bool(true)

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

22.02.2025

min czytania

Udostępnij

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

75 lat – ładny wiek, prawda? Takim stażem może się pochwalić zaledwie kilka high-endowych legend. A skoro tak, to jubileusz warto uczcić z pompą.
Zapewne dlatego dziadek McIntosh zaproponował wszystko, co najlepsze. Źródło MCD12000, wzmacniacz zintegrowany MA12000, przedwzmacniacz C12000 i flagowe monobloki MC2.1 KW oraz… flagowe MC1.25 KW.

Uważny obserwator od razu zapyta: ale jak to flagowe? Flagowiec w określonej kategorii może wszak być tylko jeden. Jako że staram się być uważny, zapytałem o to importera. Ano MC2.1 KW to faktyczny flagowiec, ale podwójnie dzielony, natomiast MC1.25 KW są dzielone… pojedynczo, co oznacza, że każdy kanał mieści się w jednym kawałku. Dzielony jest też ich partner – przedwzmacniacz C12000 75th Anniversary.
C12000 dobrze się zapisało w świadomości fanów, ponieważ wszystkie urządzenia z tą liczbą w symbolu są udane i cieszą się popularnością. Z kolei MC2.1 KW budzi ciekawość: czy symbol sugeruje dodanie stu watów do regularnej wersji? Nie, ale jedynka po kropce symbolizuje inne zmiany. Widać je zresztą gołym okiem. W oknach, zamiast globusów zobaczymy coś jeszcze bardziej intrygującego – pojemność filtrującą, którą ma do dyspozycji każdy moduł wzmacniający.
Modyfikacje w reszcie jubileuszowej oferty sprowadzają się do akcentów wizualnych: dodano grawerunki na rączkach i ozdobne talerzyki na pokrywie, ładniejsze i bardziej subtelne. Za dopisek 75th Anniversary trzeba dopłacić od 2000 zł w przypadku integry i źródła, do 5000-6000 zł, gdy w grę wchodzą wzmacniacze dzielone. W kontekście cen standardowych to relatywnie niewiele, ale też nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma – jubileuszowa edycja to opcja dla chętnych. Tych zapewne nie zabraknie, bo detale sprawiają, że Maki wyglądają jeszcze lepiej niż zwykle. I niech ktoś z ręką na sercu powie, że kupując sprzęt McIntosha, nie patrzy na jego prezencję, a kieruje się wyłącznie dźwiękiem…

 

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Przedwzmacniacz – okienko z przodu.

Budowa

Dzielony preamp i dwa monobloki wyglądają obłędnie. Ktoś powie, że jak choinka i może będzie miał trochę racji. Ale tylko trochę. W oczy rzuca się bowiem luksus i kwintesencja audiofilskich snów. Poza tym, czuć pieniądz.
Podświetlenie wskaźników można wygasić, żeby nie raziły w ciemności. Oszczędność energii będzie znikoma. Monobloki ciągną prąd jak wściekłe, więc włączone czy wygaszone wskaźniki niczego nie zmienią. A przecież MC1.25KW to i tak cywilizowana wersja MC2.1KW, które przy próbie włączenia potrafią wystrzelić bezpieczniki w domowej skrzynce. Nie każda instalacja je wytrzyma – moja nie dała rady. „Dzielone pojedynczo” MC1.25KW nie fundują tego rodzaju atrakcji. Gorzej, kiedy ktoś zechce zasilić system z kondycjonera, bo ten może się okazać wąskim gardłem. No i nie każdy stolik zniesie takie obciążenie, zwłaszcza szeroki, na którym firmowy set wygląda najlepiej. Redakcyjny Base 6 dał radę.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Przedwzmacniacz – okienko na górze.

 

Wyposażenie i obsługa

McIntoshowym zwyczajem wszystkie fronty zdobią polerowane tafle szkła, za którymi widać charakterystyczne niebieskie wskaźniki, wyskalowane w decybelach lub watach. Mają je monobloki, ma je przedwzmacniacz, w którego części kontrolnej zamontowano dodatkowy display, pokazujący standardowe funkcje i ustawienia menu. Przez dodatkowe okienko drugiej części preampu wyglądają cztery lampy; widać je też przez luk w pokrywie. Ich żar odbijają lustra, co podkreśla efektowny widok. Z każdej strony jest na co popatrzeć.
Ryflowane aluminium nie ślizga się w palcach. Wykończono nim pokrętła, przypominające standard z lat 50.-60. XX wieku.
W monoblokach lewe służy do wyboru trybu wskaźnika. „Meter” oznacza działanie normalne; wskazówki reagują błyskawicznie. Przed dwiema dekadami McIntosh utrzymywał, że są najszybsze na świecie. Czy obecnie coś się w tej kwestii zmieniło, nie wiem, ale też niespecjalnie mnie to obchodzi; nigdy nie odczuwałem potrzeby ich przyspieszenia. Ważniejsze, że ogromne rozmiary okna ułatwiają odczyt aktualnie wskazywanej pozycji – wszystko widać jak przez lupę.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Jubileuszowe dodatki – grawerunek.

Tryb „Hold” zatrzymuje wskazówkę w najwyższym natężeniu sygnału, z którego opada powoli. Trzecia pozycja wskaźnik wyłącza. Regulacji intensywności podświetlenia nie przewidziano (telewizor świeci albo nie), ale wcale jej nie brakuje, co potwierdzają dwie dekady używania przeze mnie wzmacniaczy McIntosha. U innych użytkowników też świecą, ustawione w tryb „Meter”.
Z lewej strony znajduje się włącznik zasilania. Realizuje trzy tryby: włączenie, zdalne sterowanie i wyłączenie. W przedwzmacniaczu sprawa jest bardziej skomplikowana. W module sterującym dwa duże pokrętła to: regulacja głośności (prawe) i wybór źródła (lewe). Za to dwa mniejsze otwierają dostęp do rozbudowanego menu oraz ustawień parametrów sekcji słuchawkowej i gramofonowej. Pierwsza przewiduje pracę z nausznikami o różnej impedancji. Przewidziano dopasowanie w trzech zakresach: 16-40, 40-150 i 150-600 omów. Ponadto zawiera autorski układ HXD (Headphone Crossfeed Director), który wedle intencji producenta, ma zapewnić muzyce dodatkową głębię i przestrzenność. Sygnał wyprowadza gniazdo na duży jack (6,35 mm).
Konfiguracja przedwzmacniacza korekcyjnego wymaga pewnej wiedzy i jest daleka od intuicyjnej, ale umożliwia precyzyjne dopasowanie parametrów do wkładki. Nie ma prostego wyboru pomiędzy MM i MC; trzeba samemu ustawić wzmocnienie (od 40 do 60 dB), impedancję i pojemność.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Jubileuszowe dodatki – talerzyk.

 

Gniazda

C12000 wyposażono w aż 12 wejść analogowych, w tym 6 XLR, 4 RCA i dwa RCA dla gramofonu. Wyjścia to dwa XLR i jedno RCA. Zanim jednak zaczniemy z nich korzystać, należy połączyć ze sobą oba moduły. Służą do tego przewody dostarczane w komplecie. Przypominają stare kable do monitorów komputerowych, dokręcane dwiema śrubami, a faktycznie są bardzo dobrze zabezpieczone przed wpływem zewnętrznych zakłóceń.
Wejścia i wyjścia znajdują się w module wzmacniającym. Przewód zasilania podłączamy do sterującego. Liczba gniazd wymusiła ich dość wąskie rozstawienie, ale nadal jest znośne. Natomiast monobloki to bajka – zaciski głośnikowe są jednymi z największych i najwygodniejszych na rynku; instalacja końcówek okazuje się jeszcze łatwiejsza niż we wzmacniaczach zintegrowanych, o ile są to widełki, bo terminale ustawiono pionowo. Co innego z bananami – tu pozycja przewodów jest nienaturalna.
Dziwaczna, niezależnie od okoliczności, pozostaje lokalizacja gniazda zasilania: na wierzchu wystającej podstawy obudowy, zamiast na tylnej ściance. Wtyk sieciówki wciskamy od góry, więc będzie ona wychodzić w górę, zanim opadnie. Im sztywniejsza, tym gorzej, a zaraz jeszcze się okaże, że potrzebna jest dłuższa niż zwykle, bo cenne centymetry straciliśmy na zbędne zakręty. Pomysł, po młodzieżowemu… nie powiem skąd.
Dla sygnału z preampu przewidziano wejście XLR albo RCA, wybierane przełącznikiem. Jest też wyjście do kolejnego monobloku, w obu formatach. Tryb Auto Off, wykrywający pracę bez sygnału, przydaje się w telewizorach czy amplitunerach, ale nie w high-endowych wzmacniaczach, które trzeba wygrzać, żeby lepiej grały. Sugeruję od razu go dezaktywować, ponieważ stoi w sprzeczności ze specyfiką użytkowania sprzętu.
Urządzenia są ciężkie, ale – na szczęście – wyposażone w rączki. To piękna i funkcjonalna ozdoba. Naprawdę ułatwia życie, zwłaszcza sprzedawcom i recenzentom. Do pełni szczęścia brakuje uchwytów z tyłu, niechby nawet mniej efektownych. Na szczęście w monoblokach obudowa formuje się w wystający łuk nad gniazdami, co trochę ułatwia przenoszenie.
Podłączając głośniki, należy uwzględnić ich impedancję. Do wyboru przewidziano odczepy dla 2, 4 i 8 omów.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Moduł sterujący.

 

Wnętrza
C12000

Rozdzielenie przedwzmacniacza na dwa komponenty widzieliśmy w poprzednim flagowcu wytwórni z Binghamton. Celem jest izolowanie układów sterujących i zasilacza od sekcji sygnałowej, tak aby proces wzmocnienia pozostał niezakłócony. W kontrolerze umieszczono złącza sterowania zasilaniem, porty danych, wyświetlacz, potencjometry i przełączniki. Pełne dual mono zakłada rozdzielenie zasilania na dwa kanały w każdej sekcji. Tak samo sterowanie – bazuje na podwójnym mikroprocesorze.
Moduł sygnałowy C12000 kontynuuje topologię dual mono i jest zbalansowany. W każdym kanale pracują dwie podwójne triody 12AT7 i jedna 12AX7A. Poza opcją lampową użytkownik może wybrać tor półprzewodnikowy, umieszczony w tym samym urządzeniu i zbudowany w pełni z elementów dyskretnych. Sekcja gramofonowa zawsze używa czterech lamp 12AX7A, widocznych przez okienko w pokrywie.

MC1.25KW

Monobloki zbudowano w układzie Quad Balanced, który składa się z dwóch lustrzanych wzmacniaczy w każdym kanale, pracujących w konfiguracji push-pull – każdy z nich zajmuje się połówką sinusoidy. Te spotykają się w transformatorach wyjściowych – słynnych autoformerach, które przy okazji dopasowują parametry wyjścia do nominalnej impedancji głośników: 2-, 4- albo 8-omowych. Stąd wspomniane wcześniej odczepy, kojarzone głównie z konstrukcjami lampowymi. Taka topologia pozwoliła zmniejszyć zniekształcenia harmoniczne do pomijalnego poziomu około 0,005%.
W monoblokach pracują tranzystory mocy (NJL3281/NJL1302 – selekcjonowane, dla zachowania stałego wzmocnienia prądowego), zabezpieczone przez przegrzaniem przez rozwiązanie ThermalThrak. Bazuje ono na zintegrowanej diodzie, monitorującej pracę podzespołu i zapobiegającej jego przegrzaniu. Efektywne chłodzenie zapewniają radiatory, które pomimo oddawania przez monoblok potężnych mocy, pozostają chłodne.
Podstawą zasilacza jest duży transformator, z którego poprowadzono kilka osobnych linii. Rozdzielono tym samym napięcia dla toru sygnałowego, oświetlenia czy zabezpieczeń. Podobno w wersji MC1.25 KW zaszła jednak zmiana, polegająca na zwiększeniu pojemności filtrującej, ale nie znalazłem u źródeł potwierdzenia dokładnej wartości.
Jeżeli chodzi o układy ochronne, to McIntosh stosuje od lat te same: Power Guard zabezpiecza głośniki przed clippingiem, a Sentry Monitor – wzmacniacz przed zwarciem (odłącza stopień wyjściowy, zanim natężenie prądu przekroczy bezpieczny poziom). Uwzględniono także układ miękkiego startu oraz… nowe nóżki antywibracyjne. Czy coś dają? Niewykluczone, ale na pewno świetnie wyglądają. Podobnie jak przedwzmacniacz, monobloki są w pełni zbalansowane i zbudowane w topologii dual mono.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Moduł wzmacniający.

 

Konfiguracja systemu

Po co komu moc 1,2 kW? Obszerne wyjaśnienie znajdziecie w „Hi-Fi i Muzyce” 7-8/2023, gdzie testowaliśmy MC2 KW. Warto jedynie dodać, że najnowsze monobloki mają niewielu konkurentów o podobnych osiągach, przeważnie droższych.
Dobranie kolumn to żaden problem, ponieważ MC1.25 KW wysterują każde. A gdyby się zdarzyła ekstremalna sytuacja, że nawet one złapią zadyszkę, można jeszcze sięgnąć po wspomniane MC2.1 KW. Nie wydaje mi się, żeby ktoś odczuł taką potrzebę, choć moc rodzi inną, o której również wspominam we wskazanym teście.
MC1.25 KW słuchałem najpierw w referencyjnym systemie, złożonym w całości z elektroniki McIntosha, kolumn Rockport Orion i okablowania Transparent Audio Reference.
Z drugim zestawieniem spędziłem więcej czasu. To był system redakcyjny, dodający do dzielonego wzmacniacza McIntosha odtwarzacz C.E.C. CD5, kolumny Audio Physic Tempo 6 i okablowanie Hijiri. Filtr Ansae Power Tower wykorzystałem jedynie do źródła. Stolik Base 6 wyglądał i sprawdził się, jakby do amerykańskiej kombinacji był szyty na miarę. Oprócz rozbudowanego wzmacniacza pomieści odtwarzacz MCD12000 75th Anniversary, gramofon MT10 i tuner/korektor akustyki tej samej firmy – co kto lubi i potrzebuje. Jeżeli zamierzacie sobie złożyć wieżę, polecam Base 6. Pomalujemy świat na niebiesko i możemy spokojnie sadowić się na kanapie, ze szklaneczką czegoś amerykańskiego w jednej ręce i McBookiem w drugiej. Nie chodzi bynajmniej o laptop, tylko o 330-stronicowy, bogato ilustrowany album o historii McIntosha, za 590 zł. Przy takiej okazji inaczej po prostu nie wypada.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

To nie okienko, to telewizor.

Wrażenie odsłuchowe

W brzmieniu dostajemy wszystko, czego oczekujemy od mocnego tranzystora. Potęgę, rozmach i gotowość na każde wyzwanie.
Kombinacja przekazuje imponującą ilość informacji, zarówno w bliskich, jak i oddalonych planach. Ale tym się różni choćby od elektroniki D’Agostino, że nie atakuje przejrzystością. Robi to miękko, bez agresji, a równocześnie słychać nabieranie oddechu, pracę klapek czy smyczka. Nie odgrywają jednak w przedstawieniu roli pierwszoplanowej, lecz stanowią urozmaicenie płynącej z głośników muzyki.
Oparcie w dociążonej średnicy podkreśla koloryt i dodaje prezentacji realizmu, czyniąc ją bliższą, choć bez wypychania źródeł w kierunku słuchacza. Na tej bazie buduje się barwność i mięsistość środka pasma. Smak, który fani McIntosha kochają. Niby podobny znajdziemy u Accuphase’a (czytelnicy uwielbiają te porównania, więc oto ono), ale tam nasyca go poezja i elegancja. Mak zaś stawia na konkret i masywność, która nie tylko nie prowadzi do zaciemnienia, ale czyni dźwięk bardziej bezpośrednim. Efekt przywodzi na myśl gęstą i bogatą barwność dużych monitorów BBC. Amerykańskie wzmacniacze zestrojono tak zgrabnie, że odwzorowują realizm koncertu w filharmonii. Pokazują orkiestrę tak, że chyba lepiej nie trzeba, bo nawet odrobinę lepiej niż na żywo. Głębiej, mocniej, szerzej. I dobrze, zwłaszcza w gęstych, podszytych dynamiką strukturach. Tam amerykańska kombinacja rozwija skrzydła i uderza rozmachem, nadając symfoniom Szostakowicza i baletom Prokofiewa rys soundtracku, w dodatku w smacznej formie. Ograniczenia? Uproszczenia? Wolne żarty.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

75 lat minęło jak jeden dzień.

W rzadkich strukturach przyciąga uwagę klarowność i piękna góra pasma, płynnie zespolona ze środkiem. A w tych najbardziej napakowanych dowodzi, że nawet w bitewnym zgiełku wzmacniacz się nie udusi, choćby miał oddychać próżnią. Swoboda grania łączy się tutaj z monumentalną potęgą. Duże maki są również efekciarskie, podobnie jak kolumny Wilson Audio i zapewne dlatego razem tworzą system, którego chciałbym słuchać, kiedy już przejdę na emeryturę.
Każda muzyka rozrywkowa, czy to jazz, soul, czy metal zabrzmi jeszcze lepiej. A jeżeli realizacja postawi na audiofilską klarowność, szerokość i oddech, McIntosh potraktuje ją dopalaczem.
Dopisek KW w symbolu dzieli amerykańskie wzmacniacze na dwie kategorie. Zintegrowany MA12000 to tak udana konstrukcja, że w relacji jakości do ceny wypada lepiej od dzielonek. Jasne, że są różnice, ale można je przeboleć. Idziemy wyżej w cenniku i słyszymy zmiany, ale przyrost jakości nie jest aż tak duży. Sytuacja się zmienia, kiedy w symbolu zobaczymy literki „KW”. Wnoszą do dźwięku istotną wartość – pojawia się petarda.
Ta przejawia się w dwóch aspektach. Pierwszy to dynamika. Nie musi się nawet manifestować z hukiem. Już w formie „potencjalnej” rodzi skojarzenia z napięciem mięśni tuż przed skokiem. Ją się odczuwa. Do tego stopnia, że na eksplozje zostajemy wcześniej przygotowani, co nie zmienia faktu, że kiedy faktycznie nastąpią, to i tak się z nich cieszymy. Ale one tylko podkreślą fantazję i nadają prezentacji właściwą skalę.

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Monoblok – widok z góry.

Drugi aspekt to bas. Byle okazja, jak choćby „Abbey Road” Beatlesów, a KW już robią spektakl z pracy stopy perkusyjnej czy nawet poczciwej gitary basowej. To nie będzie rozlazły tani subwoofer. Za mniej niż jedną dwudziestą ich ceny można dostać więcej basu, ale nie takiego. Kilowaty w symbolu równie skutecznie pompują, co kontrolują, skupiają wiązkę energii i wystrzeliwują impulsy. Jednak nawet nie tyle sam atak i wybrzmienie oszałamiają. Chodzi o utrzymanie ciśnienia akustycznego tak długo, jak tego wymaga realizacja, bez minimalnego nawet spadku. Znam droższe wzmacniacze, które sobie z tym radzą i też ciągną z gniazdka podobne dawki prądu. Tyle że McIntosh robi to jakoś tak na spokojnie, bez egzaltacji. Tak, że fundament pasuje do budynku, w którym słuchaczowi wygodnie się mieszka.
Aha, i muszę to napisać: monobloki są lepsze od preampu. Są też blisko dwa razy droższe, więc to chyba nic dziwnego. Jeżeli w Binghamton zrobią dwa razy lepszy preamp, to dopiero on pokaże pełen potencjał MC1.25KW.

Konkluzja

Dużo tego dźwięku. Bardzo dobrego dźwięku. Może nawet więcej niż złotówek, które trzeba na niego wydać. Ale kto to policzy, kto sprawdzi?

 

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

Przedwzmacniacz w dwóch obudowach.

 

Lampa czy tranzystor?

Dwa wyjścia XLR w przedwzmacniaczu nie służą do podłączenia czterech monobloków, choć pewnie i tak da się zrobić. Wybierając jedno z nich, decydujemy się na układ lampowy albo tranzystorowy.
Różnice pomiędzy trybami pracy są duże. Raczej nie sprowadzają się do stereotypowego pojmowania brzmienia szklanych baniek i półprzewodników, choć pewne jego elementy także się pojawiają.
Tranzystor ma mocniejszy i pewniej trzymany bas. Więcej energii, napięcia, choć nie głębi – ta jest podobna w obu przypadkach. Gra potężniej, bardziej rockowo. Lampa jest delikatniejsza, ale mocniej rysuje głębię. Gra spokojniej i słychać więcej detali, choć nie od razu. W tranzystorze zostają podane dosłowniej, w lampie – z powietrzem. W aspekcie równowagi tonalnej lampie bliżej do liniowej charakterystyki. Może dlatego tranzystor jest bardziej efektowny? Lampa gra bardziej bezpośrednio, tranzystor – koncertowo.
Na pewno nie da się stwierdzić, że któraś opcja jest lepsza. Z jednej strony dobrze, że możemy wybierać. Przełączenie kabelka jest proste, ale warto tak ustawić sprzęt, żeby mieć łatwy dostęp. Będzie korciło, żeby zmienić, a to z kolei niedobrze. W jednym trybie tęskni się za zaletami drugiego i odwrotnie. I co z tego, że oba są świetne?
Nie lubię takich prezentów, bo lepiej mi się żyje bez wewnętrznych rozterek. Niewykluczone jednak, że ktoś powie: facet bredzi, przecież tak jest lepiej i to ewidentnie. Tym osobom mogę jedynie pozazdrościć, ale gdybym już musiał wybierać, to delikatnie mocniejsza nić sympatii łączy mnie z tranzystorem.

 

 

Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 12/2024

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

McIntosh MC12000 75th Anniversary

Dane techniczne:

Pasmo przenoszenia:

10 Hz – 100 kHz (+0/- 3 dB)

Zniekształcenia:

0,005% (20 Hz – 20 kHz)

Sygnał/szum:

107 dB

Wejścia analogowe:

6 x XLR, 4 x RCA

Wejście phono:

2 x RCA MM/MC

Wejścia cyfrowe:

brak

Wyjścia:

2 x XLR, RCA, rec out

Wyjście słuchawkowe:

+

Regulacja barwy:

-

Zdalne sterowanie:

+

Pobór mocy:

75 W

Wymiary (w/s/g):

15/45,5/45,5 cm (każdy komponent)

Masa:

12,3 i 11,3 kg

McIntosh 1,25 KW 75th Anniversary

Dane techniczne:

Moc:

2 x 1200 W/8 Ω, 2 x 1200 W/4 Ω, 2 x 1200 W/2 Ω

Pasmo przenoszenia:

10 Hz – 100 kHz (+0 /- 3 dB)

Sygnał/szum:

127 dB (XLR); 123 dB (RCA)

Zniekształcenia THD:

0,005 % (200Hz – 20kHz)

Wejście:

XLR, RCA

Wyjścia:

XLR, RCA, głośn. 2, 4, 8 Ω

Wymiary (w/s/g):

32/45/56 cm

Masa:

: 72 kg/szt.

Przeczytaj także

JBL Stage 280F

16.03.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 280F

Indiana Line Tesi 3

12.03.2025

Testy

Kolumny

Indiana Line Tesi 3

Kora DAC 140

08.03.2025

Testy

Przetworniki C/A

Kora DAC 140

Audio Research Reference 160S

28.02.2025

Testy

Końcówki mocy

Audio Research Reference 160S

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

26.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

Accuphase DP-770

17.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Accuphase DP-770

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

12.02.2025

Testy

Kable

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

Monitor Audio Studio 89

09.02.2025

Testy

Kolumny

Monitor Audio Studio 89