
01.10.2012
min czytania
Udostępnij
Anthony Michaelson nie wycofał się jednak z walki na kilowaty, czego dowodem potężna końcówka mocy Titan, ale jednocześnie postanowił przypomnieć sobie i klientom stare, dobre czasy. Urządzenia z serii A1 są podobne do tych z początków działalności firmy. Wzmacniacz zintegrowany oddaje tylko 36 W na kanał, co kłóci się z lansowaną przez ostatnie lata przez Musicala filozofią. Jest jednak traktowany jako punkt wyjścia. Kolejnym krokiem ma być dokupienie 550lub 750watowej końcówki, ponieważ dopiero wtedy uzyskamy dźwięk wysokiej jakości. Gdyby tak jeszcze podłączyć kolumny o skuteczności 110 dB, to już by było mistrzostwo świata. Panie Michaelson, czy aby nie czas na terapię?
X-Can V8P to jeden z dwóch wzmacniaczy słuchawkowych Musicala. W katalogu znajdziemy też malutkie pudełeczko o nazwie V-Can. Ósemka w symbolu może być myląca. Opisywany wzmacniacz to tak naprawdę czwarta wersja X-Cana. Pierwsze miały walcowate obudowy, ze względu na które zwano je pieszczotliwie „prosiaczkami”. Teraz obudowa jest prostokątna i całkiem spora. Jeśli planujecie postawić wzmacniacz na biurku, trzeba będzie zarezerwować dla niego trochę wolnego miejsca. Pro-Ject przy Musicalu wygląda jak zasilacz. A skoro już o nim mowa, do X-Cana można dokupić zewnętrzny zasilacz X-PSUv8, co powinno przynieść poprawę brzmienia. Standardowe wyposażenie wzmacniacza słuchawkowego to wejście i wyjście liniowe, jedno gniazdko i potencjometr, ale tutaj otrzymujemy więcej. Z tyłu znalazło się gniazdo USB i wyjście z przedwzmacniacza, natomiast z przodu mamy dwa gniazda 6,35 mm i hebelkowy przełącznik, którym wybieramy źródło: USB lub wejście liniowe. X-Cana można podłączyć bezpośrednio do komputera, co brzmi zachęcająco. Jest tylko jeden szkopuł. W pudełku nie znajdziemy stosownego kabla. Pół biedy, gdyby to było normalne, szerokie gniazdo albo mini USB, ale jak na złość zastosowano tu rzadko spotykane złącze w kształcie kwadratu ze ściętymi górnymi narożnikami. Nie posiadam takiego kabla, więc wybrałem się do większego sklepu z elektroniką, gdzie również go nie znalazłem. Nie to nie.
Możliwości dynamiczne X-Cana są rzeczywiście ogromne. Możemy podłączyć dwie pary wymagających słuchawek i w obu uzyskać taki poziom głośności, że uszy długo tego nie wytrzymają. Nie pojawiają się zniekształcenia ani oznaki zadyszki. X-Can wysteruje nawet najbardziej prądożerne słuchawki. Po próbie mocy powróciłem do normalnego słuchania i stwierdziłem, że dźwięk ani nie razi, ani niczym specjalnym nie przyciąga. Nastawiłem się na „lampowe” ciepło w średnicy, blask wysokich tonów i przyjemny klimat szklanych baniek. Rzeczywiście, pewna dawka ciepła tu występuje, ale byłbym daleki od przypisywania Musicalowi lampowego charakteru. Gra naturalnie, z lekkim zagęszczeniem i zaokrągleniem środkowego zakresu. Jednak do słodyczy i barwy prawdziwej lampy jeszcze mu daleko. Poprzednia wersja grała cieplej, ale trochę mułowato. Tutaj temperatura jest niższa, ale poprawiły się dynamika i przejrzystość. Między dźwiękami jest więcej powietrza. Proporcje zakresów nie budzą zastrzeżeń. Szczegóły nie są filtrowane ani wygładzane. X-Can nie osiąga może wzorcowej rozdzielczości, ale słuchając nie odnosimy wrażenia, że coś nam umyka.
Musicala słuchałem z różnymi słuchawkami i za każdym razem była to przyjemność. Dynamiczny i miły dla ucha dźwięk bez utraty detali. O to chodzi.
Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 7-8/2009
Musical Fidelity X-Can V8P
Przeczytaj także