18.01.2014
min czytania
Udostępnij
Szwedzi celują w słuchawki przeznaczone do współpracy z telefonami i odtwarzaczami przenośnymi. Opisywane v-Jays to mały i lekki model nauszny. Zakres regulacji pałąka rozbroił mnie całkowicie. Jako posiadacz dużej głowy wyczuwam kłopoty, kiedy patrzę na maleńkie, składane słuchawki tego typu. v-Jays da się jednak rozciągnąć do tego stopnia, że zmieszczą się nawet na naprawdę dużą głowę.
Konstrukcja jest bardzo prosta. Nauszniki obracają się tylko w niewielkim, ale wystarczającym zakresie na małych przegubach, toteż występuje małe ryzyko trzeszczenia. Gąbeczki przypominają te dodawane do słuchawek dousznych. Są większe, ale wystarczy je lekko nacisnąć i już pod spodem czujemy plastikową konstrukcję. Nie jest to wielki problem, a już na pewno wolę takie rozwiązanie niż małe muszle, które spłaszczają małżowiny. W pudełku znajdziemy zapasowy komplet gąbeczek oraz przedłużacz kabla, standardowo dopasowany do sprzętu przenośnego. v-Jays ważą tylko 59 gramów!
Grają naprawdę nieźle, choć z własnym charakterem. W uszy rzuca się przede wszystkim podkreślony przełom średnich i wysokich tonów, a także góra pasma. Dzięki temu brzmienie odbieramy jako rozdzielcze, choć trochę spłaszczone. Nie jest to jednak problem, ponieważ na drugim końcu skali słychać rytmiczny i mocny bas. Słuchawki powinny się sprawdzić ze sprzętem przenośnym, któremu brakuje energii i wyrazistości. Zdarzają się produkty uznanych audiofilskich firm, które grały gorzej.
Jeżeli pogodzimy się z faktem, że nie są to najbardziej neutralne nauszniki na świecie, odkryją przed nami kilka dużych zalet.
Słuchawki – Katalog testów 2013
vJays
Przeczytaj także