bool(false)

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

28.04.2025

min czytania

Udostępnij

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

PS Audio funkcjonuje trochę z boku high-endowego mainstreamu, co nie znaczy, że mamy do czynienia z garażową manufakturą. Amerykańska firma zatrudnia blisko 60 osób, a w 2024 roku stuknęło jej równe pół wieku.

Po licznych perturbacjach, do opisania których nadarzy się może inna okazja, w 1997 roku PS Audio wykupił od ówczesnych właścicieli jej założyciel – Paul McGowan. Tym samym po przeszło dwóch dekadach zawirowań przedsiębiorstwo weszło w fazę stabilnego rozwoju.
Połowę składu osobowego załogi stanowią inżynierowie zatrudnieni w dziale badawczo-rozwojowym i przy kontroli jakości. Wszystkie urządzenia są projektowane i wykonywane w zakładzie firmy przy 4865 Sterling Drive w Boulder, w stanie Kolorado. Tak, w tym samym hrabstwie, w którym mieszczą się siedziby Avalon Acoustics, Ayre czy Boulder Amplifiers. Przypadek? Oceńcie sami.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Cała elektronika na jednej płytce

Wprawdzie PS Audio jest najbardziej kojarzone z regeneratorami prądu Power Plants, ale w katalogu znajdziemy wszystkie potrzebne do budowy systemu hi-fi komponenty – od przewodów zasilających po kolumny. Istotny segment stanowi sprzęt cyfrowy – przetworniki c/a i jedyny, jak dotąd, transport sieciowy.
Niewiele jest w świecie hi-fi urządzeń, za którymi stoją ludzie znani z imienia i nazwiska. Konstruktorem transportu AirLens, zwanego również interfejsem sieciowym, oraz przetwornika DirectStream DAC MK2 jest długoletni współpracownik Paula McGowana – inżynier Robert Stadtherr. W ciągu trzech dekad osobiście zaprojektował większość urządzeń cyfrowych, które opuściły mury fabryki, z testowanym systemem włącznie.
Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, po zachłyśnięciu się sterylną czystością formatu CD, zaczęto dostrzegać jego brzmieniowe niedostatki. Wiele firm starało się eliminować je naprędce, częściej kierując się intuicją niż wiedzą książkową, która nie nadążała za rzeczywistością. Bob Stadtherr natomiast metodycznie analizował każdy problem od strony teoretycznej i szukał dla niego rozwiązania. W swej pracy cofnął się do samych źródeł, do różnych języków programowania, a później na spokojnie brał pod lupę rozmaite aspekty transmisji dźwięku, starając się eliminować przyczyny niedoskonałości. Swoje przemyślenia spisywał do szuflady, ponieważ na co dzień pracował jako inżynier oświetlenia w jednym z kalifornijskich teatrów. Okazjonalna i zupełnie przypadkowa pomoc, udzielona w 1993 roku Paulowi McGowanowi przy projektowaniu wyświetlacza do któregoś z urządzeń, przerodziła się w stałą współpracę i przyjaźń, która trwa do dziś.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Sekcje w zbliżeniach.

Budowa
AirLens

AirLens pasuje do obrazu niewielkich i tanich plikograjów. Tymczasem poza gabarytami i podstawową funkcjonalnością nic go z nimi nie łączy.
Na przedniej ściance nie zamontowano wyświetlacza; na pozostałych zresztą też nie. Jedyny żywy akcent stanowi podświetlone logo PS Audio w kształcie wycinka sinusoidy. Obecnie brak displayu niemal dyskwalifikuje cyfrowy sprzęt hi-fi w oczach większości użytkowników. I, jak zwykle, większość nie ma racji, ponieważ do obsługi i tak używa się smartfonu lub tabletu. To wygodniejsze od biegania co chwilę w stronę małego okienka, oddalonego o trzy metry.
Boki wykonano ze stalowych blach i wykończono matowym lakierem, natomiast górną ściankę przykrywa plaster akrylu. Transport PS Audio jest dostępny w kolorach czarnym i srebrnym i w obu wygląda bez zarzutu. Przy okazji mała ciekawostka. Obudowy wszystkich urządzeń PS Audio są malowane farbą proszkową z niewielkim dodatkiem oleju parafinowego. Dzięki temu trikowi na gładkich powierzchniach nie pozostają tłuste ślady palców. Rozwiązanie wydaje się proste, ale żeby do niego dojść, trzeba było miesięcy eksperymentów.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Sekcje w zbliżeniach.

O ile pobieżne oględziny AirLensa nie wywołują żywszego bicia serca, to już widok tylnej ścianki może wzbudzić zainteresowanie. Jako że nie jest to pełny odtwarzacz, a jedynie transport sieciowy, nie znajdziemy tu wyjść analogowych. Żeby sygnał popłynął do wzmacniacza, trzeba podłączyć przetwornik cyfrowo-analogowy. Jeżeli będą to urządzenia innych firm, sygnał odbierzemy z wysokiej jakości złoconego gniazda S/PDIF (RCA). Jeśli natomiast skusimy się na DAC PS Audio, warto skorzystać z formatu I2S, zrealizowanego na gnieździe HDMI i polecanego przez producenta ze względu na fakt, że dane zegara i sygnał muzyczny są w nim przesyłane osobno; w pudełku z akcesoriami znalazłem nawet porządny przewód. Krótką listę gniazd zamykają LAN do połączenia z lokalną siecią oraz USB przeznaczone do celów serwisowych. Ostatnim elementem wyposażenia jest podświetlany przycisk WPS, który odgrywa istotną rolę w konfiguracji. W wystającej obok niego „tabletce” umieszczono antenę Wi-Fi.
Uważny czytelnik zada w tym miejscu pytanie o brak wyjścia optycznego. Wynika to z faktu, że PS Audio przykłada dużą wagę do redukcji szumów i zakłóceń elektromagnetycznych. O marnych parametrach połączeń optycznych z powodu wysokiego jittera wiadomo nie od dziś. W przypadku niedrogiego sprzętu różnice w brzmieniu pomiędzy wyjściem koaksjalnym a optycznym nie będą oczywiste; zresztą, jego użytkownicy częściej zwracają uwagę na walory użytkowe niż dźwięk. Natomiast w przypadku urządzeń aspirujących do miana hi-endu wyprowadzenie sygnału tanim toslinkiem staje się problematyczne.
Nietypowo, bo na spodzie obudowy, umieszczono osiem przełączników służących do… konfiguracji. Tak, to nie pomyłka, ale więcej na ten temat w dalszej części testu.
Elektronikę zmontowano na dużej płytce drukowanej. Nad nią, oddzielony od reszty układów, znalazł się zasilacz impulsowy, a właściwie podwójny moduł, który osobno zasila układy wejść i wyjść.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Transport za 11 tysięcy złotych bez wyświetlacza? A dlaczego nie?

Zastąpienie zasilaczy liniowych impulsowymi wywołało swego czasu prawdziwą burzę w internetowych grupach dyskusyjnych poświęconych PS Audio. Wywołany do tablicy Paul McGowan stwierdził wtedy, że „zasadniczo do swoich produktów wybiera zasilacze liniowe, ale w ostatnich latach układy impulsowe stały się tak dobre, że ich stosowanie zaczęło mieć sens”. Dodał jeszcze, że nowe zasilacze impulsowe są bardzo wydajne, nie grzeją się i są znacznie mniejsze od liniowych, co pozwoliło zachować niewielkie gabaryty AirLensa. Biorąc pod uwagę fakt, że McGowan na prądzie elektrycznym zęby zjadł, można mu chyba w tej kwestii zaufać.
AirLens miał premierę w październiku 2023 roku, jednak stoi za nim kilka dekad doświadczenia PS Audio z dźwiękiem cyfrowym. Cóż z nich wynikło? Zastosowano pełną izolację galwaniczną obwodów, uzyskując w efekcie brak fizycznego kontaktu pomiędzy układami wejściowymi i wyjściowymi. Dzięki oddzielnym zasilaczom nie ma wspólnych punktów uziemienia, co zapewnia pełną separację i wolną od szumów transmisję sygnału cyfrowego. Odbywa się ona… drogą powietrzną. Oddajmy znów głos Paulowi McGowanowi: „W przeciwieństwie do relatywnie cichego otoczenia, w którym działa elektronika analogowa, sprzęt cyfrowy jest z natury hałaśliwy. Inżynierowie od lat pracują nad ekranowaniem i zaawansowanymi technologiami uziemienia, aby utrzymać szumy na dopuszczalnym poziomie, nie mówiąc o całkowitej ciszy. Najskuteczniejszym sposobem pozbycia się owych szumów jest fizyczne oddzielenie komponentów hałaśliwych od niewnoszących zakłóceń i, co najważniejsze, izolacja elektryczna. Standardowo do łączenia komponentów w urządzeniu stosuje się przewody i ścieżki na płytkach drukowanych. Emitują one jednak wysokie częstotliwości i zwiększają szumy. PS Audio wykorzystuje zarówno fizyczną, jak i elektryczną izolację stopnia wyjściowego: brak przewodów, połączeń uziemiających i interakcji z zasilaczami. We wnętrzach urządzeń znajdują się dwa oddzielne zasilacze: jeden dla układów wejściowych, drugi dla cichego stopnia wyjściowego. Natomiast cyfrowe sygnały muzyczne są przesyłane pomiędzy dwoma modułami w sposób przypominający transmisję radiową”. A jak to wszystko działa?

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Skromna kolekcja gniazd.

Sygnał dociera do transportu przez Ethernet albo Wi-Fi. Po odebraniu z wejścia trafia do drugiego stopnia przez układ scalony Texas Instruments z serii ISO0773x. Scalak TI izoluje obie strony – wejściową i wyjściową – oraz umożliwia osobne zasilanie każdej z nich.
W stopniu wyjściowym zastosowano patent PS Audio, zwany DigitalLens, określany przez firmę mianem „regeneratora dźwięku”. Jego korzenie sięgają jeszcze połowy lat 90. XX wieku i choć wciąż jest poddawany modyfikacjom, to podstawowe założenia pozostały niezmienne. Dalej strumień bitów trafia do bufora FIFO (first in, first out), po czym jest ponownie taktowany wewnętrznym zegarem o bardzo wysokiej dokładności. Oczyszczony i uporządkowany strumień danych trafia na wyjście I2S lub S/PDIF, a stąd – do zewnętrznego przetwornika c/a. Metoda czysta, prosta i skuteczna.

PerfectWave DirectStream DAC MK2

Przetwornik DirectStream DAC MK2 to obecnie okręt flagowy w cyfrowej flotylli PS Audio, co widać i czuć, zwłaszcza w portfelu. A czy słychać, przekonamy się za chwilę.
Pod względem wizualnym DirectStream DAC MK2 wpisuje się w stylistykę pozostałych propozycji PS Audio. Zamiast ozdobników postawiono tu na szlachetny minimalizm, bez względu na cenę i pozycję w katalogu.
Przednią ściankę zdobi wąski wyświetlacz i pięć przycisków, składających się na okrągły kursor. W srebrnej wersji wykończenia są wyraźnie widoczne; w czarnej wtapiają się w tło. Na niewielkim displayu można odczytać poziom głośności, rozdzielczość pliku itp., ale trzeba w tym celu użyć lornetki lub przybliżyć do wyświetlacza nos.
O ile front na pierwszy rzut oka nie zdradza przeznaczenia DAC-a, o tyle tył rozwiewa wszelkie wątpliwości. Znajdziemy tam aż siedem wejść cyfrowych. Poza toslinkiem, S/PDIF i asynchronicznym USB-B zameldowały się dwa AES/EBU oraz specjalność zakładu, czyli dwa HDMI obsługujące format I2S. Listę zamykają LAN oraz USB-A służące do aktualizacji oprogramowania i celów serwisowych.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

W zasilaczu przetwornika widać toroid Noratela.

Wyjścia analogowe zrealizowano na szeroko rozstawionych i bardzo porządnych złoconych gniazdach RCA oraz XLR.
Przetwornik PS Audio ma rozmiary typowe dla urządzeń hi-fi, lecz jego masa – blisko 9 kg – zdecydowanie wykracza poza standard przyjęty dla sprzętu cyfrowego. Tajemnica wyjaśnia się po rozkręceniu obudowy.
Boczne ścianki to kilkumilimetrowe odlewy z aluminium. Dno wyrżnięto z grubej stalowej blachy, podobnie jak pokrywę. W tę ostatnią częściowo wpuszczono centymetrowej grubości płytę hartowanego szkła, co zdecydowanie podniosło walory wizualne urządzenia oraz uodporniło je na ewentualne zarysowania poczynione przez stawiane na górze komponenty. Wprawdzie firmowy interfejs sieciowy osadzono na miękkich gumowych stopach, ale lepiej dmuchać na zimne. Jeżeli ktoś zamiast tego będzie chciał postawić PS Audio SACD Transport, producent sugeruje, by odkręcić od niego nóżki. Wtedy spód idealnie wpasuje się w kształt pokrywy DAC-a.
Zasilanie oparto na sporym toroidzie Noratela. Wyprowadzono z niego niezależne odczepy do dwóch zasilaczy – dla sekcji cyfrowej i analogowej. Te zaś zrealizowano w formie odseparowanych od siebie modułów. Poza tym każde wejście i wyjście jest izolowane galwanicznie, dzięki czemu nie występują fizyczne połączenia pomiędzy źródłami cyfrowymi a sekcją analogową. Tym samym przetwornik PS Audio staje się praktycznie niewrażliwy na szumy generowane przez źródła cyfrowe, ich poziom jittera, a nawet klasę użytych przewodów. Nie znaczy to, bynajmniej, że użytkownicy DirectStream DAC-a MK2 mają się zadowolić byle czym. Jeżeli jako transportu użyją firmowego AirLensa, w pakiecie otrzymają przewód HDMI. Jeśli skorzystają z innych urządzeń, nie będą się musieli rujnować na high-endowe wynalazki, ale przyzwoity poziom i tak warto utrzymać.

 

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Sekcję cyfrową i analogową odizolowano. Niezależne są też zasilacze

We wstępie do instrukcji obsługi przeczytamy, że sercem DAC-a jest silnik DSD. Wprowadza to użytkownika do sążnistego opisu rozwiązań zastosowanych przez Boba Stadtherra. To rzadko spotykana otwartość, bowiem zwykle producenci, poza rzuceniem kilku okrągłych zdań o wyjątkowości swojego sprzętu, nie wnikają w szczegóły techniczne.
W wielkim skrócie wygląda to następująco: sygnał cyfrowy z dowolnego wejścia jest upsamplowany do 20-krotności standardowej częstotliwości DSD, wynoszącej 2,8 MHz. Zamiast gotowych układów scalonych PS Audio wykorzystuje do tego celu podwójne układy FPGA z autorskim oprogramowaniem napisanym przez inżyniera Teda Smitha, byłego programistę Microsoftu. Następnymi krokami są konwersja do DSD o poczwórnej częstotliwości (11,2896 MHz) i wysłanie sygnału na zewnątrz przez pasywnie filtrowaną sekcję analogową.
W dalszej części instrukcji wymieniono liczne argumenty za wyborem tej właśnie metody obróbki i konwersji sygnałów cyfrowych. Zainteresowanych odsyłam do strony internetowej PS Audio, gdzie znajdą odpowiedzi na wszystkie pytania, także te niezadane. Dzięki firmowej obróbce zarówno sygnały, które docierają do przetwornika z polecanego wejścia I2S, jak i te z najbardziej zaszumionego USB-B, w programowalnych bramkach przybierają tę samą postać. Jitter ma zostać całkowicie wyeliminowany, a w efekcie na wyjściu analogowym nie powinny się niczym od siebie różnić. Różnice polegają jedynie na przepustowości wejść, z których najwęższym gardłem jest optyczne. Paul McGowan go nie przekreśla, choć poleca ograniczyć korzystanie do podłączania telewizorów i dekoderów TV.
Przetwornik DirectStream ma dodatkowo wbudowaną cyfrową regulację głośności, co pozwala go podłączyć bezpośrednio do wzmacniacza mocy. Funkcję rozszerzono o regulację balansu w zakresie 12 dB dla każdego kanału.

 

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Niewielki wyświetlacz DAC-a.

Ostatnia kwestia dotyczy opłacalności. O ile kwota blisko 11 tysięcy złotych za high-endowy transport sieciowy wyprodukowany w USA nie szokuje, o tyle niemal 40 tysięcy za DAC wywołuje pokusę znalezienia tańszej alternatywy. Stare przysłowie pszczół mówi jednak, że bogatego nie stać na tanie rzeczy i w tym przypadku znajduje uzasadnienie.
Postęp w przetwarzaniu dźwięku cyfrowego przypomina czasy dynamicznego rozwoju kina domowego, w pozytywnym znaczeniu. Oferowane obecnie urządzenia ze średniej półki niejednokrotnie deklasują topowe maszyny sprzed dekady, nie tylko pod względem parametrów, ale także brzmienia. Rodzi to jednak frustrację. Po wydaniu kilkudziesięciu tysięcy złotych na referencyjny DAC użytkownik będzie chciał czerpać niezmąconą przyjemność ze słuchania muzyki w najwyższej jakości przez długie lata. Niezmąconą chociażby przez lawinę newsów o nowych chińskich pudełeczkach za półtora tysiąca, które pod względem technicznym przeskoczyły jego ukochany sprzęt o kilka długości. Paul McGowan najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę, ponieważ zapewnia użytkownikom przetworników PS Audio bezpłatne aktualizacje oprogramowania. Co prawda czytając opis techniczny, trudno znaleźć choćby jeden parametr, który można by w przyszłości poprawić, ale nigdy nie należy mówić „nigdy”. Tym samym DirectStream DAC MK2 długo pozostanie odporny na upływ czasu, a to można powiedzieć o niewielu urządzeniach cyfrowych.

Konfiguracja i obsługa

Konfiguracja interfejsu AirLens pod względem oryginalności i prostoty chyba nie ma sobie równych w branży. Zamiast się wgryzać w menu i przekopywać przez kolejne poziomy nowej aplikacji, przed podłączeniem urządzenia do systemu wystarczy je położyć na grzbiecie. Na spodzie znajduje się osiem przełączników, które służą do ustawienia parametrów przy współpracy z Roonem. Pierwsze dwa określają maksymalną rozdzielczość plików PCM, dwa kolejne – DSD itd. Wystarczy rzut oka na zdjęcie, by natychmiast się w tym połapać, nawet bez zaglądania do instrukcji. Zresztą, w przypadku współpracy AirLensa z firmowym przetwornikiem c/a wszystkie wajchy powinny się znaleźć na górze.
Jeżeli z domową siecią łączycie się kablowo, to na tym konfiguracja się zakończy. Jeśli natomiast wybierzecie drogę bezprzewodową, w celu podłączenia do Wi-Fi trzeba będzie nacisnąć przycisk WSP z tyłu AirLensa i na routerze. Urządzenia dogadają się w ciągu kilkudziesięciu sekund, co zasygnalizuje zielony kolor diody. W tym momencie transport jest gotowy do użycia.
Przycisk WSP przyda się także do aktualizacji oprogramowania i przywracania ustawień fabrycznych, ale to na marginesie. Natomiast obsługa będzie możliwa za pomocą Roona oraz aplikacji serwisów streamingowych na komputery lub smartfony (z Tidalem i Spotify najprościej się łączyć przez funkcję Connect).
Równie proste i oszczędne jest menu DAC-a. Poza ustawieniem poziomu głośności (stały/regulowany) i balansu, można m.in. nadać własne nazwy wejściom. Natomiast do obsługi służy klasyczny pilot systemowy, z osobnymi grupami przycisków dla innych urządzeń PS Audio.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Siedem wejść cyfrowych.

Konfiguracja systemu

Kluczem do odkrycia brzmieniowego potencjału amerykańskiego źródła był dobór maksymalnie przejrzystego i neutralnego toru odsłuchowego. Do połączenia transportu z przetwornikiem wykorzystałem firmowy przewód HDMI I2S. Reszta okablowania, czyli przewody zasilające, łączówki i głośnikowe, pochodziła z katalogu Kubali-Sosny. O jego neutralności można przeczytać w „Hi-Fi i Muzyce” z grudnia 2024. DirectStream DAC MK2 pracował w trybie przedwzmacniacza z regulowanym wyjściem analogowym, a sygnał płynął do wzmacniacza mocy NAD Master M28 i dalej do zestawów głośnikowych Monitor Audio Studio 89, także testowanych w grudniowym numerze.

Wrażenia odsłuchowe

Opis wrażeń odsłuchowych rozpocznę nietypowo, bo od podsumowania: z takim brzmieniem mógłbym mieszkać do końca życia i nic więcej nie byłoby mi potrzebne. PS Audio łączy bowiem dźwiękowe zalety światów cyfrowego i analogowego, zgrabnie unikając ich wad.
Pamiętam swoją pierwszą płytę kompaktową z koncertem skrzypcowym D-dur Czajkowskiego, która kupiła mnie czystością, dynamiką, brakiem trzasków i stabilnością obrotów. Z dzisiejszej perspektywy jej brzmienie wydaje się płaskie i suche, ale trzydzieści kilka lat temu to było objawienie.
Po trzech dekadach obcowania z cyfrowym dźwiękiem podobnym objawieniem okazało się dzielone źródło PS Audio. Jego brzmienie zachowuje precyzję i detaliczność w całym paśmie, czystość instrumentów oraz znakomitą mikrodynamikę, przypisywane zazwyczaj udanym urządzeniom cyfrowym. Domenę analogową reprezentują natomiast żywe, soczyste barwy, subtelne ocieplenie, muzykalność i nastrojowość. Przez dwa tygodnie testu ani razu nie złapałem się na myśli, że mam do czynienia ze sprzętem na wskroś cyfrowym. Komplet PS Audio sprawiał wrażenie stuprocentowej konstrukcji analogowej wysokiej klasy, tyle że pozbawionej fizycznego nośnika.

Gdybym chciał jednym słowem określić to brzmienie, na myśl przychodzi mi tylko: „barokowe”. Nawet kameralne ballady pyszniły się pięknymi barwami. Wysokie tony promieniowały złotym blaskiem, a średnica obfitowała w zmysłowe detale. Nieco żywsze nagrania kipiały emocjami, a muzycy roztaczali wokół siebie rozświetloną aurę. Również agresywne rockowe kawałki odznaczały się szlachetnością i kulturą, jakby zestaw PS Audio potrafił się uwolnić od całej cyfrowej otoczki.
Muzykę barokową cechuje silnie zarysowany fundament basso continuo, a podstawa basowa PS Audio imponuje potęgą i głębokością. Nie przeszkadzało to jednak perkusyjnym i basowym solówkom w zachowaniu czytelności i realizmu. Zróżnicowane niskie tony były prawdziwym oparciem dla średnicy.
Pomimo zasługującej na wyróżnienie detaliczności źródło PS Audio nie unosiło wszystkich zasłon ani nie stawiało w świetle reflektorów niuansów artykulacji. Zamiast tego tworzyło z nich przekonujący spektakl muzyczny. W połączeniu z soczystymi barwami i bardzo szeroką sceną jak rzadko który sprzęt tworzyło wrażenie kontaktu z realnymi artystami. Szmery, szelesty, ciche stuknięcia, świsty palców na strunach i fizjologiczno-hydrauliczne odgłosy towarzyszące grze na dęciakach sprawiały, że nawet bez wysilania wyobraźni dostrzegałem niemal fizyczną obecność muzyków w pokoju. To nie była efektowna sztuczka iluzjonisty z królikiem i cylindrem, lecz wrażenie osobistego uczestnictwa w koncertach i występach, różniące się od prawdziwych wydarzeń jedynie nieruchomym powietrzem w pomieszczeniu. Jeśli dla takich chwil przesiadłem się dekady temu z nagrań analogowych na cyfrowe, to warto było do nich dotrwać.

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Panel konfiguracyjny na spodzie.

Konkluzja

Na rynku nie brakuje znacznie droższych źródeł cyfrowych, a ich nabywcy nierzadko dysponują systemami, z którymi szersza publiczność ma szansę się zetknąć jedynie na wystawach. Zestaw PS Audio, mimo że wciąż nietani, kosztuje jeszcze w miarę normalne pieniądze, a jego możliwości brzmieniowe zdecydowanie przekraczają oczekiwania wywołane ceną. Dla wielu użytkowników będzie to sprzęt na długie lata, a kto wie, może nawet do końca życia. Biorąc po uwagę jakość dźwięku, wykonanie i politykę aktualizacji oprogramowania, wydaje się to całkiem prawdopodobne.

 

Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 02/2025

PS Audio AirLens i DirectStream DAC MK2

Przeczytaj także

Unitra WSH-605

18.05.2025

Testy

Wzmacniacze

Unitra WSH-605

JBL MA9100HP

14.05.2025

Testy

Amplitunery AV

JBL MA9100HP

Arcam Radia ST25

10.05.2025

Testy

Źródła cyfrowe

Arcam Radia ST25

Stax SRS-X1000

06.05.2025

Testy

Słuchawki

Stax SRS-X1000

Emotiva Airmotiv XB2

02.05.2025

Testy

Kolumny

Emotiva Airmotiv Xb2

Power Base High-End

24.04.2025

Testy

Akcesoria

Power Base High-End

Test wzmacniacz zintegrowany Skromność i siła Sugden A21SE Signature

20.04.2025

Testy

Wzmacniacze

Sugden A21SE Signature

Norma Revo IPA-80

16.04.2025

Testy

Wzmacniacze

Norma Revo IPA-80