bool(false)

Audeze MM-100

03.01.2025

min czytania

Udostępnij

Audeze MM-100

W wydaniu „Hi-Fi i Muzyki” z marca 2023 roku opublikowaliśmy test pierwszych studyjnych słuchawek Audeze – MM-500. Ich ojcem chrzestnym jest utytułowany realizator dźwięku Manny Marroquin.

 

Audeze MM-100 to konstrukcja otwarta.

Nie znaczy to, że amerykańskie planary nie gościły wcześniej w żadnym studiu nagrań. Amatorskie modele LCD-X często biorą udział w procesie realizacji. Kiedy jednak za temat wziął się Mister MM, sprawy przybrały zupełnie nieoczekiwany obrót.
Manny Marroquin konsultował każdy etap projektowania nowego modelu i robił to dobrze, ponieważ słuchawki okazały się wyjątkowo udane zarówno pod względem budowy, jak i możliwości brzmieniowych. Wkrótce po debiucie MM-500 „ochom” i „achom” dobiegającym z różnych zakątków świata nie było końca, jednak pierwsze stricte profesjonalne nauszniki Audeze były od początku obarczone grzechem pierworodnym – wysoką ceną. Kosztujące za oceanem 1700 dolarów, okazały się dla realizatorów zbyt drogie. Używane przez nich LCD-X, tańsze o 400 dolarów, nie straciły nagle swoich walorów, a profesjonaliści, w odróżnieniu od audiofilów, zdecydowanie bardziej krytycznie podchodzą do wydawania pieniędzy na sprzęt grający. Jak więc przełamać ich opór? Rozwiązanie wydawało się oczywiste: obniżyć cenę tak, by wytrącić z rąk sceptyków wszelkie argumenty. Oczywiście przy zachowaniu głównych atutów modelu MM-500.

Naturalnym środowiskiem MM-100 będą studia nagraniowe.

 

Poproszony o pomoc Manny Marroquin, który po drodze dochrapał się w Audeze stanowiska szefa działu produktów profesjonalnych, nieco uprościł swój debiutancki projekt. Nazwa MM-100 i cena wynosząca niespełna jedną czwartą ceny „pięćsetek” mogą sugerować ledwie ułamek ich możliwości, ale to tylko zabieg marketingowy, mający zapewne przyciągnąć uwagę środowiska muzycznego.
Plan pana MM się powiódł, a zamówienia w przedsprzedaży zapewniły kalifornijskiej manufakturze pracę na kilkanaście miesięcy. Przyszli użytkownicy MM-100 musieli się jednak uzbroić w cierpliwość, ponieważ premierę nowego modelu kilkukrotnie przesuwano. Warto jednak było zaczekać, bowiem MM-100 to stuprocentowe Audeze, zbudowane jak czołg, a dźwiękiem nawiązujące do klasy MM-500. Nie znajdziemy w nich tanich zamienników udających naturalne surowce. To zupełnie nowa konstrukcja – przystępna cenowo przepustka do świata amerykańskich planarów.
Zaprojektowano w nich ponoć od nowa siedem kluczowych elementów wpływających na żywotność i brzmienie. Część z nich będzie widoczna gołym okiem. W kwestii pozostałych trzeba zawierzyć zapewnieniom producenta.
Aha, MM-100 zastąpiły w katalogu Audeze podstawowe LCD-1, stając się tym samym najtańszym pełnowymiarowym modelem kalifornijskiej manufaktury, nie licząc gamingowych Maxwelli.

Budowa

Nabywca stacjonarnych słuchawek za 2000 złotych może oczekiwać lekkiego dopieszczenia. Pożądane byłyby chociażby jakieś miękkości i obłości, nawiązujące do klasy premium, dodatkowe akcesoria, sztywne etui itp. A co w tej cenie proponuje Audeze? Absolutnie nic. Poziom luksusu w MM-100 zadowoliłby co najwyżej Spartan, choć pierwsze wrażenia mogą mylić.
Nauszniki są pakowane w duże pudło z lakierowanego na czarno kartonu i na tym etapie prezentują się bez zarzutu. Apetyt rośnie wraz ze zdejmowaniem kolejnych warstw tektury, jednak już wkrótce musimy się obejść smakiem. Zamiast zwyczajowego zamykanego kuferka, towarzyszącego większości modeli Audeze, dostajemy gąbkową wytłoczkę i szmaciany woreczek. Walizeczka w firmowym sklepie kosztuje 120 dolarów i jeśli na tym mają polegać oszczędności, to akceptuję je bez mrugnięcia okiem.
Wyjęte na światło dzienne słuchawki prezentują się bardzo, ale to bardzo solidnie i nie jest to wyłącznie pierwsze wrażenie. Ich masa, wynosząca blisko pół kilograma, wynika z użytych materiałów, wśród których próżno szukać lichych tworzyw sztucznych.

Naturalnym środowiskiem MM-100 będą studia nagraniowe.

 

Obudowy przetworników wyfrezowano z litych bloczków aluminium. MM-100 mają budowę otwartą, więc od zewnątrz przetworniki zasłonięto ażurowymi nakładkami z magnezu. Elementem wyróżniającym serię MM jest nazwisko Manny’ego Marroquina naniesione na dole krążków. Jarzma mocujące muszle również wykonano z magnezu, natomiast elastyczny pałąk wygięto ze stali sprężynowej. Od spodu podklejono go miękką ekoskórą, ale i tak nie będzie miał kontaktu z głową, bowiem słuchawki opierają się na szerokim pasie naturalnej skóry pod pałąkiem. Pas ten nie ma tradycyjnej regulacji, lecz trzy pary otworów, w które trzeba wcisnąć bolce wystające z pałąka. Rozwiązanie jest zdecydowanie tańsze od skokowej regulacji i do tej oszczędności również nie mam zastrzeżeń. Mało tego, raz ustawiony pas nigdy się nie rozsunie i nie zmieni swojego położenia.
Muszle od głowy oddzielają grube poduszki wykonane z ekoskóry i wypełnione specjalnym żelem. Niewiele wiadomo na temat jego składu, ale idealnie przylega do głowy, zapewniając wyjątkowo wysoki poziom komfortu.

Znaczna masa nauszników może budzić obawy dotyczące wygody użytkowania w trakcie dłuższych odsłuchów – w końcu w studiach nad nagraniem siedzi się całymi dniami. Jednak MM-100 praktycznie nie czuć na głowie. Jedynym mankamentem jest spora bezwładność muszli, która może spowodować zsunięcie się słuchawek z głowy, gdy zbyt energicznie potrząsamy nią w rytm muzyki. Powyższe obawy są jednak chyba trochę na wyrost, bo MM-100 i tak leżą stabilniej niż pozostałe Audeze z mocowaniem muszli na stalowych prętach.
W dolnej części obudów umieszczono po jednym gnieździe typu minijack, służącym do podłączenia przewodu sygnałowego. Można go wpiąć do lewej lub prawej muszli, według uznania i przyzwyczajenia, co jest bardzo wygodne. Szkoda jedynie, że zrezygnowano z profesjonalnych miniXLR-ów, montowanych w droższych Audeze, ale cena MM-100 każe uznać podobne grymaszenia za bezzasadne. Mało tego, zastosowanie popularnego rozwiązania ułatwi dobór customowego kabla i będzie on tańszy od rzadziej spotykanych XLR-ów. Zresztą, fabryczny przewód również jest w porządku. Pleciony kabelek MM-100 ma 2,5 m długości i został zakończony solidnym złoconym wtykiem 6,3 mm. Jedynym powiewem luksusu jest wysokiej jakości przejściówka z 6,3 na 3,5 mm.

Skoro jesteśmy przy kablu, to warto wspomnieć, że po licznych uwagach ze strony użytkowników MM-500 w MM-100 zmieniono nieco kąt wyjścia wtyczek z obudów – tak by zredukować ocieranie o odzież. W aluminiowych obudowach pracują planarne przetworniki o średnicy 90 mm. Ponoć zostały zaprojektowane od podstaw na potrzeby MM-100, chociaż znajdziemy w nich – znaną z droższych modeli – cienką membranę z tworzywa Lotus, noszącą firmową nazwę Ultra-Thin Uniforce. Nie jest to pierwsza z brzegu folia, gdyż Audeze pozyskuje ją od NASA w ramach współpracy amerykańskich firm ze światem nauki. Membrany są napędzane przez układy Fluxor, zbudowane z neodymowych magnesów N50, natomiast od strony głowy umieszczono ażurowe falowody zwane Fazorami. Impedancja MM-100 wynosi zaledwie 18 omów, więc teoretycznie zagrają nawet ze smartfonem. Teoretycznie.

Nazwisko Manny’ego Marroquina na ażurowych dekielkach.

 

Wrażenia odsłuchowe

Pomimo niskiej impedancji MM-100 potrzebują solidnej dawki prądu. Owszem, działają nawet z niedrogim „donglem” podłączonym do smartfonu lub komputera, ale to granie na ćwierć gwizdka. Skrzydła rozwijają dopiero z porządnym wzmacniaczem i nie warto w tej kwestii iść na skróty. W moim przypadku MM-100 poprawnie dogadały się dopiero z Pro-Jectem Pre Box S2 Digital, ale i tak pełnię możliwości ukazały z dziesięciokrotnie droższym Passem HPA-1. Cena ma tu akurat znaczenie drugorzędne. Ważniejsze będą moc i wydajność prądowa.
Domyślnie słuchawki zostały przeznaczone do pracy w studiach nagraniowych, ale jestem przekonany, że lwia część produkcji trafi na wymagające audiofilskie głowy. Takie, których nie podnieca wizja uśmiechniętego korektora, ale które pragną usłyszeć instrumenty w ich naturalnym brzmieniu, tak jak zostały zarejestrowane w studiu lub na koncercie. Ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Owe konsekwencje to brak pobłażliwości dla słabszych realizacji.
Wzorem wyższego modelu, MM-100 nie kokietują słuchacza milusim plumkaniem maskującym wady materiału muzycznego. Z tego względu nie dało się na nich słuchać ogromnej części płyt z muzyką rockową z lat 60. i początku 70. XX wieku. Zamiast śledzić linię melodyczną i doceniać wartości artystyczne pomnikowych niekiedy albumów, słyszałem tylko płaski, skrzeczący dźwięk, pozbawiony głębi. Wyjątkami okazały się kilkudziesięcioletnie nagrania muzyki poważnej i jazzowej, być może dlatego, że w przeciwieństwie do rodzącego się rocka nie produkowano ich w pośpiechu dla zaspokojenia młodzieżowych gustów. No i sami artyści, nierzadko w słusznym wieku, cieszyli się wśród reżyserów dźwięku większą estymą niż hałaśliwe długowłose szarpidruty, czekające w kolejce do sławy.

 

Przewód można podłączyć do prawej lub lewej słuchawki.

 

Realizacje audiofilskie to zupełnie inna sprawa. MM-100 pokazywały w nich, na czym polega fenomen słuchawek planarnych. Ich transparentność, detaliczność i szybkość niewiele ustępowały znacznie droższym MM-500. Nie miałem co prawda okazji bezpośrednio porównać obu modeli, ale trudno zapomnieć brzmienie debiutanckich słuchawek Manny’ego Marroquina. Może więc MM-100 to przepakowane „pięćsetki”? No nie… Tańszy model ustępuje drogiemu pod względem szerokości sceny, choć umiejscowienie na niej instrumentów pozostaje bardzo dokładne. Także bas nie ma takiego zasięgu i wypełnienia, jak w MM-500. Nie znaczy to, że w dole pasma coś szwankuje. W porównaniu z konstrukcjami dynamicznymi w zbliżonej cenie bas MM-100 można określić mianem referencyjnego. Schodzi bardzo nisko, pozostaje czysty, a jego szybkości mogą dorównać jedynie elektrony śmigające w przewodzie sygnałowym.
Przejrzystość stoi na najwyższym poziomie, dzięki czemu partie gitar basowych brzmią nadzwyczaj wyraźne. Kiedy natomiast w wielkich orkiestrach symfonicznych kontrabasiści biorą do rąk smyczki i zaczynają nimi przesuwać po najgrubszych strunach, każdemu basowemu mruknięciu towarzyszą ciarki wędrujące po grzbiecie. Wielka klasa, i to w kategoriach bezwzględnych. Gdy spojrzymy na cenę MM-100, wydaje się wprost niepojęte, jak udało się uzyskać taki rezultat! Tak, wiem, spory wkład wniósł tu wzmacniacz Passa, ale to również pokazuje potencjał MM-100. Z Pro-Jectem dołu też nie brakowało, jednak był zauważalnie lżejszy i nie tak dosłowny.

Średnica postawiła na żywiołowość i dynamizm. Nie było marudzenia ani oglądania każdego dźwięku z obu stron; wszystkie zostały podane na srebrnej tacy. W spokojniejszych utworach Audeze umiejętnie wydobywały z tła cichsze odgłosy, czym dodatkowo uwiarygodniały przekaz. Całość zdobiły wysokie tony, które – podobnie jak bas – można nazwać nielimitowanymi.
Przed MM-100 niewiele się ukryje, ale góra pasma nie czaruje słuchacza ptasimi trelami ani złotymi promieniami rozświetlającymi instrumenty. To raczej zwierciadło, w którym będą się przeglądać realizatorzy. W starannych nagraniach amerykańskie słuchawki pokażą urok kontaktu z żywymi wykonawcami, natomiast te niechlujne zaskrzeczą i zapiszczą niczym komiksowe straszydło. Ale też inaczej być nie może, skoro naturalnym środowiskiem ich pracy mają być studia, gdzie prawda o brzmieniu jest stawiana na pierwszym miejscu. Także my, audiofile, do niej dążymy i MM-100 ją prezentują, ze wszystkimi konsekwencjami.
Audeze MM-100 to najbardziej prawdomówne słuchawki w okolicach 2000 złotych. Co prawda w podobnej cenie dostępne są również świetne studyjne Sennheisery HD 490 PRO („HFiM” 6/2024), ale niemieckie nauszniki nie przekazują aż tylu informacji o słuchanej muzyce, i tych dobrych, i tych złych. Tylko od Was będzie zależało, czy jesteście na nie gotowi.

 

Konkluzja

Audeze MM-100 to ewenement wśród słuchawek w okolicach 2000 złotych, zarówno pod względem budowy, jak i brzmienia. Gdybym potrzebował otwartych planarów, nie wahałbym się nawet sekundy. Ze względów logistycznych preferuję jednak konstrukcje zamknięte, więc gdy Amerykanie zaproponują MM-100 w wydaniu „closed back”, pierwszy będę czekał przy kasie. Wy też się zbyt długo nie zastanawiajcie, bo podobna okazja szybko się nie powtórzy.

 

Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 10/2024

Audeze MM-100

Przeczytaj także

JBL Stage 250B

14.01.2025

Testy

Kolumny

JBL Stage 250B

Bowers & Wilkins Pi8

11.01.2025

Testy

Słuchawki

Bowers & Wilkins Pi8

DS Audio Master 3

08.01.2025

Testy

Wkładki gramofonowe

DS Audio Master 3

Marten Parker Trio

07.01.2025

Testy

Kolumny

Marten Parker Trio

PS Audio Aspen FR10

06.01.2025

Testy

Kolumny

PS Audio Aspen FR10

Ayre EX-8 2.0

05.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Ayre EX-8 2.0

Audio Reveal Junior

04.01.2025

Testy

Wzmacniacze

Audio Reveal Junior

Sennheiser HD 620S

02.01.2025

Testy

Słuchawki

Sennheiser HD 620S