
01.10.2012
min czytania
Udostępnij
Jedyna widoczna różnica to nieco inne obicie poduszek – przeszywana skóra syntetyczna. W zasadzie materiały w obu modelach są podobne, ale w tańszym poduszki były bardziej pomarszczone i miękkie. Reszta to powtórka z rozrywki.
Lekka, plastikowa konstrukcja (identyczna masa: 180 g), wyciągany pasek, muszle z możliwością obrotu i system optymalizacji akustycznej, który ma regulować ciśnienie przed i za membranami. Podobnie, jak w tańszym modelu, w AH-D501 zastosowano 35-mm przetworniki z neodymowymi magnesami. Przewód o długości 1,3 m zakończono małym złoconym wtykiem jack. W zestawie znajdziemy przedłużacz 1,7 m i przejściówkę na duży wtyk. Słuchawki nosi się wygodnie. Nacisk, zarówno ze strony muszli, jak i rozciąganego paska, jest tak mały, że wystarczy gwałtowniejszy ruch i nauszniki lądują na podłodze. Poniekąd z tego powodu tłumienie zewnętrznych dźwięków wypada przeciętnie. Gdyby nacisk był większy, do uszu dochodziłoby mniej szumu z otoczenia. Plus jest taki, że nawet po kilku godzinach nie odczuwamy zmęczenia. Uszy się nie pocą i praktycznie nie czuć, że mamy coś na głowie. AH-D501 to zamknięte słuchawki przyjazne użytkownikowi.
Na pewno wiecie, co to loudness. Filtr, który podbija skraje pasma tak, że średnica schodzi na drugi plan. Takie właśnie są AH-D501. Mnóstwo basu, sporo wysokich tonów, a między nimi – niewyraźne buczenie. W AH-D301 ten efekt był zauważalny, ale jeszcze nie przeszkadzał. Tutaj jest już tak nienaturalny, że aż śmieszny.
Coś jakby obok przejeżdżał Opel Calibra albo stare BMW z przerobioną końcówką wydechu i niebieskimi diodami oświetlającymi tablice rejestracyjne. Jak by to najdelikatniej ująć… Nie moja estetyka.
Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 7-8/2009
Denon AH-D501
Przeczytaj także