
22.05.2014
min czytania
Udostępnij
Nowe Audio Physiki są kanciaste, a wykorzystane w nich głośniki wydają się mniej nowoczesne niż stosowane w dotychczasowych modelach, od Sitary wzwyż. Wykończenie to nie naturalne drewno lub lakier, ale szkło, dostępne w wielu kolorach. Serię Classic tworzą trzy podłogówki – 10, 20 i 30, monitor Compact, głośnik centralny Center i ścienny On-Wall. Do kompletu można dobrać subwoofer Luna.
Widok szklanych Audio Physiców nie powinien być zaskoczeniem, ponieważ recenzowaliśmy już model Classic 10 („HFiM 2/2013”). Niespodziankę sprawiły natomiast rozmiary kolumn. Są potężne, a jednocześnie eleganckie. Koncepcja ze szklanymi płytami wcale nie jest szalona. Są bardzo grube, więc mało prawdopodobne, by kiedykolwiek miały się stłuc. Trzeba oczywiście uważać na zarysowania, ale czy w przypadku skrzynek fornirowanych nie trzeba? Producent twierdzi ponadto, że zabezpieczenie stanowi warstwa czarnego lakieru od wewnątrz szklanych powierzchni. Prostokątne tafle nie są przyklejane bezpośrednio do MDF-u, lecz mocowane za pośrednictwem gąbkowych podkładek. Niemcy przekonują, że dzięki takiej różnorodności materiałów obudowy są odporniejsze na rezonanse. Praktycznym pomysłem są maskownice. Zdejmujemy całą płytę tworzącą górny fragment przedniej ścianki. Prawdopodobnie jest wykonana z MDF-u, lakierowana i mocowana do zasadniczej skrzynki sześcioma kołkami. Jeśli chcemy zabezpieczyć głośniki przed atakiem dzikich potworów, wystarczy wyjąć z opakowania drugi komplet takich ramek – tym razem pokrytych materiałem. W zasadzie jest to to samo, co normalne maskownice, z tym, że puryści mogą zainstalować wariant z otworami na głośniki.
Jedynym zgrzytem w czarnej wersji może być fakt, że dolna, szklana część frontu i lakierowana „maskownica” nieco inaczej odbijają światło. Dół to perfekcyjne lustro, w którym każda linia prosta jest faktycznie prosta. W lakierowanej płycie otaczającej głośniki będzie natomiast trochę pofalowana, zapewne ze względu na drobne nierówności powierzchni. W wersjach kolorowych pewnie trudno ten drobiazg zauważyć. A wybrać można na przykład odważny kolor zielony, niebieski czy ciemnoczerwony.
Pod względem konstrukcyjnym Classic 30 wydaje się bardzo podobny do tańszej podłogówki Classic 10. Z przodu widać trzy głośniki w układzie d’Appolito, z tym, że dolny trochę się różni od górnego. Zamiast nieruchomego korektora fazy w jego centrum widać nakładkę przeciwpyłową. Tak samo było w Classicu 10, ale przecież różnica w cenie i gabarytach musi mieć uzasadnienie. Szukam więc basowców po bokach, ale ich nie ma. Okazuje się, że w każdej z kolumn zamontowano dwa głośniki basowe, ale umieszczono je na płytach wewnątrz skrzynek. Gdyby dwa woofery miały dmuchać wprost na siebie, trzeba by znaleźć jakieś wyjątkowo płaskie.
Te w Classicach 30 mają normalne proporcje, więc zamontowano je poziomo, jeden obok drugiego. Z rysunków wynika, że oba są skierowane w przeciwnych kierunkach, jednak ich osie się nie pokrywają – jeden znajduje się bliżej przedniej ścianki; drugi – bliżej tylnej. Producent mówi o układzie push-push z „offsetem”. Jak zwał, tak zwał. Mamy tu do czynienia z układem 3,5-drożnym, 5-głośnikowym. Dla zachowania sztywności, obudowy wzmocniono od środka kilkoma przegrodami. A wewnętrzny subwoofer ma jeszcze jedną zaletę – dociąża kolumny na samym dole i poprawia stabilność.
Classiki 30 grają jak porządne kolumny podłogowe… wspomagane dwoma subwooferami. W czasie pierwszego odsłuchu skupiłem się na niskich tonach. Były masywne, głębokie i potężne. Bas dysponuje atomowym uderzeniem i dociera nie tylko do uszu. Pomasuje też brzuch i uporządkuje kieliszki w komodzie. Trochę przesadzam, ale Classic 30 to model przeznaczony do dużych i bardzo dużych salonów, w których głośniki będą miały czym oddychać, a bas – niczym pies pasterski – swobodnie się wyhasa. Jako użytkownik Tempo VI znam tę estetykę. Schowanie wooferów we wnętrzu obudowy nie zmieniło charakteru niskich tonów. To prawie to samo. Prawie, bo brzmienie Classików jest bardziej płynne i przyjemne, co znajduje odzwierciedlenie w basie. Przy całym swym majestacie jest on delikatnie zaokrąglony. Audio Physic zrobił krok w kierunku miękkości, co świetnie się sprawdza w jazzowych balladach, tak lubianych przez audiofilów.
Największa różnica w porównaniu z Tempo VI kryje się w charakterze średnicy i góry pasma. Celowo porównuję obie konstrukcje. Nie tylko dlatego, że „szóstki” znam jak własną kieszeń, ale też dlatego, że oba modele kosztują prawie tyle samo (do tego jeszcze wrócimy). Fani niemieckiej marki mogą się zastanawiać, czym się kierować przy wyborze. Trudno sobie wyobrazić Audio Physiki bez trójwymiarowej stereofonii, przejrzystości czy dynamiki. Classiki 30 również mają te zalety. Nowe głośniki grają jednak delikatniej i bardziej fizjologicznie. Ich brzmienie dla wielu słuchaczy będzie bardziej naturalne niż to, co oferują metalowe membrany HHCM. Jest to krok w kierunku przyjemnego ciepła. Domyślam się, że dla ludzi odsłuchujących wiele kolumn różnych marek różnica będzie minimalna, ale dla miłośników konstrukcji z Brilon jest to wyraźny sygnał, że coś się zmienia. Już wysokotonowy HHCT wprowadził sporo zamieszania, oferując brzmienie mniej wyczynowe, za to łatwiej przyswajalne. Teraz różnica rozciąga się też na tony średnie, przez co dźwięk „szklanych” Audio Physiców można odebrać jako dynamiczny, precyzyjny, ale też gładki i spójny.
Classiki 30 budują ogromną scenę, w której można się zatopić. Szczególnie imponuje głębia. W większości nagrań plan zaczynał się na linii łączącej kolumny, a kończył… Chyba nawet nie u sąsiadów, ale na zewnątrz budynku. Spodziewałem się, że kiedy usiądę pomiędzy kolumnami, poczuję się jak w słuchawkach. Ale nie – tutaj źródła pozorne wciąż znajdowały się jakiś metr przede mną! Na pewno nie są to zestawy, które lubią podawać słuchaczom dźwięk pod nos. Z nimi nie siadamy w pierwszym rzędzie. Dostajemy miejsca z tyłu sali i możemy podziwiać artystów z bezpiecznej odległości. Tak czy inaczej, głębia sceny robi piorunujące wrażenie.
Oprócz potęgi i dużej skali brzmienia, do zalet zaliczyłbym przyjemną barwę, ładnie wykończoną górę i spójność, która sprawia, że w dźwięku – mimo całej dynamiki i przejrzystości – panuje błogi spokój. Wszystko jest pod kontrolą, co przekłada się na uniwersalność brzmieniową. Wady? Niskie tony w 18-metrowym pokoju były „aż za bardzo”, ale oczywiście mógłbym zmienić zdanie, gdybym dysponował salonem wielkości garażu na dwa SUV-y. Sposób kreowania przestrzeni robi duże wrażenie, ale to kwestia indywidualnych upodobań. Komuś akurat może się to nie spodobać i nie wypada z tym dyskutować. Na tym lista „wad” się zamyka.
Pozostaje kwestia ceny, ponieważ właśnie dotarła do mnie informacja, że Audio Physic wprowadził tu pewne zmiany. Ceny poszły w dół! Tempo VI można teraz kupić za 10890 zł i nie jest to chwilowa promocja. Co więc skłoniłoby mnie do zakupu Classiców 30 za 14360 zł? Powierzchnia pokoju. Powyżej 30-40 metrów nie ma co dyskutować – większe skrzynki poradzą sobie lepiej. Ale to nie jedyny powód. Nowe kolumny z Brilon trafią do osób, dla których dotychczasowy styl Audio Physica był zbyt ofensywny. Brzmienie nowych modeli staje się bardziej dojrzałe i eleganckie. Popieram te zmiany, więc Classiki 30 dostają ode mnie kciuk w górę. A jeśli ktoś twierdzi, że słuch mi się na starość stępił, może mi odebrać breloczek z poziomnicą.
A ja nie popieram. Kto zdąży kupić Tempo VI w promocji, ten szczęściarz. Classiki są pod każdym względem słabsze, to już nie to. Oddawaj breloczek!
Maciej Stryjecki
Tomasz Karasiński
Hi-Fi i Muzyka 11/2013
Audio Physic Classic 30
Przeczytaj także