
04.04.2025
min czytania
Udostępnij
Oczywiście „prawie” robi różnicę, bo jakość wykonania najdroższej linii to klasa sama w sobie. Podobnie estetyka. Jedno spojrzenie wystarczy, by się przekonać, że to luksus, choć podany dyskretnie i z gustem. Ale i „siedemsetkom” trudno cokolwiek zarzucić – to piękne, a przy tym solidne zestawy.
Flagowce zawierają najnowsze i najbardziej zaawansowane rozwiązania opracowane przez zespół Bowersa. Kiedy nakłady na prace rozwojowe się zamortyzują, technologia migruje do coraz niższych serii. Oczywiście, nie zawsze wspomniane rozwiązania zostają odwzorowane identycznie i z tych samych materiałów, ale zawsze blisko im do tych ze szczytu katalogu. Im niższa pozycja w firmowej hierarchii, tym więcej uproszczeń się pojawia. W serii 700 będzie ich niewiele – można oczekiwać niemal dokładnej powtórki tego, co we flagowcach. Wystarczy zaczekać.
Czas działa na korzyść fanów B&W, zwłaszcza ostatnio. Poprzednia i obecna seria 700 to ogromny postęp w porównaniu z wcześniejszymi. Najnowsze modele są naprawdę świetne, choć celują w konkretny gust i stawiają na określone cechy. Dobrze to obrazuje hasło reklamowe „studio w domu”. Zwykle pomysły marketingowców mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale tym razem trafiły w sedno. Głośniki faktycznie grają jak dobre studyjne monitory; mają ich zalety, choć również charakter, który nie każdemu się spodoba. Stwierdzamy to na podstawie testów prawie wszystkich modeli 700 S3 (702 S3, 703 S3 i 704 S3 i 705 S3, odpowiednio: w „HFiM” 9/2023, 11/2023, 12/2022 i 6/2024), poza najmniejszymi.
Bowersy 706 S3 mają obudowy co do milimetra takie same jak 705 S3, a mimo to różnicę zauważamy od razu: droższy model wyposażono w Tweeter-On-Top. To rozwiązanie tak udane, że od razu chciałoby się powiedzieć: nie zawracajcie sobie głowy 706 S3. Kupujcie 705 S3, bo zmiana w jakości wysokich tonów będzie ewidentna. Jestem tego pewny na podstawie porównania podłogówek. Ale różnica w cenie również jest konkretna. Można sporo zaoszczędzić, zwłaszcza jeśli zdecydujemy się postawić 706 S3 na półce. Zdecydowanie lepiej zagrają jednak na firmowych podstawkach. Będą też na nich lepiej wyglądały. Niestety, stendy kosztują około 3000 zł za parę. Rekompensują to nie tylko spójnym efektem wizualnym, ale też stabilnością, którą zawdzięczają dużej podstawie, wyposażonej albo w kolce, albo w gumowe nóżki. Dodatkowo da się w nich schować przewody, co również korzystanie wpływa na estetykę.
Dwa komplety solidnych i wygodnych gniazd połączono metalowymi zworkami. Rozpięcie ich umożliwia podłączenie w bi-ampingu i bi-wiringu. Z tyłu znajduje się też wylot bas-refleksu. To znany od lat Flow Port z powierzchnią przypominającą piłeczkę golfową. Ma ona redukować szumy wypychanego na zewnątrz powietrza, których dotąd nigdzie nie udało mi się usłyszeć.
Skrzynki są małe, ale solidne. Sama grubość ścianek zapewniłaby wystarczającą sztywność. Mimo to zastosowano wewnętrzne wzmocnienia. Front został zaokrąglony, reszta to regularny prostopadłościan. Podobnie jak w pozostałych modelach serii 700, stolarka pozostaje rzetelna, a wykończenie – precyzyjne. Do wyboru przewidziano trzy warianty kolorystyczne: czarny połysk, białą satynę oraz matowy fornir mokka, chyba najbardziej elegancki.
W zwrotnicy znalazły się komponenty zamawiane m.in. u Mundorfa. Dwudrożny układ bazuje na dwóch przetwornikach, zaprojektowanych i wyprodukowanych przez Bowersa. Kopułkę Carbon Dome opracowano specjalnie z myślą o linii 700, ale znalazły się w niej rozwiązania z „osiemsetek”. Na 25-mm aluminiową membranę napylono warstwę węgla, a solidny magnes wytwarza pole dla wentylowanej cewki. Przetwornik zamontowano tradycyjnie, na przedniej ściance, w odróżnieniu od 705 S3, gdzie znalazł się poza głównym obrysem, w obudowie o kształcie łezki. To istotna różnica, za którą dopłacamy. Czasem implementacja okazuje się równie ważna co sam głośnik.
16,5-cm stożek nisko-średniotonowy również jest taki sam jak w 705 S3. Membranę Continuum wykonano z plecionki kompozytowej, a resor umożliwia jej pracę ze sporym wychyleniem. Znów różni się natomiast montaż – bezpośrednio do deski głośnikowej. W 705 S3 odbywał się za pośrednictwem aluminiowego walca.
Monitory nie są trudne do wysterowania. Powinny się dobrze czuć w towarzystwie lampy, która teoretycznie doda brzmieniu nieco ciepła. Najlepiej jednak sprawdzą się mocne, wydajne tranzystory.
W teście Bowersy pracowały z McIntoshem MA12000, więc watów z pewnością nie zabrakło. Ilości informacji nie ograniczały natomiast odtwarzacz C.E.C. CD5 ani okablowanie Hijiri (HCI/HCS/Nagomi). Prąd filtrował Ansae Power Tower. Podstawki stały na kamiennych płytach o grubości 3 cm, a elektronika na stoliku Base 6.
Do 706 S3 pasuje opis droższych 705 S3 („HFiM 6/2024). To ten sam charakter, rozłożenie akcentów i cechy szczególne. Widać, że producent wie, co robi. Ma plan, który realizuje umiejętnie i powtarzalnie. Różnice oczywiście są. Ale o nich na końcu.
Monitory grają żywym, jasnym dźwiękiem, nakierowanym na przejrzystość i szczegółowość. Zachowują się jak głośnik studyjny – prześwietlają fakturę nagrań i wydobywają informacje ukryte nawet w dalekich planach. Czytelność podkreśla obfita góra pasma. Niczego nie trzeba się domyślać; przekaz okazuje się tak bezpośredni, że wręcz łopatologiczny. Pod tym względem 706 S3 przypominają słuchawki takie jak Sennheisery HD600 czy Audio-Techniki ATH-AD1000X. Jeżeli lubicie słyszeć dużo, w ogóle się przy tym nie wysilając, będziecie zachwyceni. Natomiast osobom poszukującym ciepła, miękkości i relaksu 706 S3 raczej się nie spodobają.
Studyjne zestawy kojarzą się z brakiem namiętności i nudą. Tymczasem Bowersy potrafią grać efektownie. Pomimo skromnych rozmiarów nie boją się ani wysokich natężeń dźwięku, ani kontrastów. W filmowych projekcjach z systemu stereo zaskakują zasięgiem i mocą basu. Oczywiście, to nie skala podłogówek, bo cudów nie ma, ale w małym pokoju można się nastawić na miłe niespodzianki. Charakter dołu nie przypomina przy tym subwoofera – postawiono raczej na szybkość i kontrolę. Pozostaje twardy, choć na pewno nie suchy. Dźwięki są konturowe, a po zdecydowanym ataku następuje wybrzmienie trzymane w żelaznym uścisku. Nigdy się nie przedłuża, nawet jeśli tak zostało ujęte w nagraniu. Ważne są kontrola i chirurgiczne cięcie. Dzięki temu nic się nie zamazuje. Brzmienie pozostaje czytelne i uporządkowane.
Tak samo obiektywnie i neutralnie potraktowano średnicę. W prostych składach rockowych wydaje się nawet ochłodzona, ale w materiale akustycznym docenimy bliskość prawdy. Instrumenty cechują autentyczne, czyste barwy, wolne od podkolorowań, a dzięki czytelności i precyzji głośniki nie gubią się nawet w skomplikowanych fakturach. Słychać to w heavy metalu, kiedy kilka gitar operuje w wąskim zakresie pasma. W takich sytuacjach zdarza się, że trudno wyodrębnić jedną z nich, a głośniejsze sygnały maskują te cichsze; dochodzi do uproszczeń. Bowersom udaje się tego uniknąć i zachować odrębność ścieżek. Nawet w symfonicznym tutti nic się nie zlewa. Oczywiście, nie ma mowy o pełnej skali dynamiki ani rozmachu dużych kolumn, ale brytyjskie głośniki grają bez wysiłku i nie dodają od siebie efektów, które miałyby podkręcić przekaz. Wrażenie swobody osiągnięto poprzez klarownie budowaną głębię i umiejętne operowanie pogłosem. Teoretycznie to łatwe dla monitorów, ale tylko w tych udanych dźwięk odrywa się od kopułek. Jak na studyjne narzędzie przystało, pokazują też sugestywną gradację planów i precyzyjną lokalizację źródeł.
Dźwięk jest szybki, czytelny, jasny, a nawet rozjaśniony. To mi akurat nie przeszkadza, za to pomaga starszym nagraniom. Niestety, a może stety, 706 S3 okazują się czułe na jakość realizacji. Dobre pokazują realistycznie, podkreślając zalety, natomiast kiepskie… Szkoda gadać. Zwłaszcza pierwsze cyfrowe, w których 48 kHz w magnetofonie DAT przeliczono archaicznym algorytmem na 44,1 kHz, wymagane przez standard CD. Osuszone, twarde i suche, brzmią po prostu okropnie. Głośniki wyeksponują ich wady i wtedy pomóc może już tylko wyrozumiały, miękko grający wzmacniacz. Nie przypuszczam jednak, aby ktoś, kto zdecydował się na zakup 706 S3, chciał je temperować elektroniką. Natomiast ożywienie tej ostatniej takim głośnikiem to co innego.
Czy mogę polecić 706 S3 wszystkim? Na pewno nie, bo pomimo obiektywizmu i neutralności to zestawy z wyraźnie zaznaczonym charakterem. W swojej estetyce okazują się jednak więcej niż udane. Jeżeli myślicie o nich jako o docelowych, to… polecam zaoszczędzić i skierować uwagę na 705 S3. Tweeter-on-Top winduje przejrzystość, czytelność i precyzję góry na jeszcze wyższy poziom, a nisko-średniotonowiec robi to samo z resztą pasma. Różnica w cenie jest spora, ale postęp w brzmieniu ją uzasadnia. Patrząc na 706 S3 bez odniesień do wyższego modelu, można jednak śmiało stwierdzić, że to obecnie jeden z ciekawszych monitorów.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 02/2025
Bowers & Wilkins 706 S3
Cena
9598
Dane techniczne
Liczba dróg/głośników
2/2
Obudowa
bas-refleks
Czułość
88 dB (2,83 V, 1m)
Impedancja
8 omów (min. 3,7 oma)
Terminale
podwójne
Rek. moc wzm
30-120 W
Pasmo przenoszenia
50 Hz – 28 kHz (+/- 3 dB)
Wymiary (w/s/g)
34,5/19,2/33,7 cm
Masa
9,6 kg
Przeczytaj także