
21.08.2012
min czytania
Udostępnij
Dostarczony do testu odtwarzacz GoGear Muse postawiony przy większości dostępnych na rynku urządzeń tego typu będzie się prezentował jak Rolls Royce Phantom przy Toyocie Yaris. Metalowa obudowa wygląda na wyjątkowo wytrzymałą i jest przyjemna w dotyku. Muse jest ciężki – to fakt – ale jakoś mi to nie przeszkadzało, a raczej wzmacniało wrażenie solidności wykonania.
Obsługa od początku nie sprawiała najmniejszych problemów. Wyświetlacz szybko reagował na dotyk, a funkcja wyświetlania plików w tabelce okazała się przydatna. Można także wyszukiwać ścieżki klasycznie – folderami. Każdy wariant działa dobrze. Muse oferuje bogate wyposażenie. Jest jednym z niewielu znanych mi odtwarzaczy przenośnych z wyjściem HDMI (720p). Jeżeli wewnętrzna pamięć przestanie nam wystarczać, będziemy mogli dołożyć kartę microSD. Z danych technicznych wynika, że po całkowitym naładowaniu akumulatora możemy liczyć na 24 godziny ciągłego odtwarzania muzyki lub 5 godzin oglądania filmów. Jeśli się nad tym zastanowić, to wcale nie mało, ale w porównaniu z niektórymi konkurentami (na przykład dużymi Cowonami wytrzymującymi do 100 godzin) Philips zostaje daleko w tyle. Można go za to ładować za pomocą zwykłego gniazda USB, a nie zasilacza wtyczkowego.
Brzmienie określiłbym jako żywe i naturalne, z lekką tendencją do podkreślania góry pasma. Jest to jeden z odtwarzaczy, w których jakość spokojnie nadąża za ilością, więc delikatna ekspozycja wysokich tonów nie jest problemem. Philips wysterował Beyerdynamiki DT 990 Pro bez zająknięcia, a dla małego urządzenia to nie lada wyczyn.
Elegancki, dobrze brzmiący sprzęt.
Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 04/2011
Philips GoGear Muse
Przeczytaj także