
20.02.2023
min czytania
Udostępnij
JBL ma coś dla jednych i drugich. W katalogu amerykańskiej firmy znajdziemy kilkadziesiąt modeli słuchawek w różnych kształtach, wzorach i kolorach. Najnowsze bezprzewodowe dokanałówki Live Pro 2 TWS powinny zainteresować młodsze pokolenie melomanów, choć pod designerską powłoką kryje się poważna technika.
JBL Live Pro 2 TWS to ulepszona wersja modelu Live Pro Plus TWS. Jako że z tym ostatnim nie miałem do czynienia, nie wymagajcie ode mnie szczegółowego porównania. Pierwsze TWS-y o wydłużonym kształcie zaproponował bodajże Apple i tylko kwestią miesięcy było, kiedy na rynku pojawią się „identyczne z oryginałem” tańsze klony, produkowane przez chińskich naśladowców. JBL poszedł jednak inną drogą. Na tle anonimowej masy białych „sopelków” zwisających z uszu dziatwy szkolnej, studentów i korpoludków, nowe douszne JBL-e wyróżniają się dyskretną elegancją. Obudowy wykonano z wysokiej jakości tworzywa o satynowej strukturze, a polerowane powierzchnie trzpieni wizualnie lokują je na wysokiej półce. W dodatku, poza obowiązkową bielą (a właściwie jasną szarością) Live Pro 2 TWS są dostępne w czerni, granacie i ciemnym różu. Zwisające końcówki, prócz ozdobnej, pełnią także funkcję paneli dotykowych. Więcej o nich w części poświęconej obsłudze. Istotną nowością są owalne końcówki douszne, lepiej pasujące do kształtu kanałów słuchowych. Ogranicza to wprawdzie dostępność wymiennych silikonowych nakładek, ale z czasem ich oferta zapewne się powiększy.
Budowa wewnętrzna.
Wewnątrz podłużnych obudów zamontowano przetworniki o średnicy aż 11 mm. Pracują w towarzystwie bardzo wydajnych akumulatorów, wystarczających na 10 godzin nieprzerwanej pracy na jednym ładowaniu. Fantastyczny wynik! W dodatku po wyczerpaniu baterii i odłożeniu sopelków do ładującego etui na kwadrans można kontynuować słuchanie przez następne cztery godziny. O poziomie naładowania akumulatorów w etui informują diody. Live Pro 2 TWS wyposażono w układ aktywnej redukcji hałasów, pracujący w dwóch trybach – stałym i adaptacyjnym. Nie zapomniano także o dwóch trybach przezroczystości, a prawdziwy ewenement stanowi funkcja sprawdzająca poprawne ułożenie słuchawek w uszach (Check my best fit). Tę i inne opcje można aktywować za pośrednictwem firmowej aplikacji. Znajdziemy w niej ponadto korektor z kilkoma fabrycznymi presetami oraz możliwością zapisania własnych ustawień, a także wskaźnik naładowania baterii w każdej pchełce osobno. Ma to znaczenie o tyle, że Live Pro 2 TWS można używać pojedynczo, np. jako substytutu zestawu głośnomówiącego w czasie prowadzenia samochodu. Po ostatnich zmianach przepisów ruchu drogowego korzystanie z telefonu przez kierowców stało się bardzo kosztowne, a cena najnowszych JBL-i to połowa ewentualnego mandatu. Rachunek jest prosty. Na marginesie: „sopelki” JBL-a wyróżniają się bardzo wysoką jakością rozmów telefonicznych, zarówno po stronie odbiorcy, jak i nadawcy. Inną przydatną funkcją jest pauzowanie muzyki po wyjęciu jednej słuchawki z ucha oraz opcja ich wyłączania po kilkunastu minutach bezczynności. Jednak najważniejszym elementem konfiguracji Live Pro 2 TWS wydaje się możliwość spersonalizowania obu paneli dotykowych. W zależności od potrzeb można ustawić je głównie pod kątem słuchania muzyki lub z większym naciskiem na obsługę połączeń telefonicznych. Zobaczmy więc, jak najnowsze TWS-y JBL-a spisują się w warunkach terenowych.
Nawet w jasnej wersji Live Pro 2 TWS nie wyglądają tanio.
Na pierwszy ogień poszła skuteczność układu ANC. Włączenie aktywnej redukcji hałasów w całości wycięło odgłosy otoczenia w dole pasma i niższej średnicy. Wyższe częstotliwości częściowo przedostają się przez elektroniczną barierę, akurat na tyle, by zrozumieć komunikaty wygłaszane na dworcach i w środkach komunikacji zbiorowej. W warunkach miejskiej dżungli układ ANC sprawdzał się bez zarzutu, jednak do pracy w tartaku, ze względu na charakterystyczny gwizd pił, wybrałbym coś innego. Jeżeli zaś chodzi o brzmienie, to najnowsze TWS-y JBL-a grają dokładnie tak, jak wyglądają, czyli młodzieżowo. Szybko, dynamicznie, z ukłonem w stronę rocka i ambitnego popu. Zresztą, dla tego mniej ambitnego też były wyrozumiałe, więc krąg potencjalnych użytkowników jest dość szeroki. Duże, 11-mm przetworniki mogą sugerować spore atrakcje w dole pasma i na sugestiach się nie kończy. Ku radości miłośników zdrowego łojenia, zalety basu nie kończą się na jego głębi, ponieważ w bonusie dostajemy świetny timing i kontrolę, bez pseudosubwooferowego dudnienia. W muzyce elektronicznej i organowej niskie tony potrafią zejść naprawdę głęboko, zaś w pozostałych gatunkach wykuwają granitowy fundament, na którym swoje partie rozgrywają średnica i wysokie tony. Im także nie brakuje energii i detaliczności. W rezultacie nawet nudne bluesowe ballady brzmią ekscytująco. Prawdziwym popisem możliwości JBL-i jest rock. Ależ w nich zasuwają sekcje rytmiczne AC/DC, Iron Maiden czy Rammsteinu! Żeby uzyskać podobny efekt z kolumn, trzeba by podłączyć podłogówki za nieporównanie większe pieniądze. Duże zaskoczenie przyniosła budowa sceny. W standardowych nagraniach szerokość panoramy stereo przypominała słuchawki nauszne. Jeśli natomiast chcecie wywołać prawdziwe zdumienie, włączcie nagrania binauralne z katalogu Chesky Records. Tylko zawczasu podłóżcie coś miękkiego pod brodę.
Ta wersja kolorystyczna powinna przypaść do gustu przedstawicielkom płci pięknej.
Do tej pory sopelkowe TWS-y traktowałem sceptycznie, ale tym razem odebrałem lekcję pokory. Ponoć na naukę nigdy nie jest za późno i oby następne korepetycje odbywały się w równie rozrywkowej atmosferze. Na koniec porada konsumencka: drodzy rodzice, jeżeli nie wiecie, co kupić swoim pociechom pod choinkę, to… już wiecie.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 11/2022
JBL Live Pro 2 TWS
Przeczytaj także