
03.08.2016
min czytania
Udostępnij
Katalog obejmował zaledwie kilka urządzeń, a CA stanowiło modelowy przykład małej, wyspecjalizowanej wytwórni – „prawdziwej brytyjskiej legendy”.
Dziś trudno w to uwierzyć, a Cambridge Audio wyrosło na potentata. Na szczęście jednak osoby odpowiedzialne za tworzenie oferty nie zapomniały, skąd im nogi wyrosły, więc urządzenia nadal oferują coś, co lubią klienci: korzystną relację jakości do ceny. Stereo to większa część katalogu; jest też trochę kina domowego i sporo zabawek w rodzaju głośników bezprzewodowych i telewizyjnych (soundbarów). Jakiś czas temu doszlusowały do tego kolumny. W tej kategorii znajdziemy dwie serie: SX i Aero, pomyślane tak, aby można było wybrać optymalne rozwiązanie do każdego pokoju, ale też stworzyć system AV z głośnikiem centralnym i subwooferem. I tak w linii Aero mamy: opisywane Aero 2, czyli spore monitory, podłogowe „szóstki”, efektowe 3, głośnik centralny 5 i subwoofer 9. Podstawowe modele, czyli 2 i 6 występują też w linii Aeromax, ale to te same konstrukcje, tyle że w błyszczącym wykończeniu czarnym albo białym i sporo wyższej cenie. Dla przykładu, bohater tego testu kosztuje 1690 zł, jego elegancki kuzyn – 2790 zł.
Jak się zapewne spodziewacie po tym wstępie, próżno tu szukać pięknych fornirów i zwalającej z nóg stolarki. To oczywiste oszczędności, ale kiedy przyjrzymy się bliżej, stwierdzimy, że nie jest źle. Po pierwsze, rozmiary: Aero 2 są największe w tym teście; dysponują też pokaźnym głośnikiem basowym. Po drugie, estetyka nie wskazuje, że mamy do czynienia z tanim, masowym produktem. Te zwykle straszą plastikiem, Aero 2 natomiast całkiem udanie naśladują drewno. Widać, że skrzynki wykończono winylową folią, ale jest ona dobrej jakości. Do wyboru przewidziano dwa wykończenia: widoczne na zdjęciach oraz czarny mat. Obudowy wykonano z płyt MDF. Nie mają wzmocnień wewnątrz, a za wytłumienie służą grube płaty filcu, ulokowane przy ściankach. Głośniki przykręcono od przodu, ale wszystkie łebki śrub przykrywa gumowata, matowa osłona. W jej centrum znajduje się 16,5-cm przetwornik nisko-średniotonowy z papierową membraną i płaską nakładką przeciwpyłową. Kosz wytłoczono z blachy, a magnes jest standardowej wielkości. Górę pasma przetwarza rzadko spotykany głośnik wysokotonowy. Ma płaską, papierową membranę o średnicy 46 mm. Seria Aero przyciąga wzrok właśnie płaskimi tweeterami i przypuszczam, że zastosowanie takiej, a nie innej nakładki przeciwpyłowej w nisko-średniotonowcu było podyktowane głównie walorami wizualnymi. To sprytna strategia, bo każdy klient, który szuka oryginalności, natychmiast zauważy, że kolumny wglądają „jakoś inaczej”.
Płaska membrana ma też inne zalety: porusza się jak tłok, ma mniejszą kierunkowość, a – ze względu na rozmiar – cewka wytrzymuje wyższą moc. Tweeter w Aero pracuje w szerokim zakresie częstotliwości – pasmo dzielone jest nisko, co jest korzystne dla sporego głośnika basowego, który nie najlepiej się sprawdza w zakresie wyższej średnicy. Magnes jest duży, a głośnik zamknięto w osobnej, plastikowej komorze akustycznej. Tunel bas-refleksu dmucha do przodu. Ma sporą średnicę i wyłożono go gumowatą okładziną. W komplecie dostajemy zatyczki z gąbki. Jeżeli uznamy, że basu jest za dużo, możemy z nich skorzystać. To przydatny gadżet, zwłaszcza w małych pokojach. A w nich ustawienie bywa krytyczne. Aero 2 są jednak mało wrażliwe na odległość od ścian i mogą spokojnie stanąć na regale. Z drugiej strony, nieźle sobie radzą w sporych pomieszczeniach, nawet ponad 20 m². Czyli, są uniwersalne i wyrozumiałe dla użytkownika, któremu brak doświadczenia. Wysoka kompatybilność dotyczy także doboru elektroniki. Skuteczność 90 dB i impedancja 8 omów to wymarzone parametry nawet dla słabych tranzystorów. Najtańsze integry Cambridge Audio z serii Topaz do wydajnych nie należą, a wiele osób zapewne zechce z nimi zestawić Aero 2. Zwrotnica to połączenie dwóch filtrów: pierwszego i drugiego rzędu. Składa się z zaledwie trzech elementów: dużej cewki rdzeniowej i dwóch kondensatorów polipropylenowych. Maskownice trzymają się na magnesach. Użytkownik ma do dyspozycji jedną parę gniazd. Może nie powalających jakością i wygodą, ale za to zalanych plastikiem, który chroni przed przypadkowym zwarciem końcówek przewodów.
Bezpośrednie porównanie SX 60 i Aero 2 pokazuje, jak różnie mogą grać głośniki tej samej firmy w zbliżonych cenach. Wysokich tonów jest tu bardzo dużo i osoby lubiące taką prezentację powinny koniecznie zwrócić na Aero uwagę. Zwłaszcza że wysokie tony płynnie przechodzą w wysoką średnicę. Większa powierzchnia membrany pozwala przekazać w tym zakresie dużo energii. W efekcie otrzymujemy brzmienie wyjątkowe, choć trzeba się do niego przyzwyczaić. Szczególnego znaczenia nabierają sybilanty, szarpnięcia strun i atrakcje bluesa i country, wspomniane w opisie SX 60. To kolejny krok w stronę czytelności i bogactwa barw. Muzyka brzmi ciepło i aksamitnie, co słychać najlepiej w kameralistyce wokalnej. Słowa są jeszcze czytelniejsze, mimo pewnej okrągłości. Sama średnica też jest cieplejsza, masywniejsza, a przejście w bas odbywa się niemal niezauważalnie.
Ten, mimo większego głośnika, jest lżejszy. Nie starano się rekompensować objętości obudowy monitora ekspozycją tego zakresu. Za to czuć lepsze tempo i szybszy atak, dodatkowo nasycony energią. Tu już można mówić o pulsowaniu rytmu i sprężystości. Lepsze jest też wyrównanie rejestrów. W ogóle, SX 60 to przede wszystkim głośniki rockowe, zaś Aero 2 łaskawiej obchodzą się z akustycznym materiałem. Fortepian jest bardziej nasycony, mięsisty i otoczony powietrzem, chociaż akurat w dziedzinie przestrzenności nie następuje specjalna poprawa. Wprawdzie monitory nie koncentrują się na pierwszym planie, ale nadal przydałoby się im trochę więcej głębi. Ich dźwięk jest jednak bardziej dopracowany, kulturalny i naturalny, ale czy lepszy? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo o ile Cat Stevens, Take 6 czy Sting zabrzmią ciekawiej, to w cięższym materiale SX-y pochwalą się większym potencjałem. Aero 2 nie przepadają za mocnym rockiem i skomplikowanymi aranżacjami, zwłaszcza tam, gdzie kluczowy staje się przełom basu i średnicy. Ten zakres jest tu lekko cofnięty. W Massive Attack czy Dream Theater brakuje masywności brzmienia, charakterystycznej dla tych zespołów. W skomplikowanych fakturach monitory się gubią i tracą czytelność, co z kolei SX-om się nie zdarza. Tamte zachowywały stoicki spokój i nawet gdy na scenie panował ścisk, nie maskowały szczegółów. Aero 2, kiedy natłok informacji zaczyna je przerastać, uciekają w matowość. Koncentracja na wysokiej średnicy wtedy nie pomaga, bo talerze zaczynają się wysuwać na pierwszy plan. Jeżeli chodzi o bas, to zdecydowanie lepiej prezentuje się ten wysoki. Jest szybki i energiczny. Chciałoby się za to nieco więcej podparcia w najniższych rejestrach. Co dziwne, w muzyce fortepianowej Aero 2 schodzą niżej niż mniejsze SX-y. I masz babo placek. Co o tym sądzić?
To nie magia ani kwestia doboru systemu. Po prostu, niektóre urządzenia są strojone do określonych zadań. Aero lubią nieduże, akustyczne składy, ale też pop i rock, oby w dość prostych aranżach. Wtedy pokazują bogactwo wysokiej średnicy, nasyconą ciepłą barwę i odrobinę dojrzałości, spotykanej w konstrukcjach z wyższej półki. Kiedy jednak przyjdzie im pompować zbyt wiele decybeli, zaczynają tracić to, co w nich najlepsze. Myślę, że warto spróbować zestawić je z lampą. Wrażenia mogą być intrygujące.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 04/2016
Cambridge Audio – Aero 2
Przeczytaj także