bool(false)

Audio-Technica ATH-TWX7

27.07.2024

min czytania

Udostępnij

W „Hi-Fi i Muzyce” 11/2023 opublikowaliśmy test szczytowych, w pełni bezprzewodowych słuchawek Audio-Techniki. ATH-TWX9 wywarły na nas takie wrażenie, że jako jedyne w historii magazynu otrzymały ocenę hi-end.

Nie minął kwartał, a do testu dotarła kolejna konstrukcja tokijskiej wytwórni – drugi od góry wśród w pełni bezprzewodowych model ATH-TWX7. Czy sprosta wyśrubowanym oczekiwaniom wywołanym przez flagowca, przekonamy się już za chwilę.

Budowa

Pod względem wzornictwa ATH-TWX7 kontynuują linię nakreśloną przez droższy model. Różnice mają jedynie charakter kosmetyczny. Tańsze słuchawki odznaczają się nieco mniejszą, bardziej zwartą obudową. Identyczne pozostały panele dotykowe na ozdobnych kapselkach z logiem producenta oraz zwisające „wajchy”, kryjące w sobie mikrofony i fizyczne przyciski. Najbardziej widoczna różnica to sposób wykończenia. W topowych ATH-TWX9 użyto materiału przypominającego delikatny zamsz. W tańszych ATH-TWX7 zastosowano gumopodobne tworzywo, ułatwiające chwytanie. I dobrze to, i źle. Źle, ponieważ ATH-TWX7 pozbawiono wyjątkowego waloru estetycznego. Dobrze, bo etui stało się bardziej odporne na przypadkowe uszkodzenia w kieszeni spodni lub torebce. Kolejnym wyróżnikiem jest rozszerzenie palety kolorystycznej. Oprócz bieli, a właściwie jasnego kremu, można wybrać popielatą czerń i kamienną szarość. Wszystkie mają metalizowane wstawki, dzięki którym wyłapiemy je w rzeszy anonimowych sopelków konkurencji.

W obudowach zamontowano przetworniki o średnicy 5,8 mm, identyczne jak we flagowcu. Czy to znaczy, że oba modele grają tak samo? Bynajmniej, choć to trochę bardziej skomplikowane. W droższych ATH-TWX9 zamontowano Bluetooth z kodekiem aptX Adaptive, natomiast w tańszych znalazł się najlepszy obecnie LDAC. Aha, ten kodek nie jest ustawiony domyślnie i należy go wybrać w aplikacji. Później zostaje zapamiętany automatycznie. W obu modelach pracuje ten sam, bardzo skuteczny układ ANC z dwoma trybami przezroczystości. Jeden – typowy – przepuszcza wszystkie dźwięki z otoczenia. Drugi filtruje tylko ludzkie głosy.

W wyposażeniu dwa komplety wkładek w czterech rozmiarach.

Wyposażenie i obsługa

W pudełku ze słuchawkami umieszczono dwa komplety tipsów w czterech rozmiarach. Obok normalnych silikonów znalazły się wkładki przeznaczone do długich odsłuchów. Różniły się miękkością tworzywa, choć trzeba przyznać, że nawet po kilku godzinach użytkowania ani jednych, ani drugich nie czułem w uszach. Dodatkowym bonusem okazuje się niewielki woreczek z płótna żeglarskiego, chroniący etui przed przypadkowym zarysowaniem kluczami lub drobnymi monetami. Testując ATH-TWX9, o podobne akcesorium musiałem się zatroszczyć we własnym zakresie. Rozbudowana aplikacja na smartfony umożliwia indywidualną konfigurację paneli dotykowych oraz fizycznych przycisków, umieszczonych na wystających trzpieniach. Gdyby kogoś zirytowały, będzie mógł je wyłączyć. W tańszym modelu zabrakło funkcji pauzowania muzyki po wyjęciu jednej słuchawki z ucha. Trudno. Nie uwzględniono też trybu 360 Reality Audio, ale konia z rzędem temu, komu udało się we flagowcach przejść przez całą upierdliwą procedurę jego konfiguracji.

Wyposażenie cd.

Na podkreślenie zasługuje bardzo precyzyjna regulacja głośności, zwykle będąca prawdziwą zmorą słuchawek Bluetooth. Jest jednak pewien haczyk. Otóż Audio-Technica zastosowała w TWX7 bardzo niski poziom wzmocnienia. Przy 50% nadal jest bardzo cicho i dopiero przekroczenie trzech czwartych skali pozwala rozróżniać większość dźwięków. W trakcie testowania dochodziłem zazwyczaj do 80-85% głośności, co może zniechęcić użytkowników, którzy przedkładają ogłuszające dudnienie nad walory brzmieniowe. Ich strata. Inną ważną opcją jest regulacja balansu, przydatna w razie braku tej funkcji w smartfonie. Wgryzając się w aplikację, natrafimy też na kilkanaście relaksacyjnych dźwięków, np. szum morza czy padającego deszczu. Ponoć sprzyjają skupieniu na pracy intelektualnej, choć osobiście w takich sytuacjach po prostu wybieram ciszę. Według producenta ATH-TWX7 oferują ponad sześć godzin pracy z włączonym układem ANC oraz blisko osiem bez niego. Ten czas można wydłużyć do okrągłej doby, wykorzystując energię zmagazynowaną w etui. Ze względu na konieczność ustawiania wysokich poziomów głośności sugeruję, by zapewnienia te lekko zrewidować w dół, choć po czterech godzinach pracy akumulatory nadal pokazywały ponad 50%. Kolejną funkcją, której zabrakło w tańszym modelu, jest dezynfekcja promieniami UV. Ta cecha w ATH-TWX9 stanowiła prawdziwy ewenement wśród TWS-ów, ale wiadomo – król jest tylko jeden.

Wyposażenie cd.

Wrażenia odsłuchowe

W procedurze testowej wykorzystuję różne źródła i serwisy streamingowe. Tym razem jednak, podobnie jak w przypadku flagowego modelu, postawiłem na pliki hi-res zapisane w telefonie. Już jakiś czas temu, z myślą o wyjątkowych okazjach, przygotowałem playlistę złożoną z kilkuset utworów reprezentujących szerokie spektrum gatunków. Łączy je nienaganny poziom realizacji oraz wyróżniające się efekty przestrzenne. Zamiast nich mógłbym po prostu skorzystać z zasobów Tidala, ale niejednokrotnie się przekonałem o wyższości grania z plików nad streamingiem. Różnice są zauważalne nawet dla osób nieskażonych audiofilizmem. Najczęściej dotyczą stereofonii i dynamiki. Skąd ten przydługi wstęp? Ano stąd, że ATH-TWX7 okazały się taką właśnie wyjątkową okazją.

Mając w pamięci znakomite ATH-TWX9, do tańszego modelu podszedłem z całkowitą powagą, co oznaczało, że zacząłem od klasyki. Zaraz, zaraz, smętne pitolenie na skrzypkach i TWS-y? Kto melomanowi zabroni? Zwłaszcza że chodzi o ATH-TWX7. Choć wysoko zawiesiłem poprzeczkę, japońskie pchełki zaskoczyły mnie czystością prezentacji całego zakresu pasma, a poza tym – precyzją i melodyjnością. Uwagę zwracają bogate i wyjątkowo detaliczne wysokie tony, które w klasycznym repertuarze rozkwitały wszystkimi kolorami tęczy. Dzięki wspomnianej czystości brzmienie wydawało się lekkie i zwiewne, bardzo przestrzenne, jakby dźwięki zostały zawieszone w powietrzu wokół głowy. Sytuacja uległa zmianie po podłączeniu instrumentów do prądu. Lekkość pozostała, jednak liną cumowniczą zapobiegającą całkowitemu oderwaniu muzyki od głowy okazał się mocny i głęboki bas. Budował iście granitowy fundament, a ledwie zauważalne podkręcenie wyższych podzakresów dodawało nagraniom wigoru. Rażone prądem niskie tony nie wahały się schodzić w okolice progu słyszalności, a ich siła i zasięg mogłyby zawstydzić niejedną konstrukcję pełnowymiarową.

Wykończenie gumopodobnym tworzywem.

Testując flagowe TWX9, zwróciłem uwagę na rewelacyjną budowę sceny stereo. Tańszy model w tym aspekcie niewiele im ustępuje. Gdyby nie lekkie rozpieranie w uszach mógłbym przysiąc, że korzystam ze słuchawek nausznych. Na tle innych TWS-ów tańsza Audio-Technica wspięła się na wyżyny separacji instrumentów, czego dowodem nagrania holenderskiego zespołu Leif de Leeuw Band. Tak jak w The Allman Brothers Band gra w nim dwóch perkusistów. Są ulokowani z tyłu sceny, na jej przeciwległych końcach. Na płycie „Where I’m Heading” obaj bębniarze znaleźli się wyraźnie na zewnątrz i w oddaleniu od pozostałych muzyków, a że nie klepali tego samego, bez problemu mogłem śledzić grę każdego z nich. W przypadku kolumn to żadna filozofia, ale tym razem mamy przecież do czynienia ze słuchawkami TWS za tysiąc złotych.

Wykończenie gumopodobnym tworzywem.

W tym miejscu wracam do technicznej jakości nagrań. Okazuje się bowiem, że słuchawki Audio-Techniki zwracają na nią baczną uwagę, różnice pomiędzy realizacjami przeciętnymi a wybitnymi podkreślając czerwonym flamastrem. Z tego względu zakup ATH-TWX7 z myślą o słuchaniu ciężkiego rocka z serwisów streamingowych wydaje się pomysłem cokolwiek pochopnym. O wyższości plików nad streamingiem już wspominałem, natomiast znalezienie wśród klasyków ciężkiego łojenia starannych realizacji, z czytelną separacją instrumentów i nieprzerysowanym basem, przypomina szukanie igły w stogu siana. Tu nie będą miały znaczenia zasługi wykonawców dla krzewienia rocka, ich przełomowe płyty ani fantastyczne koncerty, które po latach zyskały miano „kultowych”. Audio-Technica zajmie się najpierw jakością nagrania i dopiero później weźmie pod uwagę artystyczne dokonania muzyków. Natomiast w każdym innym gatunku japońskie TWS-y sprawdzą się bez zarzutu, oczywiście pod warunkiem utrzymania wysokiej jakości technicznej płyty. Klasyka brzmi na nich zjawiskowo, ambitny pop – angażująco, muzyka filmowa wręcz spektakularnie, a blues-rock pobudza wytwarzanie czerwonych krwinek. Czy coś pominąłem? Akustyczny jazz, ale on zasługiwałby na cały rozdział w opisie wrażeń odsłuchowych.

Dotykowe panele i fizyczne przyciski na trzpieniach.

Konkluzja

Flagowe ATH-TWX9 to ewenement wśród TWS-ów. Stojące w hierarchii oczko niżej ATH-TWX7 niewiele im ustępują pod względem wyposażenia oraz jakości dźwięku, choć prezentują nieco innych charakter brzmienia. Gdybym miał wybierać między nimi, to nie mam pojęcia, jaką bym podjął decyzję. Nawet uwzględniając różnicę w cenie.

 

Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 05/2024

Audio-Technica ATH-TWX7

Przeczytaj także

Marten Parker Trio Diamond Edition

20.03.2025

Testy

Kolumny

Marten Parker Trio Diamond Edition

JBL Stage 280F

16.03.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 280F

Indiana Line Tesi 3

12.03.2025

Testy

Kolumny

Indiana Line Tesi 3

Kora DAC 140

08.03.2025

Testy

Przetworniki C/A

Kora DAC 140

Audio Research Reference 160S

28.02.2025

Testy

Końcówki mocy

Audio Research Reference 160S

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

26.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Vitus Audio SCD-025 mk.II (2024)

McIntosh C12000/MC1.25KW 75th Anniversary

22.02.2025

Testy

Wzmacniacze dzielone

McIntosh C12000 / MC1.25KW 75th Anniversary

Accuphase DP-770

17.02.2025

Testy

Odtwarzacze CD

Accuphase DP-770