bool(false)

Sennheiser Momentum M2 OEBT Wireless / AEBT Wireless

02.01.2018

min czytania

Udostępnij

Jędrek: – Fajny film wczoraj widziałem.

Maniek: – Momenty były?

Jędrek: – No masz! Najlepiej jak…

Tymi słowy zaczynał się cykl satyrycznych audycji „Para-męt pikczers, czyli kulisy srebrnego ekranu”, nadawanych w radiowej Trójce w latach 70. XX wieku. Starsi czytelnicy dobrze wiedzą, o jakie „momenty” chodziło. Młodsi chyba się domyślają.

Audycja przyszła mi na myśl, gdy otrzymałem do testu słuchawki Sennheisera. Potentat z Wedemark ma w katalogu kilka niekwestionowanych przebojów, jak choćby HD600, ale to linia Momentum od kilku lat cieszy się największym wzięciem. Początki nie były spektakularne, ponieważ serię tworzył raptem jeden model. Teraz znajdziemy w niej kilka konstrukcji dousznych oraz nagłownych (w dodatku w różnych kolorach). Wśród tych ostatnich są dwa modele bezprzewodowe i one właśnie trafiły do recenzji. Mniejsze – M2 OEBT – są nauszne. Większe – M2 AEBT – wokółuszne. Tu mała dygresja: nie jestem zwolennikiem muzyki z telefonu, bo choć to może modne i wygodne, to jakość dźwięku nie ma zazwyczaj nic wspólnego z wysiłkami artystów i producentów. Dlatego przystąpienie do tego testu potraktowałem jako swego rodzaju perwersję.

20 25 Hifi 10 2017 002Włącznik i wielofunkcyjny manipulator umieszczono na prawej muszli.

Budowa

Oba modele łączy wiele cech wspólnych. Naturalne więc wydaje się ich bezpośrednie porównanie. Niemcom nie sposób zarzucić braku solidności. Już na etapie wyjmowania z pudełka Momentum robią korzystne wrażenie. Zapakowano je w sztywne etui podróżne, w którym znalazł się także komplet akcesoriów. Składają się na niego: 140-cm przewód, zakończony wtyczkami typu mały jack, drugi – USB – służący do ładowania, samolotowa przejściówka oraz aksamitny woreczek. Całość wciśnięto w odpowiednio dociętą gąbkę, umieszczoną w porządnym kartonie. O czymś takim posiadacze nauszników Grado mogą tylko pomarzyć. Oba modele mają konstrukcję zamkniętą, z muszlami wykonanymi z wysokiej jakości tworzywa sztucznego. Poza rozmiarami przetworników, a co za tym idzie, obudów, nauszne i wokółuszne Momentum różnią się wykończeniem. W mniejszym modelu poduszki zostały obszyte alcantarą, a pałąk – sztucznym zamszem. W większym wykorzystano miękką skórę. W obu poduszki są wymienne, ale jakoś nie odważyłem się bez potrzeby oddzielać ich od obudów. Muszle osadzono na pałąkach za pośrednictwem przegubów kulowych, co ułatwia ułożenie ich na głowie. Paski nierdzewnej stali, tworzące pałąki, można częściowo złożyć, ale w tej postaci słuchawki i tak nie zmieszczą się w kieszeni.

20 25 Hifi 10 2017 002Porządne stalowe zawiasy przeżyją niejeden wyjazd.

Niegłupim pomysłem było lekkie skręcenie płaskich przewodów, łączących muszle, co chroni je przed uszkodzeniami w trakcie eksploatacji. Widać, że konstruktorzy przemyśleli każdy detal. Do prawych muszli można podłączyć sztywny gumowany kabel, wyposażony w sprytny patent, zapobiegający niekontrolowanemu wysunięciu z gniazda. Wbrew oczekiwaniom, nie znajdziemy na nim mikrofonu, ponieważ ten umieszczono w obudowach przetworników. A co się kryje pod nimi? W obu konstrukcjach pracują głośniczki dynamiczne z mylarowymi membranami i magnesami neodymowymi. Średnica membrany w modelu wokółusznym wynosi 40 mm, zaś w nausznym jest o 10 mm mniejsza. Od małżowin oddzielają je specjalnie wyprofilowane płytki, rozpraszające fale dźwiękowe tak, by były odbierane przez cały narząd słuchu. W obu konstrukcjach zastosowano autorskie rozwiązanie NoiseGard, aktywnie tłumiące szumy zewnętrzne. Odgłosy otoczenia zbierają cztery mikrofony, po dwa z każdej strony słuchawek.

20 25 Hifi 10 2017 002Płytka dyfuzyjna ze specjalną wypustką, zapobiegającą wpadaniu dźwięków wprost do kanału słuchowego.

W Momentum wykorzystano bezprzewodową transmisję Bluetooth aptX oraz moduł NFC (Near Field Communication), służący do natychmiastowego parowania z przenośnymi urządzeniami, wyposażonymi w tę technologię. Obsługa w trybie bezprzewodowym odbywa sie za pomocą małego dżojstika. Umożliwia on regulację głośności, zmianę utworów oraz odbieranie połączeń telefonicznych. Wydajne akumulatory litowo-polimerowe wystarczają na około 22 godziny pracy w trybie bezprzewodowym. O aktualnym stanie naładowania informuje miły elektroniczny głos, który usłyszymy po trzykrotnym naciśnięciu dżojstika.

20 25 Hifi 10 2017 002W przypadku wyładowania akumulatora słuchawek można używać w trybie pasywnym

Ergonomia i obsługa

Obsługa słuchawek? Też mi filozofia. Nakłada się je na głowę, koniec kabla wkłada w odpowiednie gniazdo odtwarzacza i tyle w temacie. Nie tym razem.

20 25 Hifi 10 2017 002Wyposażenie prawdziwego wagabundy.

Żeby w pełni wykorzystać możliwości bezprzewodowych Momentum, warto przeczytać instrukcję obsługi. Po naładowaniu za pomocą dołączanego kabla USB lub dowolnej smartfonowej ładowarki, słuchawki należy sparować z telefonem, czyli źródłem dźwięku. Jeśli będzie to smartfon wyposażony w technologię NFC, cały proces potrwa przysłowiową sekundkę. Jeżeli natomiast zabraknie tego ułatwienia, najlepszym rozwiązaniem będzie instalacja firmowej aplikacji Sennheisera. Po włączeniu modułów Bluetooth telefon sam rozpozna model słuchawek oraz dostosuje do niego charakterystykę „zenkowego” odtwarzacza. Jest tylko jeden szkopuł. Otóż firmowa aplikacja Sennheisera jest ładna, mądra i figlarna, ale nie chciała odtwarzać plików FLAC. Aktualizacja, która się pojawiła w trakcie testów, nie rozwiązała tego problemu, dlatego też pozostałem przy starym, dobrym Foobarze, zainstalowanym przy innej okazji. Problem z bezstratnymi plikami ciągnie się za Sennheiserem od ładnych kilkunastu miesięcy, o czym świadczą liczne komentarze użytkowników. Być może w chwili, gdy czytacie te słowa, kolejny upgrade go rozwiązał.

20 25 Hifi 10 2017 002Model wokółuszny wykończono skórą.

Jak wspomniałem, w trybie bezprzewodowym słuchawki obsłużą podstawowe funkcje telefonu, jednak po włączeniu kabla wszystkie układy poza NoiseGardem zostają wyłączone. Obsługa odtwarzacza za pomocą dżojstików nie była, wbrew pozorom, idealna. Bez problemu mogłem zatrzymać muzykę, ale już zwolnienie pauzy często wymagało wyjęcia telefonu zza pazuchy. O wiele sprawniej słuchawki radziły sobie ze zmianą utworów, natomiast regulacja głośności działała bez zarzutu. Znakomitym patentem oszczędzającym baterie jest automatyczne wyłącznie słuchawek po kilku minutach utraty połączenia Bluetooth. Dla odróżnienia, w AKG NC60 BT znajdziemy dwupozycyjny przełącznik, aktywujący tryb bezprzewodowy oraz redukcję hałasów. Jeśli nie wyłączymy go na noc, akumulatory mogą się całkiem rozładować.

Oba modele Momentum są wygodne, jednak subiektywne wrażenia z ich noszenia bardzo się różnią. Mniejsze M2 OEBT ciasno przylegają do małżowin i nie sposób zapomnieć o ich obecności. Dzięki temu jednak skutecznie izolują od otocznia w trybie pasywnym, co okazuje się przydatne, kiedy baterie się rozładują i przestanie działać aktywna redukcja szumów. Modele wokółuszne nieco lżej przylegały do głowy, a ich używanie było mniej absorbujące. Kojarzyło się raczej z odpoczynkiem i wygaszaniem emocji po całym dniu pracy. Skutkiem ubocznym było więcej odgłosów otoczenia, przedostających się do uszu w trybie pasywnym. Ostatnim elementem wpływającym na komfort użytkowania przenośnych słuchawek są mikrofony do prowadzenia rozmów telefonicznych. Na tym polu Niemcy polegli na całej linii. Gdyby dodatkowo nanizali je na kable, jak zrobiło to np. AKG, mogłyby spełniać swoją rolę przynajmniej przy połączeniu przewodowym. Zamontowanie mikrofonów wyłącznie w obudowach muszli skutkowało ściąganiem wszystkich odgłosów z otoczenia. Pół biedy, gdy rozmawiałem w zamkniętym pomieszczeniu. Interlokutor jakoś mnie rozumiał, choć miał wrażenie, jakbym wołał do niego z dachu budynku. W otwartej przestrzeni odgłosy ruchu ulicznego skutecznie torpedowały moje wysiłki. Chyba że konstruktorom bezprzewodowych Momentum chodziło o to, żeby wszyscy wokół wiedzieli, że w drodze do domu kupiłem kilogram młodych ziemniaków, tuzin jajek i dwa kefiry.

20 25 Hifi 10 2017 002Momentum można częściowo złożyć, ale do kieszeni i tak się nie zmieszczą.

System NoiseGard spisywał się bez zarzutu. Niemal całkowicie eliminował najniższe i wysokie tony, pozostawiając akurat tyle średnich, by było słychać zapowiedzi przystanków w autobusach. Poza środkami komunikacji miejskiej, słuchawek używałem w czasie koszenia trawnika, odkurzania, głośnego rozdrabniania gałęzi, a nawet cięcia stalowych profili szlifierką kątową. Przy tej ostatniej czynności zazwyczaj używam profesjonalnych ochraniaczy, jednak niemieckie słuchawki z powodzeniem je zastąpiły. Choć, jak wspomniałem, wokółuszne M2 AEBT przepuszczały nieco więcej odgłosów maltretowanej stali. W codziennym użytkowaniu, pozbawionym tak ekstremalnych wrażeń akustycznych, nie miało to większego znaczenia.

20 25 Hifi 10 2017 002O klasie słuchawek świadczą pozornie nieistotne drobiazgi, jak np. mocne przeszycia pałąka.

Wrażenia odsłuchowe

Tak jak obie pary słuchawek różnią się komfortem noszenia, tak też odbiegają od siebie charakterem brzmienia. Spodziewając się poprawy wraz ze wzrostem średnicy przetworników, najpierw wziąłem na warsztat model nauszny. No i małe „zenki” zdzieliły mnie obuchem prosto między oczy. Gdybym nie wiedział, z czym mam do czynienia, zamiast przenośnych słuchawek spodziewałbym się sporych podłogówek przytroczonych do głowy. Jeśli małe Momentum na pierwsze imię mają M2 OEBT, to na drugie powinny mieć: Majestat.

20 25 Hifi 10 2017 002Małe Momentum są poręczniejsze w podróży; duże – wygodniejsze w noszeniu.

Niemal każdy utwór brzmiał na nich monumentalnie, nie wyłączając barokowego pitolenia na skrzypkach i klawesynie. Głównym „winowajcą” był potężny, gęsty i nisko schodzący bas. Choć dodawał każdemu nagraniu powagi i masy, to tempo akcji w dużej mierze podkręcała góra pasma. Jej czystość i detaliczność przywodziły na myśl najlepsze konstrukcje przenośne z tego segmentu cenowego. Choć ogólny charakter mniejszych Momentum można porównać do lekko „uśmiechniętego” korektora graficznego z dużej wieży sprzed 30 lat, to nie wyczuwałem sztuczności. Podejrzewam, że konstruktorom M2 OEBT nie przyszło nawet do głowy, że jakiś szaleniec będzie słuchał w miejskim gwarze kwartetów smyczkowych i charakterystykę słuchawek dopasowali do bardziej rozrywkowych gatunków. A w tych małe „zenki” spisują się wyśmienicie.

20 25 Hifi 10 2017 002W drodze do klienta.

Biorąc do ręki większy model, spodziewałem się kolejnego podkręcenia akcji. Wszak 40-mm przetworniki dysponują większym potencjałem brzmieniowym. Przeżyłem jednak kolejne zaskoczenie. W porównaniu z modelem nausznym, wokółuszne Momentum okazały się chodzącą kulturą. Po „uśmiechniętym” korektorze nie pozostało nawet wspomnienie. Nieco głębszy, ale nadal kontrolowany bas tworzył stabilny fundament dla w pełni audiofilskich średnich i wysokich tonów. Brzmienie wydawało się spokojniejsze, dojrzalsze oraz, co zaskakujące, wyraźnie cichsze. W bezpośrednim porównaniu większe Momentum były może nawet mniej fajne; wcale się nie zdziwię, jeśli model nauszny zdobędzie serca większości użytkowników. Ale to właśnie większe słuchawki wokółuszne pozwalały się skupić na muzyce i odpocząć po całym dniu zajęć w otoczeniu ulubionych dźwięków. Także rano, w drodze do pracy, nie działały z siłą potrójnego espresso, lecz pozwalały stopniowo się rozkręcić i spokojnie wejść na obroty.

20 25 Hifi 10 2017 002Sztywne etui chroni słuchawki w czasie dłuższych wojaży.

Jako że na co dzień korzystam z przenośnego odtwarzacza plików FiiO X3 mk2, drugą cześć odsłuchów przeprowadziłem właśnie z nim. Słuchawki pracowały tym razem w trybie przewodowym. W porównaniu z telefonem, brzmienie wyzbyło się nerwowości i wyszlachetniało. Choć, ku memu zaskoczeniu, poziom nagrań ze smartfonu nie wywoływał wstrętu, to zmiana źródła na FiiO przypominała przesiadkę z rozklekotanego poloneza do citroena z hydraulicznym zawieszeniem. Czas do końca testu spędziłem właśnie w tej konfiguracji, a aktywna redukcja szumów poprawiła i tak wysoki komfort odsłuchu. Co ciekawe, po włączeniu systemu NoiseGard obie pary słuchawek grały wyraźnie głośniej, a brzmienie odebrałem jako bardziej soczyste.

20 25 Hifi 10 2017 002Oprócz etui jest jeszcze woreczek.

Konkluzja

Wokółuszne Momentum M2 AEBT pozwolą się zrelaksować przy ulubionym plumkaniu po całym dniu pracy. Natomiast mniejsze, nauszne M2 OEBT, to prawdziwi wojownicy, świetnie przystosowani do warunków miejskiej dżungli. Ich naturalnym środowiskiem jest szybkie tempo życia i ostra muzyka. Nie biorą jeńców i tylko najtwardsi zawodnicy przeżyją konfrontację z nimi bez uszczuplenia stanu konta.

20 25 Hifi 10 2017 002Sztywne etui chroni słuchawki w czasie dłuższych wojaży.

momentum2


Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 10/2017

Sennheiser Momentum M2 OEBT Wireless / AEBT Wireless

Przeczytaj także

PS Audio Aspen FR5

21.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR5

Rotel RAS-5000

18.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Rotel RAS-5000

JBL Stage 250B

14.01.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 250B

Bowers & Wilkins Pi8

11.01.2025

Testy

Słuchawki

Bowers & Wilkins Pi8

DS Audio Master 3

08.01.2025

Testy

Wkładki gramofonowe

DS Audio Master 3

Marten Parker Trio

07.01.2025

Testy

Kolumny

Marten Parker Trio

PS Audio Aspen FR10

06.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR10

Ayre EX-8 2.0

05.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Ayre EX-8 2.0