
24.12.2024
min czytania
Udostępnij
Pierwsza wersja wintydżowych JBL-i okazała się na tyle udana, że szybko podbiła serca i uszy melomanów. Zdobyła również liczne narody branżowe, nie wyłączając Waszego ulubionego miesięcznika. Jednak konstruując klasyczne „setki”, amerykańscy inżynierowie tak się zapatrzyli na lata 70. XX wieku, że nie uwzględnili całego postępu technicznego, jaki się dokonał w ciągu następnego półwiecza. Potem trochę się zreflektowali. Poprawili to i owo, a owocem ich pracy jest odświeżona edycja MKII.
Sięgając pamięcią w okolice mojej wczesnej młodości, oczyma wyobraźni widzę tonsilowskie Altusy – ucieleśnienie stylistyki hi-fi obowiązującej w latach 70. XX wieku. Wrześnieński klasyk pojawił się wprawdzie dopiero w połowie następnej dekady, ale w tamtych czasach trendy wzornicze zmieniały się wolniej niż obecnie. Gabaryty polskich monitorów nie przystawały do klitkowatych pokoi w peerelowskich blokowiskach, ale sprzęt hi-fi traktowano wtedy jako swoiste trofeum – namacalny dowód operatywności posiadacza. Upychane po regałach i meblościankach głośniki nie miały prawa grać poprawnie, jednak ich walory brzmieniowe stanowiły kwestię pomijalną.
Przypomniałem sobie obiekt westchnień ówczesnej młodzieży, ponieważ JBL-e L100 Classic MKII działają niczym wehikuł czasu i przenoszą słuchacza o pół wieku wstecz. Fronty o szerokości blisko 40 cm to obecnie wciąż rzadkość wśród zestawów na podstawkę, chyba że pochodzą z konserwatywnej brytyjskiej manufaktury, co jedynie potwierdza tę regułę.
Podobnie jak pozostałe modele z serii Classic, L100 MKII wykonano z dbałością o detale nawiązujące do epoki, na której się wzorują. Weźmy na przykład umiejscowienie wylotu tunelu bas-refleksu. Długą rurę wyprowadzono do przodu, co ułatwia ustawienie. Z niewiadomej przyczyny umieszczono ją jednak asymetrycznie, tak jakby produkowano same lewe albo same prawe egzemplarze. Najwyraźniej pół wieku temu nikt nie wpadł na to, by w czasie montażu po prostu odwrócić przednią ściankę na drugą stronę, a później tak już zostało.
Obudowy sklejono z MDF-u o grubości 25 mm. Boczne ścianki wykończono naturalnym fornirem z amerykańskiego orzecha i pociągnięto warstwą satynowego lakieru, pozostawiając otwarte pory drewna. W połączeniu z kostkową maskownicą Quadrex wygląda to bardzo stylowo. Płaty gąbki przytwierdzono do drewnianych ram z owalnymi wycięciami na głośniki. Nabywca ma do wyboru trzy kolory: czarny, niebieski i pomarańczowy i wydaje się, że właśnie te ostatnie najlepiej współtworzą oldskulowy klimat projektu. Maskownice ściśle przylegają do frontów. Jeżeli nie chcecie ryzykować połamania paznokci, to po wygrzaniu monitorów i ostatecznym dostrojeniu barwy tonu lepiej ich nie zdejmować – również ze względu na wspomniany asymetryczny wygląd oraz… średnicę otworu bas-refleksu, wynoszącą aż 8 cm. Choć nie mam wąskich dłoni pianisty, bez problemu zmieściły się w wylocie tunelu. Umieszczony na wysokości kilkudziesięciu centymetrów, zwłaszcza w zasięgu rażenia kilkuletniego dziecka, wygląda prowokująco i aż się prosi o nakarmienie jakąś zabawką. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Pierwszą widoczną zmianę w MKII zauważymy na tylnej ściance. W poprzedniej wersji L100 Classic montowano skromne pojedyncze gniazda. Teraz zastąpiły je podwójne złocone zaciski. Zmiana terminali wymusiła przekonstruowanie zwrotnicy, w której znajdziemy kilkanaście wysokiej jakości komponentów, w tym trzy cewki powietrzne i foliowe kondensatory Bennica.
Skrzynki wyklejono płatami sztucznej wełny, a przewody we wnętrzu owinięto gąbką. Zastosowano wzmocnienia klinami, a przednią i tylną ściankę spięto dodatkowo szeroką belką w kształcie litery V.
Pasmo powyżej 3,5 kHz przetwarza tytanowa kopułka o średnicy 25 mm, lekko zmodernizowana względem poprzedniej wersji. Osadzono ją na dnie płytkiego falowodu z ABS-u, zintegrowanego z soczewką akustyczną. Całość umieszczono we wgłębieniu wyfrezowanym w przedniej ściance, dzięki czemu idealnie się z nią licuje.
Średnie tony w zakresie 450-3500 Hz to domena nowego 13-cm stożka z membraną przypominającą plecionkę z włókna węglowego. W istocie jest to czysta celuloza, z obu stron pokryta polimerem. Uzyskano w ten sposób lekką i sztywną kanapkę, a powleczenie membrany tworzywem sztucznym w dużej mierze uodparnia ją na niesprzyjające warunki otoczenia, w tym wysoką wilgotność powietrza. W końcu głośniki JBL-a mają grać nie tylko w klimacie umiarkowanym, ale także w monsunowej Azji czy parnych stanach USA. Głośnik średniotonowy pracuje w wyodrębnionej komorze akustycznej w kształcie walca. Wykonano ją z grubościennej celulozy i wypełniono materiałem tłumiącym.
Na samym dole spotkamy starego znajomego z pierwszej wersji – basowy killer o średnicy 12 cali. W nim również zastosowano membranę z grubej celulozy z widocznymi koncentrycznymi fałdami, powleczoną warstwą bezbarwnego lakieru. Majestatyczny woofer swój rodowód wywodzi z profesjonalnych instalacji estradowych, więc delikatne pomrukiwanie w warunkach domowych będzie dla niego niczym poobiedni relaks w pogodny letni dzień. Potężny ferrytowy magnes utrzymują podwójne żebra odlewanego kosza. Całość przymocowano do frontów za pośrednictwem długich śrub wpuszczanych w nagwintowane tuleje. W kontekście powyższego obecność wzmacniającej przednią ściankę belki wydaje się w pełni uzasadniona.
Ostatnim elementem na froncie L100 Classic MKII są dwa pokrętła do regulacji basu i sopranów. Rozwiązanie przeniesiono z drugiej połowy XX wieku, przy czym w niektórych ówczesnych konstrukcjach towarzyszyło im jeszcze pokrętło tonów średnich. Pięćdziesiąt lat temu nieodzownym elementem dużej wieży były wielopunktowe korektory z podciągniętymi skrajami pasma, więc o naturalnej barwie dźwięku mało kto słyszał. W trzeciej dekadzie XXI wieku w kręgach purystów takie pokrętła wydają się anachronizmem, przypomnę jednak, że McIntosh, Rotel czy Accuphase nadal w swoich wzmacniaczach montują regulację barwy tonu. A przecież trudno im odmówić dbałości o naturalne brzmienie.
W przypadku JBL-a pokrętła mogą się przydać do finalnego dopieszczenia dźwięku, już po wygrzaniu głośników. Po ustawieniu żądanej charakterystyki najlepiej zakryć je maskownicami i zapomnieć o ich istnieniu, przynajmniej do przeprowadzki. Jako że każde pomieszczenie wpływa na barwę dźwięku, pokrętła znów mogą się okazać użyteczne.
L100 Classic MKII cechują się przyjaznymi parametrami elektrycznymi. Przy impedancji czterech omów i czułości 90 dB poprawnie zagrają nawet z 25-watową lampą. Maksymalna moc wzmacniacza nie powinna przekraczać 200 watów na kanał, ale przy odrobinie rozsądku nawet więcej nie zaszkodzi. Jedynym ograniczeniem eksploatacyjnym pozostaje wielkość pomieszczenia odsłuchowego. U mnie stanęły w 20-metrowym pokoju, który wydaje się dla nich minimum. Posiadacze mniejszych pomieszczeń powinni pomyśleć o innych monitorach z serii Classic, jak L82 czy L52. Pomimo umiejscowienia bas-refleksu z przodu odsunąłem głośniki pół metra od ściany, na czym zauważalnie zyskała głębia sceny stereo.
I tak dochodzimy do kwestii ustawienia. L100 Classic MKII są nie tylko duże, ale też dość ciężkie. Postawienie ich bezpośrednio na podłodze nie będzie dobrym pomysłem, bo nie dość, że wprawią w drgania całe mieszkanie, to kopułki wysokotonowe znajdą się na wysokości kolan. Z drugiej strony – balansowanie nimi na typowych podstawkach o wysokości około 60 cm również kiepsko rokuje na przyszłość. O ulokowaniu monitorów na regale nawet nie wspomnę. Cóż więc ma począć przyszły użytkownik klasycznych JBL-i? Skorzystać z rozwiązania zaproponowanego przez producenta.
Na potrzeby serii Classic powstały dwa rodzaje podstawek: JS-120 i JS-150. Do L100 bardziej nadają się te drugie, solidniejsze, o rozmiarach idealnie dopasowanych do monitorów. Cena za parę to 1900 złotych, więc jeszcze do strawienia. JS-150 mają nie tylko odpowiednią wysokość i rasowy wygląd, ale też odchylają głośniki do tyłu pod kątem siedmiu stopni, dzięki czemu wyrównują charakterystykę czasową przetworników.
Sugerując się wyglądem amerykańskich monitorów, podświadomie zerknąłem na półkę z klasycznym rockiem z lat 70. Ograniczenie się do jednego repertuaru ukazałoby jednak zaledwie część możliwości JBL-i. Pomimo archaicznych proporcji oferują bowiem jak najbardziej współczesne granie, a dowodów na potwierdzenie tej tezy dostarczyły już pierwsze minuty z muzyką klasyczną.
Pod względem możliwości dynamicznych „setki” mogą rywalizować z niejednymi podłogówkami. Ponadto ich brzmienie cechuje monitorowa precyzja. I trudno się dziwić – w końcu protoplaści tego modelu na stałe gościli w studiach nagraniowych, gdzie dokładność informacji o dźwięku jest na wagę złota.
Przejrzysta średnica w połączeniu z detaliczną góra pasma pozwalały się wsłuchiwać w niuanse odtwarzanych płyt. Stereotypowy koc na kolumnach, często zauważalny w nagraniach muzyki klasycznej, poszedł w zapomnienie, a w kwestii bogactwa szczegółów, ich barw i doświetlenia dalszych zakątków sceny JBL-e mogły konkurować z konstrukcjami pochodzącymi z butikowych europejskich manufaktur. Sylwetki wykonawców zostały nakreślone wyraźnie i jedynie obszerna przestrzeń bardziej pasowała do pokaźnych kolumn wolnostojących. A co z 12-calowym basowym pożeraczem dziewic? Tu kolejne zaskoczenie. Pomimo złowieszczej aparycji woofer zachowywał daleko idącą kulturę. W kameralnych nagraniach klasyki ani myślał o atakowaniu średnicy. Dopełniał jedynie dół pasma, nie próbując zdominować wyższych zakresów. Jeżeli ktoś się obawia przygniatającego dudnienia, czeka go miła niespodzianka. Nawet w wielkiej symfonice bas zachowuje zdrowy umiar i kontrolę, łącząc dynamikę podłogówek z szybkością studyjnego monitora.
Po przejściu do bardziej rozrywkowych gatunków spodziewałem się lekkiego poluzowania dyscypliny brzmieniowej, ale nic takiego nie nastąpiło. Jedyna zmiana dotyczyła charakteru niskich tonów. Dodam, że na plus. W muzyce elektronicznej, gdzie próżno szukać naturalnego brzmienia instrumentów, bas swobodnie schodził w okolice Rowu Mariańskiego, wprawiając w drgania fundamenty domu. Wciąż zachowywał przy tym wzorową szybkość i kontrolę, bez śladu subwooferowego dudnienia. Z kolei w nagraniach big-bandów porywająca rytmiczność i swingujące tempo wprost pulsowały wokół głośników, a wirtuozerskie solówki jazzowych kontrabasistów sprawiały, że ręce same składały się do oklasków.
W nagraniach z epoki, czyli klasycznym rocku i bluesie sprzed półwiecza, niskie tony pokazały, na czym JBL zbudował renomę producenta zestawów estradowych i studyjnych. W szaleńczym tempie nie ginął ani jeden dźwięk, zaś rytmiczność basu od razu wprawiła w ruch prawą stopę. Niskie tony płynnie przechodziły w średnicę, która w muzyce rozrywkowej zaczęła zdradzać niewielkie oznaki ocieplenia. Nadal nie było mowy o miodopłynnej lepkości, ale głosy wokalistów zostały wyraźniej zróżnicowane. Obyło się przy tym bez siania sybilantami, ale jeśli ktoś odczuwałby nadmiar głosek szeleszczących, to pokrętło regulacji wysokich tonów pozwoli dopasować ich natężenie do akustyki pomieszczenia i własnego gustu. Regulację basu pozostawiłbym w pozycji neutralnej, ewentualnie także lekko skorygował w dół.
Góra pasma, podobnie jak w klasyce, zaprezentowała się znakomicie. Subtelny metaliczny blask dało się zauważyć zwłaszcza w utworach wykonywanych z towarzyszeniem gitar akustycznych.
No właśnie, po przesłuchaniu kilkudziesięciu fragmentów rozmaitej muzyki doszedłem do wniosku, że L100 Classic MKII najlepiej się sprawdzą w nagraniach akustycznych. Nie ma przy tym znaczenia, czy to klasyka, małe składy jazzowe, big bandy, audiofilskie plumkanie przy fortepianie, czy też rockowe występy bez prądu. Na drugim biegunie leżą nagrania elektroniczne i filmowe, w których amerykańskie monitory pokazują prawdziwy rozmach i królewski majestat. Cała reszta muzyki to po prostu przyjemność ze słuchania, bez napinki i zbędnych kombinacji.
JBL L100 Classic MKII to wyjątkowo uniwersalne głośniki, które sprawdzą się w każdym repertuarze. Jeżeli tylko dysponujecie odpowiednim pomieszczeniem i podoba Wam się ich wzornictwo, ryzyko niepowodzenia jest bliskie zeru.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 09/2024
JBL L100 Classic MKII
Liczba dróg/głośników:
3/3
Pasmo przenoszenia:
40 Hz – 40 kHz
Skuteczność:
90 dB (2,83 V/1 m)
Impedancja:
4 omy
Zalecana moc wzm.:
25-200 W
Częstotliwość podziału:
450 Hz, 3,5 kHz
Wymiary (w/s/g):
64,3/39/36,5 cm
Masa:
28,6 kg/szt.
Przeczytaj także