bool(true)

Shelter 201, Shelter 301 II, Shelter 501 III

13.12.2024

min czytania

Udostępnij

Z perspektywy nieubłaganie upływającego czasu czule wspominam rozterki, które towarzyszyły mi przy kompletowaniu pierwszych systemów hi-fi. Dzięki uprzejmości kolegi, po raz pierwszy miałem wtedy możliwość posłuchać high-endowej wkładki gramofonowej. Był to Shelter 701. Ewentualny zakup przekraczał wtedy moje możliwości, ale po dekadach postanowiłem powrócić do tematu.

W trzech skromnych kartonowych pudełeczkach znajdują się proste białe szkatułki z tworzywa. Wewnątrz przykręcono wkładki gramofonowe. Każda z ma naniesiony ręcznie numer seryjny. Po kolei rozkładam przed sobą wstęp do aktualnego katalogu japońskiej firmy: Shelter 201, 301 II oraz 501 III. Rzymskie rozwinięcia oznaczają generacje. Znając Japończyków, to odpowiadają także udoskonaleniom technicznym, wpływającym na jakość brzmienia.

Budowa

Shelter 201

Shelter 201 jako jedyny z recenzowanego trio jest przetwornikiem typu MM, czyli z ruchomym magnesem (moving magnet). Tak jak większość wkładek MM wyposażono go w wymienną igłę, co jest ogromnym udogodnieniem dla osób intensywnie korzystających z winylowych nośników. Igła o szlifie eliptycznym, wykonana z nagiego diamentu, została zamontowana bezpośrednio do aluminiowego wspornika w czarnej obudowie. Czarny korpus, z osłoną w kolorze matowego złota, zawiera układ generatora. Nominalne napięcie wyjściowe wynosi 4 mV. Zalecana siła nacisku to 1,5-2,0 g, a impedancja obciążenia: < 50 kΩ, przy czym wartość typowa dla wkładek MM oraz większości MI to 47 kΩ.
Shelter 201 wygląda jak Sumiko Pearl, model innego japońskiego specjalisty, od której zewnętrznie odróżnia go jedynie logo na obudowie. Diabeł zapewne tkwi w szczegółach, których zbyt wiele nie opublikowano i są niespójne. Wierzę, że nie jest to jedynie zabawa markami.
Shelter 201 ma najpewniej inny grot igły (nude eliptical 0,3×0,7 mil vs. eliptical bonded 0,2×0,8 mil, chociaż aktualna strona Sumiko również podaje wartość 0,3×0,7 mil), według niektórych danych – inne napięcie wyjściowe (4 mV vs. 5 mV, chociaż aktualne strony producentów dla obu podają 4 mV) oraz nieco wyższą masę (6,2 g vs. 6,0 g). W kolekcji posiadam NOS Sumiko Pearl i dane z załączonych instrukcji także pokazują różnicę w szlifie igły. Nie wykluczam więc, że również Sumiko Pearl w międzyczasie ewoluowała i stąd wynika zmiana danych technicznych.

Piny sygnałowe oznaczono kolorami.

Shelter 301 II

Jak rozumiem, „legacy albums” to płyty zawierające całe dziedzictwo muzyki zapisanej na nośniku LP, choć z podkreśleniem nagrań nieco starszych. Shelter takim krążkom przypisał wkładkę 301 II. Jej korpus ma błękitny kolor, a nazwy firmy oraz wkładki opisano złotymi literami.
Niewiele współczesnych konstrukcji MC wyposażono w igłę o szlifie sferycznym i zapewne nie stanowią one większości w audiofilskich systemach. W przypadku Sheltera 301 II wybrano grot o szlifie 0,65 mil na aluminiowym wsporniku. Impedancja wewnętrzna wynosi 11 Ω, napięcie wyjściowe – 0,4 mV, zakres VTF: 1,5-2,2 g, a masa – 8,1 g. Kształt obudowy i prosta ścianka przednia bardzo ułatwiają precyzyjne ustawienie geometrii przy użyciu szablonów.

Shelter 301 II.

Shelter 501 III

Shelter 501 III został przedstawiony w katalogu jako wkładka bardziej uniwersalna, również do odtwarzania współczesnych realizacji. Obudowa ma kształt podobny do podstawowego MC 301 II. Odróżnia ją czarny kolor oraz białe napisy.
Wkładkę wyposażono w igłę o szlifie eliptycznym 0,3×0,7 mil, którą prawdopodobnie odziedziczył Shelter 201. W tym przypadku zamontowano ją na cienkim wsporniku z boru pokrytym warstwą aluminium. Impedancja wewnętrzna cewki wynosi 14 Ω, napięcie wyjściowe – 0,5 mV, zalecana VTF: 1,4-2,0 g, a masa – 8,1 g.
Modele Shelter 301 II i 501 III nie są więc bliźniakami różniącymi się jedynie szlifem igły. Poza kształtem obudowy to inne wkładki – mają różne wnętrzności, a nawet ich rozmieszczenie w korpusach. Przez co nie wystarczyło po prostu podmienić headshell z zamontowanym przetwornikiem i dopasować siłę nacisku. Niezbędne było ponowne ustawienie geometrii ramienia włącznie z VTA.

Shelter 201.

Konfiguracja systemu

W teście wziął udział gramofon Brinkmann Taurus („HFiM” 7/2020) z ramionami SME312 oraz Brinkmann 12.1 z wkładką Air Tight PC-1 Coda („HFiM” 10/2020), Resztę systemu stanowiły: stopień korekcyjny PreAmplifikator Gramofonowy z zasilaniem akumulatorowym („Magazyn Hi-Fi” 2/2011), dzielony wzmacniacz McIntosha, złożony z preampu C53 („HFiM” 12/2020) i monobloków MC301 („HFiM” 4/2017), oraz monitory ATC SCM-50 PSL. Jako że posiadam dwa identyczne, oryginalne headshelle do ramienia SME, mogłem w nich zainstalować oba modele MC do wiarygodnego porównania. Odsłuch Sheltera 201 początkowo prowadziłem z gramofonem Music Hall Stealth, porównując zmiany z będącą w jego wyposażeniu wkładką Ortofon 2M Blue. Tu również wykorzystałem identyczne headshelle. Następnie najtańszy Shelter również trafił do Brinkmanna Taurus z ramieniem SME312. Denon DL-103R został z kolei zamontowany na ramieniu Origin Live Silver MkII w Garrardzie 401 i podłączony do wejścia MC w przedwzmacniaczu McIntosha.
System, ustawiony na stolikach StandArt STO i SSP, grał w zaadaptowanej akustycznie części pomieszczenia o powierzchni około 24 m².

Shelter 501 III.

Wrażenia odsłuchowe

Shelter 301 II

Ten model interesował mnie od dawna, choć przyznaję, że trochę mnie zrażał sferyczny szlif igły. Jednak sam siebie skarciłem już po pierwszych godzinach słuchania. Nie o szlif bowiem tutaj chodzi i nie on jest kluczem do odbioru brzmienia. To przypadek podobny jak w serii DL-103/103R Denona. Sporo innych współczesnych przetworników idzie z kierunku prezentacji twardej i klinicznej. Inne z kolei zmydlają krawędzie dźwięków, przez co czynią brzmienie nudnym i mało angażującym. Shelter 301 II sprawnie te rafy omija. W dodatku robi to bez wysiłku, z pewnością swoich umiejętności, wyczuciem i analogowym wdziękiem.
Wysokie tony są bardzo czyste i naturalnie przejrzyste, bez zapiaszczenia, chociaż to w nich najbardziej można by się doszukiwać nalotu sferycznego szlifu. Odbieram to jako lekkie utwardzenie, które może wynikać z pewnego ograniczenia rozdzielczości i zróżnicowania mikrodynamiki najwyższych tonów, umieszczania sybilantów w miejscu, w którym wkładki sięgające głębiej potrafią rozbić je jeszcze na mikrozdarzenia. Daremne poszukiwania wad. Wychwycenie tego jest niemożliwe bez bezpośredniego porównania Sheltera 301 II z inną wkładką. Ja miałem możliwość zestawienia go z modelem 501 III, stąd analiza. Wniosek, że eliptyk gra w tym aspekcie lepiej, zapewne nikogo nie zaskoczy. Z drugiej strony to efekt porównania, do tego z wkładką różniącą się także innymi cechami konstrukcji.
Skupienie się na brzmieniu modelu ze szlifem sferycznym to tak czy inaczej spotkanie z dźwiękiem znakomitym, również w obszarze wysokich tonów. Średnica w wykonaniu 301 II to piękne i komfortowe połączenie przejrzystości i ciepła, otwarcie na słuchacza, spojrzenie mu prosto w oczy. Tutaj zróżnicowanie i szybkość podawania dźwięków okazują się wyczynowe.

Cienki wspornik z boru pokrytego aluminium.

Na „Glamoured” (Blue Note) Cassandrę Wilson otacza mikrokosmos akustycznych dźwięków, a nagranie tarki powoduje ciarki. Wszystkie instrumenty są tu akustyczne i brzmi to jak swobodne muzykowanie. Z drugiej strony – panuje tu harmonia i wyłania się wciągająca muzyka. Bas także jest akustyczny. Nie dudni, lecz pokazuje zróżnicowanie i melodyjny charakter. Można powiedzieć, że już podstawowy Shelter MC prezentuje bardzo dobre wyważenie zakresów.
Zmiana repertuaru na Tirzah „trip9love…???” (taki jest tytuł płyty wydanej przez Domino Recording) to już inna muzyczna epoka. Pojawiają się szorstkość oraz zamierzone przez realizatora zniekształcenia. Połączenie elektroniki z wokalem przypominającym estetykę Portishead oraz… Cocteau Twins przywołuje klimat wspomnień. Shelter 301 II także tutaj sprawdza się znakomicie. Czytelność wokalu pozwala bezpiecznie przebrnąć przez karkołomne aranżacje elektronicznego basu. Dźwięki się nie sklejają. Wymowa jest wyraźna, a sybilanty nie zostają wyeksponowane. Z kolei bas nie podbarwia średnicy, która brzmi naturalnie, czym przyciąga uwagę.
„Noc na Łysej Górze” Musorgskiego (Polskie Nagrania) w pigułce pokazuje zmiany tempa oraz głośności orkiestry symfonicznej. Shelter 301 II znów mnie zadziwił zwinnością brzmienia. Jest naprawdę angażujące właśnie dzięki bystrości, sprężystości i gibkości. Profil barw sprzyja dobrej artykulacji wysokich tonów, przejrzystości średnich oraz zróżnicowaniu i kontroli niskich.
Ostrzejszą muzykę reprezentował krążek „Closure/Continuation” Porcupine Tree (Music For Nations). Zespół potrafi zagrać z pazurem i pełną parą, a wkładce nie sprawia to najmniejszej trudności. Odnajduje się w gitarowych riffach oraz kanonadzie perkusji. Gitary basowe są wyraźnie i głośne. Nie pojawia się wrażenie odchudzenia, a rytm i szybkość uderzeń zostają prawidłowo odwzorowane.
Od wspomnianego Denona DL-103R Shelter delikatnie różni się barwą. Denon lekko zagęszcza brzmienie, staje po cieplejszej stronie mocy i proponuje większą masywność. Jego szczegółowość, mimo że w tej konwencji bez zarzutu, to nie osiąga poziomu 301 II. Scena zaś lokuje się nieco głębiej za linią głośników. Błękitny Shelter jest bardziej bezpośredni w średnicy i bliższy sceną, przy czym nie zaniedbuje dalszych planów i sięga jeszcze odważniej w ich głąb. Prezentuje dźwięk mniej dociążony, swobodniejszy i lżejszy, za to bardziej detaliczny i w percepcji jakby szybszy. Różnice nie są diametralne i nie wpływają na ogólne odczucie muzykalności. W tym względzie obie wkładki oceniam w większości repertuaru jako uniwersalne, przy czym w klasyce Denon ustępuje Shelterowi.
Ze względu na moje osobiste preferencje, w tym zaufanie do wyrazistej estetyki wkładek takich jak Audio-Technica, muszę przyznać, że Shelter 301 II zrobił na mnie korzystniejsze wrażenie, a mówiąc szczerze, to bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Zastanawiając się, ile osób nadal postawi w głównym źródle sygnału na przetwornik MC ze sferycznym szlifem igły, przeszedłem do odsłuchów najwyższego w tym teście modelu 501 III.

Linia na froncie pomaga trafić w wybrane miejsce płyty.

Shelter 501 III

Nominalnie to już trzecia wersja. Od 301 II różni się kolorem obudowy, szlifem igły, a także parametrami elektrycznymi. Różni się także brzmieniem. Prawie wszystkiego jest tu więcej.
Przybywa rozdzielczości, mikrodetali, zróżnicowania szczegółów, gładkości sopranów, faktur i kolorów, ciepła i aksamitu barw. Wkładka ma tylko minimalnie wyższe napięcie wyjściowe, ale to zapewnia większą dynamikę, masywność i kontrolę brzmienia.
Dynamika okazuje się… optymalna, a dźwięki atakują mocno. Odczuwa się nie tylko ich szybkość, ale także masę. Do tego kontrola wybrzmiewania nie budzi zastrzeżeń. Jest na to czas i miejsce, a równocześnie nie widać śladu zaciągania. Elektronika zaskoczyła tak masywnym i foremnym basem, że „Plastic Music For Deep Thinkers” Szymona Burnosa (U Know Me Records) przesłuchałem kilka razy. Długie dźwięki wybrzmiewały super stabilnie, a krótkie pchnięcia niskich tonów zachowały ostry kontur, organiczną fakturę i odczuwalny ciężar. Kontrola i porządek nie miały nic wspólnego z drylem. Naturalność i oczywistość, że tak właśnie ma być, wykluczały napięcie i agresywne zapędy. To brzmiało pogodnie, wręcz tanecznie.
Shelter 501 III odtwarza mniej sybilantów. Wokal Cassandy Wilson połączył doskonałą bezpośredniość z organicznym wypełnieniem. To, co mogło być szelestem, okazało się głoskami. W marakasach można było prawie policzyć nasypane do nich nasiona. Jeśli po takich wokalistkach oraz nagraniach standardów spodziewamy się klimatu, to trudno mi sobie wyobrazić inny niż zaprezentowany przez Sheltera. Klasa brzmienia tego przetwornika wynika z proporcji i wyważenia aspektów, z których każdy został doprowadzony do optimum i nie przekracza umownej granicy przesady. Pozostają po prostu w obszarze dobrego smaku.
Także pod względem dopasowania do różnorodnego repertuaru wkładkę skonfigurowano po mistrzowsku. „Noc na Łysej Górze” zabrzmiała dźwięcznie i dynamicznie. Leciwą wiekem rejestrację Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Narodowej pod Witoldem Rowickim określiłbym jako otwartą, przestrzenną, ze świetną separacją instrumentów oraz żywiołową dynamiką. Rozmieszczenie sekcji smyczkowych oraz dętych odpowiada realiom na żywo. W nagraniu słychać tę przestrzeń i zaangażowanie muzyków. W zakresie odwzorowania sceny i wrażeń przestrzennych może się wydawać, że jest tu nieco mniej wolnego miejsca niż w projekcji Sheltera 301 II. Ale jest ona po prostu lepiej zagospodarowana i muzyka szczelniej wypełnia przestrzeń przed słuchaczem. Nagranie, mimo że nienowe, brzmi świeżo, a gra instrumentów także pozostaje aktualna i naturalna. Wydaje się, że 501 III nie zdradza nostalgicznych ciągot. Mniej się odwołuje do starej szkoły brzmienia i jest całkowicie „up to date” tak ze starszym, jak i współczesnym repertuarem.
Wokal Tirzah nabrał koloru i bliskości. Tam, gdzie muzyka jest bardziej „techniczna”, tam 501 III wnosi powiew wyższej kultury. Sztuką jest to zrobić w taki sposób, by nie przegapić istoty rzeczy. Tej granicy wkładka także nie przekracza. W tym właśnie sensie nie jest ultraneutralna. Ale to świetna wiadomość! Poszanowanie realizacji, podkreślenie stylu muzyki, a – z drugiej strony – odrobina czegoś od siebie. To jak pożyczyć od kogoś książkę, a zwrócić ją w zabezpieczającej i ozdobnej okładce. Zostawić ślad, ale wyłącznie pozytywny i nie ingerujący w sedno sprawy.
Wcale nie mniej zyskał Porcupine Tree. Dużo elektrycznego gitarowego grania z mocnym basem. Łatwo je zabałaganić. A Shelter daje popis kontroli i rozdzielczości. Wszystko jest w punkt. Gitary grające w swoim paśmie nie nakładają się na siebie – ich linie melodyczne oraz rytmiczne można wysłuchać bez problemu. W solówkach i lekkich przesterach nie pojawia się jazgot ani brud; cały czas pozostają muzyką. Partie klawiszy nie giną w tle. Perkusja ciągnie jak rockowa lokomotywa i dodaje muzyce pędu. Wokal kreśli linie melodyczne z wielkim wyczuciem i zawsze pozostaje czytelny na tle zespołu. Wkładka Air Tight PC-1 Coda, z której również korzystam, okazuje się tu bardziej bezwzględna i wymaga od słuchacza zaakceptowania lekko brutalnego podejścia do takiego repertuaru. Tymczasem Shelter 501 III prezentuje jedno z bardziej komfortowych i luksusowych brzmień, jakie potrafię wskazać. Określenie „luksusowy” chyba najpełniej oddaje jego charakter. Aż nie chcę psuć pełni znaczenia tego słowa, odnosząc je do ceny. Bo w tym kontekście powinienem użyć słowa „okazja”.

Wspornik z aluminium jest masywniejszy niż w 501 III

Shelter 201

Najtańszą propozycję pozostawiłem na koniec. Już wcześniej miałem możliwość poznać ją na różnych gramofonach. Brzmienie we wcześniejszych konfiguracjach było powtarzalne. Tak jest i tym razem. Shelter 201 odróżnia się od duetu wyższych modeli. Jako przetwornik MM różni się konstrukcją i zasadą działania, a także brzmieniem, choć w mniejszym stopniu, niż można by się spodziewać. Droższych braci przypomina muzykalnością, nasyceniem barw oraz elegancką prezentacją szczegółów. Nie zdradza też agresywnych tendencji, o które podejrzewam część wkładek MM. Shelter 201 jest w stanie odtworzyć bardzo dużo informacji, zachowując ich zróżnicowanie. Paradoksalnie stawia przez to dość wysoko poprzeczkę gramofonom. Źródło, stopień korekcyjny, a także reszta toru muszą być na to przygotowane. Z konfiguracjami klasy popularnej wcale nie musi być najlepszym wyborem. Przykładem choćby doświadczenia z gramofonami AT-LP120USB oraz Music Hall MMF-1.5 („HFiM” 5/2024). Ale – patrząc z drugiej strony – może być niedrogą wkładką do codziennego słuchania drogich gramofonów. Tu jako przykład podam Music Halla Stealth oraz… Brinkmanna Taurus. W przypadku tego ostatniego, mimo że to cenowy mezalians, Shelter 201 spokojnie może grać na drugim ramieniu jako uniwersalna wkładka na co dzień. Jest jednym z nielicznych przetworników MM, idących tak daleko w dyscyplinie łączenia detaliczności z muzykalnością. W aspekcie detaliczności to zdecydowanie wysoka półka i nie ustępuje niektórym MC oraz MI.

Album Cassandry Wilson pozwala łatwo sprawdzić, czy poziom 201 wystarczy, czy jednak potrzeby odbiorcy są na tyle wyrafinowane, a jego kieszeń zasobna, że nie obędzie się bez MC, chociażby wyższego modelu 301 II. I nawet jeśli w tym przypadku tarka lekko pokryła się patyną i gęsiej skórki nie wywoła, to może się okazać, że muzykalność i płynność podstawowego Sheltera przeważą. Jeśli nie po kądzieli, to po szlifie upodabnia się bowiem do urody wycenionego znacznie wyżej 501 III.
Wokale Cassandy oraz Tirzah to crème de la crème analogowego brzmienia 201. Średnie tony są prawie tak luksusowe jak w wydaniu 501 III. Delikatnie ugładzone sybilanty nie znikają, tylko przekształcają się w zdarzenia artykulacyjne. Głos jest bliski i naturalny, a jego elektroniczne modulacje od razu zostają zidentyfikowane jako ingerencja w porządek rzeczy. Na pierwszej płycie ich oszczędzono. W drugim przypadku ewidentnie lepiej wypadły utwory z czystym wokalem.
Shelter 201 zaskoczył mnie odwzorowaniem przestrzeni oraz sceną stereo. Głębia, pogłosy, echa, aura, jakkolwiek by tego nie nazwać, to niepodobna ich nie zauważyć. Scena lekko się przybliża, podobnie jak w przypadku 501 III, podkreślając wrażenie, że dźwięk zdecydowanie pulsuje w kierunku słuchacza, a jego fala obmywa dywan. No prawie. W głębi też nic ginie ani nie ulega zamazaniu, szczególnie pod względem kolorów i szczegółów. Taka perspektywa sprawia, że mamy raczej do czynienia z muzycznym pejzażem, o wyraźnym pierwszym planie i bogatym tle, zamiast ze ścianą napierającego dźwięku. To dobrze, bo brzmienie okazuje się też dosyć masywne.

W nagraniach elektronicznych wolumen tonów niskich jest rzeczywiście znaczny, co znaczy: rzeczywisty. Mocny bas mógłby powodować zdudnienie, jednak Shelter 201 zachowuje się optymalnie pod względem kontroli i utrzymania masy. Nadąża i po drodze nie gubi powierzonego towaru. Także Porcupine Tree dowozi cały progrockowy majdan, nawet jeśli lekko wstrząśnięty, to nie zmieszany. Czyli zabezpieczenie przed wypadkiem lub wpadką (takie tam nawiązanie do wczesnego TSA oraz spraw dzień po) okazuje się mocną stroną 201. Gra tak, by było bezpiecznie i bez nerw – zdrowe zasady i żadnych greckich tragedii. Sprawę stawia po męsku, zdecydowanie i odpowiedzialnie. A zabawa i tak jest na całego. Mocna sekcja rytmiczna nie ociąga się, pokazując bardziej siłę niż wyrafinowanie. Gitary nie chcą zostać w tyle i też dają ognia. Mimo że rozgrzane do czerwoności wydają się większe, to nie parzą ani nie ranią. W tej palbie wokal ustępuje nieco pola instrumentom i pewniej operuje w głębszym obszarze sceny. Shelter 201 spełnia się w takim repertuarze.
Modelom 301 II oraz 501 III ustępuje pod względem ogólnej zwinności i sprawności dynamicznej. Wkładki MC robią to sympatyczniej i z lekkim uśmiechem, zaś MM być może z pewnym wysiłkiem. Tak mi przyszło do głowy w trakcie słuchania „Nocy na Łysej Górze”. Ale podobnie jak w przypadku Sheltera 301 II, to stwierdzenie jest możliwe dopiero po bezpośrednim porównaniu. Przypomnę również, że to porównanie z wkładkami, odpowiednio, 4- i 6-krotnie droższymi. Zamknijmy więc tę niezwykle interesującą sesję omawiania przypadków klinicznych powyższym argumentem. Niestety, nie mamy już czasu na więcej pytań od uczestników.
Na sam koniec, dziękując wytrwałym za udział, pokuszę się o porównanie Sheltera 201 (typ MM) z Grado Opus 3 (typ MI). To dwa przykłady relatywnie niedrogich przetworników, przewidzianych do współpracy z wejściami MM, obu z igłami o szlifie eliptycznym. Oba też prezentują brzmienie zdecydowanie ponad swoją kategorię cenową – bezkompromisowo barwne, z ponadprzeciętną mikro- oraz zdrową makrodynamiką. W pojedynku japońsko-amerykańskim wynik pozostawiam nierozstrzygnięty.

Opakowania bez ozdobników

Konkluzja

O zaletach i klasie Sheltera 201 napisano już wiele. To jedna z najmocniejszych propozycji dla poszukujących wyrafinowanego brzmienia z wkładki MM. Warto zaryzykować i stworzyć jej zestawienie z możliwie najlepszym napędem. Shelter 301 II jest ewidentnie lepszy brzmieniowo i operuje w estetyce klasycznego analogu. To wysokiej klasy hi-fi. Nigdy już nie powiem, że sferyczny szlif to przeżytek. Shelter 501 III katapultuje słuchacza na poziom hi-endu. To brzmienie można już uznać za ostateczne, a przecież do szczytu oferty zostały jeszcze dwa modele. Marka zobowiązuje i Shelter zaprasza we wspaniałą podróż. Zapowiada się emocjonująco.

 

Paweł Gołębiewski
Hi-Fi i Muzyka 07-08/2024

Shelter 201, Shelter 301 II, Shelter 501 III

Wkładka:

Shelter 201 Shelter 301 II Shelter 501 III

Typ:

MM MC MC

Napięcie wyjściowe:

4 mV 0,4 mV 0,5 mV

Impedancja:

>50 kΩ (obciążenie) 11 Ω (wewn.) 14 Ω (wewn.)

Szlif igły:

eliptyczny (0,3x0,7 mil) sferyczny (0,65 mil) eliptyczny (0,3x0,7 mil)

Nacisk:

1,5-2,0 g 1,5-2,2 g 1,4-2,

Masa:

6,2 g 8,1 g 8,1 g

Przeczytaj także

JBL Stage 250B

14.01.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 250B

Bowers & Wilkins Pi8

11.01.2025

Testy

Słuchawki

Bowers & Wilkins Pi8

DS Audio Master 3

08.01.2025

Testy

Wkładki gramofonowe

DS Audio Master 3

Marten Parker Trio

07.01.2025

Testy

Kolumny

Marten Parker Trio

PS Audio Aspen FR10

06.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR10

Ayre EX-8 2.0

05.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Ayre EX-8 2.0

Audio Reveal Junior

04.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Audio Reveal Junior

Audeze MM-100

03.01.2025

Testy

Słuchawki

Audeze MM-100