15.07.2014
min czytania
Udostępnij
Przy odrobinie szczęścia tego typu kabelki znajdziemy w pudełkach z odtwarzaczami płyt DVD i Blu-ray, produkowanymi przez dalekowschodnich gigantów elektroniki.
Teoretycznie są za darmo, a dzięki nim szczęśliwy posiadacz świeżo zakupionego urządzenia może się od razu cieszyć nowym nabytkiem. Czy aby na pewno? Znana jest powszechnie jakość „państwowych” drucików dodawanych do sprzętu hi-fi i nawet osoby mające luźne pojęcie o audiofiliźmie zamieniają je na firmowe łączówki. Czy najtańsze kable HDMI też są tak podłej jakości? Otóż niekoniecznie. Cyfrowy sygnał wideo wymaga od producentów okablowania stosowania pewnych rygorów technologicznych, ponieważ w przeciwnym wypadku faktycznie nic nie byłoby widać.
Choć większość świeżo upieczonych użytkowników nowoczesnych telewizorów i transmisji HDMI nie będzie miała zastrzeżeń do obrazu, to zestawiając darmowe kabelki z nawet tanimi firmowymi, można dostrzec sporo niedostatków. Pogarsza się kontrast, nasycenie kolorów i gradacja detali. Słabiej wypada płynność ruchu, zwłaszcza w szerokich ujęciach, oraz głębia perspektywy. Największymi mankamentami obrazu ze zwykłym kablem są rozmyte i poszarpane kontury oraz zaszumione tło. Z kolei cera aktorów i prezenterów telewizyjnych sprawia wrażenie „plastikowej” i nienaturalnie wygładzonej, jak po kuracji botoksem. Próba ratowania sytuacji podkręceniem kontrastu i zwiększeniem nasycenia kolorów skończyła się charakterystyczną teatralną manierą obrazu, czyli też do luftu. Ponoć darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, jednak w przypadku najtańszych kabelków będzie to jazda na oklep na perszeronie.
Mariusz Zwoliński
Hi-Fi i Muzyka 01/2014
Zwykły kabel
Przeczytaj także