17.11.2023
min czytania
Udostępnij
Od 2008 roku Paul prowadzi na Youtubie autorski kanał. Serwuje pogawędki, wyjaśnia problemy związane ze sprzętem i słuchaniem muzyki. Zahacza o tematy z obszaru profesjonalnego – zna się na tym, ponieważ wydawał płyty CD. Odpowiada na pytania słuchaczy, nawet te niezbyt mądre. Widać, że sprawia mu to przyjemność – jest dowcipny, wyluzowany i świetnie wypada przed kamerą. Na koncie ma ponad 2000 filmów, które pojawiają się codziennie, czasem dwa razy w ciągu dnia. Można się wiele dowiedzieć, a wszystko jest podane bez zadęcia, bo facet ma dystans do tematu. To właśnie na kanale PS Audio miałem okazję zobaczyć najmniejsze kolumny Aspen FR10, zanim w eter popłynęły o nich pierwsze wzmianki. Teraz trwają prace nad uzupełniającymi serię monitorami FR5.
PS Audio zostało zarejestrowane w 1974 roku w Santa Maria w Kalifornii. Nazwę utworzyły inicjały imion założycieli: Paula McGowana i Stana Warrena. Firma specjalizuje się w elektronice i najwięcej osób kojarzy ją z regeneratorów prądu i przetworników c/a opartych na programowalnych bramkach FPGA. Od pewnego czasu w katalogu obecne są także wzmacniacze. Na łamach „Hi-Fi i Muzyki” przetestowaliśmy ich już tyle, że szkoda czasu na ich wymienianie – zajrzyjcie na portal www.hfm.pl.
Aspen FR20 to drugie zestawy głośnikowe w dorobku kalifornijskiej wytwórni. Pierwsze były większe i cięższe Aspen FR30. FR20 ważą „zaledwie” 60 kg i powstały według identycznej koncepcji. Ta zrodziła się w głowie Paula w chwili, kiedy usłyszał u recenzenta „The Absolute Sound” Harry’ego Pearsona kolumny Infinity Reference Standard V. Zrobiły na nim tak kolosalne wrażenie, że od tamtej pory chciał odtworzyć ich dźwięk we własnym projekcie. Jako że sam nie miał śmiałości zmierzyć się z legendą, powierzył to zadanie utalentowanemu konstruktorowi Chrisowi Brunhaverowi. Ten rozumiał fascynację McGowana i podjął się opracowania nie tyle kopii IRS V, co współczesnego zestawu głośnikowego, zdolnego wytworzyć dźwiękową magię porównywalną z historycznym pierwowzorem. Po licznych próbach w końcu się udało i w ofercie pojawiły się Aspen FR30. Niedługo po nich PS Audio zaproponowało bardziej przystępne cenowo FR20.
Aspeny przyciągają uwagę nietypowym kształtem. Mimo znacznej masy (60 kg/szt.) wyglądają lekko, bo są zaokrąglone od dołu, a nad podłogą unosi je cokół. Wydaje się delikatny, ale faktycznie został wyfrezowany z jednego bloku aluminium. Poprawia walory wizualne, a przy okazji zapewnia stabilność, punkty podparcia rozstawiając szeroko na boki. Regulowane od góry kolce ułatwiają precyzyjne poziomowanie. W wyposażeniu producent dodaje komplet długich torksów, tak solidnych i wygodnych, że chętnie kupiłbym je osobno.
Obudowę wykonano z MDF-u, w dolnej części wyginanego na gorąco. Front został uformowany z kompozytu na bazie termoutwardzalnej żywicy włókna szklanego. Czoło delikatnie zaokrąglono, podobnie jak krawędzie, a przetworniki umieszczono w płytkich falowodach, rozszerzających propagację fal. Wnętrze usztywniają przegrody i wzmocnienia.
Wszystkie Aspeny są dostępne w dwóch kolorach: czerni i perłowej bieli na wysoki połysk. Lakier nakłada się w 20 warstwach, a każdą z osobna poleruje. Cokół w czarnej wersji jest anodowany na czarno, a w białej – jasny.
Z tyłu znalazły się dwa komplety solidnych, rodowanych terminali. Widełki, banany i gołe przewody podłącza się wygodnie. Trzeba jedynie pamiętać o założeniu zworek, o ile nie zamierzamy zasilać kolumn w bi-wiringu ani bi-ampingu. Same zworki mają postać 20-cm odcinków, splecionych z dwóch grubych wiązek i zakończonych widełkami z dumnym napisem „USA”. Tą samą plecionką zrealizowano połączenia wewnętrzne.
Aspeny FR20 to układ trójdrożny, a zwrotnica dzieli pasmo przy 400 i 2500 Hz. W filtrze Linkwitza-Rileya 4. rzędu wykorzystano komponenty produkowane na zamówienie: kondensatory foliowe i cewki powietrzne.
Mimo sporej różnicy w gabarytach i powierzchni wooferów, zarówno FR20, jak i flagowe FR30 PS Audio określa mianem pełnopasmowych. Oba modele starują do 20 Hz, ze spadkiem – 6 dB. Mniejsze mają jedynie niższą o 1 dB skuteczność.
Najciekawsze są przetworniki. Tor niskotonowy na tle reszty wygląda konwencjonalnie. Oparto go na dwóch 20-cm wooferach z jednolicie wklęsłymi membranami kanapkowymi. Składają się z lekkiej pianki PMI i warstw włókna węglowego po obu stronach. Do napędu wykorzystano magnesy o masie 5,5 kg, a skupienie pola w szczelinie cewki poprawia podwójny pierścień Faradaya. Efektywność reprodukcji niskich tonów zwiększają dwie umieszczone po bokach 25-cm membrany bierne. Pomalowano je lakierem fortepianowym, tak samo jak obudowy.
Średnicę i wysokie tony odtwarzają „planarne, wstęgowe” (jak czytamy na stronie polskiego importera) przetworniki w prostokątnych okienkach (21,5 x 7,5 cm oraz 7,5 x 5,5 cm). Innymi słowy: to magnetostaty. W tej kategorii w pamięć zapadły mi Magnepany, które wysoko cenię za spójność, przestrzeń i szybkość, połączone ze zdecydowaną, zdrową górą. Magnetostat ma też lepszą od elektrostatu dynamikę. Już choćby z tego względu PS Audio zasługuje na uwagę.
Elementem ruchomym w FR20 jest cienka i niezwykle lekka membrana z Teoneksu. To polinaftalan etylenu, charakteryzujący się wysoką wytrzymałością termiczną, izolacyjnością elektryczną i odpornością na wilgoć. Teoneks ma postać folii, na którą naklejono „cewkę” w postaci cienkich miedzianych drucików – to wstęga. Planarność polega na umieszczeniu owej wstęgi pomiędzy silnymi magnesami neodymowymi, z tyłu i z przodu. Przez cewkę umieszczoną w wytwarzanym przez nie polu płynie sygnał ze wzmacniacza, wywołując ruch membrany. Cały układ pracuje w push-pullu, co zwiększa szybkość reakcji, tym bardziej że pomijalna masa drgająca jest niemal pozbawiona bezwładności.
Wykorzystanie magnetostatu od 400 Hz w górę ma tym większy sens, że problematyczne cechy folii ujawniają się dopiero w basie, z którym radzi sobie słabiej. W kolumnach PS Audio ten zakres pokrywają konwencjonalne woofery.
Przetworniki można sobie obejrzeć; wysokotonowy nawet z obu stron, ponieważ przednie płyty z kolumn zdejmuje się jak maskownice. Zalecam jednak ostrożność, zwłaszcza w przypadku górnej. Środkową zamocowano na stałe więc nie ciągnijcie na siłę, bo to nic nie da.
Aspenami FR20 sterował McIntosh MA12000, a sygnał dostarczał C.E.C. CD5. Okablowanie pochodziło z katalogu Hijiri (HCI/HCS/Nagomi), a prąd filtrował Ansae Power Tower. Kolumny stały na 3-cm kamiennych płytach, a elektronika – na stoliku Base 6.
Orkiestra symfoniczna… nie wiem, co napisać, bo egzaltowane zachwyty nie pasują do tego, co mam do przekazania. Wobec tego zróbmy zimną kalkulację. Ktoś mógłby powiedzieć, że ponad 100 tysięcy złotych, które trzeba zapłacić za FR20, wystarczyłoby na ileś tam biletów do filharmonii. Zgoda, ale kolumny kupuje się raz, a jak długo pożyjemy i ile będą kosztować wejściówki na co lepsze koncerty za 10 lat, nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Przyjmijmy jednak, że wystarczy na 500 wizyt. Tyle że nie na każdy występ się dostaniemy, a i miejsce nie zawsze trafi się dobre. Poza tym czasem nie chce się wychodzić z domu i nie każdy termin nam pasuje. Jak to w życiu.
Utarło się, że filharmonia i opera oferują dźwięk autentyczny, bez pośrednictwa elektroniki, a więc jedyny właściwy. Otóż… niekoniecznie, bo między tym wzorcem a odtworzeniem go przez FR20 nie widzę specjalnej różnicy.
A jeśli nawet, to taką, która przemawia na korzyść… kolumn Paula McGowana. Barwa instrumentów jest w nich autentyczna; ani zakresy pasma, ani ich spójność nie budzą najmniejszych wątpliwości. Opowieści o mięsistości, cieple czy blasku to strata czasu, bo wszystko brzmi tak, jak ma brzmieć. Podobnie rzecz ma się z przestrzenią, dynamiką i innymi aspektami, które zechcemy wyodrębnić. Tyle że wyodrębnianie to przygotowanie do analizy, a tu nie ma co analizować. Po co, skoro słychać, że jest tak, jak być powinno, a szczegółowość i przejrzystość okazują się nawet lepsze. Nie oburzajcie się, tylko spójrzcie realistycznie. Mamy dwoje uszu, które wylądują raz w drugim, raz w dwudziestym drugim rzędzie krzeseł. Tymczasem w trakcie realizacji płyty uszy zastępują czułe mikrofony, których jest więcej i stoją w optymalnych miejscach, precyzyjnie nakierowane na instrumenty. Jak zatem mamy nie słyszeć więcej i dokładniej? No dobrze, jest jedno „kłamstwo” – w przypadku nagrania orkiestra znajduje się bliżej słuchacza niż zwykle w sali koncertowej, a instrumenty są nieco większe niż w realu. Warto jednak wziąć pod uwagę okoliczności testu. Mój pokój ma niewiele ponad 24 m2. Kiedy zobaczyłem FR20, byłem przekonany, że się uduszą.
Tymczasem nic podobnego się nie stało, a jeszcze można założyć, że w większym pomieszczeniu kolumny zagrają lepiej. Spodziewam się obszerniejszej sceny, wyświetlonej odrobinę dalej (a więc tak, jak w rzeczywistości), a także większej swobody grania oraz minimalnie lżejszej barwy, która dorówna akustycznemu wzorcowi. Chociaż – tak naprawdę – w tej ostatniej kwestii wolałbym, żeby pozostało tak, jak jest. Oczywiście zwyczajowe bolączki, takie jak jakość realizacji, z nami zostaną. Jeżeli jednak pozostawimy na półce tylko dobre nagrania, czekają nas nie lada atrakcje, których niekoniecznie będzie nam dane doświadczyć na żywo.
Obok interpretacji realizacja jest istotną częścią albumu płytowego. Dlatego muzycy, którzy zdają sobie z tego sprawę, albo sami siedzą nad heblami, albo na głowie temu, kto nimi miesza. I jeszcze elektronika towarzysząca. Ta z testu jest dla mnie wystarczająca, a kosztuje mniej niż kolumny. Można lepiej, tylko nie bardzo wiem, po co, przynajmniej w materiale akustycznym. Zapewne gdybym zamiast MA12000 postawił monobloki MC2KW w towarzystwie topowego preampu Audio Researcha, to tę diagnozę bym odszczekał, ale chcę jedynie przekazać, że słuchając systemu na tym poziomie, nie odczuwa się potrzeby zmiany. W tym momencie udaję się po kolejne płyty z symfoniką, operą i starszymi utworami, bo chce mi się słuchać, zamiast klepać w klawiaturę. Wracam po przerwie.
Piosenki Cata Stevensa to dla systemu proste zadanie – realizacje są wzorcowe. Wyrazistość i realizm dźwięku okazują się obłędne. Nie wiem, czy nie jest aby lepiej niż w Wilsonach Sabrina X. Plastyczność, czystość i dźwięczność gitar sprawiają, że materializują się one w pokoju. Czytelność tekstu i barwa głosu tworzą wrażenie, że wokalista stoi przed nami. Niektóre kompozycje pokrywa nalot starocia, specyficzna pudełkowatość, których tu się nie odczuwa. Wysokie tony są chyba nawet lepsze niż z AMT, ale to magnetostat – wyraźny, rozdzielczy i szybszy od tuby. Jednocześnie barwy są tak zróżnicowane i akuratne, że ciarki przechodzą po plecach. Opisy talerzy i perkusjonaliów znów nie mają sensu. Jeżeli słyszeliście je na żywo, to z Aspenami jest tak samo, tylko lepiej, bo wiadomo – mikrofony były ustawione idealnie. Czy słyszałem lepszego Cata Stevensa?
Trochę się obawiam jednoznacznego stwierdzenia. Niech więc będzie, że może porównywalnie zagrały Sabriny X? Weźmy jeszcze „Why worry” Dire Straits. Z jednej piosenki zrobiła się cała płyta, przesłuchana dwa razy. FR20 zaproponowały tu chyba najlepsze wysokie tony, jakie słyszałem. Obfite, bezpretensjonalne i tak wyraźne, że lupa zbędna. Przy tym wolne od metaliczności, fizjologicznie przyswajalne i prawdziwe. Aż korci, żeby spytać, po co się w ogóle produkuje inne tweetery i głośniki średniotonowe, skoro te są doskonałe. Chyba tylko po to, żeby coś – pardon – spieprzyć. Obok FR20 mógłbym jeszcze postawić AMT w Legacy Signature SE, bo dystans jest naprawdę bliski. Aplikacja w tym modelu jest dla mnie wzorcowa, bez względu na cenę. Wolę ją nawet niż w droższym modelu Focus SE czy w Borgach niemieckiej wytwórni FinkTeam. Jeżeli porównacie zdjęcia wspomnianych Legacy i PS Audio, zauważycie, że tweeter i przetwornik średniotonowy mają tę samą konstrukcję. Zapewnia to płynne przejście między zakresami, ale przede wszystkim ten sam zestaw zalet w niższej górze, a górna średnica zachowuje identyczną transparentność i blask.
Wracając do Dire Straits – nie wiem, czy jest na tej płycie szczegół w siedemnastym planie, którego nie usłyszymy. Każdy to odwinięta ze złotka i podana na srebrnej tacy pralinka. Smak tej góry jest niebywały, stąd czekoladka w głowie, choć jeżeli ktoś lubi kiełbasę z chrzanem, to też dostanie konkret. Właśnie: „konkret” – tego słowa mi brakowało!
Prezentacja przestrzeni to nieograniczona projekcja i znakomita organizacja w trzech wymiarach. Skoro w porównaniach przewinęły się Sabriny X, to są one bardziej rockowe. Eksponują to, co audiofilów pociąga; na przykład bas – głęboki i potężny, bardziej efektowny. W PS Audio jest bardziej „akustyczny”. Czy to lepiej, czy gorzej, zależy od repertuaru. Raz jeden, a raz drugi bardziej wpada w ucho.
Włączam Take 6 i znów pojawiają się realizm, czytelność i prawda. Nawet monitory BBC LS3/5a chowają się do pudełka, a tego się nie spodziewałem. Bruce Liu w Scherzu E-dur Chopina zabrzmiał jak na żywo, choć ujęcie mikrofonowe jest mniej udane niż na przykład realizacja Pogorelicha, a nawet stary, ale świetnie nagrany Sokołow w „Kunst der Fuge” Bacha. To inne obrazy fortepianu, ale wniosek nasuwa się jeden – taką barwę słyszymy w sali koncertowej, a różnice w akustyce pomieszczeń i pomiędzy instrumentami nie zaburzają obrazu wzorca.
W mocnym graniu i łupaniu czytelność, różnicowanie barw i separacja ścieżek stoją na poziomie zdecydowanie wyższym, niż w podobnie wycenionych konstrukcjach z większym basem i dynamiką. Cechy charakterystyczne to lekko przybliżony pierwszy plan, który dodaje masy oraz szybki, kontrolowany bas, minimalnie ujednolicony i nie pogłębiony po audiofilsku. Podejrzewam, że większa grupa odbiorców wybrałaby smaczne dopalenie Sabriny X. Góra to jazda na dopalaczu, ale bez ani jednego skaleczenia ucha. Szybkości i precyzji wszystkiego od 400 Hz wzwyż trudno nie przypisać membranie niewiele cięższej od powietrza, poruszanej mocnymi magnesami.
Nie ma gatunku muzycznego, składu, nastroju ani pomysłu na dźwięk, w których Aspen FR20 się nie sprawdzą. To głośniki ze wszech miar prawidłowe, w którym chyba nikt nie dążył do spektakularnych efektów.
A że wyszło inaczej? Obyśmy mieli tylko takie zmartwienia. Ja mam jeszcze jedno: pojutrze muszę oddać kolumny importerowi, a chciałbym je sobie zostawić.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 09/2023
PS Audio Aspen FR20
Przeczytaj także