bool(false)

Grado SR125x

12.06.2022

min czytania

Udostępnij

Joseph Grado pierwsze słuchawki składał już w 1953 roku. Nie spodziewał się wtedy, że za 70 lat ktoś w dalekiej Polsce będzie opisywać efekty jegowysiłków.

Linia Prestige debiutowała w 1995 roku. W 2008 ją odświeżono, dodając w symbolu literę „i”. Wersja „e” pojawiła się w 2014 i poprawiono w niej wszystko, co się dało: materiał obudowy, okablowanie i przetworniki. W 2021 roku doczekaliśmy się kolejnego wcielenia klasycznych słuchawek. Modele SR60x i SR80x opisywaliśmy w dwóch wcześniejszych wydaniach „Hi-Fi i Muzyki”. Teraz pora na SR125x. O zmianach w budowie wiadomo niewiele. Pałąk został wyścielony gąbką, co podnosi komfort noszenia. Jeżeli chodzi o opis modyfikacji, materiały prasowe pozostają „oszczędne”, skupiając się na „fenomenalnym brzmieniu”. Faktycznie, nowe modele grają lepiej, choć wyglądają tak samo.

Budowa

SR125x to już nie zabawka do smartfonu. Za niespełna 1000 zł konkurencja też oferuje sporo, tak pod względem wyglądu, wartości postrzeganej, jak futerału i innych dodatków. Tymczasem Grado dostarcza w tekturowym pudełku produkt, który nie dość, że wygląda archaicznie, to jeszcze tanio. To jednak pozory, bo Amerykanie stosują materiał opracowany w wyniku długich badań, dopasowany do przetworników i tłumiący rezonanse. Konstrukcja także wydaje się delikatna, ale w rzeczywistości jest wytrzymała i długowieczna.

010 013 Hifi 02 2022 001

Metalowa siatka.

Grado SR125x wykorzystują takie same jak wcześniej głośniczki z polipropylenowymi membranami o średnicy 44 mm, parowane z dokładnością do 0,1 dB. Zmiany jednak okazują się istotne: neodymowy magnes jest mocniejszy, a cewka – lżejsza. Taki sam pozostał dyfuzor chroniący membranę od strony ucha oraz walcowate muszle, z wylotem zabezpieczonym metalową siatką. Podobnie mocowanie ich do pałąka za pośrednictwem aluminiowych prętów. Rozwiązanie sprawdza się od dekad dzięki swej prostocie i bezobsługowemu dopasowaniu do ucha. Wystarczy ustawić wysunięcie prętów (wielkość głowy), a reszta zrobi się sama. Jak na konstrukcję otwartą, nacisk jest dość duży. Tym bardziej, że same słuchawki są lekkie jak piórko. Pady są delikatne, ale jeśli się zniszczą, zapasowe kosztują 50 zł za parę. Grado uznaje przewody sygnałowe za istotny element słuchawek. Zamontowano je na stałe, ale sztywny oplot skutecznie chroni przed przetarciem czy złamaniem drucików. Długość kabla okazuje się cokolwiek oryginalna: nieco ponad 1,5 metra. Do noszenia na zewnątrz za dużo, do słuchania w domu – za mało. Za 170 zł można wprawdzie dokupić 4,5-metrowy przedłużacz, ale w przypadku SR125x to już sztukowanie wbrew filozofii producenta. Różnicę 250 zł pomiędzy nimi a tańszymi SR80x dopłacamy bowiem… właśnie za kabel. W SR80x był gruby, czterożyłowy. Tu jest jeszcze grubszy – ośmiożyłowy. Spleciony z drucików z miedzi beztlenowej, takiej samej jak w cewkach przetworników. Sam przewód jest cięższy od słuchawek i zakończony wtykiem mały jack. Przejściówka na duży znajduje się w pudełku, które może się rozlecieć w rękach. Dla Grado to nie problem. Przeciwnie: manifestuje w ten sposób, że „wszystkie pieniądze poszły w dźwięk”. Co nie zmienia faktu, że przydałby się futerał. Taki można kupić w znanym chińskim sklepie internetowym za mniej niż 100 zł. Równie solidny i estetyczny co ten do nauszników Emotiovy i dopasowany do linii Prestige. Kto chce, zrobi to na własną rękę, ale producent mógłby się szarpnąć i zamówić hurtem. Na koniec warto podkreślić, że każda para, nawet najtańszych SR60x, jest montowana ręcznie w zakładzie na Brooklynie. Tam też powstają przetworniki i cała reszta. Może po prostu chińskie etui byłoby czymś w rodzaju utarty dziewictwa?

010 013 Hifi 02 2022 001

Dyfuzor.

Wrażenia odsłuchowe

O SR125x można napisać to samo co o tańszych modelach. Charakter brzmienia jest powtarzany konsekwentnie i trudno tu coś dodać. SR125 zachowują się jak studyjny monitor bliskiego pola – przybliżają scenę do słuchacza i jednocześnie ją prześwietlają niczym rentgen. Przejrzystość faktury jest tak dobra, że w tej cenie trudno sobie wyobrazić lepszą. Ilość informacji docierających do ucha może w pierwszej chwili zaskoczyć, ale szybko do tego przywykniemy i trudno będzie wrócić do mniej selektywnych słuchawek. Jeżeli poszukujecie w dźwięku atrakcji w rodzaju skrzypiących krzeseł czy stukania klapek saksofonu, to trafiliście pod dobry adres. Nagrania, w których instrumenty są rejestrowane przez blisko ustawione mikrofony, niosą wręcz nadrealizm niespotykany w koncertach. Grado nie tworzą dystansu; podają wszystko bezpośrednio. Jeżeli więc ktoś poszukuje wrażeń zbliżonych do kolumn, to nie tędy droga.

010 013 Hifi 02 2022 001

Dodatkowa warstwa gąbki podnosi komfort noszenia.

Słuchawki nie żałują góry. W nagraniach bogato okraszonych perkusjonaliami dzwoneczki, talerze i inne „cykadełka” wysuwają się na pierwszy plan, tak jakby SR125x chciały się nimi pochwalić. Jest czym, bo wysokie tony pozostają dźwięczne i swobodne. Doświetlone, choć bez metalicznego nalotu. Pod tym względem nowa seria prezentuje się naprawdę interesująco. Muzyka akustyczna brzmi świetnie i wydaje się, że słuchawki zostały do niej stworzone. To zasługa średnicy, od lat uznawanej za wyjątkową w Grado. Punktem wyjścia jest neutralność, do której dodano lekkie powiększenie źródeł. O ile w starszych wersjach można było mówić o ociepleniu, tutaj trudno się go doszukać. Jeżeli jest, to śladowe i zaobserwujemy je w niektórych nagraniach wokalnych. Nie zmienia to faktu, że Grado robi „coś” z głosem ludzkim. Nie jest to ani zabarwienie, ani nawet ekspozycja, ale mimo to odnosimy wrażenie, jakby śpiewacy i aktorzy popracowali nad dykcją. O drugich wspominam celowo, ponieważ słuchawki amerykańskiej firmy uważam za najlepsze do audiobooków. Kiedy mam ochotę posłuchać dobrego lektora, wolę je nawet od wielokrotnie droższych propozycji konkurencji. Po prostu, niosą jakiś trudny do nazwania przekaz emocjonalny, który kupuję. Realistyczne ujęcie barwy dotyczy wszystkich zakresów pasma. Najbardziej przekonują góra i średnica, natomiast bas nie zdradza wyczynowych aspiracji. Jest dopasowany do całości i chyba o to chodziło. 44-mm przetwornik nie produkuje potężnych tąpnięć. Nie jest też mistrzem głębi. Pod tym względem o połowę tańsze JBL-e pokażą więcej. Z Grado dostaniemy za to kontrabas brzmiący „akustycznie”, z precyzyjnie zarysowaną linią melodyczną i niuansami. Mimo to SR125x pozostają uniwersalne. Nie wybrzydzają na repertuar, choć już jakość nagrania to co innego i część płytoteki i pliki marnej jakości odpadną zaraz w pierwszej minucie słuchania. Ale skoro słuchawki nadają się do studia, nie mogło być inaczej.

010 013 Hifi 02 2022 001

Mocowanie muszli.

Konkluzja

SR125x wyglądają jak tani produkt montowany taśmowo, w dodatku z niespecjalnie wyszukanych materiałów. Aby je docenić, trzeba je włożyć na głowę i sięgnąć po dobrą realizację akustycznego jazzu lub klasyki. Wtedy od razu spojrzymy na nie inaczej.

010 013 Hifi 02 2022 001

Kable zamontowane na stałe.

SR125x kontra SR80x

Różnica pomiędzy tańszym modelem a SR125x jest śladowa. Dopiero w bezpośrednim porównaniu jesteśmy w stanie nazwać to, co usłyszymy. Celowo użyłem słowa „nazwać”, bo „dostrzec” to co innego. Im więcej nagrań sprawdzimy, tym dosadniej poczujemy, że jest „jakoś lepiej”. Nadal jednak trudno będzie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Ci, którzy uznają, że warto dołożyć 250 zł, stwierdzą: „bo tak”. Przypuszczam jednak, że większość, zwłaszcza „kablosceptyków”, pozostanie przy SR80x. Trudno wycenić różnicę. Argument, że ta nie jest warta żądanej przez producenta kwoty jest równie mocny, jak przeciwny. Jeżeli jednak się zdecydujecie, dostaniecie wyraźniej wyartykułowane wysokie tony, o włosek dokładniejszy bas i może oczyszczenie tła? Nie jestem tego pewien, podobnie jak tego, że w dźwięku jest więcej powietrza. Może też SR125x grają swobodniej? Nie wszystkie nagrania potwierdzą te obserwacje, ale skoro poprawa jest niewielka, to może tylko te najlepsze są w stanie ją pokazać?

Stare kontra nowe

Różnica pomiędzy starszą a aktualną wersją jest taka sama, jak w przypadku tańszych modeli. Na pierwszy rzut ucha brzmienie się nie różni; odczuwamy jedynie większy spokój. Po dłuższym czasie uświadamiamy sobie, że wysokie tony oczyściły się z metalicznego nalotu. Wcześniej też nie było go dużo, ale teraz przyjemność ze słuchania rośnie, a zmęczenie pojawia się zdecydowanie później. Jest spokojniej, czyściej, z czytelniej zarysowanymi dźwiękami. Nie znaczy to, że wysokich tonów ubyło, bo Grado nadal ich nie żałują. Stają się jednak bardziej przyjazne. Ta poprawa komfortu dla uszu wystarczy, by powiedzieć, że SR125x są lepsze od SR125e.

grado sr125x

Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 02/2022

Grado SR125x

Przeczytaj także

JBL Stage 280F

16.03.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 280F

Indiana Line Tesi 3

12.03.2025

Testy

Kolumny

Indiana Line Tesi 3

Kora DAC 140

08.03.2025

Testy

Przetworniki C/A

Kora DAC 140

Audio Research Reference 160S

28.02.2025

Testy

Końcówki mocy

Audio Research Reference 160S

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

26.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

22.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

Accuphase DP-770

17.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Accuphase DP-770

Kubala-Sosna Fascination & Emotion

12.02.2025

Testy

Kable

Kubala-Sosna Fascination & Emotion