13.09.2012
min czytania
Udostępnij
Doświadczenia zdobywał w BBC, biorąc udział w powstawaniu ponadczasowych monitorów. Niedługo dzieło jego życia – Spendor – zostało docenione. Firma znalazła się w gronie certyfikowanych dostawców sprzętu dla BBC, dodajmy, że bardzo wąskim.
Do dziś przetrwało tylko dwóch kontynuatorów tamtej idei. Zarówno Spendor, jak i Harbeth nadal produkują niemal identyczne skrzynki. Oczywiście nie obyło się bez modyfikacji i własnych rozwiązań, ale nadal są to klasyczne monitory, uznawane przez wielu za najlepsze, co się wydarzyło w dziedzinie wiernej reprodukcji dźwięku w domu i w studiu. W 2001 roku brytyjską manufakturę przejął Philipp Swift, założyciel Audiolaba. Fani obawiali się, że spowoduje to skomercjalizowane produktów. Nowy zarząd okazał się jednak rozsądny, bo obok świeżych koncepcji (w tym kolumn podłogowych, skierowanych do szerszego kręgu odbiorców) pozostawiono klasyczną linię dumę Spendora i obiekt westchnień ortodoksyjnych audiofilów.
Na tle konkurentów z tego testu A5 wyglądają jak zabawki. Można pomyśleć, że razem z Neatami Motive 2 zainicjowały modę na miniaturyzację, jak w Japonii (w końcu to też wyspy) lub nowy standard – „monitory na podłogę”. 79 cm wzrostu i smukłe proporcje pozwalają oczekiwać, że są to zestawy do małych pokoi. Ale pozory mylą. Przekonają się o tym osoby, które zechcą przenieść skrzynki. Są zaskakująco ciężkie i wykonane z precyzją godną podkreślenia. Brytyjczycy zadbali o każdy szczegół. Wewnątrz znalazły się listwy wzmacniające, a okablowanie to nie drucik ze sklepu za rogiem, tylko grube srebrzone przewody Van den Hula, lutowane cyną z domieszką srebra. Nawet tradycyjne wkręty, które zazwyczaj wgryzają się w obudowę, zastąpiono śrubami wkręcanymi w nagwintowane metalowe tuleje.
2,5-drożny układ wykorzystuje trzy głośniki. Miękka kopułka ma szeroki resor (dzięki temu ma łączyć zalety małych i dużych membran – szerokie pasmo i wydajną pracę w niższych zakresach) oraz potężny magnes. Wykonuje się ją w Norwegii według specyfikacji Spendora. Poniżej pracuje nisko-średniotonowiec z półprzezroczystą polimerową membraną (taką samą jak w serii klasycznej) i nieruchomym korektorem fazy w centrum. Od 700 Hz w dół wspomaga go głośnik o takiej samej średnicy. A propos tej ostatniej, to nie wiem, w jaki sposób ją mierzono. Producent deklaruje 15 cm, tymczasem włączając w to obręcze, wychodzi 14,5 cm. Dla ścisłości: membrany wraz z resorami mają średnicę 11,3 cm. Kosze odlano ze stopu magnezu, a jako napęd wykorzystano duże magnesy. Wykonanie głośników nie pozostawia wątpliwości; podobne odczucia mamy, oglądając zwrotnicę. Port bas-refleksu („linear flow” – płaski wylot przy podstawie) wyprowadzono do tyłu. Wśród danych technicznych uwagę zwraca płaski przebieg impedancji z minimum przy 5 omach. Pojedyncze gniazda to prawdziwe WBT. Do wyboru mamy cztery rodzaje fornirów: czarny i jasny dąb, wiśnię oraz wenge. Moim zdaniem ten ostatni prezentuje się najbardziej elegancko. Na koniec jeszcze jedno: kolumny może są małe, ale wyglądają świetnie. Jakość wykonania tylko podkreśla ich klasyczną urodę. Aż szkoda zakładać maskownice.
Aby docenić A5, warto zacząć słuchanie od materiału akustycznego: muzyki fortepianowej, wokali czy niezbyt rozbudowanych składów jazzowych. Szybko da się zauważyć, że Spendor jest wierny estetyce serii klasycznej. Największą zaletą jest neutralność średnicy. Fortepian brzmi realistycznie i wciągająco. Momentami daje się wręcz fizycznie odczuć wibracje grubych strun basowych. Kolumny pokazują nie tylko właściwą barwę instrumentu, ale też pierwiastek emocjonalny. Można się zachwycać dźwięcznością zakresów, ale i zwrócić uwagę na to, co zapisane pomiędzy pięcioliniami. Przyjemność sprawia także obserwacja smyczków i dętych. Każdy instrument, którego nie podłącza się do prądu, jest bliski swojemu rzeczywistemu odpowiednikowi. Na Spendorach blachy perkusji są tak prawdziwe, że zamykając oczy, można się dać oszukać, że uczestniczymy w koncercie. Podobne wrażenie wywołują dzwony rurowe w symfonice. Tak realistycznych i czystych wysokich tonów ze świecą szukać. Ale trzeba spędzić z A5 kilka dłuższych chwil i przestawić się na ten rodzaj grania. Z początku góra wydaje się lekko cofnięta, bo nie hałasuje jak większość kopułek. Dopiero kiedy poświęcimy muzyce odrobinę uwagi, dociera do nas, że szczegółów jest więcej, niż można się spodziewać, nawet po kolumnie w tej cenie. Dodatkowo przy sporych poziomach głośności nie pojawia się bałagan. Oczywiście, nie powinniśmy oczekiwać, że skrzynki przekażą atmosferę koncertu, ale ich zdolność nagłośnienia dużych pomieszczeń wielu zaskoczy. A5 grają monitorowo i dotyczy to nie tylko barwy, ale też przestrzeni. Pierwszy plan wysuwa się lekko do przodu. Instrumenty operujące w średnicy są uprzywilejowane, ale widać także rysunek głębi. Najważniejsza jest precyzja i jeżeli ktoś chce mieć większość zalet monitora, a przy okazji nie zaprzątać sobie głowy podstawkami, to w „przysłowiową jedenastkę”. Bas zaskakuje rozmiarami, chociaż jest niezbyt szybki i skoncentrowany w średnim i wyższym zakresie. Jeżeli szukacie pomp decybeli kruszących mury, to raczej nie tutaj. W Spendorach niskie częstotliwości pasują do muzyki akustycznej. Ważne jest oddanie prawdziwej barwy kontrabasu, a nie tąpnięć typu „huaaammma”.
Kultura i muzykalność. Namiastka prawdziwego monitora BBC w wygodnej obudowie. Polecam!
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 05/2010
Spendor A5
Przeczytaj także