09.11.2023
min czytania
Udostępnij
Najmniejsze podłogówki 704 S3 mieliśmy okazję testować w „Hi-Fi i Muzyce” 12/2022. Faktycznie, postęp w stosunku do poprzedniej generacji S2 okazał się wyraźny. Linię S3 uzupełniają wolnostojące 703 S3, a niżej w cenniku znajdziemy jeszcze trzy monitory, dwa głośniki centralne i subwoofer. Seria 700 zajmuje w katalogu brytyjskiej firmy wysoką pozycję. Nad nią jest już tylko flagowa 800, w której stosuje się wszystkie najnowsze rozwiązania. Stamtąd migrują, przeważnie w niezmienionej formie, do 700, a następnie do podstawowej 600, zwykle uproszczone. Kiedyś w cenniku był jeszcze niższy segment – 300, ale wygląda na to, że Brytyjczycy zrezygnowali z niego na dobre. Flagowce, jak nietrudno się domyślić, są bardzo drogie. Mało kto może sobie pozwolić na zapoznanie się z owocami pracy centrum badawczo-rozwojowego Bowersa od razu. Ale wystarczy cierpliwie zaczekać, bo w końcu trafią do „siedemsetek”. A tu spadek cen jest już wyraźny. Dzięki takiej strategii badania, prototypy i praca inżynierów mają szansę się zwrócić, a producent nieprzerwanie idzie do przodu. Nieprzypadkowo Bowers & Wilklins jest zaliczany do ścisłej czołówki najbardziej innowacyjnych firm w branży.
Podłogowe 702 S3 są po prostu piękne i wykonane tak starannie, że dech zapiera. B&W celuje w odbiorcę, który lubi technologię w luksusowym wydaniu. Każdy szczegół budowy można podziwiać osobno, a wszystkie pasują do siebie, jakby całość projektowała firma świadcząca usługi dla Ferrari czy Bentleya. Efekt podkreślają wykończenia na wysoki połysk: białe i czarne oraz mokka. Ta ostatnia jest w moim odczuciu najlepsza, a fornir ma ostry i głęboki rysunek. Można jednak jeszcze lepiej, bo Signature to już prawdziwy odjazd. Tyle że będzie zdecydowanie drożej.
Klasyczne proporcje łamie zaokrąglona przednia ścianka, a obudowa unosi się na metalowych nogach. Nie może być inaczej, bo w podstawie umieszczono wylot tunelu bas-refleksu, przez Brytyjczyków nazywany Flow Portem. Stosują go od dawna, a przetłoczenia przypominające powierzchnię piłeczki golfowej mają na celu redukcję turbulencji powietrza. Energia promieniowana przez tylne strony wooferów nie trafia w podłogę, tylko w prostokątny cokó, ozdobiony z przodu logiem. Dodaje kolumnom urody, ale też pełni praktyczną funkcję – rozszerza punkty podparcia, dzięki czemu wysokie skrzynie stają się niewywrotne. Od spodu należy wkręcić kolce albo nóżki zakończone miękką gumą, która nie skaleczy parkietu. Ich wysokość można regulować, co ułatwia poziomowanie. Z tyłu znajdziemy tylko podwójne gniazda. Wyglądają jak biżuteria, ale są średnio wygodne. Normalny użytkownik skorzysta z nich najwyżej kilka razy, więc większą uwagę zwróci na estetykę. Patrząc z boku, dostrzeżemy wystające aluminiowe walce, w których zamocowano przetworniki nisko- i średniotonowy; ten drugi ma do dyspozycji osobną komorę akustyczną. Od przedniej ścianki walce oddziela warstwa materiału tłumiącego. Drgania są więc wygaszane jeszcze przed frontem, ale skrzynki i tak wygłuszono i usztywniono przegrodami. Krawędzie zeszlifowano, co tworzy błyszczącą obręcz wokół membran. Nawet taki drobiazg dodaje całości uroku.
Zwrotnicę zmontowano z komponentów wysokiej jakości, zamawianych m.in. u Mundorfa. Trójdrożny układ tworzy aż pięć przetworników. Ma on impedancję 8 omów i skuteczność 90 dB, a producent określa minimalną moc wzmacniacza na 30 W. Teoretycznie kolumny powinny być łatwe do wysterowania, ale w praktyce poruszenie kilku sporych membran wymaga pary. Bowersy zagrają z byle czym, ale wtedy byle jak. Dopiero z mocnym piecem uwolnią swój potencjał. Wzmacniacz nie musi być tranzystorowy. Pasować będzie też lampa, byle mocna. Ukryta za metalową siatką kopułka Carbon Dome jest taka sama we wszystkich głośnikach serii 700 S3. Została zresztą zaprojektowana specjalnie dla niej. Aluminiową membranę napylono warstwą węgla, a wentylowaną cewkę napędza zmodyfikowany magnes. Częstotliwość rezonansowa wynosi 47 kHz. W modelu 702 S3 zastosowano rozwiązanie, które Bowers nazywa Tweeter-On-Top. Zwężająca się do tyłu obudowa głośnika wysokotonowego została wyfrezowana w bloku aluminium.
Kształt łezki w połączeniu z wewnętrznym wytłumieniem stopniowo wygasza energię wytwarzaną przez tylną stronę membrany. Obudowę umieszcza się na szczycie głównej skrzynki, izolując miękkim, resorującym podkładem. Wydaje się, że element jest ruchomy i ktoś może wpaść na pomysł ustawienia tweetera w dowolnym kierunku. Zdecydowanie nie należy tego robić – pozycja głośnika wysokotonowego nie jest regulowana. W zależności od wykończenia łezka może być czarna albo błyszczeć surowym metalem. Druga opcja łączy się tylko z białym lakierem. Membranę chroni metalowa siateczka – sztywna i mocna. Wygląda jak wykonana przez jubilera. Osadzono ją w pierścieniu z logiem B&W. Jej również nie można zdjąć. Tweeter-on-Top znajdziemy w podłogówkach 702 S3 i 703 S3, monitorze 705 S3 i najdroższym głośniku centralnym HTM71 S3. Pierwsze osiemsetki z 1979 roku bazowały na podobnej koncepcji, ale kopułkę umieszczano wtedy w małej skrzyneczce. Pierwsza łezka pojawiła się we flagowcach w 1998 roku i – systematycznie doskonalona – jest montowana do dziś. Wtedy też dołączyła do „osiemsetek” średniotonowa „głowa” – swoją drogą, jestem ciekaw, czy ta również trafi do kolejnych edycji „siedemsetek”. Tak naprawdę aktualną formę Tweetera-on-Top zobaczyliśmy w linii 800 dopiero w 2021 roku. Jak widać, do niższej przeszła szybko i bez modyfikacji kształtu. Inna jest natomiast membrana, ponieważ we flagowcach Bowers stosuje syntetyczny diament.
Średniotonowiec FST to także patent Brytyjczyków. Membrana z plecionki Continuum ma szczątkowe zawieszenie Biomimetic, przeniesione z serii 800 D4. Pierścień z pianki nie zaburza jej ruchu i nie wprowadza zniekształceń fazowych. Zastąpienie typowego resora z gumy było rozsądnym pomysłem, bo stożek średniotonowy nie musi pracować z dużym wychyleniem. Drgania samej membrany zapewniają wystarczające ciśnienie akustyczne, tym bardziej, że jest relatywnie duża: 15 cm. Bas odtwarzają trzy 16,5-cm woofery Aerofoil z membranami kanapkowymi. Piankowy rdzeń został obłożony warstwami celulozy. Grubość stożka zmienia się zależnie od strefy: największa jest w połowie promienia, najmniejsza przy resorze. To również własne opracowanie Bowersa.
Jeśli weźmiemy pod uwagę zastosowaną technologię, materiały i wybitną jakość wykonania, cena 702 S3 wydaje się bardziej niż sensowna. Kolumny Bowers & Wilkins zawsze uważano za drogie. W odniesieniu do konkurencji warto się zastanowić, czy słusznie. Owszem, „osiemsetki” to inna bajka, ale seria 700 wcale nie pozycjonuje się za nimi aż tak daleko, jak sugerowałyby ceny.
W teście Bowersy 702 S3 grały z dwoma wzmacniaczami: McIntoshem MA12000 oraz dzielonym Notte Sound Labs NLP-01/NPA-01. Płyty odtwarzał japoński top-loader C.E.C. CD 5. Sygnał płynął przewodami Hijiri (HCI/HCS/Nagomi). Prąd oczyszczał filtr Ansae Power Tower. Elektronika stała na meblu Base 6, a kolumny – bezpośrednio na podłodze. Granitowe podstawy sobie darowałem, bo podniosłyby tweeter zbyt wysoko. Z McIntoshem efekt był ekstremalnie studyjny. Notte dodał brzmieniu odrobinę oparcia i mięsistości Stworzył z kolumnami dobrze uzupełniający się duet.
Debiutowi każdej serii Bowersa towarzyszy nośne hasło marketingowe. Obecne „Studio Sound Comes Home” okazuje się szczerą prawdą. Brytyjczycy realizują estetykę studyjnego monitora lepiej niż znakomita większość „zawodowców”. Wiem, o czym mówię, bo spędziłem setki godzin w studiach nagraniowych i miałem okazję pracować na kilkunastu odsłuchach. Żeby było ciekawiej, w Bowersie efekt jest równie dobry w monitorach i podłogówkach. Zaobserwowałem to z monitorami 805 D4 oraz wolnostojącymi 704 S3, a teraz z 702 S3. Porównanie 704 S3 z 702 S3 pokazuje, że zachowano tę samą sygnaturę iproporcje. Oczywiście podłogówki zaoferują mocniejszy, głębiej schodzący bas, ale to nie tyle dopalenie, co po prostu potencjał umożliwiający wypełnienie dźwiękiem większego pomieszczenia. Moje ma około 24 m2 i 702 S3 pasują do niego tak samo jak 704 S3. Głębszy dół znajduje przeciwwagę na drugim skraju pasma, przy czym góra nie jest podana hojniej, ale słychać już zdecydowanie więcej. To nie autosugestia, tylko faktyczny postęp w rozdzielczości, czystości i swobodzie. Wygląda na to, że Tweeter-On-Top robi robotę i jeżeli będziecie mieli możliwość porównania obu aplikacji, zróbcie to koniecznie. Choćby po to, by sobie uświadomić, że B&W nie omamia klienta sztucznie wykreowaną magią.
Opis 702 S3 można zacząć i zakończyć na symfonice, bo skoro mamy do czynienia z głośnikami o charakterystyce „profesjonalnej”, to ocenimy wszystkie parametry brzmienia. Dodam jednak także inne gatunki, by określić, jak się w nie wpasował charakter brytyjskich podłogówek. A raczej brak ich charakteru, ponieważ B&W są blisko tego ideału. W dźwięku orkiestry panuje idealna równowaga. O ekspozycji wybranego podzakresu nie ma mowy. To trudne do osiągnięcia, jeżeli równocześnie mamy dostać satysfakcjonujący bas i nośną, czytelną górę. Bowers pracował nad tym przez dziesięciolecia i odnoszę wrażenie, że w tej wersji pękła bariera, od której się odbijał. Owszem, balans udało się osiągnąć już dawno, ale bez przejrzystości i szczegółowości, które nadawałyby się do studia. W 702 S3 obie cechy wybuchły, jakby chciały zadośćuczynić wcześniejszym oczekiwaniom. Przejrzystość i czytelność osiągają poziom słuchawek. Więcej – mało jest nauszników, które by tak dobitnie wyświetliły potężną dawkę informacji, nie gubiąc się w niej. Bowersy robią na scenie porządek: separują plany i źródła pozorne z dokładnością przyrządu pomiarowego. Projekcja średnicy pozostaje wierna, a niuanse są wyraźne, bez nosowego nalotu, który powoduje u mnie odruch wymiotny. Nie brakuje też jasnego blasku góry i odrobiny oparcia w dole. Tego drugiego niektórym będzie pewnie za mało, bo to najczęściej spotykane podbarwienie w kolumnach i wzmacniaczach, zawsze wykonywane w tym samym celu: bo lepiej się słucha, bo to milsze, strawniejsze. Tak, ale jeżeli realizacja jest dobra, to fagotom, waltorniom czy wiolonczelom i tak nie brakuje oparcia. Gdzie indziej będzie go więcej, u B&W tylko tyle, ile zarejestrowano.
Potwierdzenie tej tezy znajdziecie w głębokich i miękkich pizzicatach kontrabasów, na samym końcu VIII symfonii Szostakowicza. Wcześniej zwróćcie uwagę na sola blachy – jej blask i realizm. Zastanawianie się nad barwą uważam za zbędne, bo albo prawda wam pasuje, albo nie. Jeżeli nie do końca, to zawsze można dobrać wzmacniacz, który dociąży przekaz. Użyty w teście Notte zrobił to z wyczuciem, a jednocześnie wystarczająco odczuwalnie. Tak czy inaczej, przygotujcie się, że przy głośnym graniu może zabrzmieć twardo. Ze źle dobranym wzmacniaczem dźwięk może się nawet okazać na dłuższą metę męczący.
Inna rzecz, że do tej ilości informacji trzeba przywyknąć. Na szczęście mają się gdzie rozejść, bo Bowersy pokazują bardzo dobrą przestrzeń. Zarówno głębia, jak i szerokość sceny są świetne, bez przewagi jednego wymiaru nad drugim. Tak właśnie brzmi orkiestra. Muzyką kameralną, solową, ale nadal akustyczną nie będę się zajmować, bo są po prostu łatwiejsze do odtworzenia. Może jedynie dla porządku: fortepian ma bas. Bo jak ma brzmieć dwumetrowa gruba struna owinięta miedzią? Tu bardziej twardo niż w kolumnach z membraną bierną, linią transmisyjną. Może dlatego, że priorytetem pozostaje kontrola. Męskie granie to szybki, zdecydowany dźwięk, z kontrolowaną podstawą basową. Czysty i przejrzysty, choć nie jazgoczący górą. Tempo pracy stopy i kontury uderzeń pałki w talerz pozostają wzorowe. Nacisk wokalu położono nie na ciepło, ale na czytelność teksu, dokładność ustawienia ścieżki wśród innych i prawidłowe proporcje. Lżejszy pop-rock również przynosi szybki, konturowy bas. Lokalizacja źródeł w przestrzeni i odseparowanie głosów w chórkach pozostają wyraźne. Podobnie jak tempo pracy perkusji. Rejestry są zrównoważone, a dźwięk ogólnie spójny, z dobrą projekcją głębi i szerokości sceny. Przeszkadzać może twardość i zdecydowanie, bez oznak ocieplenia ani innych zabiegów, mających zwiększyć „słuchalność”. Czytelność i łopatologiczna dokładność mogą zostać odebrane jako ostrość, ale ciepło i głębię barw znów może dodać odpowiednio dobrany wzmacniacz.
Kino na „siedemsetkach”.
Natomiast zupełnie nie ma czego zabierać. Na tym polega klasa B&W 702 S3.
Maciej Stryjecki
Hi-Fi i Muzyka 09/2023
Bowers & Wilkins 702 S3
Przeczytaj także