01.10.2012
min czytania
Udostępnij
Teraz najdroższe są DT990 Edition 2005 – 1319 zł, czyli też żaden kosmos. DT880 testowaliśmy kilka ładnych lat temu (HFiM 6/03). Zdążyły się od tego czasu zasadniczo zmienić. By owe zmiany zaznaczyć, producent zaczął do symboli dopisywać rocznik. W DT880 Edition 2005 widzimy inne muszle i obicie pałąka. Czy zmieniło się coś w konstrukcji wewnętrznej – nie wiadomo. Parametry pozostały takie same.
Pokrywy muszli to tylko estetyka, ale obicie pałąka zmieniło się na niekorzyść. Teraz nie można go odpiąć i wymienić na nowe, kiedy się zniszczy. Inna sprawa, że wcale nie musi się zniszczyć, bo słuchawki dostajemy w eleganckiej, skórzanej torbie, wyłożonej gąbką. Jeśli będziemy je w niej przechowywać, to po kilku latach wciąż powinny dobrze wyglądać. Miły i praktyczny dodatek, choć jeszcze lepszy jest twardy pokrowiec od Ultrasone Pro900. Jakość materiałów i wartość postrzegana w przypadku DT880 stoją na wysokim poziomie. Metalowe widełki trzymające muszle, skórzany pałąk, duże poduszki, wykończone przyjemnym w dotyku materiałem, a jeśli plastik – to porządny. Narzekać można jedynie, że trudno dopasować słuchawki do rozmiarów głowy. Trzeba się namocować, szczególnie przy składaniu.
Brzmienie jest bezbłędne. Równe, bezpośrednie i obiektywne. Nie zawiera elementu, który szczególnie przyciągałby uwagę, ale całość jest bardzo atrakcyjna. Audiotechniki ATH-AD1000 mają świetną przejrzystość, AKG K272HD grają rzetelnie i naturalnie, Ultrasone Pro900 czarują basem, przestrzenią i czystością wysokich tonów. Tutaj mamy wszystkiego po trochu. Jeśli miałbym zgłosić zastrzeżenia, to brzmienie DT880 Edition 2005 mogłoby być trochę gładsze, bardziej nasączone organiczną tkanką. Czasami było troszeczkę suche, ale to już naprawdę czepianie się.
A teraz spójrzcie na cenę. W Beyerdynamicu chyba nikt nie słyszał o kryzysie.
Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 7-8/2009
Beyerdynamic DT880 Edition 2005
Przeczytaj także