
06.08.2012
min czytania
Udostępnij
Obecnie w katalogu Ushera można znaleźć kilkanaście modeli kolumn reprezentujących szerokie spektrum cenowe. Na dole cennika znajdziemy klasyczne w budowie serie S oraz V, wyżej natomiast pysznią się wysmakowane wzorniczo modele nawiązujące do włoskich mistrzów hi-endu, z cenami burzącymi mit o dalekowschodniej taniosze.
W skład recenzowanej dziś serii V wchodzą dwie kolumny podłogowe, głośnik centralny i monitor wraz z dedykowanym standem. W ofercie tajwańskiej firmy znajduje się tylko jeden subwoofer, w dodatku w najtańszej serii S, co chyba dobitnie świadczy o stosunku dyrekcji Ushera do kina domowego. Dlatego na potrzeby dzisiejszego testu musiałem skorzystać z usług zamorskiego najemnika.
Gdyby dystrybutor Usherów zdecydował się sprzedawać kolumny na wagę, byłyby najprawdopodobniej najtańszymi produktami na rynku hi-fi. Jeden kilogram głośników z serii V kosztuje 113 zł, co w tej kategorii stanowi ewenement. Natomiast klasa wykonania sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, czy pan Lien-Shui Tsai nie sprzedaje przypadkiem swoich kolumn poniżej kosztów produkcji. Filantrop czy co?
Wszystkie modele w serii V wykonano z calowych płyt MDF. W przypadku podłogowych V-602 to żadne mecyje, ale podstawkowe V-601 to w swoim przedziale cenowym prawdziwe zjawisko. Co więcej, wszystkie kolumny w serii V wykończono naturalnymi fornirami dopasowanymi pod względem układu słojów. Brzozowe okleiny zabarwiono na złoto oraz mahoniowo i w celach poglądowych obie wersje kolorystyczne trafiły do testów. Kolumny pokryto siedmioma warstwami lakieru, ale nawet gdyby było ich tylko pięć, efekt byłby wyśmienity.
Choć monitory V-601 sprawiają wrażenie niezwykle solidnych, najatrakcyjniejsze pod względem relacji jakości do ceny wydają się podłogowe V-602. Kwestie wizualne – bez zarzutu. Stolarkę wykonano perfekcyjnie i nawet wyjątkowo skrupulatny tropiciel niedociągnięć nie będzie miał się do czego przyczepić. Wprawdzie wylot tunelu basowego w kształcie wąskiej szczeliny wygląda niecodziennie, ale nie wprowadza
dysonansu na froncie.
Sklejoną z grubych dech skrzynię umieszczono na cokole odizolowanym od niej płatem gumy o grubości 3 mm. W spód cokołów można wkręcić masywne złocone stożki, a producent nie zapomniał dołożyć do nich talerzyków chroniących parkiety. Podwójne złocone gniazda ulokowano tuż nad podłogą, co ułatwi instalację ciężkich kabli.
Zwrotnicę 3. rzędu zmontowano na dwóch płytkach drukowanych. Część filtrująca głośnik niskotonowy składa się z dwóch cewek powietrznych, kondensatora polipropylenowego oraz pary ceramicznych oporników. Z kolei w filtrze górnoprzepustowym zastosowano cewkę powietrzną, dwa kondensatory polipropylenowe oraz dwie pary ceramicznych rezystorów. Podobne zwrotnice montowane są we wszystkich modelach serii V, a różnią się tylko ilością oporników w części filtrującej tweeter. W przypadku kolumn podłogowych i monitorów częstotliwość podziału zwrotnicy ustalono na 2,22 kHz, natomiast w głośniku centralnym na 2,32 kHz. Okablowanie wewnętrzne poprowadzono grubymi przewodami z miedzi beztlenowej, a skrzynie obficie wytłumiono płatami sztucznej wełny.
Jako że mamy do czynienia z kolumnami jednej serii, w prawie wszystkich zastosowano te same przetworniki. Wysokie tony przetwarza jedwabna kopułka o średnicy 25 mm (w głośniku centralnym ma 31 mm). Z kolei membrany 18-cm głośników nisko-średniotonowych wykonano z papierowej pulpy wzmocnionej włóknem węglwym. Charakterystyczne „blizny” na powierzchni membran przypominają głośniki Scan Speaka i mają redukować fale stojące. Kosze odlano z metali lekkich. Choć w zestawie kina domowego może to dziwić, magnesy zaekranowano jedynie w głośniku centralnym.
Zestaw Ushera pracował w pokoju o powierzchni 20 m2. W roli sprzętu towarzyszącego wystąpiły dwa amplitunery, Harman/Kardon AVR365 i Yamaha RX-A1010, oraz odtwarzacz Blu-ray Philips BDP7300. Z powodu braku firmowego subwoofera niskiemi tonami zajął się Velodyne Impact 10. Żeby poznać możliwości Usherów w dole pasma, niektórych fragmenty filmów porównawczo słuchałem w konfiguracji 5.0.
Po tak ciężkich i solidnych kolumnach można się spodziewać ponadprzeciętnej dynamiki. Pod tym względem Ushery nie sprawiają zawodu. Wprawdzie reprezentują średni poziom cenowy, jednak spokojnie można je podłączyć do systemów dzielonych składających się z procesora AV i wielokanałowej końcówki mocy. Nie chodzi tylko o zwykłe robienie hałasu, ale także o mikrodynamikę sprawiającą, że kolumny te subiektywnie odbierałem jako wyjątkowo szybkie.
Drugą uderzającą cechą tajwańskiego zestawu jest neutralność. W zakresie średnich i wysokich tonów kolumny zdawały się pozbawione własnego charakteru, co było wyraźnie zauważalne przy zmianie amplitunerów. Yamaha i Harman/Kardon reprezentują całkowicie odmienne szkoły brzmienia i Ushery wyraźnie to pokazały. To wielka sztuka, jeśli się weźmie pod uwagę cenę systemu. Idealne sklejenie średnicy z niskimi tonami przełożyło się na wyjątkowo naturalne brzmienie głosów aktorów. Tajwański zestaw nie ograniczał też potencjału amplitunerów w zakresie detaliczności ani kreowania panoramy dźwiękowej, a trzeba zaznaczyć, że oba urządzenia mają w tych dziedzinach wiele do zaoferowania.
Ciekawi zapewne jesteście, jak wypadły niskie tony w konfiguracji 5.0. Otóż, choć podłogowe V-602 świetnie się sprawdzą w klasycznych systemach stereo, ich bas dobrze odnalazł się też w kinie domowym. Dynamiczny, delikatnie zaokrąglony, doskonale podkreślał ekspresyjne fragmenty filmów, nie rozłażąc się przy tym na boki. Wpięcie w system subwoofera Velodyne uzupełniło tylko dół pasma o najniższe częstotliwości, a zmiana ustawienia punktu odcięcia basu w menu ampitunerów pozwoliła bardziej zdyscyplinować niskie tony podłogówek. W każdym razie, jeśli chce się rozłożyć koszty zakupu systemu w czasie, bez większego dyskomfortu da się słuchać kina tylko z użyciem podłogówek.
I kto by się spodziewał takiej jakości wykonania i równie wysokiej klasy brzmienia po tajwańskich kolumnach? A ich ceny nie mogę nazwać inaczej, jak okazyjną.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 3/2012
Usher 5.0 seria V
Przeczytaj także