
08.02.2014
min czytania
Udostępnij
Słuchawki są robione w Niemczech, wyższe modele – ręcznie. Beyerdynamic słynie z trwałości i bezawaryjności. Wszystkie łączenia, klejenia i szycia to perfekcyjna robota. T 90 są wygodne, komfort dodatkowo podnosi otwarta konstrukcja (jedyna różnica w stosunku do T 70). Wzornictwo jest surowe – typowe dla produktów studyjnych, ale wielu osobom taka „skromna elegancja” najbardziej się podoba.
Po AKG Q701 trudno znaleźć coś równie prawdziwego i neutralnego. Chyba że założymy na głowę T 90. Można powiedzieć, że to ten sam poziom, tylko inna estetyka. Tak samo możemy się cieszyć naturalną barwą instrumentów, przestrzenią ujętą „studyjnie”, czyli z niesłychaną precyzją lokalizacji. T 90 dysponują też podobną ilością basu, jest to poziom, który kiedyś Rolls-Royce uznałby za „wystarczający”. Tempo, precyzja, czytelność – wszystko ma zapas ponad to, czego się wymaga w czasie pracy nad masteringiem. Jeżeli chcecie się znaleźć w skórze zawodowca, który szuka uchybień w miksach, to zapraszam do posłuchania Beyerów. Dla wielu osób to będzie szok. W odróżnieniu od Q701, T 90 dodają od siebie trochę koloru w wysokich tonach. Są w tym zakresie hojne, czasem wręcz ostre jak japońska katana.
To im podobno z wiekiem i wygrzaniem przechodzi, ale zawsze pozostaną w tym zakresie bezlitośnie dokładne i każde uderzenie pałki w talerz pokażą przez szkło powiększające; z każdego szarpnięcia struny gitary zrobią spektakl. Q701 to 100 % prawdy o nagraniu, T 90 – muzyczny mikroskop.
Słuchawki – Katalog testów 2013
Beyerdynamic T 90
Przeczytaj także