
28.12.2015
min czytania
Udostępnij
Urządzenia wyglądają skromnie, by nie powiedzieć: oszczędnie. Aluminiowy front przetwornika zdobi plakietka z logo firmy. Znajdziemy tu również włącznik zasilania oraz wybierak źródeł. Tylna ścianka zawiera trzy cyfrowe wejścia RCA oraz trzy optyczne. Daje to możliwość podłączenia aż sześciu źródeł. Poza tym, są analogowe wyjścia RCA oraz XLR (oba stałe), a także włącznik sieciowy.
Odtwarzacz CD został dostarczony do recenzji jako transport dla przetwornika. Jego przedni panel zawiera umieszczoną centralnie szufladę oraz standardowe przyciski sterowania. Z tyłu znajdziemy parę analogowych wyjść RCA, dwa wejścia cyfrowe RCA, wejście optyczne oraz gniazdo zasilania. Ciekawostką jest niewielki przełącznik, którym można wyłączyć wbudowany DAC, aby skorzystać z zewnętrznego. Tak właśnie sprzęt był użytkowany w czasie testu.
Robert Trzeszczyński
Taki charakter służy instrumentom strunowym. Najbardziej efektownie wypadły nagrania akustycznych gitar. Sygnatura przetwornika zgrała się z metalicznym dźwiękiem strun, co przełożyło się na duży realizm odtwarzanych występów. Niskie tony dopełniają pasmo. Nie narzucają się, ale też nie są wycofane. Uderzają, gdy jest taka potrzeba; robią to szybko i dokładnie. Plastyczność basu także jest bardzo dobra i nie ma mowy o jego odchudzeniu. Energia, zasięg i kontrola także prezentują wysoki poziom. Scenę stereofoniczną Soul Note kreśli precyzyjnie. Instrumenty zajmują relatywnie niewielkie, ale stabilne miejsca w przestrzeni i nie zachodzą na siebie. Dookoła nich roztacza się czarne jak smoła tło. Głębia jest płytsza niż jestem przyzwyczajony, ale już powietrze otaczające instrumenty zostało dobrze zaznaczone. Soul Note SD 710/SC 300 to zgrany duet, który sprawdzi się w przyciemnionych systemach. Przetwornik wniesie powiew świeżości; doda drapieżności i precyzji. W neutralnych konfiguracjach może być tego zbyt wiele, ale jeśli macie system słodki i gęsty jak miód, wypróbujcie w nim SD 710. Robert Trzeszczyński
W górze pasma również działo się sporo. Wysokie tony były mocne, dźwięczne, ale nie popadały w natarczywość. Sprawdziłem to na nagraniach popularnych z lat 80., które często są przejaskrawione, a jakość wysokich tonów pozostawia wiele do życzenia. Jeśli źródło dźwięku miałoby jakikolwiek problem z ich prawidłowym odtworzeniem, nie dałoby się tego słuchać. Z Soul Note’ami nic złego się nie działo. Owszem, DAC pokazał niedociągnięcia realizacji, tam gdzie wystąpiły, ale nie dążył do tego, by je piętnować. Natomiast po włożeniu do napędu dobrze zrealizowanej płyty, np. nagrań Manu Katche wydanych przez ECM, można się było delektować idealnym odtworzeniem perkusjonaliów, ich wybrzmiewaniem i blaskiem. Warto wspomnieć, że niejako efektem ubocznym świetnie prowadzonych wysokich tonów jest bardzo dobre odzwierciedlenie przestrzeni oraz definicja sceny dźwiękowej. Źródła pozorne były doskonale definiowane i otoczone dużą ilością powietrza. Średnica stanowiła dopełnienie wcześniej opisanych elementów. Została podana dość lekko i zwiewnie, dzięki czemu świetnie pasowała do wysokich tonów. Bardzo dobra okazała się też rozdzielczość, co pozwoliło wydobyć z nagrań wiele niuansów, szczególnie w zakresie głosów i instrumentów akustycznych.
Z przyjemnością włączyłem płytę Jesse Cooka „Vertigo”, a flamenco grane na gitarze akustycznej przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Posłuchałem również Antonia Forcione oraz Rodrigo y Gabriela – gitary akustyczne brzmiały po prostu obłędnie. Dopełnienie odsłuchów cięższymi klimatami w stylu Anathemy czy elektroniką potwierdziło wcześniejsze obserwacje. Warto jedynie dodać, że odwzorowanie rytmu również stało na wysokim poziomie. Niezależnie od tego, czy była to stopa perkusji, czy elektroniczne bity, wszystko było akuratne, jakby urządzenia zostały podpięte do metronomu. Na koniec sprawdziłem przetwornik z komputerem, podłączonym poprzez konwerter USB do SPDIF. SD 710 poradził sobie z każdym materiałem, którym go poczęstowałem, nie zmieniając charakteru brzmienia. Pliki wysokiej rozdzielczości zabrzmiały nieco gładziej niż te w rozdzielczości CD, ale nie była to różnica, o którą warto kruszyć kopię. 16 bitów i 44 kiloherce wystarczą aż nadto. W jednym z wcześniejszych tekstów napisałem, że coraz trudniej mi testować przetworniki c/a, ponieważ osiągnęły taki poziom, że nawet te najtańsze grają bardzo dobrze. Te droższe zaś już praktycznie za każdym razem brzmią rewelacyjnie. Opisywany dziś komplet – odtwarzacz CD, tutaj tylko w roli napędu, oraz właśnie przetwornik potwierdziły to spostrzeżenie.
Przyjemny, dość lekki i bardzo przestrzenny dźwięk, z nietypowym, miękkim i konturowym basem może się podobać. Warto się zapoznać z zestawem Soul Note, jeśli akurat ktoś poszukuje źródła do swego systemu. Japońskie pochodzenie urządzeń będzie w tych poszukiwaniach dodatkowym atutem. Krzysztof Kalinkowski
Robert Trzeszczyński, Krzysztof Kalinkowski
Magazyn Hi-Fi
Soul Note SD710
Przeczytaj także