirowane wprowadzeniem do oferty hybrydowych końcówek mocy.

Przedwzmacniacz C55, podobnie jak jego poprzednik C53, a jeszcze wcześniej C52, może się pochwalić zaawansowanymi funkcjami oraz rozbudowanymi opcjami konfiguracji i dopasowania do systemu. W porównaniu z użytkowanym przeze mnie na co dzień McIntoshem C53 („HFiM” 12/2020) w nowym modelu pojawiło się wejście Ethernetu. Na razie służy do aktualizacji oprogramowania i podstawowej obsługi za pomocą aplikacji McIntosh Connect, ale niewykluczone, że przyszłość przyniesie rozszerzanie możliwości tego interfejsu. Ponadto pojawiła się pętla dla procesora akustyki pomieszczenia. To zaproszenie do korzystania z McIntosha MEN220, który w mojej ocenie pozostaje niedocenionym komponentem amerykańskiej firmy.

 

McIntosh C55

Wejściowe układy analogowe na dole, wyjściowe – na górze.

Z myślą o wspomnianych na wstępie końcówkach hybrydowych C55 wyposażono w wewnętrzną zwrotnicę. Dzięki niej podział pasma odbywa się znacznie bardziej precyzyjnie. Każde z trzech wyjść można ustawić tak, aby przesyłało określony wycinek pasma nie tylko do wzmacniaczy mocy, ale także do jednego lub dwóch subwooferów. Monobloki MC451 („HFiM” 3/2024) zostały przygotowane do zasilania sekcji średnio-wysokotonowej w kolumnach z wyjścia lampowego, a basowej – z tranzystorowego. Można też wykorzystać praktycznie dowolne końcówki mocy. W każdym przypadku warto sięgnąć do danych technicznych posiadanych kolumn i według nich dobierać parametry. Niewątpliwie wymaga to nieco zaangażowania, ale – z drugiej strony – otwiera ogromne pole do personalizacji brzmienia.
C55 daje również możliwość szerszego dobierania parametrów dla dwóch wejść phono. W C53 zostały one przypisane na stałe – jedno wkładkom MM, a drugie MC. W C55 każdemu da się przypisać wzmocnienie (40-64 dB w krokach co 6 dB), impedancję wejściową (25, 50, 100, 200, 400, 1000 ? i 47 k?) oraz pojemność (50-400 pF, w krokach co 50 pF). Są to wartości decydujące o tym, czy dane wejście będzie obsługiwało wkładki MM, czy MC. Zdaję sobie sprawę, że zaawansowani użytkownicy i tak sięgną po zewnętrzny stopień korekcyjny (McIntosh zaproponuje im podstawowy model MP100, gdyż aktualnie brak w ofercie urządzenia dorównującego klasą C55), jednak – z drugiej strony – skrócenie toru sygnałowego i podłączenie jednego z gramofonów bezpośrednio do przedwzmacniacza pozostaje kuszącą opcją, z której sam korzystam na co dzień.
Tak przy okazji: uważam, że – paradoksalnie – posiadanie jedynie wysokiej klasy gramofonu z odjechanym cenowo przetwornikiem MC może, niestety, ograniczać zapał do codziennego czerpania z uroków analogu. Wiadomo, że żadna wkładka nie działa wiecznie, a słuchanie starszych i zużytych płyt może skracać jej żywotność bez spektakularnego przyrostu jakości brzmienia. Dlatego drugie ramię i cartridge MM (z łaskawszymi dla dźwięku, a do tego łatwo wymiennymi igłami) pozwalają bezstresowo delektować się powszednim odsłuchem LP, pozostawiając wyrafinowany przetwornik MC na szczególne okazje i krytyczne testy. To moje indywidualne przemyślenia, które zapewne trącą nadmierną zapobiegliwością i wyobrażam sobie osoby bardziej ode mnie bezkompromisowe. Jestem jednak świadomy, ile radości, ale też ile zachodu i troski wiąże się z posiadaniem gramofonu i jego codziennym użytkowaniem. Tak czy inaczej, bardzo mnie ucieszyła ta zmiana w funkcjonalności wejść phono w McIntoshu C55.

 

McIntosh C55

Zasilacz i wejścia cyfrowe w dolnej części obudowy.

Budowa

Przednia ścianka C55 prawie się nie różni od C53. Wymiary pozostały identyczne, podobnie jak rozmieszczenie przełączników. Różnice można dostrzec w opisach radełkowanych pokręteł oraz w rozkładzie wyświetlacza. Płyta czołowa jest czarna i przykryta taflą szkła. Po bokach zamontowano pionowe aluminiowe kształtowniki, a poziomo – dyskretne czarne profile chroniące szklane krawędzie. Opisy przełączników oraz logo producenta i nazwa urządzenia zostały podświetlone na zielono. Dwa wskaźniki wychyłowe pokazują poziom wyjściowy każdego kanału. Skandalicznie i tradycyjnie błękitne, uwodzą niewtajemniczonych, a i wtajemniczonych nie pozostawiają obojętnymi. Jeśli w tym przesadzają, to podświetlenie można wyłączyć.
Wielofunkcyjne duże pokrętła to: po lewej – wybierak wejścia i jednocześnie przycisk obsługi funkcji menu Trim oraz Setup; po prawej zaś – sterowanie głośnością i konfiguracja sieci. Pomiędzy nimi umieszczono osiem pokręteł do regulacji barwy. To tradycyjny dla tej serii przedwzmacniaczy oraz dla części wzmacniaczy tranzystorowych McIntosha korektor z regulacją +/- 12 dB. Można go aktywować przyciskiem po prawej stronie albo pilotem. W prawej dolnej części frontu znajdują się także przełącznik trybu czuwania, wyciszenia, a po lewej – gniazdo słuchawkowe na duży jack i przełączniki wyboru wyjść.

McIntosh C55

Przetwornik DA-2.

 

Gniazda

Widok gniazd zajmujących całą tylną ściankę może wprawić w konsternację, ale jestem na to gotowy. Rozmieszczono je w trzech rzędach. Górny to wyjścia pre-out, zrealizowane na trzech parach XLR/RCA. W związku z zastosowaniem wewnętrznej zwrotnicy oraz konfigurowalnego wyjścia do subwoofera opisano je jako Main/High Pass, Output 1/Low Pass i Output 2/Subwoofer. Dalej widać pętlę procesora, a poniżej trzy liniowe wejścia XLR, cztery RCA i dwa wspomniane phono z zaciskami uziemienia. Pod nimi znajdziemy płytkę z wejściami cyfrowymi przetwornika cyfrowo-analogowego DA-2. To dwa toslinki, dwa koaksjalne, MCT (wielopinowy DIN dla transportów McIntosha), USB-B i HDMI (ARC). Wejścia optyczne i koaksjalne przyjmują sygnał, USB-B PCM do 24 bitów/192 kHz i DSD512, MCT: PCM do 24 bitów/192 kHz i SACD, DSD 512 oraz DXD 384. HDMI akceptuje PCM do 24 bitów/192 kHz, DTS i Dolby Digital.
Z prawej strony zamontowano Ethernet RJ-45, sześć portów do przesyłania komend sterownika do urządzeń towarzyszących (Data Ports), wejście zewnętrznego czujnika podczerwieni i port szeregowy RS232, wyzwalacze, serwisowe USB-A oraz gniazdo zasilania IEC. Kręci się od tego w głowie, ale jakże wspaniale nad tym bolidem zapanować.
Menu pozwala wyłączać nieużywane wejścia, a używanym nadawać nazwy, dostosowywać ich wybrane parametry (Trim), jak czułość, balans, stereo/mono, załączenie/ominięcie regulacji tonów, a nawet podświetlenie wskaźników. Programowalne jest także przypisanie funkcji gniazdom wyzwalaczy, co ułatwia instalację C55 w rozbudowanych systemach.
Większość funkcji przedwzmacniacza obsługuje dołączony programowalny pilot HR085, którym można kontrolować także inne komponenty McIntosha. Część funkcji jest również dostępna we wspomnianej aplikacji McIntosh Connect. Zastosowanie połączenia z internetem przez LAN lub WLAN umożliwia łatwą aktualizację oprogramowania. Aktualizacja firmware’u DAC-a wymaga podania kodu, którego nie potrafiłem odnaleźć.

McIntosh C55

Główny transformator zasilający.

Wnętrze

Z oczywistych względów starałem się porównać wnętrze C55 z C53.
Ogólnie krajobraz jest bardzo podobny. Na dole umieszczono zasilacz, który bazuje na transformatorze R-Core (Kitamura) oraz kondensatorach Rubycona. Stabilizowane tory zasilania sekcji analogowej, cyfrowej oraz układów logicznych zostały rozdzielone. Widać oznaczone miejsca dla wyprowadzenia zasilania sekcji lampowej, ponieważ taką samą płytkę zastosowano w C2800. Na płycie zasilacza umieszczono jeszcze moduł Wi-Fi firmy Microchip.
Na oddzielnym laminacie przy tylnej ściance znajduje się przetwornik DA2 z siedmioma wejściami. Ich wyborem steruje mikroprocesor. Sygnał PCM trafia do układu Texas Instruments PCM9211, a następnie do 32-bitowego DSP Cirrus Logic CS495314, odpowiedzialnego za obróbkę. Interfejs USB to XMOS XU216-512 (w C53 pracował Bravo SA9227). Sygnał z wejścia USB-B również trafia do procesora. Konwersję cyfrowo-analogową wykonuje ESS Sabre ES9028Pro, który pozostał bez zmian i który dekoduje dane z wejść PCM i USB. To 32-bitowy, 8-kanałowy chip, umożliwiający odtwarzanie formatów PCM do 32 bitów/384 kHz, DSD do DSD512 oraz DXD do 384 kHz. Wzmacniacze operacyjne Texas Instruments OP1652 realizują konwersję prądowo-napięciową sygnału analogowego wychodzącego z DAC-a do przedwzmacniacza.
Pod pokrywą panuje mniejszy ścisk. Elektronikę przesunięto do tyłu i umieszczono na dwóch piętrach, co wynika z pozostawienia miejsca z przodu na układy lampowe modelu C2800. Szeroka dolna płytka zawiera układy wejść analogowych, a górna – wyjść. Tor sygnału jest niesymetryczny, a sygnał z wejść XLR ulega desymetryzacji.

McIntosh C55

Schemat dla wnikliwych.

Podobnie jak w modelu C53 za wstępne wzmocnienie odpowiadają wzmacniacze operacyjne Texas Instruments NE5532. Za wejściami gramofonowymi znajdują się dwa niezależne stopnie korekcyjne. Regulacje wzmocnienia, impedancji wejściowej oraz pojemności wejściowej odbywają się poprzez sterowanie tranzystorami i załączanie odpowiednich elementów pasywnych. W obu sekcjach wzmocnienie i korekcję RIAA wykonują wzmacniacze operacyjne NE5534, bez zmian w porównaniu z C53. Do regulacji głośności wykorzystano układ scalony Muses 72320.
Na płytce z trzema wyjściami analogowymi pojawiły się dodatkowe elementy związane z funkcjami aktywnej zwrotnicy, między innymi regulacje poziomów wzmocnienia dla każdej z rozdzielonych sekcji (Muses 72320). Przed samymi gniazdami w torze każdej z nich umieszczono jeszcze bufory wyjściowe ze wzmacniaczami operacyjnymi OPA1642A, które w przypadku XLR-ów symetryzują jeszcze sygnał wyjściowy. Tutaj uważnym czytelnikom należą się przeprosiny. W recenzji McIntosha C53 napisałem, że tor sygnałowy jest symetryczny. Tak zinterpretowałem umieszczony na pokrywie schemat blokowy. Analogiczny i bardziej szczegółowy schemat znajduje się na C55. Jego analiza wskazuje, że jednak dochodzi do desymetryzacji i ponownej symetryzacji sygnału, jak zaznaczyłem powyżej.
Za przednią ścianką znajduje się jeszcze jedna komora, zawierająca wskaźniki wychyłowe, układy regulacji barwy oraz wzmacniacz słuchawkowy HXD (Headphone Crossfeed Director). W tym ostatnim zastosowano sprawdzoną firmową technologię poprawiającą wrażenia przestrzenne uzyskiwane w czasie korzystania ze słuchawek. To, czy podłączenie nauszników ma wyciszać sygnał na wyjściach regulowanych, można ustawić w menu.

McIntosh C55

 

Można podłączyć nawet TV.

Konfiguracja systemu

McIntosh C55 zajął miejsce mojego C53 i grał z monblokami McIntosh MC301, monitorami ATC SCM-50PSL, odtwarzaczem Audio Research Reference CD7 i odtwarzaczem/serwerem plików 432 Evo Aeon. Gramofony to Garrard 401 z dwoma ramionami (Origin Live Silver MkII z wkładką MC Denon DL-103R i Ortofon AS212 z Audio-Techniką AT440MLa, MM) oraz Brinkmann Taurus z ramieniem Brinkmann 12.1 i wkładką Air Tight PC-1 Coda oraz ramieniem SME 312 i wkładką DS Audio Master 3. Sekcję phono w McIntoshu porównywałem ze stopniem korekcyjnym Pre-Amplifikator Gramofonowy.
System rozgościł się na stolikach StandArt STO i SSP w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 24 m2.

McIntosh C55

 

Gniazdo LAN przyjmuje tylko dane sterowania. Nie pełni funkcji wejścia sygnałowego.

Przygotowanie

Teoretycznie C53 i C55 powinny grać tak samo, gdyż różnią się bardziej funkcjonalnością aniżeli kluczowymi elementami toru sygnałowego. W sumie przesiadka z mojego C53 nie spowodowała wyraźnie słyszalnych i łatwych do określenia zmian brzmienia. Chociaż… C55 trafił do testu prosto z dostawy, fabrycznie zapakowany i wymagał wygrzania. Więc rzeczywiście wydał mi się bardziej kanciasty i mniej muzykalny. Wrażenie to zanikło w trakcie użytkowania. Warto zapewnić urządzeniu minimum 10 dni inicjacji z różnymi źródłami dźwięku, tak by popracowały tory cyfrowy, korekcyjny i liniowy.

McIntosh C55

 

Oba wejścia phono można konfigurować jako MM albo MC.

Wrażenia odsłuchowe

Przed 10 laty postawiłem na McIntosha, w tym jego preampy tranzystorowe. Najnowszy z nich naturalnie pojawia się na drzewie genealogicznym, dziedzicząc najlepsze i dominujące cechy wcześniejszych generacji. Słowo „naturalnie” trafnie opisuje także jego brzmienie – spodziewane, przyjazne i pasujące do uniwersalnej koncepcji amerykańskiej wytwórni. Odnoszę rażenie, że o ile w dziedzinie wzmacniaczy i końcówek mocy konstruktorzy z Binghamton stale coś zmieniają, o tyle strojenie przedwzmacniaczy pozostaje bardziej konserwatywne. Niektórzy mogą to uznać za nudę, bo przecież za każdym razem powinny strzelać fajerwerki, ale dla mnie to komfort i uniwersalność dźwięku oraz godność człowieka. Mam zaufanie do tego brzmienia, które stopniowo wkrada się ucho i dalej w mózg. Nie męczy, nie stawia warunków ani nie trzebi płytoteki. Gra po prostu, gra po prawdzie. No i potrafi sporo powiedzieć o klasie podłączonych źródeł.
W przypadku McIntosha C55 – konserwatywnie i tradycyjnie – nieco lepiej wypadają wejścia analogowe. USB-B, na podstawie którego w tym przypadku oceniałem jakość prezentacji sekcji cyfrowej, pozostaje nieco z tyłu. W trakcie testu miałem do dyspozycji kosmiczną wkładkę DS Audio Master 3, która pozwoliła wyśrubować osiągi całego systemu. Nadążało za nim drugie ramię Brinkmanna z Air Tightem PC-1 Coda. Pozostałe źródła musiały ustąpić im pola.
Średnica, na której jakość jestem wyczulony, niesie mnóstwo czytelnych informacji. Zachowuje świetną rozdzielczość i to nie tylko tego zakresu, bez podbarwiania, zmiękczania ani utwardzania. Tony postawione przez wibrafon i marimbę Jerzego Miliana z LP „Milianalia” (Obuh) były wzorowo utrzymywane i wybrzmiewały, zadawało się, bez końca. Realia nagraniowe niewielkiego studia zostały zachowane, podobnie jak pierwszorzędna jakość dźwięku. Głosy brzmiały, jak brzmieć powinny – przez usta, a nie przez nos. Nie dochodziło także do podtykania ich pod nos słuchającemu. Perspektywa muzyki zależy oczywiście od jakości i sposobu jej rejestracji, jednak odbiera się ją bardziej jako całość niż rozsypane kawałeczki. Dzięki temu utwory z CD „Allegri miserere” chóru Tenebrae (Signum Classics) ułożyły się w piękny spektakl głosów, konsonansów i mistycznej muzyki. Wiem, że można wejść pomiędzy nie jeszcze bardziej, ale wymagałoby to większego pokoju odsłuchowego.
Wysokie tony nie epatują rozjaśnieniem. Emanują za to hojnością i spokojem. Charakterem kontynuują średnicę. Budują aurę łagodności i pogłosów. Nagrany z udziałem publiczności LP „Still Live” tria Keitha Jarreta pokazał, że gdy muzycy rozwiną skrzydła, a perkusista pałeczki, to kreuje się uniwersum różnorodnych dźwięków, które pojawia się szybko i równie szybko znika, zastępowane kolejną falą. Japońska wkładka foto-elektryczna DS Audio osiąga tu prędkości kosmiczne.

 

McIntosh C55

McIntosh C55.

W przypadku formatów cyfrowych tych akustycznych detali towarzyszących muzyce więcej wysłuchałem z płyt CD granych przez Audio Researcha niż z plików odtwarzanych przez Roona i wejście USB. Nie znaczy to, że odsłuch tych ostatnich wypada blado bądź odpada. Przeciwnie, pomimo nieco bardziej skondensowanej sceny i mniej wyrafinowanej mikrodynamiki muzyka uzyskuje flow i gładkość bez utraty detali.
Niskie tony jeszcze bardziej zależą od źródła niż od szczególnego charakteru przedwzmacniacza. W przypadku wkładki DS Master 3 pokazały referencyjną kontrolę, niskie zejście i precyzyjne zróżnicowanie. Miały i masę, i fakturę. Słuchanie głośniej i głośniej nie wywoływało dyskomfortu. Na Garrardzie 401 panowanie nad basem w tym samym materiale nie było już tak spektakularne. Ulegał on pewnemu zmiękczeniu, a krawędzie ataku się rozmywały. Ubywało także pełni rozciągnięcia, a niskie tony grały z minimalnym ściśnięciem. W przypadku cyfry muzyka z CD zaprezentowała lepsze rozciągnięcie i wypełnienie. Miechy organów akompaniujących chórowi Tenebrae miały odczuwalnie pojemniejsze rezerwuary.
Dynamika sekcji liniowej jest porywająca. Większa elastyczność wejść phono to przyjemna zmiana, dzięki której można zwiększyć wzmocnienie dla wkładek o niższym napięciu, by dodać w ten sposób nieco energii. W przypadku AT440MLa dynamice nic nie brakowało, ale w trakcie odsłuchu LP „Das Boot” (WEA Musik) z muzyką Klausa Doldingera do filmu pod tym samym tytułem chętnie skorzystałem z opcji podkręcenia wzmocnienia do 46 dB, co pomogło rozwinąć potęgę niskich tonów. Pojedynek źródeł analogowych (DS Audio gra ze swoim przedwzmacniaczem/zasilaczem) okazał się nierówny, ale – z drugiej strony – potwierdził zdolność współpracy McIntosha C55 ze źródłami każdej klasy.
Przejrzystość C53 nie jest krystaliczna. Prezentuje on dobrze kontrolowaną manierę, polegającą na delikatnym polerowaniu dźwięku. Likwiduje to niepotrzebną połyskliwość i szklistość, nadając wysokim tonom elegancki szlif, a barwom lekko atłasową fakturę. W krytycznych odsłuchach nie odbieram tego jako przeszkody. Wprost przeciwnie, pomaga mi to dotrzeć do najprzyjemniejszych muzycznych doznań.
Zmiany repertuaru nie wymagają przyzwyczajenia do odmiennych estetyk lub wahań w klasie brzmienia. Zawsze prezentuje ono wysoki poziom. McIntosh C55 nie ma słabych stron – w każdej dziedzinie spisuje się godnie i zgodnie. Czy w którejś jest wybitny? Tak – w funkcjonalności. Ale czy w którejś jest wybitny brzmieniowo? To pytanie nieco obok jego zasadniczej roli. Tak rozbudowany przedwzmacniacz renomowanej marki z 75-letnią tradycją musi oczywiście świetnie grać. Ale jego zadaniem nie jest narzucanie estetyki całemu systemowi. McIntosh C55 spełnia swoje zadania z nawiązką.

McIntosh C55

Wejść, wyjść i opcji konfiguracji nie powinno zabraknąć.

 

Konkluzja

Panta rhei. Może to czas na zmiany? McIntosh C55 wydaje się naturalnym sukcesorem wcześniejszych przedwzmacniaczy. Przede wszystkim rozszerza przebogate możliwości konfiguracji, ale też nie zaniedbuje i nie obniża poziomu brzmieniowego. Czyni to zgodnie z aktualizacją i rozwojem oferty, zgodnie z oczekiwaniami fanów marki oraz w pełni zgodnie z high-endowym wizerunkiem McIntosha. Taka konsekwencja buduje zaufanie i legendę. Polecam!

 

Paweł Gołębiewski
Konsultacja techniczna: Jarosław Cygan
Hi-Fi i Muzyka 11/2024

McIntosh C55

Cena

45500 zł

Dane techniczne

Wejścia analogowe

3 x XLR, 4 x RCA, 2x Phono (RCA), Processor Loop

Wejścia phono

MM/MC

Wyjścia

3 x XLR, 3 x RCA, słuch. (6,35 mm)

Regulacja barwy

+

Wejścia cyfrowe

2 x opt. (PCM do 24/192), 2 x coax (PCM do 24/192), MCT (SACD, PCM do 24/192 kHz), USB (PCM do 24/384, DXD 352,8 kHz, DXD 384 kHz; DSD do 512), HDMI (PCM do 24/192 kHz, DTS, DD)

Zdalne sterowanie

+

Pasmo przenoszenia

15 Hz – 100 kHz (-3,0 dB)

Zniekształcenia

0,005%

Sygnał/szum

100 dB

Wyjście słuchawkowe

+

Wymiary (w/s/g)

19,4/44,5/45,7 cm

Masa

12,5 kg

Przeczytaj także

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

12.02.2025

Testy

Kable

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Monitor Audio Studio 89

09.02.2025

Testy

Kolumny

Monitor Audio Studio 89

Bluesound Node Nano

06.02.2025

Testy

Źródła cyfrowe

Bluesound Node Nano

Accuphase A-80

03.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

Accuphase A-80

Arya Audio Labs Orbius

31.01.2025

Testy

Akcesoria

Arya Audio Labs Orbius

Vivid Audio Kaya S12

25.01.2025

Testy

Kolumny

Vivid Audio Kaya S12

PS Audio Aspen FR5

21.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR5

Rotel RAS-5000

18.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Rotel RAS-5000