
20.03.2025
min czytania
Udostępnij
Parkery Trio to jedne z najpiękniejszych kolumn, jakie widziałem. Materiały, wykonanie i estetyka składają się na przedmiot luksusowy, który cieszy oko przy każdym spojrzeniu. Zestaw wygląda obłędnie we wszystkich wykończeniach, a oprócz białego albo czarnego lakieru fortepianowego można wybrać fornir orzechowy, matowy albo błyszczący. Ten ostatni to już w ogóle mistrzostwo świata.
Nie mniej efektowne są potężne, regulowane stopy, mocowane w grubych szynach, przykręcanych do spodu skrzynek. Zapewniają wyjątkowo stabilne oparcie i występują w dwóch opcjach: z grubymi stożkami albo miękkimi gumowymi podkładkami, które nie kaleczą podłogi. Konstrukcja połyskuje polerowanym metalem. Tak samo wykończono ozdobny element otaczający diamentową kopułkę oraz parę świetnych gniazd WBT. Przetworniki schowano za metalowymi siatkami, które chronią membrany przed uszkodzeniem. Dotyczy to zarówno trzech głośników z przodu, jak i dwóch membran biernych na tylnej ściance.
Skrzynie się odchylają i rozszerzają do tyłu. Wykonano je z kompozytu nazwanego „M”. O jego składzie wiadomo niewiele, poza tym, że ma strukturę warstwową. Znamy natomiast grubość ścianek – 35 mm. Nietrudno wywnioskować, że obudowy pochłaniają znaczną część kosztów, co nie znaczy, że przetworniki są przypadkowe. Przeciwnie, to jedne z najbardziej szanowanych i najdroższych na rynku Accutonów. Powstają według specyfikacji Leifa Oloffsona, głównego projektanta Martena.
Bas i średnicę do 2200 Hz odtwarzają dwa 19-cm stożki ceramiczne, a górę – 25-mm kopułka. Efektywność niskich tonów wspomagają dwie 22,5-cm membrany bierne.
Różnica w cenie pomiędzy wersjami wynosi 60000 zł i wynika przede wszystkim z zastąpienia kopułki ceramicznej (czy też korundowej) diamentową. Poza Martenem można ją spotkać w high-endowych modelach takich producentów, jak: Avalon, Estelon, Gauder czy Kharma. Diamond Edition ma też w zwrotnicy kondensatory miedziane zamiast polipropylenowych, a połączenia wewnętrzne zrealizowane topowym przewodem Jorma Statement (Marten jest obecnie właścicielem szwedzkiej marki). W sumie można by pomyśleć o okablowaniu nim całego systemu, choć warto mieć na uwadze, że koszt może przekroczyć cenę opisywanych kolumn. Listę zmian zamykają terminale – zamiast WBT Nextgen Plasma Protect (skądinąd niezłe, choć za nimi nie przepadam) dostajemy najdroższą opcję niemieckiego specjalisty. Nie mają oznaczeń, więc można przypuszczać, że powstają na zlecenie Martena. Na pierwszy rzut oka widać, że to odpowiednik Signature, być może nawet tu i ówdzie poprawiony. Tak czy inaczej, za cztery sztuki zapłacimy w Polsce 2500 zł.
Konfiguracja systemu
Diamentowe Marteny pracowały w dwóch systemach. Tani składał się z McIntosha MA12000, C.E.C.-a CD5, okablowania Hijiri i filtra Ansae Power Tower, czyli tego, co zwykle. Już widzę komentarze, gdzie mi się poprzewracało, więc ripostuję zawczasu: nie mi; strumień emocji proszę kierować pod inny adres. Drogi system tworzyły: odtwarzacz CD/SACD Soulution 746, przedwzmacniacz tej samej firmy, końcówki mocy Halcro Eclipse Stereo oraz okablowanie Jorma Statement kosztujące tyle, co cały tańszy zestaw.
Pierwszy system pracował w pomieszczeniu około 25 m2, bez zaawansowanej adaptacji akustycznej. Drugi grał w specjalnie przygotowanym pokoju do odsłuchów, zdecydowanie większym, ale wśród innych kolumn i sprzętu. Najpierw słuchałem wersji ceramicznej, a po około miesiącu diamentowej. Podstawowe Parkery Trio zapamiętałem dobrze, bo zrobiły na mnie jednoznacznie pozytywne wrażenie. Nie zdarza się to często, teoretycznie więc mogłem sobie zaufać. Ale tego nie zrobiłem. Różnica w brzmieniu po podłączeniu wersji diamentowej była tak duża, że zastanawiałem się, czy czegoś nie pokręciłem we wzmacniaczu; neutralne ustawienie korekcji barwy tonu i podłączenia przewodów sprawdzałem kilka razy. Wielokrotnie podchodziłem również do samego odsłuchu, o różnych porach dnia i wieczoru. W końcu uznałem, że obie wersje muszę postawić obok siebie i porównać łeb w łeb.
I dobrze się stało, bo – po pierwsze – potwierdziło się spostrzeżenie, że różnica jest ogromna; po drugie zaś okazało się, że wnioski są różne i wydanie werdyktu wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się na początku wydawać.
Jako że o ceramicznych Parkerach Trio pisałem miesiąc temu, niczego nowego nie wymyślę; starałem się wyczerpać temat. Przed dalszym czytaniem polecam sięgnąć do tamtego opisu i wszystko stanie się jasne. Przypomnę jedynie, że Trio są dobrze zestrojone, a zrównoważone pasmo sprawia, że nie popadają w efekciarstwo. Nie przestawiają ścian basem ani nie epatują natężeniem informacji na granicy bólu. Co nie znaczy, że nie potrafią zagrać efektownie. Bas jest wynikiem bodaj najlepszej aplikacji membran biernych, jakie słyszałem w ostatnich latach. Zachowuje właściwą skalę i głębię, ale jeszcze większe wrażenie robią jego wielobarwność i czystość. Obie cechy powtarzają się w realistycznej średnicy. Bardzo przejrzystej, obfitującej w detale, choć bez ich natłoku. Swoboda grania przenosi się na górę pasma – klarowną i niewysiloną. A jakby tego było mało, kolumny budują obszerną przestrzeń.
Wersja diamentowa powyższe zalety zachowuje i niby można by jej brzmienie opisać tymi samymi słowami, a jednak nie. Pierwsze i najmocniejsze wrażenie podpowiada, że Diamond Edition to inne kolumny. Słyszałem nawet komentarz, że Marten powinien je potraktować jako osobny model, a nie opcję, i przyznaję: dużo w tym racji.
Skoro zmienia się tweeter, to oczekujemy, że zmieni się góra pasma. Reszta natomiast powinna pozostać taka sama albo bardzo zbliżona. Dzieje się jednak inaczej. Zmiany zachodzą w całym paśmie, jakby obraz dźwiękowy był malowany całkiem od nowa, bez zachowania poprzedniego szkicu. Podobieństwa zauważamy dopiero w czasie uważnego słuchania. Im bardziej jest ono wnikliwe, tym wychwycimy ich więcej i obrazy się do siebie zbliżają. Ale wykończenie i rozkład akcentów pozostają odmienne.
W pierwszym systemie edycja diamentowa brzmiała cieplej i spokojniej. Jeszcze bardziej plastycznie, z jeszcze lepszą równowagą. Kolumny zrobiły krok w stronę dobrych manier i dojrzałości. Doceniam te różnice. Mógłbym nawet powiedzieć, że to lepszy dźwięk, ale wtedy w głębi duszy coś zaczęłoby mnie uwierać. Zapewne można to złożyć na karb indywidualnych preferencji, bo nikt nie jest od nich wolny, ale postawię sprawę jasno: ceramiczne Parkery Trio podobały mi się bardziej. Grały efektowniej, jakby dźwięku było więcej. Zwłaszcza w gęstych aranżacjach, z dużą dawką decybeli ten pazur dawał mi więcej radości ze słuchania. Miałem też poczucie głębszego realizmu. Może to i więcej efekciarstwa, ale cóż, tak lubię.
Nie wypada napisać, że w opcji diamentowej dźwięk okazał się trochę zgaszony, ponieważ pokazała się i dobra strona medalu, o której za chwilę. Niewykluczone również, że redakcyjna elektronika nie stanęła na wysokości zadania. To się zdarza. Rzadko, ale jednak.
Drugi system klasą z pewnością przerósł Marteny, a ten celowy overkill gwarantował wykorzystanie ich pełnego potencjału, wyciśnięcie ich jak cytrynę. Tutaj nie powtórzyło się już wrażenie, że ceramika daje więcej dźwięku, choć pozostało odczucie „diamentowego” uspokojenia czy nawet dystansu. Z tym, że było ono znacznie mniejsze i ograniczyło się do wykończeniu dźwięku. Ceramika zachowała przewagę w wąskim zakresie repertuaru, głównie w mocnym graniu Dream Theater, najbardziej dziarskich produkcjach Prince’a i rockowych kompozycjach podszytych buntem, gdzie najważniejsze pozostają agresja i brutalna siła przekazu. Im subtelniej, im bardziej akustycznie, tym łatwiej było docenić definicję szczegółów kreowaną przez diament. Spokój przejawiający się w oczyszczeniu otoczenia i wykreowaniu słynnego czarnego tła za dźwiękami. Ale sam sygnał też pozostał łagodniejszy, choć z ostrzej kreślonymi konturami. Czy słychać więcej? Ręki sobie uciąć nie dam, bo ceramiczny Accuton naprawdę jest świetny. Nie zapiaszcza, gra tak czysto, że lepiej chyba nie trzeba. Słowo „ostry” nie oddaje jego charakteru, podobnie jak „dosadny”, ale jeżeli wyobrazicie sobie ten kierunek, to o to chodzi.
Diament jest inny. Czy lepszy? W ujęciu obiektywnym – tak, ale pozostają zawsze osobiste preferencje. Nie zmienia to faktu, że wnikliwy odsłuch zawsze prowadzi do wniosku, że droższa opcja gra czyściej i przejrzyściej. Tylko może tego nie eksponuje i trzeba się skupić. Stawia też na płynność i spójność zakresów, które stanowią jeszcze bardziej jednorodną całość, choć wydawało się, że tego akurat już nie potrzebujemy.
Kultura grania i muzykalność również pokazują przewagę diamentu. Specjalnej różnicy nie zauważyłem natomiast w przestrzeni. To znaczy w jej rozmiarach, bo sama organizacja to znów dyskretnie ostrzejsze kontury, których dostrzeżenie wymaga większego skupienia. Jeżeli miałbym te wszystkie zmiany ująć w jedno skojarzenie, to Diamond Edition jest krokiem z kierunku elektrostatu.
Pozostaje pytanie: czy warto dopłacić 60%. Osobom rozwiązującym zagadkę z kalkulatorem w ręku odpowiem, że tak to wychodzi, bo komponenty w Diamondach są drogie jak diabli. Relacja jakości do ceny wykaże przewagę wersji ceramicznej. Audiofilska praktyka to jeszcze co innego, bo nierzadko dopłacamy nawet więcej za subtelniejsze zmiany. Jednoznacznej odpowiedzi więc nie ma.
Ale spójrzmy na to inaczej. W podobnej sytuacji nabywcy rozważają często wyższy model, nierzadko nawet z wyższej serii. I mimo że tutaj trzeba by znacznie głębiej sięgnąć do kieszeni, to paradoksalnie decyzja przychodzi im łatwiej. Ja bym chyba zrobił podobnie.
Inaczej jest przy porównaniu zwykłej i diamentowej wersji monitora Parker Duo. Po pierwsze dlatego, że to jedyna podstawkowa konstrukcja szwedzkiej firmy. Po drugie, w moim odczuciu, jeszcze bardziej udana od Trio. Co nie zmienia faktu, że Trio będą bardziej popularne, ponieważ odbiorcy wolą podłogówki. Są jednak zwolennicy monitorów, choć to zdecydowanie węższa grupa. Jeszcze węższą stanowią ci, dla których bez różnicy, czy głośnik stoi na podłodze, czy na podstawce; kierują się wyłącznie uchem. Ci ostatni najtrafniej „wycenią” ceramiczno-diamentowy dylemat.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 11/2024
Marten Parker Trio Diamond Edition
Cena
155000 zł
Dane techniczne
Liczba dróg/głośników
2,5/3
Obudowa
z membraną bierną
Czułość
91 dB/2,83 V
Impedancja
6 omów (min. 3,1 oma)
Terminale
pojedyncze
Rek. moc wzm
50-1000 W
Pasmo przenoszenia
26 Hz – 40 kHz
Wymiary (w/s/g)
117/22-28/36 cm
Masa
40 kg/szt.
Przeczytaj także